Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Spadł Brytyjczykom prosto z nieba – Rudolf Hess i jego szalony lot do Anglii

Gdy Hess, druga osoba w NSDAP, zapytał swego Führera, czy ten nadal chciałby pokoju z Wielką Brytanią, tak jak pisał w „Mein Kampf”, ten odpowiedział, że owszem.

fot.Bundesarchiv, Bild 121-0049 / CC-BY-SA 3.0 Gdy Hess, druga osoba w NSDAP, zapytał swego Führera, czy ten nadal chciałby pokoju z Wielką Brytanią, tak jak pisał w „Mein Kampf”, ten odpowiedział, że owszem.

Gdy Hess, druga osoba w NSDAP, zapytał swego Führera, czy ten nadal chciałby pokoju z Wielką Brytanią, tak jak pisał w „Mein Kampf”, ten odpowiedział, że owszem. Trochę na odczepnego, bo jego myśli zaprzątnięte były planami inwazji na Związek Radziecki. Kilka dni później Adolf Hitler mógł z siebie wydać tylko zwierzęcy krzyk…

Było koło 23:00, 10 maja 1941 roku. W okolicy Glasgow słońce tego dnia zaszło po 21:00, ale obrona przeciwlotnicza zdążyła wypatrzyć pojedynczy samolot na szkockim niebie. Pilot zdołał wyskoczyć ze spadochronem. Był to jego pierwszy skok w życiu, ale udał się nadspodziewanie dobrze: skończyło się na niewielkiej kontuzji nogi.

Tymczasem już na ziemi podszedł do niego niejaki David McLean, szkocki wieśniak. Dla niego takie wydarzenie oznaczało wspomnienia na całe życie – zwłaszcza gdy dowiedział się, z kim miał do czynienia. Na razie jednak zdołał ustalić, że spadochroniarz jest Niemcem, nie ma przy sobie broni, twierdzi, że nazywa się Alfred Horn i ma pilną wiadomość dla księcia Hamiltona – komandora RAF, który dowodził obroną lotniczą Szkocji. Przybysz mówił świetnie po angielsku.

Na miejscu pojawił się jeszcze jeden lokalny rolnik. Horn został zaprowadzony do wsi, gdzie próbowano go poczęstować herbatą, ale ten odmówił – twierdząc, że jest za późno na herbatę, poprosił o wodę. Niebawem zjawili się funkcjonariusze policji oraz Home Guard. Wkrótce skontaktowali się oni z księciem Hamiltonem, informując go, że trzymają pod strażą Rudolfa Hessa, bo tak naprawdę nazywał się pilot. Na brytyjskim arystokracie nie zrobiło to jednak wrażenia. Przyjechał go zobaczyć dopiero nazajutrz.

Spektakl dla świata

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy książę Hamilton próbował się zorientować, czego chce od niego ten dziwny człowiek, adiutant Hessa przekazywał w Berghofie, alpejskiej siedzibie Hitlera, kopertę, którą jego szef kazał doręczyć Führerowi. Wedle świadków lektura listu sprawiła, że przywódcy III Rzeszy krew odpłynęła z twarzy, a on sam wydał z sobie nieartykułowany, „niemal zwierzęcy wrzask”.

Cóż było w liście? Nie mniej, nie więcej tylko informacja, że Hess wybiera się samotnie do Wielkiej Brytanii, by Brytyjczykom zaoferować pokój. Właśnie w tym celu popołudniu 10 maja Hess wsiadł w Augsburgu do Messerschmitta Bf 110 i poleciał w kierunku Szkocji.

Teraz Hitler chodził po sali i wygrażał Hessowi. „Miejmy nadzieję, że wpadł do morza” – miał powiedzieć. Współpracownicy zapewniali go, że było mało prawdopodobne, by Hess zdołał dotrzeć do celu. A jednak zdołał. Przywódca III Rzeszy, jeszcze o tym nie wiedząc, kazał wydać oświadczenie, w którym informowano o wyprawie Hessa oraz o liście, jaki ten zostawił, a który sugerował psychiczne niezrównoważenie.

Hitler chodził po sali i wygrażał Hessowi. „Miejmy nadzieję, że wpadł do morza” – miał powiedzieć.

fot.Bundesarchiv, Bild 102-10541 / Georg Pahl / CC-BY-SA 3.0 Hitler chodził po sali i wygrażał Hessowi. „Miejmy nadzieję, że wpadł do morza” – miał powiedzieć.

