Największe porażki husarii. Bitwy pod Dobryniczami, Cecorą, Kłeckiem, Parkanami i Kliszowem
Husaria była niezwyciężona i nigdy nie przegrała żadnej bitwy – to przekonanie podziela wielu z nas, nawet ci, którzy dość dobrze znają historię. Niestety, należy je włożyć między bajki. Legendarna polska jazda nieraz ponosiła porażki – niektóre wyjątkowo upokarzające.
Często za pierwszą porażkę husarii uznaje się stoczoną w 1626 roku bitwę pod Gniewem. Tezę tę wylansował w historiografii Jerzy Teodorczyk. Nie jest to prawda, gdyż starcie zakończyło się raczej remisem. Polska husaria uniemożliwiła wprawdzie Szwedom zaatakowanie Gdańska, ale ci ostatni nie dali się rozbić. Obie armie zachowały zdolność bojową i szykowały się do krwawego rewanżu.
Nie znaczy to jednak, że nie zdarzały się momenty, w których nasze elitarne oddziały wypadały znacznie poniżej pokładanych w niej oczekiwań. Gdzie husarze ponieśli najdotkliwsze klęski?
Bitwa pod Dobryniczami (1605)
Dymitr I Samozwaniec był jedną z najbardziej tajemniczych postaci w dziejach naszej części Europy. Podając się za cudownie ocalonego syna cara Iwana Groźnego, przekonał kilka rodów magnackich do wsparcia swoich starań o uzyskanie tronu moskiewskiego. W efekcie znaczną część jego sił stanowiły wojska polskie.
Po nieudanym oblężeniu Nowogrodu Siewierskiego w 1604 roku oddziały rzekomego carewicza skierowały się w rejon Siewska. Tam otrzymały informację o zbliżającej się armii Rosjan, którzy za władcę uznawali Borysa Godunowa.
Polacy radzili Dymitrowi znaleźć dogodne miejsce do obrony i tam poczekać na przybycie licznego przeciwnika. Ten jednak podjął decyzje o wyjściu mu naprzeciw. Niestety nie udało mu się uzyskać efektu zaskoczenia. Armie spotkały się 31 stycznia 1605 roku pod Dobryniczami.
Polska jazda, w tym chorągiew husarska Białoskórskiego, znajdowała się na prawym skrzydle armii Samozwańca. Siły te miały dokonać decydującego uderzenia: rozbić kawalerię moskiewską, a następnie odciąć resztę sił wroga od jego obozu. Z początku wszystko szło zgodnie z planem. Rosjanie nie mieli żadnych szans w starciu z elitarnym oddziałem i ich flanka została niemal doszczętnie rozbita.
Nagle jednak nasza skrzydlata jazda… ugrzęzła! Zatrzymała ją znajdująca się w centrum armii wroga piechota moskiewska. Schowana za prowizorycznymi umocnieniami, wykonanymi z wozów, trzymała się twardo. I mimo, że ogień Rosjan nie zrobił husarzom większej krzywdy, to dym, jaki powstał, utrudnił ocenę sytuacji.
Kozacy Dymitra, uznając, że robi się zbyt gorąco, zaczęli uciekać. Polacy próbowali ich jeszcze nakłonić do powrotu, ale nie udało się opanować paniki. Wreszcie i husaria rozpoczęła odwrót, uciekając z pola swojej pierwszej w historii przegranej bitwy.
Bitwa pod Cecorą (1620)
W książce „Husaria. Duma polskiego oręża” Radosław Sikora uznaje stoczoną w 1620 roku bitwę pod Cecorą za tę, która ukazała pierwsze symptomy kryzysu husarii, a nawet całego polskiego wojska. Początkowo nic nie zapowiadało dotkliwej klęski. Armią dowodził wybitny wódz Stanisław Żółkiewski. Siły Rzeczpospolitej, jak na polskie warunki, były znaczne – według różnych szacunków liczyły od 8 do 10 tysięcy żołnierzy, w tym spory oddział husarii.
Plan kampanii również wydawał się przemyślany. Zamiast biernie czekać, aż turecko-tatarska nawałnica spadnie na nasz kraj, hetman postanowił uderzyć pierwszy i przenieść działania zbrojne na teren nieprzyjaciela. Wkroczył więc do Mołdawii, uzależnionej od Wysokiej Porty. Celem Żółkiewskiego było zapewne podporządkowanie tego państwa i uczynienie z niego strefy polskich wypływów. Gdyby odniósł sukces, powstałby obszar buforowy, oddzielający Rzeczpospolitą od Imperium Osmańskiego.
