Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Bitwa pod Dorking”. Inwazja, której… nie było

Fragment okładki „The Battle of Dorking” Chesneya z 1871 roku.

fot.Sir George Tomkyns Chesney/domena publiczna Fragment okładki „The Battle of Dorking” Chesneya z 1871 roku.

„Na każdym kroku jakiś przyjaciel lub znajomy został zabity lub ranny, i kilka kroków dalej znalazłem Traversa, który siedział plecami oparty o wał. Kula przeszła mu przez płuca, a z ust wypływała krew. Podnosiłem go, ale krzyk agonii, który wydał, powstrzymał mnie. […] to nie była jego jedyna rana; jego udo zostało zmiażdżone kulą […], a spływająca krew zmieszała się pod nim w błotnistej kałuży z deszczem” – czytali z przerażeniem Brytyjczycy w 1871 roku o klęsce pod Dorking. Klęsce, która była wynikiem… obsesji na punkcie inwazji na ich kraj.

Przełom XIX i XX wieku był czasem szczególnym dla Europy i świata. Dynamiczne przekształcenia społeczno-polityczne, nowe wynalazki i krocząca za nimi rewolucja przemysłowa czy wreszcie odwieczne animozje pomiędzy imperiami – wszystko to sprawiało, że światowy konflikt był tylko kwestią czasu.

O ile jednak w rzeczywistości ludzkość (a przynajmniej jej część) starała się znajdować jak najdalej od realizacji tego koszmarnego scenariusza, o tyle twórców ówczesnej literatury popularnej taka wstrzemięźliwość już nie obowiązywała. Wizja wojny światowej okazała się łakomym kąskiem dla pisarzy, którzy piórem chcieli wywalczyć popularność. A było o czym pisać. Przecież był to czas niesamowitych przemian zarówno w wyobrażeniu wojen, jak i ich przebiegu, począwszy od konfliktów niewiele różniących się pod względem strategii i uzbrojenia od kampanii napoleońskich (np. wojna francusko-pruska 1870–1871) po technologiczną i nowoczesną wielką wojnę.

Jakakolwiek by jednak była, to wojna według literatów miała przynieść albo wieczny pokój, albo ostateczne zniszczenie. Znawcy tematu podkreślają, że wizje kreowane przez ówczesnych autorów z jednej strony cechowała pozytywistyczna wiara w możliwości człowieka, z drugiej natomiast biegunowo odmienna podejrzliwość wobec ludzkiej natury połączona z lękiem przed nowymi technologiami. Dlatego też fantastyczne wizje wojen tworzone na przełomie XIX i XX wieku są pełne nowych rodzajów broni – od torped, bomb niszczących całe miasta, czołgów, broni gazowej po promienie zatrzymujące samoloty w powietrzu. Wyobraźnia zdawała się nie mieć granic.

Historia niehistoryczna

Fantastyczne opowieści kreujące odmienną wizję świata i jego historii nie były jednak wymysłem belle époque. Dużo wcześniej, bo w XV wieku, epicką formę historii alternatywnej stworzył bowiem walencki rycerz Joanot Martorelli w swoim romansie Tirant lo Blanch. Autor opisuje w nim rzeczywistość, w której dzięki waleczności tytułowego bohatera Turcy nie zdobywają Konstantynopola w roku 1453.

Natomiast temat konfliktu europejskiego pojawił się w pierwszej połowie XIX wieku. Prym wiodła w tym literatura francuska, w której swoisty boom na futurystyczne wojny miał miejsce wkrótce po pierwszym locie balonem w 1783 roku. Pisarze szybciej nawet od wojskowych strategów znaleźli dla wynalazku braci Montgolfier militarne zastosowanie. Kto mógł i potrafił, rozczytywał się w wierszach, traktatach oraz sztukach o balonowych flotach atakujących Wyspy Brytyjskie. Wkrótce też pojawiły się alternatywne wizje podboju świata przez Napoleona. Według nich „korsykański diabeł” miał po pokonaniu mocarstw kontynentalnych oraz, rzecz jasna, znienawidzonego Albionu stworzyć światową monarchię ze sobą jako niepodzielnym władcą.

