„Linia od Akki do Kirkuku”. Porozumienie Sykes–Picot i spotkanie, które podzieliło Bliski Wschód

fot.Stanfords Geographical Establishment London/domena publiczna Plan rozbioru Imperium Osmańskiego pomiędzy państwa Ententy na mocy umowy Sykes-Picot.
W grudniu 1915 roku do londyńskiej siedziby premiera wezwano młodego konserwatystę, sir Marka Sykesa. Jego zadanie: zaproponować rozwiązanie dla przyszłości Imperium Osmańskiego. Kilka słów i jedno przesunięcie palca po mapie wystarczyły, by rozpocząć proces, który doprowadził do powstania tajnego porozumienia Sykes–Picot. I zapoczątkował trwający do dziś chaos na Bliskim Wschodzie.
Tekst stanowi fragment książki Jamesa Barra Linia na piasku. Konflikt, który ukształtował Bliski Wschód, Wydawnictwo Prześwity, Warszawa 2024.
***
Późnym rankiem 16 grudnia 1915 roku obiecujący młody polityk sir Mark Sykes przybył na spotkanie na Downing Street. Premier zawezwał trzydziestosześcioletniego baroneta, aby ten poradził jemu oraz gabinetowi wojennemu, w jaki sposób można rozwiązać spór o przyszłość Imperium Osmańskiego, który – jak się wydawało – mógł doprowadzić do zerwania wątłego sojuszu Wielkiej Brytanii z Francją. „Dzięki wyjątkowemu szczęściu – powiedział później Sykes – miałem okazję przemawiać przed radą wojenną”. Jego wystąpienie ukształtowało współczesny wygląd Bliskiego Wschodu.
Znawca Imperium Osmańskiego
Zaskoczenie Sykesa wezwaniem do siedziby premiera było szczere, ponieważ wyrobił sobie pozycję głównego doradcy rządowego do spraw bliskowschodnich w zaledwie cztery lata. Wybrany w 1911 roku z ramienia Partii Konserwatywnej, z okręgu port Hull w hrabstwie Yorkshire, w swoim pierwszym wystąpieniu w parlamencie ogłosił się znawcą Imperium Osmańskiego. Przedstawił w nim niedawno odbytą podróż do Afryki Północnej, w tamtym okresie będącej w rękach osmańskich, i zadeklarował, że „silne i zjednoczone Imperium Tureckie” jest „obecnie równie znaczące dla handlu oraz strategii Anglii”, jak miało to miejsce trzydzieści lat wcześniej, w czasach Disraelego. Kiedy jednak w 1914 roku doszło do wybuchu wojny, Osmanowie stanęli po stronie Niemiec w walce przeciw Wielkiej Brytanii i Francji, a Sykes został zmuszony do zmiany opinii.
Na spotkanie z radą wojenną Sykes przyniósł mapę oraz trzystronicowe streszczenie tego, co miał zamiar powiedzieć. Dokument ten przetrwał pośród innych papierów, które pozostawił po sobie, gdy kilka lat później zmarł na grypę w wieku zaledwie trzydziestu dziewięciu lat. Jego wyraźny, choć dziecinny charakter pisma sprawia wrażenie notatki ucznia sporządzonej w ostatniej chwili, ale jej treść stanowi najważniejszy zapis, jaki kiedykolwiek przelał na papier. Podsumowanie sytuacji, które nakreślił, pomogło mu przekonać gabinet zarówno do natychmiastowego zawarcia porozumienia z Francją w kwestii podziału Imperium Osmańskiego pomiędzy oba kraje, jak i uczynienia go osobą odpowiedzialną za doprowadzenie do tej umowy.

fot.domena publiczna Mark Sykes
„Z pewnością jest bardzo kompetentny, ma wiele pomysłów, choć jednocześnie jest skrupulatny i ostrożny” – opisał później Sykesa jeden z ministrów. Jednak sympatyczny poseł nie był aż takim ekspertem, za jakiego podał się przed gabinetem. Reputacja Sykesa jako znawcy Bliskiego Wschodu była oparta na serii książek, których był autorem. Ostatnią, jaką napisał, była pięciocentymetrowej grubości pozycja, wydana wcześniej tego samego roku. The Caliphs’ Last Heritage to po części historia powstania islamu jako siły politycznej, a po części ciężkostrawny dziennik jego podróży przez Imperium Osmańskie z czasów przed wojną. Upstrzony arabskimi wyrażeniami i komicznymi dialogami tom sugerował, że autor posiada większą wiedzę na dany temat, niż faktycznie miało to miejsce.
