Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Anglia i Francja – dziwna para Europy

Mimo prawdziwej rzeki złej krwi między Francją i Anglią było kilka momentów, kiedy oba kraje potrafiły się zjednoczyć w imię wspólnej sprawy

fot.domena publiczna Mimo prawdziwej rzeki złej krwi między Francją i Anglią było kilka momentów, kiedy oba kraje potrafiły się zjednoczyć w imię wspólnej sprawy

Czy w dobie wojny krymskiej był ktoś bardziej niezadowolony z połączenia sił Wielkiej Brytanii i Francji przeciwko carskiej Rosji niż lord Raglan? Zapewne nie. Głównodowodzący wojskami Albionu tak niechętnie odnosił się do żołnierzy Napoleona III, że wrogich Rosjan pogardliwie nazywał „ci Francuzi”.

Co więcej, podobno przynajmniej raz miał polecić swoim żołnierzom zaatakowanie sił francuskich zamiast żołdaków cara! Swoją postawę tłumaczył potem młodzieńczymi latami spędzonymi na walkach z Francuzami, w wyniku których stracił nawet rękę. Zachowanie Raglana było na pewno mocno niedyplomatyczne, ale jednak ukształtowane przez stulecia historii, kiedy to Francja była śmiertelnym wrogiem Anglii.

Od podboju normańskiego w XI wieku aż do upadku Napoleona Francuzi i Anglicy walczyli ze sobą w ponad 20 konfliktach. Były to wojny na kontynencie europejskim i w koloniach, w przeróżnych konfiguracjach koalicyjnych. O dziwo jednak, mimo tej prawdziwej rzeki złej krwi między Francją i Anglią w tym czasie było kilka momentów, kiedy oba kraje potrafiły się zjednoczyć w imię wspólnej sprawy. A kanał La Manche nie dzielił już – jak miał kiedyś powiedzieć Napoleon Bonaparte – wielkości od śmieszności.

Królewska krucjata

Podczas trzeciej krucjaty w 1189 roku król Francji Filip II Dobry oraz angielski władca Ryszard I Lwie Serce zakopali topór wojenny i dołączyli do krucjaty pod patronatem Świętego Cesarza Rzymskiego Fryderyka I Barbarossy. Celem ich wspólnej akcji było ratowanie Królestwa Jerozolimskiego przed zakusami Saladyna. Dwa lata wcześniej muzułmański władca zdobył święte miasto i tylko było patrzeć, jak krwawo podbite podczas wcześniejszych wypraw krzyżowych ziemie przejdą ponownie pod saraceńskie panowanie.

Chociaż po drodze w odmętach rzeki Salef zginął sam cesarz, to idea walki o Ziemię Świętą nie utonęła wraz z nim. Odsiecz koronowanych głów nadeszła dosłownie w ostatniej chwili. Ale mimo zwycięstw pod Akką, Arsuf czy Jaffą koalicja europejskiego rycerstwa nie zdołała odzyskać Jerozolimy.

Podczas trzeciej krucjaty w 1189 roku król Francji Filip II Dobry oraz angielski władca Ryszard I Lwie Serce zakopali topór wojenny

fot.Gustave Doré /domena publiczna Podczas trzeciej krucjaty w 1189 roku król Francji Filip II Dobry oraz angielski władca Ryszard I Lwie Serce zakopali topór wojenny

W tym czasie wzajemne angielsko-francuskie animozje zaczęły ponownie brać górę nad wzniosłością wspólnego zadania. W efekcie po zdobyciu w lipcu 1191 roku Akki król Francji, zmęczony ciągłymi sporami i angielskimi intrygami oraz obawiający się zamachu na życie ze strony porywczego króla Ryszarda Lwie Serce, uznał zajęcie miasta za wypełnienie ślubów krucjatowych i zdecydował się na powrót do domu. Liczył zapewne, że pod nieobecność Ryszarda angielskie posiadłości w północnej Francji będą łatwiejszym łupem.