W Mołdawii hetman i jego żołnierze znaleźli jednak tylko śmierć. Do Polski udało się przedrzeć zaledwie garstce rozbitych oddziałów. Wielu naszych rodaków, w tym sam Stanisław Koniecpolski, na długie lata trafiło do niewoli tureckiej. „Jak to się mogło stać? Dlaczego do tego doszło?” – pyta w swojej książce Radosław Sikora. I sam zaraz rozwiązuje tę zagadkę: „W największym skrócie odpowiedź brzmi: z powodu braku dyscypliny w wojsku i zapowiedzi ukarania tych, którzy ją złamali”.
Klęskę ponieśliśmy zatem… na nasze własne życzenie. Otóż w trakcie bitwy, w nocy, doszło do buntu żołnierzy. Rozniosły się plotki, że dowódcy uciekli. Hetman Żółkiewski wprawdzie ukazał się w świetle pochodni, aby uspokoić podwładnych, ale nie zdecydował się na ukaranie swawoli żołnierskiej. A szkoda. Niemożliwość utrzymania dyscypliny, dezercja i utrzymujące się w kolejnych dniach niesnaski okazały się przyczyną zguby. Rzeczpospolita zaś stanęła otworem dla hord Tatarów i Turków, którzy wypełnili kraj nad Wisłą ogniem i gwałtami.
Co ciekawe, jak to często u nas bywa, po przegranej szybko znalazł się kozioł ofiarny. Stefan Chmielnicki w liście do Tomasza Zamoyskiego oskarżał… husarię. Twierdził, że dała nogę z pola bitwy, nie skruszywszy nawet swoich kopii. Jest to jednak dość mało wiarygodne źródło, gdyż Chmielnicki również uciekł. Poza tym, walcząc na lewym skrzydle nie mógł widzieć husarzy, którzy znajdywali się na prawej flance.
Bitwa pod Kłeckiem (1656)
W 1655 roku osłabiona wojnami na wschodzie Rzeczpospolita została zaatakowana przez Szwedów. Wkrótce ogromna część kraju znalazła się pod okupacją. W końcu jednak szczęście odwróciło się od najeźdźców. W różnych częściach kraju zaczęła organizować się polska partyzantka. Mistrzem straszliwej wojny szarpanej okazał się zwłaszcza kasztelan kijowski i oboźny koronny, Stefan Czarniecki.
Na początku maja 1656 roku wydawało się, że oto nadarza się znakomita okazja do kolejnego ataku. Król Karol X Gustaw zostawił swojego brata Adolfa Jana wraz z częścią oddziałów koło Gniezna, a sam udał się do Gdańska. Polacy tymczasem mieli w rejonie niemal dwukrotnie większe siły, niż Skandynawowie.
Dodatkowo zdarzył się cud, który rzekomo zwiastował wojskom Rzeczpospolitej zwycięstwo. W gnieźnieńskiej katedrze z krzyża zaczęła ciec krew. Podobno była prawdziwa; sprawdził to własnoręcznie husarz Wespazjan Kochowski, który (jak typowy niedowiarek) zdecydował się jej dotknąć.
Licząc na łatwe zwycięstwo, Czarnecki zorganizował zasadzkę. Postanowił, że doborowe pułki jazdy zaatakują i rozbiją oddziały nieprzyjaciela pod Kłeckiem, podczas przeprawy przez pobliską rzeczkę. Jak się jednak okazało, husaria nie zdołała nawet dosięgnąć wroga. Szwedzi schowali się za głębokim rowem, służącym do osuszania terenu. Kopie naszych wojowników okazały się zbyt krótkie. Dodatkowo polskie oddziały znalazły się pod silnym ostrzałem. Wraz ze zmrokiem bitwa została przerwana. Przeciwnika nie udało się pokonać.
Podczas bitwy zginęło kilkudziesięciu skrzydlatych jeźdźców. Wespazjan Kochowski został zaś dwukrotnie postrzelony w rękę, która dotknęła krwi spływającej z krzyża. Czyżby kara boska za niedowiarstwo?