Sykes nie zamierzał rozwiać tej iluzji. W dniu spotkania wywarł na premierze oraz członkach jego gabinetu wrażenie osoby płynnie posługującej się językiem arabskim oraz osmańskotureckim, choć w rzeczywistości nie mówił w żadnym z nich.
Podróże po Bliskim Wschodzie
Merytoryczny wydźwięk książki oraz pewność siebie jej autora były owocem niecodziennego wychowania. Sykes urodził się w dysfunkcyjnej ziemiańskiej rodzinie w hrabstwie Yorkshire. W wieku zaledwie jedenastu lat, wraz z ekscentrycznym ojcem, sir Tattonem, oraz matką alkoholiczką, lady Jessicą, odbył swoją pierwszą podróż na Bliski Wschód. Sześćdziesięcioczteroletni sir Tatton miał obsesję na punkcie trzech rzeczy: architektury kościelnej, budyniu oraz utrzymywania stałej temperatury własnego ciała. Lady Jessica, ponad połowę młodsza od męża, wdała się w romans z ich przewodnikiem. Mark Sykes był jedynym dzieckiem pary.
Był rok 1890. Rodzina Sykesów rozpoczęła podróż w Egipcie, który Brytyjczycy przejęli od Osmanów osiem lat wcześniej. Stamtąd udali się do Jerozolimy oraz Libanu, w tym okresie wciąż znajdujących się w osmańskich rękach. Poczucie podróżowania w czasie było dla Sykesa zachwycające. Sama podróż była również sposobem odwrócenia uwagi od nieudanego małżeństwa rodziców, które apogeum swojego nieszczęścia osiągnęło w 1897 roku podczas żenującej rozprawy sądowej, kiedy na jaw wyszły grzeszki obojga. W tym czasie Sykes wielokrotnie uciekał na Bliski Wschód, najpierw jako student, a w późniejszym okresie jako honorowy attaché ambasady Wielkiej Brytanii w stolicy Imperium – Konstantynopolu.
Dzięki własnej relacji z przestrzelenia zamka w drzwiach karawanseraju, gdzie spędził noc, zdobył reputację nieustraszonego, choć rozrzutnego turysty. Gdy w Jerozolimie spotkał inną podróżniczkę, Gertrude Bell, i wyznał, jaką kwotę wydał na konie, kobieta zapamiętała, aby tak planować podróż, żeby „nasze drogi się nie przecięły, z całą dla niego sympatią, ale na ile znam Wschód, gdziekolwiek pojedzie, ceny wzrosną dwukrotnie”.
Jak każdy autor piszący o podróżach, Sykes lubił udawać, że zmierza w obszar dotychczas niezbadany. Wybierał szlaki, jak sam twierdził, zdając się na „własny instynkt, patrząc na mapę i wybierając te jej obszary, które były najbielsze lub najgęściej pokryte znakami zapytania oraz przerywanymi liniami”. Spotkania z innymi Europejczykami psuły mu humor. Podczas gdy Bell, tak jak wielu innych, uważała Sykesa za „bardzo zabawnego”, on sam był mniej zachwycony spotkaniem z nią. „Niech szlag trafi tę głupią gadułę, tę zarozumiałą, egzaltowaną, pozbawioną cycków chłopobabę, globtroterską, kręcącą zadem, nieustannie ględzącą oślicę” – żalił się żonie.
W cieniu upadającego imperium
W tamtym czasie Imperium Osmańskie „podupadało”, jak to określił Sykes w swojej inauguracyjnej przemowie w parlamencie. Kiedy w 1876 roku rząd sułtana zbankrutował, Brytyjczycy porzucili trwającą pięć dekad politykę wspierania osmańskich dążeń zjednoczeniowych oraz niepodległościowych, która stanowiła zaporę przed ambitnymi planami innych mocarstw. W 1878 roku Wielka Brytania zajęła Cypr, a cztery lata później Egipt oraz Kanał Sueski, co pozwoliło na zabezpieczenie szlaku prowadzącego do Indii. Wraz z transformacją Kanału w główną arterię rozwijającego się wschodniego handlu Wielkiej Brytanii, Egipt stał się punktem podparcia imperium brytyjskiego.

fot.Sotiris Christidis /domena publiczna Litografia upamiętniająca rewolucję młodoturecką w 1908 roku.
Tuż po bankructwie Imperium Osmańskiego brytyjscy inwestorzy wycofali pozostałe środki i opuścili region. W ich miejsce pojawili się Francuzi, cieszący się tu znacznym prestiżem dzięki swoim instytucjom o charakterze religijnym, które prowadziły dziesiątki szkół o dużo wyższym poziomie oraz większej popularności niż ich lokalne odpowiedniki. Próbując wykorzystać nieudolność Osmanów, wykupili większość osmańskiego długu, stawiając na przetrwanie dłużników więcej, niż wynosiły roczne przychody francuskiego rządu. Ale Młodoturcy, którzy przejęli władzę w wyniku zamachu stanu w roku 1909, nie zdołali powstrzymać pogarszającej się sytuacji. Trzy lata później Imperium Osmańskie straciło Libię oraz resztę terytorium europejskiego na Bałkanach.
Środek ciężkości Imperium Osmańskiego przesunął się znacząco na wschód. Poza samym terytorium dzisiejszej Turcji Imperium kontrolowało już tylko Syrię i Palestynę, Irak oraz przybrzeżne peryferie Półwyspu Arabskiego. Jednak mimo zapaści, sułtan pozostawał – w roli kalifa – postacią wpływową dla sunnitów jako następca Mahometa oraz strażnik trzech świętych miast islamu: Mekki, Medyny oraz Jerozolimy. Było to ostatnie dziedzictwo kalifów, ale nawet tam władcy Imperium spotykali się z niezadowoleniem ze strony coraz bardziej śmiałych Arabów, którzy pragnęli większej autonomii, a nawet niezależności od dynastii, która rządziła nimi od czterystu lat.
Czytaj też: Czy kolonializm się opłacał?
„Gniazdo korupcji, występku, bałaganu i chorób”
Podróże Sykesa po terytorium Imperium zbiegły się w czasie z tą erą. Nie dziwi więc, że w swoim ostatnim dziele sportretował Osmanów jako dynastię chylącą się ku upadkowi. Chcąc wzmocnić przekaz, zawarł w książce wzniosłe opisy nędzy, z jaką spotkał się w słynnych miastach na zachodzie Imperium. W Aleppo, mieście, w którym „zrujnowane nowoczesne budynki trzymają się dzięki podporze starożytnych i solidniejszych gmachów”, odkrył, że „na zatłoczonych i popadających w ruinę bazarach królowały brud i choroby; najbardziej charakterystycznymi cechami były rozkład oraz ubóstwo”.
W Damaszku został zaatakowany przez „stada brudnych psów (…) żołnierzy w łachmanach, pokrzykujących poganiaczy mułów, chciwych sprzedawców staroci” i wprawiony w konsternację przez „kiepsko urządzone hotele, twardą baraninę oraz cuchnące masło”. Z największą pogardą wypowiadał się o Mosulu, „odrażającym gnieździe korupcji, występku, bałaganu i chorób”, w którym „nowe domy są w tak opłakanym stanie, tak niesanitarne i cuchnące jak te stare; stare zaś są równie paskudne, nieciekawe i odpychające jak te nowe”. Na sukach „do wysokości kostki walają się gnijące bebechy i odpadki; w rynsztokach płynie krzepnąca krew i mieniące się barwami strumienie śmierdzących barwników, których odór jest obrzydliwy, a widok przyprawia o mdłości”.
Sykes wydawał się zbulwersowany. Jednak po prawdzie wcale nie chciał, aby tamto kolorowe, chylące się ku upadkowi społeczeństwo przestało istnieć, pozbawiając go możliwości podejrzenia średniowiecznego świata, jaką zapewniały mu jego wakacje. Gdy powoli dało się zauważyć wpływ pragnących dorwać się do władzy obcych mocarstw, Sykes był zachwycony, że „cyrkle, przykładnice i deski kreślarskie francuskich inżynierów nie zdołały zdusić oryginalności niedouczonych Syryjczyków”.