Napoleon faktycznie planował inwazję na Wielką Brytanię, lecz powstrzymała go porażka w zatoce Quiberon.

fot.Nicholas Pocock/domena publiczna Napoleon faktycznie planował inwazję na Wielką Brytanię, lecz powstrzymała go porażka w zatoce Quiberon.

Zdecydowanym jednak impulsem inspirującym pisarzy do snucia niesamowitych wizji przyszłości była toczona w latach 1870–1871 wojna francusko-pruska. Jej skutki wstrząsnęły Europą, bo przecież Francja, przez wielu uważana za główną potęgę militarną ówczesnego świata, została pokonana w ciągu zaledwie kilku miesięcy. A spoza dymiących zgliszcz cesarstwa Napoleona III zaczęła się wyłaniać nowa potęga – zjednoczona II Rzesza, domagająca się swojego miejsca pod słońcem. Świat stanął na głowie, a zmiana dotychczasowego układu sił sprawiła wzrost poczucia niepewności, a stąd był już tylko krok od tworzenia niehistorycznej historii.

Ale co ciekawe, to nie w upokorzonej wojenną klęską i mającej już doświadczenie w tworzeniu alternatywnych dziejów Francji nastąpił prawdziwy wysyp futurystycznej literatury. Co prawda zabór Alzacji, części Lotaryngii oraz wielomiliardowe odszkodowania wojenne wywołały nad Loarą ducha rewanżyzmu, ale skupiał się on na rzeczywistych problemach. Tu nie było miejsca na nieakceptowane przez większość zawodowych historyków fantastyczne i ostrzegawcze wizje. To miejsce znalazło się po drugiej stronie kanału La Manche.

Czytaj też: Od Korsyki do Świętej Heleny. Wszystkie wyspy Napoleona

Znowu inwazja

W 1870 roku Brytyjczycy z niepokojem obserwowali, jak pruski walec obraca w perzynę Cesarstwo Francuskie. A kiedy we wrześniu wokół Paryża zamknął się żelazny pierścień okrążenia, na Wyspach pojawiło się pytanie – czy sprawna armia, która rzuciła na kolana taką potęgę, mogłaby zrobić to samo z Londynem? Doświadczenie zarówno udanych inwazji na Albion, jak i tych planowanych, lecz niezrealizowanych, robiło swoje i nie pozwalało spać spokojnie. Te społeczne obawy, graniczące niekiedy z obsesją, choć tłumione poczuciem bezpieczeństwa zapewnianego przez wyspiarskie położenie oraz potężną flotę, znalazły szybko swoje odbicie w twórczości literackiej.

W 1871 roku, krótko po triumfie Niemców na kontynencie, w czasopiśmie „Blackwood’s Magazine” ukazało się opowiadanie kapitana wojsk inżynieryjnych George’a Chesneya pt. Battle of Dorking. Autor przedstawił w nim alternatywną historię Anglii z perspektywy osoby wspominającej wszystko po upływie 50 lat od opisywanych wydarzeń.

Okładka „Bitwy pod Dorking” Chesneya z 1914 roku.

fot.domena publiczna Okładka „Bitwy pod Dorking” Chesneya z 1914 roku.

Mówiący po niemiecku i noszący pikielhauby wróg w powieści nie został co prawda nazwany, ale nikt nie miał wątpliwości, kogo miał na myśli Chesney, kiedy pisał:

Dobrze pamiętam wspaniałą mowę, którą cesarz Napoleon wygłosił w Paryżu podczas wielkiej wystawy i jak dumnie wyglądał, pokazując zgromadzonym królom i książętom swoją wspaniałą Gwardię. Jednak trzy lata później siły tak długo uważane za pierwsze w Europie zostały haniebnie pobite, a cała armia wzięta do niewoli. Taka porażka nigdy wcześniej nie wydarzyła się w historii świata; a mając przed sobą ten dowód na głupotę niewiary w możliwość katastrofy tylko dlatego, że nigdy na nas nie spadła, można by przypuszczać, że powinniśmy mieć rozsądek, by wziąć tę lekcję do serca.

Niestety, według Chesneya Wielka Brytania zdawała się nie zauważać rosnącej potęgi swojego bezimiennego rywala. W powieści parlament sprzeciwia się jakimkolwiek przygotowaniom do wojny, a rząd nie jest w stanie przeforsować wymaganych reform zwiększających wydatki na obronność. Ostatecznie stawia się na flotę wojenną, która ma powstrzymać przeciwnika przed wylądowaniem na brytyjskiej ziemi.

