Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Dworzec Główny we Lwowie – dostojny świadek barbarzyńskich czasów

Budynek Dworca Głównego jest jedną z najbardziej charakterystycznych budowli Lwowa.

fot.Юрій Коберник /CC BY 4.0 Budynek Dworca Głównego jest jedną z najbardziej charakterystycznych budowli Lwowa.

Lwów w ostatnim stuleciu był niczym wielki dworzec kolejowy, przez który przepływały fale ludzi. Jedni wyjeżdżali, inni przyjeżdżali. Jedni i drudzy zwykle na zawsze. Sam wspaniały lwowski Główny Dworzec Kolejowy był w centrum tych wydarzeń. Kiedy już wydawało, że wywózki, deportacje i inne nieszczęścia to ponura pieśń przeszłości, lwowski dworzec znów stał się świadkiem ludzkich dramatów. Wypełnili go uchodźcy.

Budynek Dworca Głównego jest jedną z najbardziej charakterystycznych budowli Lwowa. Otwarto go uroczyście 26 marca 1904 r. (zastąpił starszy dworzec). Jest pamiątką po najświetniejszym okresie w dziejach miasta, który przypadł w drugiej połowie XIX i początkach XX w. Dzieje kolei we Lwowie są jednak sporo starsze. Pierwsza linia kolejowa do Krakowa została otwarta już w 1864 r. Rok później miasto otrzymało połączenie kolejowe do Czerniowiec, a w 1859 r. – do Brodów.

Imponująca pamiątka dawnej świetności

Fasada główna tej niezwykle okazałej budowli zaprojektowana została w stylistyce neorenesansowo-secesyjnej według projektu Władysława Sadłowskiego, profesora Politechniki Lwowskiej. We wnękach umieszczone są rzeźby dłuta Antoniego Popiela przedstawiające alegorie Handlu i Przemysłu. U szczytu fasady znajdują się rzeźby dłuta Piotra Wójtowicza symbolizujące Lwów i Ruch Kolejowy. Nad peronami zamontowano ażurową konstrukcję z metalu i szkła. Zwieńczeniem całości gmachu są metalowe kopuły. Przy jego budowie wykorzystano najnowocześniejsze osiągnięcia początku XX wieku: elektryczne oświetlenie i wentylację, centralne ogrzewanie, windy i zegary. Na placu przed wejściem głównym umieszczono pętlę tramwajową.

Nad peronami zamontowano ażurową konstrukcję z metalu i szkła.

fot.JonnyBrazil/CC BY-SA 3.0 Nad peronami zamontowano ażurową konstrukcję z metalu i szkła.

Dziś budynek dworca jest odnowiony i zadbany. Wspaniale prezentuje się z zewnątrz, imponujące są wnętrza i zadaszone perony. Stosunkowo niedawno uporządkowano okolice dworca, tworząc szeroki, długi, okazały pasaż – jak w najlepszych czasach.

Czytaj też: Podróże z historią. Wilkowo – ukraińska Wenecja

Być kolejarzem

Zmieniały się czasy, epoki, ale Lwów zawsze był mocno związany z koleją. Choć niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu. Najpierw kolej była poważnym elementem rozwoju, wręcz skoku cywilizacyjnego miasta i regionu. Pojawiła się tu bardzo wcześnie. Za czasów austriackich i w czasach II RP kolej była bardzo dobrym, państwowym pracodawcą. Zawód kolejarza cieszył się prestiżem i zapewniał dość dobry status materialny. Z braku dróg kołowych komunikacja w tamtych czasach opierała się głównie na kolei.

Ogółem z Ziem Wschodnich za „pierwszego Sowieta” wywieziono od 325 tys. do 850 tys. ludzi. 60% stanowili Polacy.

fot.domena publiczna Ogółem z Ziem Wschodnich za „pierwszego Sowieta” wywieziono od 325 tys. do 850 tys. ludzi. 60% stanowili Polacy.

W czasie pierwszej, a potem drugiej sowieckiej okupacji kolej kojarzyła się głównie z pociągami złożonymi z wagonów towarowych, w których transportowano ludzi. Najpierw na zesłanie, a potem deportując Polaków do kraju, a niepokornych Ukraińców wywożąc na Wschód. Były to potężne operacje logistyczne. Ogółem z Ziem Wschodnich za „pierwszego Sowieta” wywieziono od 325 tys. do 850 tys. ludzi. 60% stanowili Polacy. W czasie okupacji niemieckiej pociągami wywożono ludność narodowości żydowskiej do obozów zagłady. Lwowski dworzec był świadkiem wielu ludzkich tragedii.

