Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Żwirko i Wigura – tragiczna historia najsłynniejszych polskich lotników

Pilot Franciszek Żwirko (z prawej) i konstruktor lotniczy Stanisław Wigura przed samolotem RWD-4 podczas III Krajowego Konkursu Awionetek w Warszawie.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna Pilot Franciszek Żwirko (z prawej) i konstruktor lotniczy Stanisław Wigura przed samolotem RWD-4 podczas III Krajowego Konkursu Awionetek w Warszawie.

Jakie są szanse człowieka w konfrontacji z potężną burzą? A co jeśli znajduje się w małym, sportowym, rzucanym przez wiatr, samolocie, kilkaset metrów nad ziemią? 11 września 1932 roku Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura stoczyli taką walkę. Przegrali. Ich samolot rozbił się w miejscowości Cierlicko, na pograniczu polsko-czeskim.

Przyjaźń pilota i konstruktora

Franciszek Żwirko urodził się w 1895 roku w Święcicach na Wileńszczyźnie. Ukończył szkołę średnią w Wilnie, lecz jego dalsze plany pokrzyżowała I wojna światowa. W 1921 roku udało mu się przedostać do Polski, gdzie zgłosił się do służby w lotnictwie. Rok później rozpoczął naukę w Szkole Pilotów w Bydgoszczy, gdzie poznał Stanisława Wigurę. Jak się okazało, była to najważniejsza przyjaźń w życiu obu panów.

Kilka lat młodszy od Żwirki, inżynier, lotnik, a przede wszystkim konstruktor – Stanisław Wigura – pochodził z Warszawy. W trakcie studiów działał w Sekcji Lotniczej, gdzie wspólnie z kolegami zajął się konstruowaniem samolotów. Wraz ze Stanisławem Rogalskim zaprojektował pierwszy samolot WR-1 (nazwa pochodziła od inicjałów). W 1927 do zespołu konstrukcyjnego dołączył Jerzy Drzewiecki i tak powstał kolejny samolot, tym razem sportowy – RWD-1.

Obaj szybko stworzyli idealnie zgrany zespół i zaczęli wspólnie latać. Żwirko jako pilot, Wigura zaś pełnił funkcję mechanika.

fot.Centralne Archiwum Wojskowe/domena publiczna Obaj szybko stworzyli idealnie zgrany zespół i zaczęli wspólnie latać. Żwirko jako pilot, Wigura zaś pełnił funkcję mechanika.

Ważnym czasem w życiu Wigury był rok 1929. Ukończył wtedy Politechnikę, uzyskał dyplom pilota sportowego w Aeroklubie Akademickim i wreszcie zbudowano i oddano do użytku aż 4 samoloty RWD-2 jego projektu. W tym samym roku wojsko skierowało porucznika Franciszka Żwirkę do tegoż samego Aeroklubu Akademickiego, jako oficera łącznikowego. Obaj szybko stworzyli idealnie zgrany zespół i zaczęli wspólnie latać. Żwirko jako pilot, Wigura zaś pełnił funkcję mechanika. I tak na przełomie sierpnia i września tego samego roku podjęli się, liczącego prawie pięć tysięcy kilometrów, lotu wokół Europy, na jednym z egzemplarzy RWD-2.

Czytaj też: Henryk Strąpoć – genialny konstruktor pistoletu maszynowego „Bechowiec”

Pasmo sukcesów i pechowy Challegne

W środowisku lotniczym nie tylko w Polsce, ale i Europie, nazwiska Żwirki i Wigury z każdym tygodniem stawały się coraz popularniejsze. Lata 1929-1930 to kolejne sukcesy ich dwuosobowej załogi. W kraju nie mieli sobie równych:  zwyciężyli w I Locie Południowo-Zachodniej Polski, w Krajowym Konkursie Awionetek, a także w Krajowym Konkursie Samolotów Turystycznych.

Równolegle Wigura był nieustannie zaangażowany w ulepszanie i rozwijanie konstrukcji samolotu RWD. I tak do 1931 roku, powstały: RWD-3 – samolot łącznikowy, zbudowany w jednym tylko egzemplarzu i sportowy RWD-7 – użyty przez Franciszka Żwirkę do próby bicia rekordu wysokości. To za jego sterami udało mu się wznieść na nieosiągalne wcześniej 5996 metrów, niestety z powodu zainstalowanych w samolocie niestandardowych urządzeń pomiarowych Międzynarodowa Federacja Lotnicza nie uznała tego lotu.

Załoga samolotu RWD-5 SP-AGJ Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura po wylądowaniu uzupełnia paliwo podczas IV Krajowego Konkursu Samolotów Turystycznych.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna Załoga samolotu RWD-5 SP-AGJ Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura po wylądowaniu uzupełnia paliwo podczas IV Krajowego Konkursu Samolotów Turystycznych.

W 1930 roku, po raz drugi w historii, odbyły się Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych – Challenge. Po raz pierwszy wzięli w nim udział Polacy. Wśród czternastu załóg, najbardziej doświadczona była para Żwirko i Wigura, lecąca samolotem RWD-4. Niestety konkursu nie ukończyli. Pech sprawił, że musieli wycofać się z zawodów z powodu awarii silnika.

Czytaj też: Pierwszą ręczną kamerę na świecie wynalazł Polak. Jak działał aeroskop Prószyńskiego?

Challegne 1932

Odbywające się dwa lata wcześniej zawody Challegne wygrał Niemiec – Fritz Morzik, dlatego to właśnie Niemieckiemu Aeroklubowi przypadł zaszczyt organizacji kolejnych rozgrywek. Turniej odbył się zatem w Berlinie, w sierpniu 1932 roku. Wśród 43 załóg, pięć stanowili Polacy. Niemniej przez pewien czas, ze względu na trudności finansowe, ich udział w konkursie stał pod wielkim znakiem zapytania. Ostatecznie polski Aeroklub zaciągnął pożyczkę, która pokryła koszty wpisowego.

14 sierpnia, o godzinie 7:00 rano, polscy piloci rozpoczęli pierwszą, jakże trudną i stresującą konkurencję – lot z minimalną prędkością. Najmniejszy błąd mógł doprowadzić do katastrofy. Samolot mógł wznieść się na maksymalną wysokość 50 metrów, a maksymalną ilość punktów przyznawano za osiągnięcie prędkości mniejszej niż 63 km/h. Najlepsi piloci pokonywali trasę liczącą 800 metrów, tuż nad ziemią, na granicy przeciągnięcia (utraty siły nośnej samolotu), z ogonami maszyn skierowanymi niemalże pionowo w dół. I tym razem najlepsi okazali się Polacy – sterowany przez Franciszka Żwirkę samolot osiągnął niebywałą prędkość 57,6 km/h.

Kolejnym zadaniem pilotów była próba krótkiego startu i lądowania. Konkurencja niezwykle widowiskowa. Zadaniem lotników było bardzo szybko wznieść maszynę, przelecieć nad zamontowaną 8 metrów nad ziemią specjalną bramką, a następnie jak błyskawicznie wylądować. Samoloty poddawane były też typowo technicznym testom, za które zawodnicy otrzymywali punkty. Oceniano szybkość składania skrzydeł, czas rozruchu silnika czy zużycie paliwa.

Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych Challenge 1932, Berlin. Polscy zawodnicy na lotnisku w Staaken pod Berlinem. Stoją od lewej piloci: Bolesław Orliński, Ignacy Giedgowd, Jerzy Bajan, Tadeusz Karpiński i Franciszek Żwirko. W tle samolot RWD-6.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych Challenge 1932, Berlin. Polscy zawodnicy na lotnisku w Staaken pod Berlinem. Stoją od lewej piloci: Bolesław Orliński, Ignacy Giedgowd, Jerzy Bajan, Tadeusz Karpiński i Franciszek Żwirko. W tle samolot RWD-6.

Najważniejszym momentem zawodów był jednak, liczący ponad 7 tysięcy kilometrów lot okrężny dookoła Europy. 21 sierpnia od 7:00 rano, kolejne samoloty wylatywały z lotniska Tempelhof w Berlinie. Trasa wiodła przez Warszawę – Pragę – Brno – Zagrzeb – Rzym – Paryż i wiele innych europejskich miast. Konkurencja wiązała się z wieloma trudnościami – zróżnicowane warunki lotu (nad Alpami, nad Morzem), utrzymanie właściwej prędkości przelotowej, a także konieczność zrzucania meldunków nad punktami kontrolnymi.

Niedziela, 28 sierpnia – ostatnia konkurencja zawodów – lot z prędkością maksymalną. Publiczność, zgromadzona na lotnisku Tempelhof w napięciu wpatruje się w niebo, oczekując na kolejne komunikaty z trasy, liczącego ponad 300 km wyścigu. Przed startem na prowadzeniu byli Polacy, ale załoga niemiecka deptała im po piętach, różnica punktowa była niewielka. Było jasne, że wygra ten samolot, który pierwszy przyleci. Różnicą zaledwie 90 sekund zwyciężyli Żwirko i Wigura.

Czytaj też: Gdyby nie odwaga polskiego pilota, ta „latająca bomba” spadłaby na Londyn. Archeolodzy znaleźli fragmenty pocisku V

Bohaterowie narodowi

Po dwóch tygodniach zmagań udało się. Fala radości dotarła do wszystkich polskich miast – młodzi piloci stali się bohaterami narodowymi. Ich wygrana miała także znaczenie polityczne: oto polska załoga pokonuje uznawanych za faworytów Niemców, na dodatek na międzynarodowych zawodach odbywających się w ich kraju. Mało tego, zwyciężyli oni w zupełnie młodej dla Polaków dyscyplinie. A za taką uznawano przecież lotnictwo.

Publiczność zgromadzona na berlińskim lotnisku liczyła około 50 tys. ludzi. Kilka dni później, na Polach Mokotowskich w Warszawie, Stanisława Wigurę i Franciszka Żwirkę entuzjastycznie witało ponad 100 tys. rodaków. Długo wiwatowano i dosłownie noszono pilotów na rękach.

Żwirko i Wigura stali się bohaterami narodowymi. Kolejne kilkanaście dni były dla nich pasmem uroczystości, bankietów i spotkań. Zaproszenia napływały z całej Europy. jeszcze w trakcie zawodów, w Berlinie, Polacy obiecali kolegom z czeskiej załogi, że pojawią się na Święcie Lotnictwa w Pradze…

Czytaj też: Gęś, która nie chciała latać. Największy drewniany samolot w dziejach

Burza nad Cierlickiem

11 września, wcześnie rano, Żwirko i Wigura wsiedli do swojego RWD-6. Spieszyli się, o 9:00 rano mieli wylądować w Brnie. Nigdy tam jednak nie dotarli. Tuż za polską granicą, na wysokości Cieszyna, a dokładniej nad Czechosłowacką miejscowością Cierlicko, ich samolot wpadł w potężną burzę. Z tym żywiołem piloci nie mieli najmniejszych szans.

W swój ostatni lot Żwirko i Wigura wyruszyli samolotem RWD 6

fot.Flightglobal/CC BY-SA 4.0 W swój ostatni lot Żwirko i Wigura wyruszyli samolotem RWD 6

Samolot RWD-6 miał niedostateczną sztywność skrętną skrzydła – prawdopodobnie dlatego nie przetrwał konfrontacji z huraganem. Nie minął nawet miesiąc od ich międzynarodowego zwycięstwa, a wiadomość o ogromnej tragedii zgasiła narodową fetę. Zginęło dwóch niezwykle uzdolnionych, ale przede wszystkim bardzo młodych pilotów. Franciszek Żwirko miał 37 lat, Stanisław Wigura 29…

Czytaj też: Podróże z historią. Berlin, lotnisko Tempelhof

Żwirkowisko

Dokładnie w miejscu, w którym rozbił się samolot, w lesie w Cierlicku, ustawiono symboliczny krzyż ze śmigłem i pozostawiono zakonserwowane pnie świerków, na których 11 września zatrzymał się samolot. W 1935 roku  wybudowano małe mauzoleum i bramę z napisem “Żwirki i Wigury start do wieczności”. Niestety, wszystko to zostało zniszczone w czasie II wojny światowej. Dopiero w latach pięćdziesiątych udało się odtworzyć Żwirkowisko i stworzyć pomnik, który istnieje do dnia dzisiejszego.

fot.Jsporysz/CC BY-SA 3.0 Pomnik w miejscu wypadku lotniczego Żwirki i Wigury

Po śmierci lotników w kraju powstał specjalny fundusz, dzięki któremu dla polskich aeroklubów zakupiono ponad 400 samolotów. Sukces Żwirki i Wigury z pewnością był natchnieniem dla wielu młodych entuzjastów lotnictwa sportowego. W maju 1933 roku Stanisław Skarżyński przeleciał na samolocie RWD nad Atlantykiem, ustanawiając tym samym światowy rekord odległości lotu.

Bibliografia:

  1. Jerzy Konieczny, Tadeusz Malinowski, Mała encyklopedia lotników polskich, Warszawa 1983
  2. Leksykon Polaków w Republice Czeskiej i Republice Słowackiej. T.1, s. 389 / red. nauk. Zenon Jasiński, Bogdan Cimała, Opole, 2015
  3. Marian Krzyżan: Międzynarodowe turnieje lotnicze 1929-1934. Warszawa: Wydawnictwa Komunikacji i Łączności, 1988.
  4. Henryk Żwirko, Franciszek Żwirko, wydaw. Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa, 1988.
  5. Janusz Meissner, Żwirko i Wigura, Warszawa, 1965.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.