Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Pisarz i szpieg. Komu naprawdę służył Kim Philby?

Kim Philby był najsłynniejszym i najbardziej szkodliwym ze wszystkich szpiegów „piątki z Cambridge”.

fot.domena publiczna Kim Philby był najsłynniejszym i najbardziej szkodliwym ze wszystkich szpiegów „piątki z Cambridge”.

Służyli państwu, którego nie znali, w imię ideologii, której nawet do końca nie zgłębili – tak mawiano o brytyjskich sympatykach komunizmu. Niektórzy, jak Kim Philby, posunęli się nawet do zdrady. Inni, jak pisarz Graham Greene, przyjęli to z dziwnym zrozumieniem.

„Gdybym musiał wybrać między USA a ZSRR, z pewnością wybrałbym życie w Związku Radzieckim” – tak w samym środku zimnej wojny, bo w 1967 roku, uważał Graham Greene, znany wówczas pisarz, eseista i dramaturg. Wówczas był u szczytu kariery.

Słowa te dziwią nawet dziś. Szczęśliwie dla Greena, nie musiał on wybierać, bo był Brytyjczykiem, ale jego przyjaciel, z którym w czasie wojny pracował w angielskim wywiadzie, Kim Philby – rzeczywiście wybrał. I ostatecznie zamieszkał w Związku Radzieckim. Spędził tam ponad 20 lat. Pisarz mógł się dzięki temu przekonać, jak wygląda życie w tym kraju, bo w latach 80. XX wieku odwiedził Kima. Czy wspominali tylko stare lata walki z faszyzmem? A może przywiózł on jakąś propozycję od dawnych mocodawców z Londynu?

Katolik broni szpiega

Gdy Philby, najsłynniejszy i najbardziej szkodliwy ze wszystkich szpiegów „piątki z Cambridge”, ostatecznie uciekł w 1963 roku do Związku Radzieckiego, Greene miał dla niego dużo wyrozumiałości. Kilka lat później zdrajca opublikował wspomnienia zatytułowane „Moja cicha wojna” – Greene napisał do nich przedmowę (brak jej w polskim wydaniu z lat 90. XX wieku, zapewne z uwagi na prawa autorskie).

„Zdradził swój kraj – tak, pewnie to zrobił, ale kto spośród nas nie dopuścił się zdrady czegoś albo kogoś bardziej ważnego niż kraj?” – pytał autor „Naszego człowieka w Hawanie”. Problem w tym, że Philby nie tylko zdradził swój kraj, ale był między innymi bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć dziesiątków, a może i setek agentów wysyłanych za żelazną kurtynę. W większości byli to uchodźcy z krajów opanowanych przez komunistów – ale trudno podejrzewać Greene’a aż o taki cynizm. Chyba nie byłby mniej wyrozumiały, gdyby chodziło o Brytyjczyków.

Greene sam określał się jako pisarz katolicki. Czy zdrada mieściła się w jego kanonie wartości? Porównywał komunistę Philby’ego do katolików na Wyspach w czasach królowej Elżbiety, którzy wybrali lojalność wobec Hiszpanii. Dla wielu rodaków było to za wiele – ponoć obrona zdrajcy kosztowała pisarza szansę na Nobla i tytuł szlachecki.

Podobizna Philby'ego na znaczku pocztowym

fot.domena publiczna Podobizna Philby’ego na znaczku pocztowym

W każdym razie wymieniał z przyjacielem listy. Dziś już wiadomo, zresztą obaj korespondenci musieli to podejrzewać, że czytało je zarówno MI6, jak i KGB. Greene miał później mówić, że Philby wręcz oczekiwał od niego, iż będzie o swych kontaktach informował Maurice’a Oldfielda – szefa MI6 w latach 70. XX wieku.