Czytaj też: Podróże z historią. Dolnośląska Droga św. Jakuba

Akcja „repatriacyjna”

Z chwilą wkroczenia Armii Radzieckiej do Lwowa w 1944 r. w mieście żyło nieco ponad 100 tys. Polaków. Powojenne dane demograficzne zmieniały się tak dynamicznie jak ruch pasażerski na lwowskim Dworcu Głównym. Porównanie do dworca jest jak najbardziej na miejscu. Dziesiątki tysięcy ludzi żegnało się tu z miastem na stałe. Dla rzeszy innych były to pierwsze chwile w nowym miejscu. Jeszcze w 1944 r. 67% ludności stanowili Polacy. Siedem lat później już tylko 16%, a w 1970 – 2,5%. Przybywało za to Rosjan: od 5,5% w 1944 r. do 22,5% w 1970 r.

Początkowo akcja „repatriacyjna” szła z oporami. Lwowianie nie kwapili się do wyjazdu, nie zgłaszali się po odbiór kart ewakuacyjnych. Nie chcieli opuszczać rodzinnego miasta i swoich mieszkań. Ktoś opiekował się starszymi rodzicami, którzy nie byli gotowi na taką podróż, ktoś inny czekał na syna czy męża – aż powróci z sowieckiego więzienia. Niekiedy wyjazd postrzegano niemal jak zdradę. Różnego rodzaju „zachęty” stosowane przez Sowietów i brak widoków na przyszłość zmuszały jednak ludzi do wyjazdu.

Początkowo akcja „repatriacyjna” szła z oporami. Lwowianie nie kwapili się do wyjazdu

fot.domena publiczna Początkowo akcja „repatriacyjna” szła z oporami. Lwowianie nie kwapili się do wyjazdu

W końcu przesiedlenia nabrały tempa. Lwowski dworzec zapełnił się Polakami. Dla większości z nich był to ostatni pobyt w rodzinnym mieście. Została we Lwowie garstka inteligencji, aby strzec polskiego dziedzictwa, m.in. prof. Mieczysław Gębarowicz.

Czytaj też: Semper Fidelis. Najważniejsze fakty z historii polskiego Lwowa

Obce miasto

Jedni wyjeżdżali, inni przybywali. Dla tych drugich Lwów był miastem europejskim, ładnym, schludnym i wygodnym. „Przybyłych zachwycało wszystko, poczynając od dworca kolejowego. Na peronie spotykali ich schludnie ubrani, grzeczni i trzeźwi tragarze. Podłoga hali dworcowej była czysta, nie zaśmiecona papierami, łupinami słonecznika. Nikt nie spluwał na posadzkę. Stacja posiadała salę opieki nad matką i dzieckiem, gdzie przez całą dobę dyżur pełnił lekarz. Dania w bufetach były nie tylko świeże, ale i smaczne (…)” – pisała lwowska socjolożka Aleksandra Matyukhina.

Dla imigrantów było to jednak miasto obce. Cześć Rosjan nawet przez kilkadziesiąt lat nie zaaklimatyzowała się we Lwowie, który drażnił ich swym wyglądem, zabytkowymi budowlami, starymi ulicami. Trzymała ich tu tylko atrakcyjniejsza praca i lepsze warunki mieszkaniowe. Przybysze z galicyjskiej prowincji wnieśli raczej pierwiastek wiejski, słabo odnajdując się w mieście. Pielęgnowali jednak tradycje ukraińskie, zapobiegając całkowitej sowietyzacji miasta. Dopiero ich dzieci traktowały Lwów jak swoje miasto.

W niepodległej Ukrainie kolej jest jak komunikacyjny system krwionośny rozległego państwa. Firma zatrudnia ponad 250 tys. pracowników, a zawód kolejarza cieszy się uznaniem. Na lwowskim dworcu można spotkać długie, sypialne składy dojeżdżające do różnych zakątków kraju, nowoczesne ekspresy InterCity (m.in. do Przemyśla) oraz pociągi lokalne. Od końca lutego lwowski dworzec znów jest świadkiem ludzkich tragedii. Kolej stała się podstawowym transportem zapewniającym uchodźcom ratunek, a innym zaopatrzenie. Podróż nie jest bezpieczna, pociągi są ostrzeliwane. Przez pierwsze tygodnie wojny zginęło blisko 40 kolejarzy. Jednak nawet w warunkach wojennych funkcjonuje komunikacja kolejowa – także do i z Polski, a bilety można kupić on-line.

Bibliografia

  • Aleksandra Matyukhina, W sowieckim Lwowie.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.