(…) Jeden z krytyków napisał, że Sykes „pozwalał, aby jego uprzedzenia mijały wraz z oceną sytuacji”, lecz poza środowiskiem akademickim nie dostrzeżono większości mankamentów jego książki – w szczególności niedocenienia Osmanów. Inny recenzent skomentował, że „fakty, które zebrał, będą szczególnie przydatne, gdy pod uwagę brana będzie kwestia Wschodu”. Dzięki The Caliphs’ Last Heritage Sykes zasłużył w Whitehall na przydomek Szalony Mułła, miejsce w komitecie rozpatrującym przyszłość Bliskiego Wschodu i w końcu zaproszenie do premiera w celu przedyskutowania „kwestii wschodniej” – długotrwałego sporu o to, kto ostatecznie przejmie Imperium Osmańskie w chwili jego upadku. Zarówno Wielka Brytania, jak i Francja były przekonane, że stanowią jedyną możliwą odpowiedź na to pytanie.
Czytaj też: Izrael na wojnie z Wielką Brytanią
Linia, która zmieniła świat
W siedzibie premiera czterech mężczyzn było żywotnie zainteresowanych zdaniem Sykesa. Sam premier Asquith, który dochodził do siebie po załamaniu nerwowym, nie chciał zaostrzenia sporu z Francją. Kitchener, minister wojny, którego twarz i wskazujący palec widniały na plakatach rekrutacyjnych porozwieszanych na ulicach, sprawował wcześniej funkcję konsula w Egipcie. Lloyd George, nieprzewidywalny minister uzbrojenia, był zagorzałym przeciwnikiem Osmanów i mocno popierał pomysł przyszłej imperialnej ekspansji ich kosztem. Balfour, były premier z ramienia Partii Konserwatywnej, obecnie w Admiralicji, był zdania, że imperium brytyjskie doszło do granic swoich możliwości, w związku z czym nie podzielał entuzjazmu pozostałych.
– Uważam, że powinniśmy jak najszybciej dojść do porozumienia z Francją, żeby wiedzieć, na czym stoimy w kwestii Syrii – zaproponował Sykes.
– Jakiego rodzaju porozumienie chciałby pan zawrzeć z Francuzami? – zapytał Balfour.
– Chciałbym zatrzymać dla nas obszar na południe od Hajfy – odpowiedział Sykes, wskazując na mapę.
Balfour wyglądał na sceptycznego. – Od dawna uznajemy te dziewięćdziesiąt lub sto mil pustyni na jej wschodniej stronie za bastion Egiptu; teraz proponuje pan, żebyśmy wzięli odpowiedzialność za kolejne ziemie, wysunięte jeszcze dalej na wschód, zamieszkiwane przez ludzi i przez nich uprawiane. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że taki ruch osłabiłby naszą pozycję w Egipcie, zamiast ją wzmocnić.
W obronie Sykesa stanął Kitchener. – Sądzę, że sir Mark Sykes ma na myśli to, że linia podziału rozpocznie się na wybrzeżu morskim w Hajfie. Ci Arabowie – dźgnął palcem w Półwysep Arabski – znajdą się wtedy pod naszą kontrolą.
– Co konkretnie chce pan oddać? – naciskał Balfour, nawiązując do Francuzów. Sykes przejechał palcem po leżącej przed nimi na stole mapie.
– Chciałbym poprowadzić podział od „a” w Akka do ostatniego „k” w Kirkuk – odpowiedział.

fot.UK Government /domena publiczna Zapis przebiegu negocjacji w sprawie umowy Sykes-Picot w listopadzie 1915 roku.
Lloyd George zapalił się do rozbicia Imperium Osmańskiego. – Czy proponuje pan, aby to był pierwszy krok przed podjęciem działań zbrojnych?
Sykes nie chciał nadepnąć Kitchenerowi na odcisk. – Uważam, że koniecznie musimy wiedzieć, na czym stoimy.
Asquith już wcześniej ostrzegał o niebezpieczeństwie „rozsierdzenia plemion Arabów” przez interwencję na Bliskim Wschodzie, ale zbyt wycieńczony, z radością oddelegował zadania na innych. Podobała mu się również prosta linia podziału wyznaczona przez Sykesa. – Musimy doprowadzić do zawarcia umowy o charakterze politycznym – powiedział, chcąc zakończyć spotkanie. – Musimy dojść do porozumienia z Francuzami, co oznacza, że należy je osiągnąć w sposób dyplomatyczny. „Sądzę, że ich przekonałem” – napisał jakiś czas później do kolegi szczęśliwy Sykes. „Zobaczysz, że nie wyszedłem poza praktyczny wymiar polityki”.
Źródło:

Dodaj komentarz