Katastrofa nadchodzi jednak bardzo szybko. Kiedy Imperium Brytyjskie jest zajęte problemami kolonialnymi, niby-Niemcy wkraczają do Holandii i Danii. Postawiona przed faktem dokonanym Wielka Brytania wypowiada wojnę i wysyła okręty, by powstrzymać jednostki przeciwnika. Te jednak, korzystając z cudownej broni nazywanej „tajemniczymi silnikami” (zapewne rodzaj torped), posyłają na dno dumę i strażnika Albionu. Bezimienny wróg rozpoczyna zwycięski marsz na Londyn.

Czytaj też: „Lew morski” Napoleona. 140 lat przed Hitlerem Bonaparte szykował się do inwazji na Anglię

Project: Dorking

Podczas szalejącej w kraju paniki narrator opowiadania zostaje wysłany do pułku rezerwy, by stanąć w obronie ojczyzny. Wszelkie wysiłki w tym kierunku zdają się jednak chaotyczne i niewspółmierne do zagrożenia. Nawet gdy wróg jest już u bram, wielu z rządzących żałuje środków na obronę. W efekcie Anglicy – którzy od lat nie mieli szansy walczyć z równym sobie przeciwnikiem (co było w owym czasie prawdą) – okazują się słabi militarnie.

Nawałę niemieckojęzycznego wroga próbują ostatecznie powstrzymać na przedmieściach Londynu. Bitwa pod Dorking jest zażarta i brutalna. Podlondyńskie pola są tratowane kolejnymi szarżami i rozrywane pociskami artyleryjskimi. Pomimo nieprzygotowania obrońcy wznoszą się na wyżyny męstwa, a każdy metr brytyjskiej ziemi jest okupiony straszliwymi stratami. Chesney nie wzbrania się przed krwawymi scenami, gdy pisze o dzielnej postawie brytyjskich rezerwistów:

No to ochotnicy! Odwagi! Na nich – do szarży! I z okrzykiem rzuciliśmy się na wroga. Część z nich uciekała, część zatrzymywała się, by nas spotkać i przez chwilę była to prawdziwa walka wręcz. Poczułem ostre ukłucie w nodze, gdy przebiłem bagnetem mężczyznę przede mną. Wyznaję, że zamknąłem oczy, bo właśnie ujrzałem biednego nieszczęśnika, gdy upadł, jego oczy wyszły z głowy i, choć byliśmy w szale, to widok był zbyt straszny, by na niego spojrzeć.

Wypatrywanie zagrożenia ze strony Francji bądź Niemiec stało się w Wielkiej Brytanii pod koniec XIX wieku narodową obsesją

fot.Jakob Andreas Friedrich – Sächsische Landesbibliothek Dresden/domena publiczna Wypatrywanie zagrożenia ze strony Francji bądź Niemiec stało się w Wielkiej Brytanii pod koniec XIX wieku narodową obsesją

Na nic jednak zdają się odwaga i pogarda śmierci. Do tej pory niepokonani Anglicy w końcu są zmuszeni uznać wyższość najeźdźcy, a narrator opowiadania wraz z niedobitkami obrońców trafia do niewoli. Na tym jednak nie koniec, bo konsekwencje klęski są jeszcze bardziej dotkliwe. Wkrótce następują rozbiory Imperium Brytyjskiego. Prusy obejmują władzę nad Anglią, Gibraltarem oraz Maltą, zamorskie terytoria przypadają USA, a Australia, Indie i Irlandia zdobywają niepodległość, ale panują tam anarchia i stan nieustannej rewolucji.

Prawdziwa zgroza – potęgowana enigmatycznym opisywaniem tych niby-Niemców, najczęściej określanych przez autora jako oni, mężczyźni lub zupełnie bezosobowo. Przez większą część historii są jakby poza kadrem. Wiadomo, że istnieją, zawsze zwyciężają i potrafią być okrutni. Owszem, pojawiają się, ale jakby przelotem, wypowiadając kilka zdań w języku niemieckim – tak żeby nie było żadnych wątpliwości, z kim czytelnik ma do czynienia i skąd należałoby się spodziewać inwazji. Ot, taki trochę ówczesny Project: Monster.