Trudno powiedzieć, czy Philby był szczęśliwy w Moskwie. Jego osobiste i uczuciowe życie było dość skomplikowane. Miał między innymi romans z żoną innego szpiega z Cambridge, Donalda Macleana, który uciekł na Wschód dekadę wcześniej. Z tego powodu małżonka Kima Eleonora, która przyjechała za nim do Związku Radzieckiego, porzuciła i wróciła na Zachód. Związek z Melindą Maclean też nie przetrwał próby czasu. Co więcej, wszyscy zdrajcy, którzy tam lądowali, najczęściej rozwiązywali swe dylematy przy pomocy alkoholu. Guy Burgess, który trafił do ZSRR wraz z Macleanem, po prostu się zapił. Philby też nie wylewał za kołnierz.

KGB przyjęło go z honorami, ale nie miało do niego pełnego zaufania. Ostatecznie był on przydatny w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, w Moskwie zaś trzeba było płacić za jego utrzymanie i stale kontrolować. Philby był bowiem pod obserwacją. Unikał kontaktów z ludźmi z Zachodu, ale jednocześnie starał się podtrzymać związek z krajem – choćby poprzez lekturę „Timesa” czy przesyłane kasety video z meczami krykieta. Trudno mu się także było obyć bez tak prozaicznych produktów kapitalizmu, jak wysokogatunkowa whisky. Był rozczarowany komunistyczną rzeczywistością.

Jeszcze gdy pracował jako szpieg na Wyspach, Jelena Modrżyńska z radzieckiego kontrwywiadu nabrała przekonania, że Philby tak naprawdę jest brytyjskim agentem. Nie dano jej wiary, ale temat co jakiś czas wracał. Wedle najbardziej śmiałej teorii to nie NKWD zwerbowało młodego lewicującego studenta Cambridge, ale podsunęły go radzieckim służbom angielskie służby specjalne, zresztą za namową ojca Kima, St. Johna Philby’ego – wybitnego arabisty, ale także funkcjonariusza brytyjskiej agentury. Co ciekawe, Philby senior był później sam podejrzewany o nielojalność, a wręcz o zdradę. W czasie II wojny światowej był nawet przez chwilę internowany z powodu podejrzeń o proniemieckie sympatie.

Czytaj też: Najsłynniejsza kobieta szpieg w dziejach… wcale nie była szpiegiem? Prawdziwa historia Maty Hari

Kim pan jest, panie Greene?

Kim Philby mieszkał w Moskwie na Patriarszych Prudach, które są bardzo ekskluzywną lokalizacją, ale czy to czyniło jego życie lepszym – nie wiemy. Pewnego razu zapytany, jakie ma marzenia, odpowiedział, że chciałby siedzieć sobie przy stole z Greenem i pić wino.

Przygotowania do spotkania zajęły kilka lat. Obaj przyjaciele bardzo się postarzeli, byli już schorowani, a ich wątroby mocno nadwyrężone. Ostatecznie pisarz zjawił się w Moskwie po dojściu do władzy Michaiła Gorbaczowa. Przyjechał w 1986 roku właśnie na zaproszenie I sekretarza KC KPZR. Wedle ostatniej żony Philby’ego, Rufiny, wizyta pisarza była „wzruszającym spotkaniem towarzyszy”. Śmiech, wino i dobre jedzenie… Panowie spędzili ze sobą kilka dni.

Jurij Modin, jeden z radzieckich funkcjonariuszy, którzy „opiekowali” się Philbym, widział ich wówczas razem i tak opisywał: „mieli podobne charaktery i reagowali na rzeczywistość z dystansem i cynizmem właściwym dżentelmenom starej szkoły”. Przyjaźni nie zmąciły nawet podejrzenia, że bohater powieści Greene’a „Czynnik ludzki” był wzorowany właśnie na Philbym. A nie był to bynajmniej bohater pozytywny, lecz człowiek dość słabego charakteru i marnego intelektu, który uciekł do Moskwy. Philby zresztą znał tę powieść, bo pisarz przesłał mu ją przed drukiem do wglądu.

