Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Asy jednego dnia – piloci, którzy kolekcjonowali zestrzelenia

Ppor. Hans Joachim Marseille doszedł do takiej wprawy, że z jednego lotu przywoził średnio trzy zestrzelenia, zużywając na każde z nich statystycznie 15 pocisków. Nic dziwnego, że mógł wielokrotnie stać się asem jednego dnia

fot.NAC/domena publiczna Ppor. Hans Joachim Marseille doszedł do takiej wprawy, że z jednego lotu przywoził średnio trzy zestrzelenia, zużywając na każde z nich statystycznie 15 pocisków. Nic dziwnego, że mógł wielokrotnie stać się asem jednego dnia

Jeszcze w czasie I wojny światowej przyjęto, że asem zostaje lotnik, który zestrzelił pięciu przeciwników. Najskuteczniejszymi asami w historii lotnictwa byli dwaj Niemcy – pełniący służbę podczas wielkiej wojny baron Manfred von Richthofen z 80 zestrzeleniami na koncie oraz Erich Hartmann, który w trakcie kolejnego globalnego konfliktu zestrzelił aż 352 przeciwników. Wśród asów spotykamy też takich, którzy ów tytuł uzyskali w ciągu jednego dnia!

Włodzimierz Gedymin, najskuteczniejszy pilot 131 eskadry myśliwskiej we wrześniu 1939 roku, mający na koncie trzy i pół niemieckiego samolotu (pół – bo wspólnie z innym pilotem), oczekiwał 2 września w pułapce w Kobylim Polu pod Poznaniem. Poznańskie myśliwce nie operowały ze swojego macierzystego lotniska Ławica. Rozrzucone po polowych lotniskach, miały atakować przelatujące samoloty niemieckie, sprawiając wrażenie dużych sił.

Startując z tej pułapki, Gedymin zestrzelił w krótkim czasie dwa niemieckie samoloty bombowe: Do-17F-2 i He-111J. Jak wspominał chwilę po zestrzeleniu drugiego z nich: „niespodziewanie przypominam sobie czytankę z lekcji francuskiego w gimnazjum w Poznaniu. Była zatytułowana »Cztery zwycięstwa w jednym dniu«. Sławiła ona bohaterstwo francuskiego pilota Guynemera w czasie pierwszej wojny światowej. Spojrzałem na zegarek. Była godzina 12.10. Na razie mam dwa. Ale do wieczora jeszcze dużo czasu. Może mi się uda…”.

Podporucznik Gedymin nie pobił jednak rekordu francuskiego asa, bo do kolejnych startów na jego samolocie przeznaczono innego pilota. W sumie we wrześniu uzyskał jeszcze 1,5 zestrzelenia. Ale zdobycie czterech, pięciu czy nawet więcej zestrzeleń w ciągu dnia nie było niemożliwe. W obu wojnach walczyli piloci, którzy zostawali asami, posyłając na ziemię co najmniej pięć wrogich samolotów, nawet w jednym locie!

Upadła duma Francji

Bliskim tego tytułu był baron Manfred von Richthofen, który 29 kwietnia 1917 roku zestrzelił dwa myśliwce i dwa samoloty rozpoznawcze, ale… zabrakło mu jeszcze jednego do piątki. Po tytuł asa jednego dnia sięgnął za to jego oponent: René Paul Fonck. Urodził się 27 marca 1894 roku. W sierpniu 1916 roku zestrzelił nad Estrees-Saint Denis rozpoznawczego Rumplera – i do końca roku nie pokonał już żadnej wrogiej maszyny. Często tak bywało, że najwybitniejsi i najskuteczniejsi piloci potrzebowali czasu, by się „dotrzeć”.

A właśnie Fonckowi los przeznaczył rolę najskuteczniejszego francuskiego asa I wojny światowej z 75 oficjalnymi zestrzeleniami na koncie (nieoficjalnie mówiono o ponad setce zwycięstw!), w tym z trzema odniesionymi w czasie dziesięciu sekund. Latając w słynnej eskadrze „Bocianów”, ani razu nie został zestrzelony. Zwykle to on narzucał warunki walki, atakując pewnie i zużywając na każdy zestrzelony samolot zaledwie kilka pocisków – zawsze celnych.

Po tytuł asa jednego dnia sięgnął René Paul Fonck.

fot.G.Garitan – Fort de la Pompelle/domena publiczna Po tytuł asa jednego dnia sięgnął René Paul Fonck.

9 maja 1918 roku stał się dniem, w którym Fonck zdobył tytuł asa jednego dnia. Nieopodal Moreulil napotkał niemieckie samoloty i zestrzelił trzy maszyny dwumiejscowe – między godziną 16.00 a 16.05. Kolejną dopadł pod Montdidier (o 18.20), a dwie następne – nad Harlecourt-Braches – o godz. 18.55 i 18.56. Latał wówczas na myśliwskim Spadzie.

W kolejnych dniach jego łupem padały pojedyncze samoloty niemieckie, czasem dublety. Kilkakrotnie przywoził trzy zestrzelenia. Prawdziwy róg obfitości rozwiązał 28 września 1918 roku: o 11.45 skutecznie strzelał do myśliwskiego Fokkera DVII nad St. Marie-a-Py, później następnego DVII nad St. Souplet, a o 12.10 zestrzelił rozpoznawczego Halberstadta nad Perthes-les-Hourles. Do kolejnego polowania wystartował po południu, kierując się nad teren, gdzie wcześniej jego pociski dosięgły niemieckie maszyny. Jego Spad ponownie sprawił, że w swój ostatni lot ku ziemi skierowały się Fokker DVII nad St. Souplet o godz. 18.10, dziesięć minut później Halberstadt na wschód of Souain i kolejny rozpoznawczy DFW C – również w tym samym miejscu.

Po wojnie Fonck nie zapisał się dobrze we francuskiej historii – wszedł w skład kolaborującego z Niemcami rządu Vichy i w 1944 roku został aresztowany jako zdrajca. Zmarł 18 czerwca 1953 roku na zawał serca.

Czytaj też: Siemens-Schuckert – samolot „beczka”, który wzbijał się jak rakieta

Polski as jednego dnia

Polska także ma swojego asa jednego dnia – to Antoni Głowacki, rocznik 1910, instruktor z Dęblina, a w czasie wojny obronnej lotnik plutonu towarzyszącego przy Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej. Po klęsce wrześniowej dotarł do Wielkiej Brytanii, gdzie początkowo rozpoczął szkolenie jako pilot bombowca. Szybko przeniósł się do myśliwców. Już w sierpniu 1940 roku meldował się jako sierżant w 501 dywizjonie myśliwskim w Gravesend, wyposażonym w Hurricane’y. Później latał w polskich dywizjonach: 303, 308, 309, 307 i 302, kończąc wojnę jako podpułkownik z 8 i 1/3 zestrzeleń pewnych, 3 prawdopodobnymi i 4 samolotami uszkodzonymi.

Antoni Głowacki ze swoim Spitfirem w dywizjonie 303

fot.RAF/domena publiczna Antoni Głowacki ze swoim Spitfirem w dywizjonie 303

Największy sukces Głowacki odnotował 24 sierpnia 1940 roku, gdy o godzinie szóstej rano pilotów obudził z drzemki alarm. Hurricane’y 501 dywizjonu przechwyciły niemiecką wyprawę bombową, ale musiały związać się walką z osłoną myśliwską. Dywizjon bez strat własnych zestrzelił sześć Messerschmittów 109 (w tym jednego Głowacki). Po wojnie wspominał:

Nagle kątem oka widzę, jak drugie ugrupowanie Messerschmittów zbliża się do ataku od tyłu. Krzyczę przez radio: „Bandits six o’clock” – i natychmiast robię zwrot do nowego nieprzyjaciela. Kilka naszych maszyn poszło za mną. l już się robi młynek. Łapię najbliższego „żółtonosa” (samoloty z eskadry Richthofena). Strzelam krótką serię… Nic. Uciekam ostrą spiralą w dół. Widocznie młodzik, już ty mój. Pełen gaz, wywrót w dół za nim. Młodzik zaczyna kręcić w lewo, w prawo. Rzucam okiem za siebie, nie ma nikogo. Ścinam zakręty i bardzo szybko dochodzę na 200 metrów. Cały Messsrschmitt w celowniku. Szwab znowu wywija, ale mój Hurricane zwrotniejszy, pruję po prostej albo ścinam zakręty. Stery sztywne, szybkość 350 mil. Jestem pewny, że jemu trudniej.

Odległość 150 metrów. Strzelam długą serię, bez poprawki. Od razu dostał, zaczyna zwalniać. Przymykam lekko gaz i znów strzelam. Dym i płomienie z kadłuba. Odskakuję w bok i czekam. Idzie pionowo w dół, potem przechodzi w bezwładna spiralę. Pilot nie skacze, widocznie dostał. Straciłem już 8 tysięcy stóp. Zdrowo spikował. Przełykam ślinę, bo zatyka mi uszy. Już jest o wiele niżej ode mnie. Robię więc spiralę i obserwuję tę palącą się pochodnię. Widocznie trafiłem od razu w zbiorniki, bo pali się cała maszyna i tylko końce skrzydeł wystają z płomieni. Pode mną błysk eksplozji. Messerschmitt uderzył w ziemię o pół mili od stanowiska artylerii przeciwlotniczej…

Głowacki wylądował, ale nie zdążył dokończyć śniadania, bo kolejny alarm sprawił, że ponownie biegł do samolotu. Tym razem zestrzelił dwa samoloty – myśliwski i bombowy. Jeszcze tego samego dnia – w trzecim już locie – też dwa: myśliwca i również bombowca. W ten sposób został asem jednego dnia.

Czytaj też: Żwirko i Wigura – tragiczna historia najsłynniejszych polskich lotników

Królowie strzelców

Póki co największym asem lotniczym jest zmarły 20 września 1993 roku Erich Alfred Hartmann, któremu przypisuje się aż 352 zestrzelenia. Zdecydowaną większość, bo aż 345, uzyskał, walcząc na froncie wschodnim w czasie II wojny światowej. W trakcie największej bitwy pancernej świata – pod Kurskiem – tylko w jednym dniu (7 lipca 1943 roku) zestrzelił siedem samolotów rosyjskich. Nie był to jego największy sukces. 24 sierpnia 1944 roku zestrzelił 11 samolotów rosyjskich, w tym maszynę, którą zaliczono mu za trzechsetną strąconą przez niego w ogóle.

Drugi na liście niemieckich asów II wojny światowej, Gerhard Barkhorn, także miał na swoim koncie dni, w których zestrzelił co najmniej pięć samolotów wroga. Walcząc na froncie wschodnim, 19 lipca 1942 roku zgłosił sześć zestrzeleń, a 28 grudnia 1943 – siedem zwycięstw. Barkhorn uzyskał w sumie 301 zestrzeleń. Przeżył wojnę. Zmarł w 1983 roku, w następstwie obrażeń po wypadku samochodowym.

Erich Alfred Hartmann

fot.NAC/domena publiczna Erich Alfred Hartmann

Warto wreszcie wspomnieć o asie wyjątkowym – niemieckim pilocie z okresu II wojny, który zachowywał rycerskie zwyczaje z początkowych lat pierwszego globalnego konfliktu. Do nazizmu i Adolfa Hitlera miał negatywny stosunek – i się z tym nie krył. Mowa o Hansie-Joachimie Marseille, niemieckim asie z okresu Bitwy o Anglię i najlepszym lotniku walczącym pod niebem Afryki, niepokonanym i… niepokornym. Karano go bowiem za takie uchybienia dyscyplinarne, jak alkohol, kobiety czy odmawianie atakowania celów cywilnych. Nie strzelał także do ratujących się ze spadochronem pilotów. Odwiedzał ich za to w niewoli. Bardzo często latał też nad wrogie lotniska i zrzucał nad nimi listy zawiadamiające o zestrzeleniu poszczególnych pilotów, by wiadomo było, że żyją.

Do legendy przeszło spotkanie z Hitlerem, na które Hans stawił się w polowym, a nie galowym mundurze. W obecności wodza III Rzeszy zagrał na pianinie zakazany w Niemczech jazzowy utwór czarnoskórego pianisty Scotta Joplina. Jednak nie można było zniechęcać pilota, który mając niecałe dwadzieścia trzy lata, zestrzelił 158 samolotów wroga.

Marseille nazwisko zawdzięczał przodkom – Francuzom, którzy na przełomie XVI i XVII wieku wyemigrowali z Francji. Sukcesy natomiast zawdzięczał wyłącznie sobie, swojej orientacji w przestrzeni, taktyce i celnemu oku. Pilot ten doszedł do takiej wprawy, że z jednego lotu przywoził średnio trzy zestrzelenia, zużywając na każde z nich statystycznie 15 pocisków. Nic dziwnego, że mógł wielokrotnie stać się asem jednego dnia – np. 1 września 1942 roku, gdy po wylądowaniu zgłosił zestrzelenie aż siedemnastu samolotów brytyjskich! Marseille zginął w wypadku lotniczym 30 września 1942 roku, w efekcie awarii silnika swojego Messerschmitta…

Źródła:

  1. Berkowska Rachela, Hipis z Luftwaffe. As, co się Führerowi nie kłaniał, ksiazki.wp.pl (dostęp: 21.12.2022).
  2. Janowicz Krzysztof, Zwycięstwo nad Poznaniem, w: Militaria Nr 3 (12) 2006.
  3. www.theaerodrome.com (dostęp: 21.12.2022).

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.