Literatura inwazji

Trudna do pojęcia, ale czytana z wypiekami na twarzy wizja alternatywnej historii szybko stała się hitem wydawniczym. Jeden z recenzentów pisał: „Nie wiemy, czy kiedykolwiek widzieliśmy coś lepszego w jakimkolwiek czasopiśmie”, a opowiadanie było drukowane w kolejnych sześciu wydaniach magazynu.

Opowiadanie, które miało początkowo zaszokować czytelników i uświadomić im możliwe niebezpieczeństwa związane z obcym zagrożeniem, przypadkowo stworzyło nowy gatunek literacki odwołujący się do popularnych niepokojów. Tzw. literatura inwazji szybko stała się, jak twierdzą badacze tematu, nowym gatunkiem stojącym na pograniczu literatury popularnej i ambitnej fantastyki.

Tylko w 1871 roku ukazało się jedenaście kontynuacji i wersji Bitwy pod Dorking. Niektórzy z naśladowców inspirowali się utworem Chesneya tak dalece, że bliżej im było do plagiatu niż do faktycznego sequela. Przykładem może być wydana w 1900 roku New battle of Dorking autorstwa płk. Frederica Maude’a, u którego najeźdźcami nie byli Niemcy, a Francuzi.

Między publikacją Bitwy pod Dorking a wybuchem wielkiej wojny w 1914 roku literatura inwazji często zajmowała czołowe miejsca na listach bestsellerów w Niemczech, Francji, Anglii i Stanach Zjednoczonych. Szacuje się, że w tym okresie opublikowano ponad 400 prac tego gatunku. Wśród autorów z powodzeniem kontynuujących pomysł kpt. Chesneya znaleźli się tacy giganci światowej literatury jak Arthur Conan Doyle oraz Herbert George Wells, u którego Niemców i Francuzów zastąpili… kosmici. A futurystyczne wizje przekształciły książki ze źródeł prostej rozrywki w prawdziwe skarbnice myśli politycznej i technologicznej, która niejednokrotnie realizowała się na oczach czytelników.

Bibliografia

  1. Chesney G., Battle of Dorking, http://gutenberg.net.au/ebooks06/0602091h.html [dostęp: 30.01.2021].
  2. Clarke I.F., Future-War Fiction: The First Main Phase, 1871–1900, https://www.depauw.edu/sfs/clarkeess.htm [dostęp: 30.01.2021].
  3. Geoffroy L., Napoléon et la conquête du monde 1812–1832. Histoire de la Monarchie universelle, https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k55580929/f8.item.texteImage [dostęp: 30.01.2021].
  4. Haska A., Stachowicz J., Wszystkie wielkie wojny. Wizje konfliktów militarnych w literaturze fantastycznej, https://www.nck.pl/upload/archiwum_kw_files/artykuly/wszystkie_wielkie_wojny.pdf [dostęp: 30.01.2021].
  5. Kirkwood P.M., The Impact of Fiction on Public Debate in Late Victorian Britain: The Battle of Dorking and the ‚Lost Career’ of Sir George Tomkyns Chesney, „The Graduate History Review” 2012, vol. 4, no. 1.
  6. Lemann N., Historie alternatywne − pomiędzy pisarstwem historycznym a fantastycznym, czyli czasem tertium est datur…, https://core.ac.uk/download/pdf/154441271.pdf [dostęp: 30.01.2021].
  7. Nuttall C., Paranoid Fantasies: An Overview of Invasion Literature, http://alternatehistoryweeklyupdate.blogspot.com/2012/06/paranoid-fantasies-overview-of-invasion.html [dostęp: 30.01.2021].
  8. Wawro G., Wojna francusko-pruska. Niemieckie zwycięstwo nad Francją w latach 1870–1871, tłum. J. Tomczak, Oświęcim 2015.
  9. Wood H., Island Mentalities. The invasion-scares of Edwardian Britain, https://invasionscares.wordpress.com/author/harryjw1/ [dostęp: 30.01.2021].
  10. Zins H., Historia Anglii, Wrocław 1995.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.