„Idziemy na rzeź jak barany”. Co Czesław Kiszczak sądził o ustaleniach Okrągłego Stołu?
Do zaproszenia przedstawicieli opozycji do negocjacji skłoniła PZPR nie dobra wola, lecz konieczność. Jeszcze przy Okrągłym Stole w środowisku rządowym ścierały się różne opinie co do tego, na jakie iść ustępstwa. A szef partyjnej delegacji, Czesław Kiszczak, nie był zadowolony.
Do 1988 roku stanowisko generała Czesława Kiszczaka, ministra spraw wewnętrznych i członka Komitetu Centralnego PZPR, było jasne. „Pluralizm związków zawodowych jest nierealny” – twierdził w 1985 roku. Dwa lata później, po pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, przekonywał zaś, że istnieje „uzasadniona potrzeba, zwłaszcza obecnie (…), mocniejszego zaakcentowania, że władza jest silna i że nie będzie tolerowała żadnych działań destrukcyjnych”.
Jeszcze w przededniu nawiązania dialogu z opozycją, który doprowadził później do obrad Okrągłego Stołu, minister był gotowy na radykalne rozwiązania. W obliczu fali strajków wiosną 1988 roku wraz z generałem Jaruzelskim szykowali się na najgorsze. Jak pisze historyk Jan Skórzyński w książce „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL”:
29 kwietnia minister spraw wewnętrznych zalecił w trybie ściśle tajnym podjęcie odpowiednich przygotowań. Czesław Kiszczak nakazał swojemu resortowi opracowanie „planów realizacji zadań na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego ze względu na zagrożenie wewnętrznego bezpieczeństwa państwa”. Należało w tym celu wykorzystać cenne „doświadczenia z okresu obowiązywania stanu wojennego”. Zakładano użycie znanego z grudnia ’81 instrumentarium: internowania, przerwania łączności w kraju, a nawet łomów do wyważania drzwi.
Gospodarz z Magdalenki
A jednak to właśnie kojarzony z twardym kursem politycznym Kiszczak otrzymał od partii zadanie podjęcia negocjacji z protestującymi. „Wałęsa przyjął to bez entuzjazmu. Wyznaczenie szefa policji do rozmów z opozycją nie świadczyło najlepiej o zamiarach władz” – komentuje Skórzyński. I dodaje, że rzeczywiście PZPR działała na wielu frontach:
Działania toczyły się dwutorowo: z jednej strony czyniono wiele, aby psychicznym bądź fizycznym naciskiem przerwać protesty, z drugiej – prowadzono rozmowy sondażowe z opozycją. Dwa odmienne oblicza władzy zaprezentował w tym samym tygodniu Kiszczak, który w poniedziałek groził stanem wyjątkowym, by już w piątek zaoferować dialog przy Okrągłym Stole.
Zaproszenie do negocjacji, wystosowane przez ministra 26 sierpnia 1988 roku za pośrednictwem telewizji, zostało jednak przyjęte przez opozycję. Po kilku wstępnych spotkaniach przedstawiciele władzy i opozycji zebrali się 16 września w podwarszawskim ośrodku MSW w Magdalence. To tam ustalano zasady przyszłych obrad.
Kiszczak podchodził do sprawy bardzo ostrożnie. Wzbraniał się zwłaszcza przed legalizacją „Solidarności”, której żądali jego oponenci. „Jest to zjawisko bardzo groźne. […] Legalizacja Solidarności jest tylko pierwszym stosunkowo łagodnym etapem walki opozycji o władzę. Następne etapy będą o wiele dla nas trudniejsze” – przekonywał na posiedzeniu Sekretariatu KC 4 października. I nie mylił się.
„Uprawiamy masochizm jak nikt na świecie”
Prawdziwa panika zaczęła ogarniać ministra, gdy w lutym 1989 roku ruszyły rozmowy Okrągłego Stołu. Jego niepokój budziła perspektywa częściowo wolnych wyborów, które były jednym z głównych punktów negocjacji. „Minął rok, a nie mamy pojęcia, jak wybory mają wyglądać. Z czym mamy iść na zespół d/s politycznych. To skandal” – nawoływał na posiedzeniu Sekretariatu KC 16 lutego 1989 roku.
Kiszczakowi nie podobały się też pierwsze projekty, zakładające oddanie 15 procent miejsc (69 mandatów) w Sejmie opozycji i obsadzenie kolejnych 15 procent na zasadach „wolnej konkurencji”. Jak pisze Skórzyński w książce „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL”:
Koncepcja wyborów spotkała się z krytyką jako zbyt skomplikowana i ryzykowna wobec niepewnej postawy „sojuszników”. Kiszczak uważał, że wszyscy kandydaci powinni być wybierani według tych samych reguł. Rozważał też odsunięcie wyborów o dwa lata.
Wbrew optymistycznemu stanowisku części partyjnych towarzyszy, minister chyba nie wierzył, że PZPR jest w stanie wygrać wolne wybory. Chciał jak najlepiej zabezpieczyć się przed utratą władzy, między innymi jeszcze przed wyborami parlamentarnymi wyłaniając mającego silną pozycję prezydenta. Jego diagnoza z 16 lutego była druzgocząca:
Sami sobie zakładamy pętlę, idziemy na rzeź jak barany, wyciągamy różne brudy sprzed kilkudziesięciu lat, uprawiamy masochizm jak nikt na świecie. […] Dlaczego nie wypominamy przeciwnikom ich grzechów, zbrodni, a byłoby co. Dokumenty są.
Można się domyślać, że gdy 5 kwietnia, zamykając obrady, mówił: „zarysowaliśmy wspólnie wizję zreformowanego systemu społeczno-politycznego, którego podstawą jest społeczeństwo obywatelskie, państwo socjalistycznej demokracji parlamentarnej” – był już pogodzony z losem. Wkrótce historia przyznała mu rację. Wybory przyniosły miażdżące zwycięstwo obozu „Solidarności”, a on sam – choć wyznaczony przez partię na premiera – nie zdołał w lipcu 1989 roku sformować rządu.
Źródło:
Miniatura powstała w oparciu o książkę Jana Skórzyńskiego „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL” (Znak Horyzont 2019).
Jan Skórzyński
Okrągły stół
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
W Magdalence nie tylko ustalano zasady przyszłych obrad ale również byl tam podział łupów ,jako to określil mój znajomy, wówczas pracownik MSW
@Aga: oczywiście, spotkania w Magdalence odbywały się przez cały okres trwania obrad Okrągłego Stołu, zwoływano je zwłaszcza wtedy, gdy następował impas w rozmowach :). Tutaj mowa jednak o wczesnym, wrześniowym spotkaniu, na którym dopiero porozumiewano się co do samej idei negocjacji :).
Są znane nazwiska osób biorących pieniążki płacone przez SB .Którzy za siędzenie w więzieniu w stanie wojennym brali pieniążki.Tacy to bohaterowie okrągłego stołu.Kiszczak im dobrze płacił po 500 dol.miesięcznie .Są to znane nazwiska i pseudo autorytety.