Co ciekawe, nie poradzono się przy pisaniu tego komunikatu Josepha Goebbelsa – mistrz propagandy więc mógł tylko zanotować w dzienniku, że cały świat ma teraz niezły spektakl, bo drugi człowiek po Führerze został uznany za psychicznie niezrównoważonego. Mimo to kolejne komunikaty wydawane przez Berlin dalej próbowały wytłumaczyć tę dziwną historię pomieszaniem zmysłów, urojeniami i wiarą Hessa w astrologię, hipnotyzerów i inne okultystyczne bzdury. Okazało się, że wszyscy od jakiegoś czasu widzieli jego dziwne zachowanie. Choć z drugiej strony mistycyzm i wiara w siły nadprzyrodzone nie były wśród nazistowskiej elity czymś niespotykanym – a wręcz przeciwnie…

Goebbels zapisał, że pytanie, jak taki idiota mógł być drugim człowiekiem po Führerze, było w pełnie uprawnione. Nawet w warunkach państwa totalitarnego przywódcy III Rzeszy nie mogli być zupełnie obojętni wobec opinii publicznej i bali się ośmieszenia. „Raporty SD i inne doniesienia o reakcjach społeczeństwa świadczyły według Goebbelsa o rujnującym morale narodu wpływie całej sprawy. Dla pozycji partii nazistowskiej skutek afery Hessa był także katastrofalny” – pisał historyk Ian Kershaw.

Czytaj też: Dlaczego Hitler skazał na śmierć jednego ze swoich najbliższych przyjaciół?

Życie dziwniejsze niż film

Tymczasem na Wyspach eskapada Hessa zrobiła mniejsze wrażenie niż on sam na to liczył i niż obawiano się w Berlinie. Gdy książę Hamilton po rozmowie z Hessem pojechał opowiedzieć o wszystkim Winstonowi Churchillowi, ten akurat bawił w gościach i oglądał komedię pod tytułem „Bracia Marx na Dzikim Zachodzie”.

„Hess czy nie Hess, ja mam zamiar obejrzeć braci Marx” – powiedział premier. Tego dnia Londyn był ciężko bombardowany i przywódca Brytyjczyków chciał rozgonić pochmurne myśli. Wysłuchał więc księcia Hamiltona dopiero po filmie, koło północy.

To, co usłyszał, było absurdalne niczym najlepsza komedia. Otóż Hess naprawdę wierzył, że może w pojedynkę zmienić losy świata. Wsiadł więc w samolot i poleciał na Zachód, ale tak naprawdę w zupełnie nieznane. Nie znał nawet księcia Hamiltona, choć twierdził, że spotkał go podczas igrzysk olimpijskich w 1936 roku w Berlinie – gdzie Hamilton faktycznie był.

Brytyjskiego pilota cenił zaś uniwersytecki mentor Hessa, Karl Haushofer

fot.Friedrich V. Hauser /domena publiczna Brytyjskiego pilota cenił zaś uniwersytecki mentor Hessa, Karl Haushofer

Brytyjskiego pilota cenił zaś uniwersytecki mentor Hessa, Karl Haushofer, oraz syn Karla, Albrecht – z którym Hamilton rzeczywiście poznał się podczas olimpiady. Karl Haushofer był teoretykiem geopolityki i uważał, że Niemcy wraz z Wielką Brytanią mogą pokonać komunizm i podzielić się światem. Pokój między tymi dwoma państwami miał zapobiec tragicznemu konfliktowi w ramach zachodniej cywilizacji. To prof. Haushofer propagował pojęcie Lebensraumu, które może Hitler wziął od niego – za pośrednictwem Hessa.

Sam Churchill po latach tak rekonstruował motywy Hessa:

ubóstwiał Führera i był żarliwie zaangażowany w problem losów świata. Jadał z Hitlerem przy jednym stole (…) Nikt nie znał Hitlera lepiej, ani też częściej nie obserwował go w chwilach nieuwagi. Z nadejściem wojny wszystko uległo zmianie. Towarzystwo Hitlera przy posiłkach z konieczności powiększyło się. Generałowie, admirałowie, dyplomaci, wysocy funkcjonariusze, byli od czasu do czasu dopuszczani do tego wyselekcjonowanego kręgu władzy. Zastępca Führera znalazł się nagle w cieniu. Jakie znaczenie miały demonstracje partyjne? To był czas na czyny, a nie na wybryki.

Hess, według Churchilla, znał podziw Hitlera dla Wielkiej Brytanii, więc mógł pomyśleć, że wsiadając do Messerschmitta tak naprawdę realizuje wolę swego wodza. Okazało się jednak, iż nie bardzo. Hitler poczuł się zdradzony. Był wściekły. Gdy 13 maja zwołał gauleiterów, by wyjaśnić sytuację w partii, po swym wystąpieniu miał ponoć łzy w oczach. Postarzał się.

Czytaj też: Ich najmniejszy błąd mógł zmienić historię świata. Kim byli tłumacze Churchilla, Roosevelta i Stalina?

Szaleniec?

Brytyjczycy nie zrobili wielkiego propagandowego użytku z całej afery. Uwięzili Hessa, ale zapewnili mu dobre warunki – miał być traktowany jak wyższy oficer wzięty do niewoli. Po przesłuchaniu go stało się jasne, że nie ma on wiele do powiedzenia. Wszystko, co mówił, Brytyjczycy wiedzieli z jawnych źródeł i dzięki wywiadowi. Hess nawet nie był wtajemniczony w szczegóły szykowanej operacji „Barbarossa”.

Churchill uważał, że Hess jest potencjalnym oskarżonym na procesie, jaki czekać będzie po wojnie wierchuszkę III Rzeszy. Dla premiera Brytyjczyków nie był partnerem do rozmów i Churchill nie poświęcił mu wiele uwagi. Być może także dlatego, że Hess buńczucznie domagał się zmian w brytyjskim rządzie, twierdząc, że Niemcy nie będą negocjować z kliką Churchilla. Już po latach, gdy siedział w więzieniu, przyznawał, że tu popełnił taktyczny błąd. Chyba nie rozumiał, że Londyn nie chciał wówczas z Niemcami rozmawiać o pokoju.

Hess w więzieniu

fot.U.S. Army Signal Corps/domena publiczna Hess w więzieniu

Za to Berlin musiał gasić pożar za pożarem. Opinia społeczna to jedno, ale trzeba było też zapewnić sojuszników, że Hitler potajemnie nie próbuje dogadać się z Londynem – pojawiła się bowiem interpretacja, jakoby lot Hessa był realizacją misji, którą powierzył mu sam Hitler. Dla Włochów, których wojska brytyjskie gromiły w Afryce, czy Japończyków, którzy już chciwym okiem patrzyli na brytyjskie kolonie w Azji Południowo-Wschodniej, wizja porozumienia Berlin–Londyn nie była zbyt miła. Sami Brytyjczycy trzymali zaś pokerowe miny, chcąc między innymi nastraszyć Józefa Stalina i skłonić go do opowiedzenia się przeciw III Rzeszy, zanim ta, jak powinien podejrzewać, dogada się z Londynem.

Gdy Hess wsiadał 80 lat temu do samolotu w Augsburgu, naprawdę mógł wierzyć, że jego misją jest ratowanie pokoju na świecie – tak jak to rozumiał, bo pokój dla Polaków, Żydów czy innych narodów Europy Wschodniej nie był jego celem. To on podpisywał m.in. ustawy norymberskie w 1935 roku.

Jego zdrowie psychiczne zawsze już potem było przedmiotem dociekań. Nie brakowało podejrzeń o schizofrenię, zaś jego zachowanie w więzieniu – najpierw na Wyspach, a potem, po procesie norymberskim, w niemieckim Spandau, było zagadką. Nigdy nie wyrzekł się swych poglądów. Więźniem był kłopotliwym, krnąbrnym. Podejmował próby samobójcze. Kolejna, gdy w 1987 roku w wieku 93 lat powiesił się na kablu elektrycznym, w końcu mu się udała.

Bibliografia:

  1. Ian Kershaw, Hitler. 1936-1941. Nemezis, przeł. Przemysław Bandel, Poznań 2004.
  2. Marian Podkowiński, W kręgu Hitlera, Warszawa 1975.
  3. Winston S. Churchill, Druga wojna światowa, Tom II, Księga 2. Przeł. Krzysztof Filip Rudolf, Gdańsk 1995.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.