Przyjaźni nie zmąciły nawet podejrzenia, że bohater jednej powieści Greene’a pod tytułem „Czynnik ludzki” był wzorowany właśnie na Philbym.

fot.domena publiczna Przyjaźni nie zmąciły nawet podejrzenia, że bohater jednej powieści Greene’a pod tytułem „Czynnik ludzki” był wzorowany właśnie na Philbym.

Greene zjawił się w Moskwie w roku następnym i kolejnym. Prawdopodobnie o swych kontaktach z przyjacielem rozmawiał potem z MI6. Pisarz mógł więc pleść androny na temat wyższości Związku Radzieckiego nad Stanami Zjednoczonymi, ale być może pozostał lojalny wobec korony.

Co ciekawe, w tamtym czasie w Moskwie pojawił się John Le Carré, znany autor powieści szpiegowskich i były pracownik MI6, który miał z Philbym własne porachunki. Autora zaproszono na fali pierestrojki. Podczas jednego z przyjęć zaproponowano mu kieliszek wina w towarzystwie starego znajomego i wielbiciela jego książek. Gdy stało się jasne, że chodzi o Kima Philby’ego, autor „Budzenia zmarłych” odmówił. Widać jednak, że Philby szukał kontaktów z ojczyzną.

Jeden z biografów Philby’ego, Phillip Knightley, pisał, że KGB bardzo bało się, iż pod koniec życia ich podopieczny wróci do Wielkiej Brytanii, co byłoby propagandową porażką radzieckiego wywiadu. Wiedziało, że Philby dostał szereg ofert powrotu do ojczyny. Knightley wydedukował, że jedyną osobą, która miała na przestrzeni czasu możliwość złożenia takich propozycji, był właśnie Graham Greene.

Sam autor „Trzeciego człowieka” opowiadał z kolei swemu biografowi, Normanowi Sherry’emu, że marzyło mu się, aby znów ujrzeć Kima idącego w jego kierunku na jakiejś londyńskiej ulicy. Czy pomagał w jakiś sposób swym marzeniom? „Green nigdy nie złożyłby propozycji Philby’emu bez upoważnienia” – pisał Knightley. Kim więc był Graham Greene? Czyżby posłańcem MI6?

Czytaj też: Kto naprawdę obalił komunizm w bloku wschodnim? Znany polski historyk odpowiada

Interesy z Gorbaczowem

Najbardziej rozbudowaną wersję spisku MI6 przedstawił Anthony Cave Brown, szanowany autor i historyk. Według niego istnieje pewien – słabo, jak to w takich przypadkach bywa, udokumentowany – związek między pobytem Philby’ego w Związku Radzieckim a przyjazdem Michaiła Gorbaczowa do Londynu w 1984 roku – a więc zanim ten został przywódcą radzieckiego państwa. To ponoć Foreign Office, które swą wiedzę czerpało z raportów MI6, zwróciło uwagę na tego polityka i podsunęło Margaret Thatcher myśl, by go zaprosić. Była to dość niecodzienna wizyta jak na tamte czasy. Żelazna Dama powiedziała potem, że z panem Gorbaczowem „można robić interesy”.

Thatcher miała dobre informacje o rokującym polityku radzieckim, bo dostarczał je na Downing Street 10 podwójny agent – Oleg Gordijewski, przebywający wówczas w Londynie wysoki funkcjonariusz KGB i… dobry znajomy Philby’ego. Pani premier w sprawach radzieckich doradzał też inny znajomy Kima z brytyjskich służb, Nicolas Elliot, który jako ostatni w 1963 roku rozmawiał ze zdrajcą i – jak się powszechnie sądzi – w pewien sposób umożliwił mu ucieczkę.

Czy istnieje związek między pobytem Philby’ego w Związku Radzieckim a przyjazdem Michaiła Gorbaczowa do Londynu w 1984 roku?

fot.RIA Novosti archive, image #850809 / Vladimir Vyatkin / CC-BY-SA 3.0 Czy istnieje związek między pobytem Philby’ego w Związku Radzieckim a przyjazdem Michaiła Gorbaczowa do Londynu w 1984 roku?