Na tym też zakończyła się krucjatowa angielsko-francuska współpraca na szczeblu państwowym. W następnym stuleciu europejscy krzyżowcy ponownie zawitali do Ziemi Świętej, ale wówczas oba kraje były znowu w „normalnym” stanie intryg i konfliktów i nie po drodze im było razem do Jerozolimy.

Czytaj też: Ogniem, mieczem i… słowem. Jak św. Franciszek próbował nawrócić sułtana?

Dunkierka po raz pierwszy

Do dzisiaj to francuskie miasto położone nad Morzem Północnym jest symbolem poniżającej klęski aliantów, ale też angielsko-francuskiego swoistego braterstwa broni – i to nie tylko podczas osławionej operacji „Dynamo” w 1940 roku.

Okazuje się bowiem, że jeden z najdziwniejszych epizodów w długiej i pogmatwanej historii Anglii i Francji miał miejsce prawie 300 lat wcześniej.

W czerwcu 1658 roku 6 tys. żołnierzy Armii Nowego Wzoru Olivera Cromwella wspieranych przez 18 okrętów floty Parlamentu dołączyło do kilkunastotysięcznych sił francuskich dowodzonych przez słynnego marszałka Francji Henri de Turenne’a. Celem ich wspólnej akcji była m.in. likwidacja gniazda hiszpańskich korsarzy w Dunkierce. Otrzymane od hiszpańskiego władcy Filipa IV listy kaperskie były przez nich skwapliwie i sumiennie wykorzystywane. Zwinne jednostki dunkierskich korsarzy stały się postrachem szlaków handlowych na kanale La Manche, a ich akcje utrudniały działania francuskiej floty wojennej w trwającym od 20 lat konflikcie z Hiszpanią.

Wspólnota Brytyjska Cromwella również nie darzyła lokatora Escorialu szczególną sympatią. Dość powiedzieć, że hiszpański monarcha udzielił azylu wygnanemu z Anglii Karolowi II, którego ojciec został stracony podczas angielskiej wojny domowej. Będąc na przymusowej emigracji, liczył na stworzenie silnej armii, dzięki której będzie mógł triumfalnie powrócić na utracony tron. Dlatego też propozycja pierwszego ministra dworu francuskiego kardynała Jules’a Mazarina, że w zamian za sojusz przeciwko Hiszpanii odda Anglikom Dunkierkę, trafiła na podatny grunt.

W tej sytuacji zbieżne interesy Francji oraz brytyjskiego lorda protektora, chcącego ponownie postawić stopę na kontynencie (od czasu utraty przez Anglię portu w Calais 100 lat wcześniej), sprowadziły ich siły pod „Kościół na wydmach” (tak się z niderlandzkiego tłumaczy nazwę Dunkierka).

W czerwcu 1658 roku 6 tys. żołnierzy Armii Nowego Wzoru Olivera Cromwella wspieranych przez 18 okrętów floty Parlamentu dołączyło do kilkunastotysięcznych sił francuskich dowodzonych przez słynnego marszałka Francji Henri de Turenne’a.

fot. Charles-Philippe Larivière/domena publiczna W czerwcu 1658 roku 6 tys. żołnierzy Armii Nowego Wzoru Olivera Cromwella wspieranych przez 18 okrętów floty Parlamentu dołączyło do kilkunastotysięcznych sił francuskich dowodzonych przez słynnego marszałka Francji Henri de Turenne’a.

Gdy w maju 1658 roku angielsko-francuskie siły oblegały bazę korsarzy, hiszpańska Armia Flandrii zaatakowała od wschodu. Głównodowodzący odsieczą Juan José de Austria prowadził 15 tys. zaprawionych w bojach weteranów wojny trzydziestoletniej, wspieranych przez kontyngent angielskich rojalistów Karola II oraz francuskich buntowników spod znaku Frondy dowodzonych przez ks. Ludwika de Condé. Hiszpański dowódca liczył zapewne na łatwy sukces. Kto mógł bowiem stawić czoła słynnym hiszpańskim tercios, wspieranym geniuszem wojennym Kondeusza Wielkiego?