Pierwsza bitwa pod Parkanami (1683)
Jeśli ktoś uważa Jana III Sobieskiego za wybitnego dowódcę, to bitwa pod Parkanami (dziś Štúrovo na Słowacji), stoczona 7 października 1683 roku, powinna zachwiać ten pogląd. Klęska była tym boleśniejsza, że miała miejsce niecały miesiąc po ogromnym zwycięstwie pod Wiedniem.
Przyczyną przegranej Polaków była przede wszystkim buta i lekceważenie pobitych Turków. Wkraczając na Węgry, wojska Rzeczpospolitej podzieliły się na kilka grup, co ułatwiło wrogom atak na słabą straż przednią. Co gorsza, źle skierowana szarża husarii zamiast uratować sytuację, doprowadziła do wybuchu paniki wśród naszych oddziałów. Uznały one, że skrzydlata jazda się wycofuje. I poszły w jej ślady. W trakcie niezorganizowanej i chaotycznej ucieczki sam król omal nie stracił życia. Gdyby nie poświęcenie pewnego rajtara, szlachta musiałaby zacząć myśleć o nowej elekcji…
9 października 1683 roku wojska chrześcijańskie stoczyły drugą bitwę pod Parkanami i straszliwie zemściły się na Turkach, niszcząc doszczętnie ich armię. Imperium Osmańskie było pokonane. Jednak dla nas to pierwsze starcie okazało się znamienne. Ukazało bowiem, że wojsko polskie nie jest już w stanie samodzielnie zwyciężać bez wsparcia nowoczesnej armii zachodniego typu – zwłaszcza piechoty. W głowach elit Rzeczpospolitej powinna zapalić się czerwona lampka ostrzegawcza. Niestety się nie zapaliła.
Bitwa pod Kliszowem (1702)
Często powtarza się pogląd, że bitwa pod Kliszowem, stoczona 19 lipca 1702 roku, była ostatnim starciem husarii. Nie jest to prawda. Skrzydlata jazda nieraz uczestniczyła jeszcze w mniejszych lub większych zmaganiach, także podczas wielkiej wojny północnej.
Nie ulega jednak wątpliwości, że pod Kliszowem poniosła wyjątkowo żenującą porażkę. Przyczyniła się do niej między innymi postawa hetmana Lubomirskiego. Poza tym zabrakło wielu rotmistrzów, którzy powinni dowodzić swoimi oddziałami.
Szwedzi wykorzystali ponadto wiele urządzeń, zaprojektowanych specjalnie do powstrzymywanie szarż kawalerii. Jak pisze Radosław Sikora w książce „Husaria. Duma polskiego oręża”:
Pierwsza walna bitwa między wojskiem koronnym a szwedzkim, bitwa pod Kliszowem (19 lipca 1702 r.), pokazała zalety wojsk Karola XII i ujawniła problemy wojsk polskich. Rozpoznawczą szarżę ok. 260 kawalerzystów polskich, z których połowę stanowili husarze, powstrzymano przeszkodami – kozłami hiszpańskimi.
Po tym dowodzący Polakami hetman Hieronim Lubomirski nakazał całej liczącej ok. 3 tys. żołnierzy armii koronnej odwrót z pola bitwy. Manewr zupełnie niezrozumiały z wojskowego punktu widzenia. Nic więc dziwnego, że jeden z żołnierzy, który był świadkiem tych zdarzeń, jeszcze tego samego dnia pisał wprost: „Polacy nasi uciekli, gdyż hetman [został] przekupiony od Szwedów”. Po tym ciosie husaria już się nie podniosła. Choć istniała jeszcze przez kilka dekad, były to dekady marazmu i upadku.
Radosław Sikora
Husaria. Duma polskiego oręża
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 59.90 zł | 40.73 zł idź do sklepu » |
Bibliografia:
- Piotr Florek, Drugi etap walki Dymitra I Samozwańca o carską koronę: bitwa pod Dobryniczami i oblężenie Krom, „Echa Przeszłości”, t. IX (2008).
- Ryszard Majewski, Cecora – rok 1620, Wojskowy Instytut Historyczny 1970.
- Radosław Sikora, Husaria. Duma Polskiego Oręża, Znak Horyzont 2019.