Gordijewski ostatecznie uciekł na Zachód w 1985 roku, gdy zorientował się, że został zdradzony, ale było to już po wyborze Gorbaczowa na przywódcę ZSRR. Sam Gorbaczow na prośbę Thatcher pozwolił zresztą potem na wyjazd z kraju żony i dziecka Gordijewskiego. Widać najwyraźniej, że dało się z „Gorbim” robić interesy.

Wśród ludzi, którzy z Gorbaczowem wybrali się do Londynu był Aleksander Jakowlew, jeden w wewnętrznych krytyków systemu, a później doradca I sekretarza KC KPZR – człowiek, który rozmontowywał imperium.

Cóż, prawdą jest, że Gorbaczow był protegowanym Jurija Andropowa, jednego ze swych poprzedników, ale także przez wiele lat szefa KGB. Graham Greene mówił zaś wówczas w wywiadzie, że zmiany w Związku Radzieckim muszą zacząć się właśnie od KGB, bo ta organizacja ma najlepszy ogląd sytuacji i dysponuje młodymi, zdolnymi ludźmi. Była to refleksja, z jaką Greene powrócił do Londynu po kolejnej wizycie u swego przyjaciela. Może więc to Philby, jako potrójny agent, posługiwał się Greenem jako pośrednikiem?

Mówiąc wprost, Anthony Cave Brown zasugerował, że za wyborem młodego i myślącego nowocześnie Gorbaczowa na szefa partii stało KGB inspirowane przez Philby’ego, który na stare lata chciał się przysłużyć Wielkiej Brytanii i przyłożyć rękę do zakończenia zimnej wojny.

Kim jednak nigdy nie wrócił do ojczyzny, zmarł w 1988 roku. Dwa lata później radziecka poczta wypuściła jeszcze znaczek z jego podobizną. Pewnie jeden z ostatnich radzieckich znaczków.

Tymczasem Greene zachorował na białaczkę. Pracujący nad jego biografią Norman Sherry przesłał mu w 1991 roku do kliniki w Szwajcarii list między innymi z pytaniem: „Czy byłoby absurdem sugerować, że wyjazd Philby’ego do Moskwy został zorganizowany przez SIS i że Brytyjczycy mieli w samym sercu Rosji swojego bardzo prywatnego agenta?”.

Pisarz, mimo choroby, wziął się raźno do odpisywania Sherry’emu. Poprosił bliskich, by przesłali mu różne materiały. „Greene” – pisał Cave Brown – „właśnie zamierzał przyłożyć pióro do papieru, kiedy zemdlał i zmarł. Pozostało pióro i papier, ale zabrakło myśli – na zawsze”.

Doprawdy byłoby to zakończenie całej historii godne najlepszych powieści Greene’a. Pisarz zmarł na kilka miesięcy przed rozpadem Związku Radzieckiego – państwa, w którym wolałby żyć, gdyby musiał wybierać. A przynajmniej tak twierdził.

Jak zauważył dziennikarz Ron Rosenbaum w swym eseju na temat relacji Greene’a i Philby’ego, może na koniec pisarz przejrzał wielkie kłamstwo i zorientował się, że Kim był potrójnym agentem, ale w przeciwieństwie do niego – nie spalił przyjaciela.

Bibliografia:

  1. Anthony Cave Brown, Philby. H. St. John Philby, Kim Philby, szpiegowska afera stulecia, Warszawa 1997.
  2. Yuri Modin, Moja piątka z Cambridge, Warszawa 2015.
  3. Kim Philby, My silent War, New York 2002.
  4. Ron Rosenbaum, Kim Philby and the Age of Paranoia, „The New York Times Magazine”, (dostęp: 16.02.2021).

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.