Dzień 14 czerwca dał mu odpowiedź, ale nie taką, jakiej się spodziewał. Na nic się zdało męstwo tercios i brawurowe szarże ks. de Condé wobec zaciętości ataków Tureniusza i zmasowanego ognia angielskich okrętów. Po dwóch godzinach wydmy wokół Dunkierki stały się czerwone od krwi Armii Flandrii niczym kurtki walczących z nią żołnierzy Cromwella.

Kilka dni po bitwie skapitulował hiszpański garnizon Dunkierki, którą zgodnie z obietnicą kardynał Mazarin przekazał Anglikom. Nie na długo jednak, bo już 4 lata później Ludwik XIV odkupił miasto od Karola II pilnie potrzebującego pieniędzy po powrocie na angielski tron.

Czytaj też: Parodia higieny na wersalskim dworze. Ludwik XIV wykąpał się… dwa razy w życiu!

Węzeł… holenderski

Tylko prawdziwie bizantyjskie, ciągle zmieniające się sojusze polityczne XVII-wiecznej Europy mogły doprowadzić do wojny równie zagmatwanej jak ta toczona w latach 1672–1678 między Francją a Holandią.

Jeden z największych konfliktów ówczesnego świata miał swoje źródło w wielu kwestiach, z których być może najważniejszą było dążenie Francji do całkowitego podporządkowania sobie byłych Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich oraz przejęcia hiszpańskiego tronu. Zakończona parę lat wcześniej połowicznym sukcesem francuskiego oręża tzw. wojna dewolucyjna o przejęcie spuścizny po chylącym się ku upadkowi imperium Filipa IV nie satysfakcjonowała ambitnego do bólu Ludwika XIV. Nie podobała mu się również postawa samych Holendrów, którzy wcale nie widzieli we Francuzach wyzwolicieli spod habsburskiej władzy.

Teraz Król Słońce uznał, że czas znowu upomnieć się o swoje marzenia o francuskich Niderlandach. Pamiętając jednocześnie, że Anglia wsparła ostatnio Hiszpanię, tym razem postarał się o przeciągnięcie Albionu na swoją stronę.

Król Słońce uznał, że czas znowu upomnieć się o swoje marzenia o francuskich Niderlandach.

fot.Henri Testelin – Europicture.de/domena publiczna Król Słońce uznał, że czas znowu upomnieć się o swoje marzenia o francuskich Niderlandach.

I zrobił to tak, jak na największego władcę ówczesnego świata przystało… przekupując króla Anglii. Wciąż niepewny swej pozycji po restauracji brytyjskiej monarchii w 1660 roku Karol II szukał silnego i zamożnego sprzymierzeńca. Londyński skarbiec nie doszedł jeszcze do siebie po wojnie domowej, a i późniejsze kosztowne konflikty z Holandią nie pomagały mu w poprawie kondycji.

Swoje robił również mocno sponiewierany prestiż królewskiej marynarki – zwłaszcza przez udany rajd niderlandzkiej floty na stocznię Royal Navy na rzece Medway w czerwcu 1667 roku. W tej sytuacji król Anglii z chęcią przytulił ofiarowane przez Ludwika XIV 230 tys. funtów rocznej renty, dzięki którym miał nadzieję uniezależnić się od finansowych decyzji Parlamentu.

Jakby nie było, w 1672 roku połączone aliansem angielskie i francuskie okręty rzuciły Holendrom wyzwanie. Niestety porażki w bitwach pod Solebay, Schooneveld i Texel skutecznie zniechęciły Anglię do dalszego trwania w sojuszu z tak naprawdę odwiecznym wrogiem. A gdy jeszcze na jaw wyszły zobowiązania Karola wobec Francji do przejścia na katolicyzm oraz informacje o Ludwikowej rencie, Parlament zakończył subsydiowanie działań wojennych, czym skutecznie skłonił króla w 1674 roku do wycofania się z przymierza.

