Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Polowanie na kapitana Żychonia. Jak Niemcy usiłowali się pozbyć asa polskiego wywiadu?

Gdańscy policjanci w dwudziestoleciu międzywojennym byli uwikłani w działania Abwehry – w tym w polowanie na Żychonia.

fot.Bundesarchiv, Bild 102-14649 / CC-BY-SA 3.0 Gdańscy policjanci w dwudziestoleciu międzywojennym byli uwikłani w działania Abwehry – w tym w polowanie na Żychonia.

Uwieść, upić, uprowadzić. A w ostateczności zabić – takie zadanie od Abwehry otrzymała piękna Czesława Bociańska. Jej ofiarą miał być nie byle kto, bo szef bydgoskiej ekspozytury Oddziału II Sztabu Głównego Jan Henryk Żychoń, as polskiego wywiadu.

Czesława Bociańska była ponoć piękną kobietą. Wąska talia, pełny biust… Zawsze w pełnym makijażu. Miała też wybujały temperament seksualny, co potwierdzała długa lista jej kochanków. W roku 1930 skończyła 26 lat. Miała za sobą już nieudane małżeństwo z niejakim Paulem Winkelmannem – później czasem używała tego nazwiska.

Od niedawna romansowała z pułkownikiem Mieczysławem Pożerskim, który od stycznia 1929 roku był wicestarostą gdyńskim. Dziewczyna za nim przyjechała nad morze z rodzinnego Poznania. Na Wybrzeżu poznała także Oskara Reilego. Niemiec oficjalnie był komisarzem gdańskiej policji. Nieoficjalnie – i niezgodnie z traktatem wersalskim – kierował niemiecką Abwehrą.

Wróg numer jeden

Reile, gdy zorientował się, że Czesława obraca się w towarzystwie polskich wojskowych i urzędników, miał dla niej nie lada zadanie – porwać szefa ekspozytury nr 3. Oddziału II SG w Bydgoszczy, Jana Henryka Żychonia. Kapitan Żychoń dla Niemców był wrogiem numer jeden. Od połowy lat 20. XX w. działał na Śląsku, gdzie zasłynął bezpardonową walką z niemieckimi agentami. Nie cofał się przed niczym, potrafił zagrać nieczysto.

To sukcesy na Śląsku sprawiły, że wysłano go do Gdańska, by postawił na nogi słabo funkcjonującą placówkę. Żychoń dokonał koniecznych zmian – między innymi przeniósł ekspozyturę z Gdańska, który uznał za zbyt trudny teren, do Bydgoszczy. Oczywiście nadal aktywny był w Freie Stadt Danzig. Swoimi brawurowymi akcjami zalazł mocno Niemcom za skórę.

W 1929 roku berlińska policja zajmująca się Żychoniem uznała, zasięgnąwszy rady ekspertów, że choć nie można ścigać obywatela innego kraju, który poza granicami ich państwa prowadzi działalność szpiegowską, to jeśli ów cudzoziemiec wykorzystywał do swoich zamiarów pomoc działających w Niemczech agentów i namawiał ich do popełniania nielegalnego w Republice Weimarskiej czynu – jest to karalne dokładnie tak samo, jakby sam działał na jej terenie. A funkcjonariusze mieli szereg dowodów na to, że Żychoń nie był pod tym względem bez winy.

Jan Żychoń był asem polskiego wywiadu w II RP.

fot.domena publiczna Jan Żychoń był asem polskiego wywiadu w II RP.

Był tylko jeden problem – Żychoń działał w Polsce i był nieosiągalny dla niemieckiej prokuratury. Owszem, pojawiał się często w Gdańsku, ale tam chronił go immunitet dyplomatyczny (oficjalnie był pracownikiem polskiego przedstawicielstwa w mieście, czyli Komisariatu Generalnego RP), no i przede wszystkim Freie Stadt Danzig to jednak nie były Niemcy.

Czytaj też: „Polska była historyczną porażką i zawsze nią pozostanie”. Dlaczego po I wojnie Rzeczpospolita odrodziła się bez Gdańska?

Pułapka na szpiega

Należało więc go do Niemiec sprowadzić. Już w czerwcu 1930 roku Posterunek Oficerski w Chojnicach donosił, że Niemcy chcieli porwać Żychonia. Kapitan nie miał powodu, by wątpić w te informacje. Trzy lata wcześniej Niemcy przecież już porwali w biały dzień Czesława Dziocha, doświadczonego pracownika wywiadu. Mało tego – w maju 1930 roku dwaj funkcjonariusze Straży Granicznej, Adam Biedrzyński i Stanisław Liśkiewicz, zostali zwabieni na terytorium Prus Wschodnich. Wydarzenie to przeszło do historii jako „incydent pod Opaleniem”.

Adam Biedrzyński nie był zwykłym pogranicznikiem, ale bliskim współpracownikiem Żychonia. Był ambitny i żądny przygody. Okazja nadarzyła się, gdy jeden z Niemców zaoferował Biedrzyńskiemu usługi szpiegowskie, a konkretnie skojarzenie go ze swym rodakiem gotowym sprzedać jakieś ważne materiały. Polak połknął haczyk i 24 maja wraz z Liśkiewiczem przeszedł na stronę niemiecką. Dał się wciągnąć do domku niemieckich strażników… Obaj Polacy mieli broń i jeszcze obciążające ich notatki.

Potem było już tylko gorzej. Pojawiło się więcej Niemców, padły strzały. Liśkiewicz, zraniony, wkrótce zmarł. Ranny był też jeden ze spiskowców. Biedrzyński trafił do niemieckiego aresztu – szykował się głośny proces. Media z obu stron miotały oskarżenia: niemieckie gazety oskarżały Polaków, że w celach szpiegowskich naruszyli granicę, polskie oskarżały Niemców o prowokację. Historycy dziś nie mają wątpliwości, że prawdziwym celem akcji był kapitan Żychoń.