- Paweł Skworoda, Warka – Gniezno 1656, Bellona 2004.
- Kacper Śledziński, Cecora 1620, Bellona 2007.
- Jerzy Teodorczyk, Bitwa pod Gniewem (22 IX – 29 IX – 1 X 1626). Pierwsza porażka husarii, „Studia i materiały do historii wojskowości”, t. 12 (1966).
- Jan Wimmer, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku, Wydawnictwo MON 1965.
- Jan Wimmer, Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, Wydawnictwo MON 1966.
Pod Parkanami Sobieski przegrał pierwszą faze bitwy przez fakt że było tam tylko 6 tysiecy jego wojsk a wróg przygotował na niego zasadzke i miał aż 30,000 zolnierzy. Cudem poniusl tylko 1000 strat. Za to drugie starcie było własnie wygrane dzięki Husarii i geniuszowi Sobieskiego który pomścil porażke w pierwszej fazie bitwy.
Straszne brednie. Po co piszecie , skoro się nie znacie ? Opis bitwy pod Parkanami woła o pomstę do niebo. Cecora także jest stekiem bzdur.
Zdawkowy opis bitwy pod Kliszowem sugeruje, że poza wpisem w Wikipedii autor ma mgliste pojęcie o samym starciu a zwłaszcza politycznej sytuacji tamtego okresu. W przypadku tej bitwy nie można w żadnym razie mówić o klęsce polskiej husarii (czy jazdy ogólnie), ponieważ hetman Lubomirski przeprowadził jedynie krótkie rozpoznanie bojem wykorzystując 8-10% stanu jazdy, a następnie całkowicie wycofał się, rezygnując z kontynuowania działań zaczepnych. Było to najprawdopodobniej spowodowane wrogim stosunkiem Lubomirskiego do Augusta II, którego ten pierwszy uważał za uzurpatora (co z prawnego punktu widzenia było prawdą). Przegrana w bitwie mogła osłabić wizerunek Augusta II jako sprawnego króla, co było na rękę obozowi politycznemu, do którego należał Lubomirski. Wstępny atak przeprowadzony małym odsetkiem sił jawi się jako czysto nominalne wykonanie rozkazu, aby król nie mógł zarzucić Lubomirskiemu otwartej zdrady.
W zasadzie w żadnej z wymienionych przez autora bitew husaria nie poniosła porażki. Bo głównym celem ataku husarii było przełamanie linii wroga, natomiast reszta bitwy była dziełem, pancernych, dragonów, rajtarów, Lisowszczyków, kozaków i piechoty. Dobrynicze – szarża husarii była udana, to kozacy si nie popisali. Cecora, wojsko mogło się spokojnie wycofać, ale panika która wywołali dezerterzy spowodowała katastrofę, ale to nie husarze spanikowali. Kłeck to kolejne nieporozumienie, husaria była doskonała na równym terenie, a tu Szwedzi walczyli w oparciu o okop ziemny. Parkany to ponownie panika, husaria miała się obrócić bokiem, żeby odeprzeć atak Turków, ale panikarze zaczęli uciekać, więc husaria też w końcu do nich dołączyła. Kliszów, szarża husarii była niemożliwa z powodu przeszkód w postaci kozłów hiszpańskich, natomiast wojsko w tym husaria się zwyczajnie wycofały. Więc gdzie te porażki. Natomiast jedyna prawdziwa porażką była bitwa pod Batohem, gdzie kozacy i tatarzy, pokonali wojsko RON, w tym husarzy, którymi dowodził nieudolny i prawie ślepy, hetman Kalinowski. Po bitwie Tatarzy na polecenie kozaków wymordowali jeńców, uratowali się nieliczni, których schowali tatarzy, albo zdążyli wcześniej się przebić przez tatarów i uciec.
Mnostwo nieprawdy i blednych wnioskow, szczegolnie co do bitwy pod Parkanami ale takze Cecora.
Powiem tak. Artykuł ma moim zdaniem nieodpowiedni tytuł. To bardziej porażki wojsk Polskich niż husarii. No i sporo błędów merytorycznych. Nie Stefan Chmielnicki tylko Stefan Chmielecki herbu Bończa
Kompletna kompromitacja autora takim artykułem. Sam sobie wielokrotnie przeczy, pisze bzdury, wyciąga wnioski z kosmosu. Żal.