Czytaj też: Wojna angielsko-zanzibarska. Najkrótsza wojna w dziejach ludzkości

Sojusz po raz czwarty

Podpisany 11 kwietnia 1713 roku, kończący krwawą wojnę o hiszpańską sukcesję pokój w Utrechcie był upokarzający dla Escorialu (Hiszpania traciła m.in. Gibraltar, Minorkę, Holandię oraz większość włoskich posiadłości). I mimo że porozumienie przynosiło względną stabilizację na większości obszarów Europy, to w konsekwencji oznaczało koniec wielkiego imperium hiszpańskich Habsburgów.

Król Hiszpanii Filip V nie zamierzał jednak poprzestać na takim „nowym ładzie”. Wyraźnie tęskniąc za dawnymi czasami świetności swojego władztwa, rozpoczął w 1717 roku ambitną kampanię mającą na celu odzyskanie utraconych terytoriów we Włoszech – zwłaszcza Sardynii i Sycylii.

Seria sukcesów hiszpańskiego oręża poważnie zaniepokoiła głównych graczy w dopiero co zakończonej wojnie o sukcesję hiszpańską. W efekcie Austria, Zjednoczone Prowincje Niderlandzkie, Wielka Brytania oraz Francja stworzyły czwórprzymierze, mające zmusić krnąbrnego Filipa do powstrzymania swoich imperialnych zapędów.

Król Hiszpanii Filip V nie zamierzał jednak poprzestać na takim „nowym ładzie”.

fot.Jean Ranc/domena publiczna Król Hiszpanii Filip V nie zamierzał jednak poprzestać na takim „nowym ładzie”.

Pierwsze skrzypce w tym aliansie grały Londyn i Paryż, które, przewidując nadciągające zagrożenie ze strony upokorzonego króla Hiszpanii, zawarły jeszcze w 1716 roku dwustronne porozumienie o współpracy (było ono skierowane nie tylko przeciwko Hiszpanii, ale też coraz skuteczniej walczącej o swoje miejsce w Europie Rosji Piotra I).

Wkrótce rozpętany przez Filipa V europejski konflikt rozprzestrzenił się też na Nowy Świat i Karaiby. Siły hiszpańskie wylądowały nawet w Szkocji, by wesprzeć powstanie jakobitów, czyli próbę powrotu Stuartów na angielski tron. Wszystko na nic. W obliczu zdecydowanych działań czwórprzymierza i w efekcie rosnących strat własnych Filip zdecydował się na podpisanie pokoju w 1720 roku.

Zakończenie wojny nie oznaczało jednak końca poczwórnego sojuszu. Jednak jako pierwsze wyłamały się z niego… Wielka Brytania i Francja. Owszem, formalnie trwały w porozumieniu aż do wybuchu kolejnej wojny z Hiszpanią siedem lat później. Lecz tym razem Francuzi odmówili w niej udziału, pozostawiając tym samym w strzępach wiarę Londynu w długoletnią przyjaźń z Wersalem.

Koniec sojuszu nigdy nie został formalnie ogłoszony, ale na początku 1731 roku powszechnie uważano, że już nie istnieje. I tak pozostało przez następne dziesięciolecia. Dopiero klęska Napoleona pod Waterloo wprowadziła oba kraje na nową drogę, co prawda trudnej, ale jednak współpracy.

Bibliografia

  1. Balicki J., Bogucka M., Historia Holandii, Wrocław 1989.
  2. Baszkiewicz J., Historia Francji, Wrocław 2008.
  3. Capp B.S., Cromwell’s navy: the fleet and the English Revolution 16481660, Oxford 1989.
  4. Klimecki M., Wojna Krymska 18531856, Warszawa 2014.
  5. Kosiarz E., Bitwy morskie, Gdańsk 1973.
  6. Lynn J.A., Wojny Ludwika XIV 16611717, tłum. W. Brillowski, Oświęcim 2018.
  7. Miłkowski T., Machcewicz P., Historia Hiszpanii, Wrocław 2009.
  8. Zins H., Historia Anglii, Wrocław 1995.

Komentarze (1)

  1. tarkovsky Odpowiedz

    Dosyć chaotycznie przedstawiona historia stosunków angielsko-francuskich. Trudno sie w tym wszystkim odnaleźć.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.