Oskar Reile miał w swym arsenale jeszcze inne sztuczki. Teraz, jak donosił jeden z polskich agentów, plan był taki, by zwabić Żychonia poprzez podstawioną osobę na pokład statku wycieczkowego, tam go spić i wywieźć do Niemiec. Inna koncepcja zakładała zwabienie Żychonia na „zieloną granicę” i uprowadzenie go w głąb Rzeszy. Młoda Czesława Bociańska doskonale nadawała się, by uwieść i uprowadzić Żychonia, za którym ciągnęła się opinia hulaki i kobieciarza.

Polska Mata Hari

Reile nie wiedział o jednym: w tym samym czasie kobieta nawiązała współpracę z Oddziałem II. Miała albo sama poinformować pułkownika Pożerskiego o swych niemieckich znajomych, albo to pułkownik ujrzał ją kiedyś konferującą w kawiarni z dwoma mężczyznami. Gdy zaczął jej robić wymówki i wypytywać, z kim się zadaje, odparowała, że to byli tacy sami oficerowie jak on.

Pożerski domyślił się, że oficerowie w cywilu w Gdańsku mogą oznaczać tylko jedno – niemiecki wywiad. Natychmiast przekazał Bociańską Oddziałowi II. Żychoń, przyjmując ją w szeregi informatorów, miał powiedzieć: „Witam mojego najmłodszego współpracownika”. W zamian za współpracę z Oddziałem II w czerwcu 1931 roku sąd okręgowy w Poznaniu umorzył jej sprawę karną o defraudację 20 tysięcy złotych.

Asa polskiego wywiadu chciano dopaść w Wolnym Mieście Gdańsku

fot.domena publiczna Asa polskiego wywiadu chciano dopaść w Wolnym Mieście Gdańsku

Tymczasem Reile miał nakłaniać Polkę, by donosiła mu o rozwoju portu w Gdyni oraz o rozbudowie portu na Oksywiu i stacjonującej tam flocie. „Również zaproponowano mi, abym specjalnie zajęła się przydzielonym Polsce do eksploatacji terenem Westerplatte” – mówiła po latach. Przy innej okazji zeznawała zaś:

Spotkałam się kilka razy z Reilem. W czasie tych spotkań rozmawialiśmy również o Żychoniu, o jego przyjazdach do Komisariatu Generalnego w Gdańsku. Reile napomknął kiedyś, czy jako kobieta nie mogłabym zbliżyć się do Żychonia, który jest kobieciarzem. Miałam np. upić go, w stanie upojenia doprowadzić do Prezydium Policji w Gdańsku i wydać w ten sposób w jego ręce. Reile mówił, że może mi przydzielić środki odurzające. Miałam to wykonać za wszelką cenę, ewentualnie otruć go.

Polka za zlikwidowanie Żychonia miała otrzymać 15 tysięcy guldenów gdańskich. Reile przekazał nawet Bociańskiej zdjęcie Żychonia z rodziną. Ten, dowiedziawszy się od Bociańskiej o niecnych zamiarach Abwehry, postanowił rozegrać tę partię po swojemu. Zaczął przekazywać przez kobietę Niemcom dezinformujące materiały. Było to proste, bo sam Reile zalecał Bociańskiej, by obracała się w światku polskich oficerów i podkradała im dokumenty. Wkrótce szef bydgoskiej ekspozytury przystąpił do ostatniej fazy rozgrywki.

Czytaj też: Najsłynniejsza kobieta szpieg w dziejach… wcale nie była szpiegiem? Prawdziwa historia Maty Hari

Medialna bomba

Na jego polecenie pułkownik Pożerski odwiedził Bociańską w jej domu w Gdańsku – wiedział, że ta właśnie wybiera się do rodzinnego Poznania. Gdy kochanka na moment wyszła z pokoju, pułkownik podrzucił jej do torebki zdjęcie Żychonia, które Bociańska dostała od Reilego i trzymała w szafce, oraz wizytówkę jednego ze współpracowników Niemca, Maxa Janke.

Niczego nieświadoma kobieta wsiadła do pociągu. Na jednej z pośrednich stacji do przedziału weszli funkcjonariusze polskiego kontrwywiadu i przeprowadzili rewizję bagażu Bociańskiej. Kobieta została aresztowana i odstawiona do siedziby ekspozytury Oddziału II w Bydgoszczy

Na miejscu Żychoń nastraszył ją, po czym kazał schronić się w Poznaniu, sam zaś uruchomił prokuraturę toruńską, by ta, w oparciu o zeznania Bociańśkiej, wszczęła śledztwo w sprawie zbrodniczych planów komisarza Reilego. Oczywiście tym razem to Niemiec był poza zasięgiem polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale chodziło o nadanie sprawie jak największego rozgłosu. Do akcji bowiem wkroczyła usłużna w takich przypadkach prasa.

We wrześniu 1931 roku inspirowane przez Oddział II artykuły demaskowały komisarza Reilego, obnażając prawdziwe zamiary Niemców w Wolnym Mieście Gdańsku. Podkreślano, że ludzie, którzy nakłaniali Bociańską do porwania bądź zabicia polskiego oficera, oficjalnie byli pracownikami Prezydium Policji w Gdańsku. „Dziennik Bydgoski” oraz „Gazeta Bydgoska” przez kilka dni opisywały występną działalność Reilego i jego kolegów. Pisano o wcześniejszych prowokacjach, porwaniach, pobiciach i innych aferach. