Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Podróże z historią. Zaleszczyki, riwiera nad Dniestrem

fot.Davisdm/CC BY-SA 3.0 Zaleszczyki – panorama miasta

W okresie II RP bywanie w Zaleszczykach było w tak dobrym tonie, jak dziś na przykład w Sopocie. W okresie międzywojennym ta niewielka miejscowość stała się modnym, eleganckim kurortem z dobrze rozwiniętą infrastrukturą. Aby tak się mogło stać, musiało zaistnieć kilka czynników.

Położenie

W dzisiejszych Zaleszczykach wystarczy powiedzieć taksówkarzowi jedno słowo: „panorama”, będzie wiedział gdzie jechać. Po kilkuminutowej podróży dotrzemy na wzgórze, z którego rozciąga się widok na Dniestr, okalający swoimi szerokim korytem półwysep. To Zaleszczyki, które wraz z rzeką tworzą jedną z najpiękniejszych panoram współczesnej Ukrainy. Dojazd do miejscowości możliwy jest tylko mostami. Przed II wojną jeden z nich prowadził do Rumunii. W tym miejscu Dniestr jest rzeką graniczną. W takie miejsce chciało się przyjeżdżać.

Czytaj też: Podróże z historią. Nawiedzone miejsca w Krakowie

Klimat

Pogoda w centralnej Polsce bywała (i bywa) kapryśna nawet latem, a sezon wypoczynkowy jest krótki. Co innego w Zaleszczykach. Przed wojną był tu polski biegun ciepła, obok pobliskiego Pokucia. Główny sezon letni zaczynał się na początku czerwca, a kończył na początku października, po winobraniu. Tutejsza pogoda przypominała rumuńską, czy węgierską. Gdy wpłyniemy do Zaleszczyk kajakiem lub katamaranem będziemy poruszać się wzdłuż dość wysokich, gęsto porośniętych wzgórz. Oprócz walorów widokowych przynosiły one miastu osłonę od wiatrów.

fot.domena publiczna Zaleszczyki – widok ogólny miasta przed 1939 r.

Warunki klimatyczne sprzyjały sadownictwu, dojrzewały tu brzoskwinie, melony arbuzy, a zwłaszcza morele, które były lokalną specjalnością. Do końca II RP Zaleszczyki były regionem winiarskim. Lokalne władze właśnie w winiarstwie widziały szansę na pobudzenie gospodarcze regionu, dlatego wspierały uprawę winorośli i produkcję wina. Od 1935 r. organizowano też święto wina. Do końca II RP w regionie było 150 ha winnic. Napić się wina, najeść się do syta świeżych owoców – gdzie indziej trudno dostępnych i drogich – był jednym z celów wizyty nad Dniestrem.

Czytaj też: Podróże z historią. Matera – duma czy wstyd Włochów?

Pomysł, infrastruktura, moda

Turystyka w Zaleszczykach zaczęła rozwijać się nieśmiało na przełomie XIX i XX w. Miasto było jednak typowym sztetlem, gdzie na 6 tysięcy mieszkańców aż 4 tysiące stanowili Żydzi. W dodatku zostało mocno zniszczone w czasie I wojny światowej. Pomysł na Zaleszczyki jako kurort narodził się już w II RP, a nabrał tempa w latach 30. Duża w tym zasługa lokalnej administracji, aktywistów, którzy wiedzieli jak wykorzystać tutejsze atuty. Na pewno zadziałało hasło: „wakacje nad Dniestrem”, brzmiące dość egzotycznie. Siłą, która przyciągała rzesze turystów była obecność znanych ludzi: pisarzy, aktorów, muzyków i innych artystów, a także wysokich urzędników, wojskowych, czy polityków. Dzięki temu kurort stał się modny, wypadało tu bywać.

fot.domena publiczna Marszałek Józef Piłsudski (w jasnym płaszczu) na stacji w Zaleszczykach

Wczasowiczów przyciągała nowoczesna infrastruktura. Miasto było uzdrowiskiem, w którym działy zakłady lecznicze, pracowali znani lekarze. Goście mogli się zatrzymać w 20 pensjonatach, 2 hotelach, domach i innych bazach noclegowych. Standard był raczej wysoki, głównie z myślą o zamożniejszych letnikach. Liczne były kawiarnie, restauracje, czy tańsze jadłodajnie. Bawiono się na dancingach, chodzono na koncerty muzyki klasycznej i jazz-bandów.

Wizytówką Zaleszczyk była promenada obsadzona dwoma szpalerami, równo przyciętych klonów, w nocy rozświetlona lampionami. Wczasowicze spędzali czas na dwóch świetnie zagospodarowanych plażach. Słoneczne nie nadawała się do kąpieli, ze względu na kamieniste dno, ale było tu mnóstwo koszy plażowych, leżaków, działała restauracja i orkiestra plażowa idealne miejsce do opalania się. Kto chciał się kąpać, szedł na plażę Cienistą, również zagospodarowaną. Bywało, że temperatura wody w Dniestrze sięgała 30 stopni Celsjusza. Powodzenie cieszyły się żaglówki, kajaki i rejsy wycieczkowym statkiem.

Czytaj też: Ferdynand Ossendowski pisarz znienawidzony przez bolszewików

Dojazd

Bywalcy Zaleszczyk przyjeżdżali z Warszawy, Krakowa, Lwowa i innych miast. Z większości miejsc w Polsce było tu daleko. Konieczne było więc rozwiązanie problemu komunikacji. Pierwszym impulsem było zbudowanie linii kolejowej, która dała impuls do rozwoju turystyki na początku XX wieku. Zamożni turyści chcieli jednak dojeżdżać szybciej, wygodniej i z odległych miejsc. Postawiono więc na komunikację kolejową. Najdłuższa trasa kolejowa przedwojennej Polski łączyła właśnie Zaleszczyki z Gdynią – miała 1314 km. W latach 30. turystów do kurortu nad Dniestrem woziła słynna Luxtorpeda. Bilety na ten szybki pociąg kosztowały jednak majątek, mimo znaczących promocji dla turystów, niewielu było na nią stać.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna W latach 30. turystów do kurortu nad Dniestrem woziła słynna Luxtorpeda

Nie mniej jednak do Zaleszczyk można było już dojechać, także tańszymi pociągami. Latem 2022 r. koleje ukraińskie uruchomiły ekspres Intercity, nazwany został „Lukstorpedą”, ponieważ jego trasa na terytorium Ukrainy pokrywała się z przedwojenną.

Czytaj też: Podróże z historią. Odessa

Wciąż pięknie

W czasie wojny obronnej 1939 r. do Zaleszczyk ewakuowały się tłumy uciekinierów w tym pisarzy, artystów, gdyż był to ostatni skrawek Rzeczpospolitej. Po 17 września pozostała już tylko droga przez most do Rumunii. Wbrew obiegowej opinii nie przez Zaleszczyki, ale przez Kuty nad Czeremoszem opuściły kraj władze II RP.

Zaleszczyki były takim kurortem „incydentalnym”, działającym w pełni tylko w okresie międzywojennym. Dzisiejsze miasto nie przypomina dawnego kurortu. Nie ma promenady, nie ma plaż, jedynie stylowe budynki dawnych pensjonatów przypominają przeszłość Zaleszczyk. Czynny jest niewielki kościół katolicki, a na cmentarzu znajdziemy jeszcze polskie nagrobki, w większości odrestaurowane.

fot.Еколог Світлана/CC BY-SA 4.0 W ostatnich latach turystyka powraca do miasta, głównie dzięki bardzo atrakcyjnym spływom katamaranami przez przepiękny kanion Dniestru

Turystyka przeniosła się w nieodległe Karpaty. Jednak w ostatnich latach powraca, głównie dzięki bardzo atrakcyjnym spływom katamaranami przez przepiękny kanion Dniestru. Trasy prowadzą przez Zaleszczyki, które z perspektywy rzeki wyglądają równie atrakcyjnie, jak z góry.

Bibliografia:

  1. Materiały informacyjne oficjalnej organizacji turystycznej obwodu tarnopolskiego

Komentarze (1)

  1. niepoprawny politycznie Odpowiedz

    Oczywiście władze komunistyczne chciały dla celów propagandowych „skojarzyć” ucieczkę władz sanacyjnych z bogatym kurortem – wbrew faktom. Ale niewiele brakowało, aby ewakuacja władz 17-18 września, rzeczywiście odbyła się właśnie przez Zaleszczyki – tamtędy było bowiem najkrócej do rumuńskich wtedy Czerniowców, i… najwygodniej. Jednak zadecydowało tutaj to, że jak wspominają uczestnicy niechlubnej de facto rejterady rządu i „naczelnego wodza” (co ciekawe zaczęto ją planować już 8 września): „Kuty były dalej niż Zaleszczyki od granicy rosyjskiej i [bardzo wręcz nowy] most na Dniestrze w Zaleszczykach wydawał się bardziej atrakcyjnym celem nalotów niż długi, ale niski most drewniany w Kutach…” ale „…przez nieporozumienie korpus dyplomatyczny skierowany został [?!] do Zaleszczyk.” W Zaleszczykach przekroczył również granicę prymas Hlond, jak i gen. Sikorski…, z literatów zaś np. Słonimski, Wańkowicz, być może Hemar i Wierzyński. Nowy (po ponad 20 latach od zniszczenia starego w czasie I wojny), wybudowany dużym nakładem most drogowy zaleszczycki, otwarto z wielką pompą 24 września 1938 r., gdyż piękny, zaleszczycki kurort, te wg wielu „polskie Merano”, cieszył się wręcz lawinowo rosnącym zainteresowaniem i połączenie kolejowe już nie wystarczało. Stąd też ci co piszą, że w 39. w Zaleszczykach był tylko most kolejowy i dlatego niemożliwe było przekroczenie granicy „szosą zaleszczycką”, przynajmniej „nieco” mijają się z prawdą, mówiąc oględnie.
    A co nam zostało po Zaleszczykach?
    Ano chociażby ciągle u nas uprawiana, ba! bardzo popularna, może nie tak soczysta i smaczna jak nowsze odmiany, ale bardziej za to od nich niezawodna – stąd przeżywająca dzisiaj kolejny swój „renesans”, mrozoodporna i niewymagająca zapylaczy, samopylna więc morela odmiany ni mniej ni więcej a właśnie: „Zaleszczycka”. Może tylko zbyt wcześnie kwitnąca w klimacie morskim mego Pomorza Zachodniego (stąd mam z niej owoce – zbieram morele raz na kilka lat, lecz uwierzcie mi – lub nie – warto czekać), ale w końcu nie dla takiego klimatu była onaż wyhodowana, wyselekcjonowana ;) W „ciepłych”, „kontynentalnych” klimatycznie Zaleszczykach, ciągle jest jedną z najczęściej uprawianych odmian…

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.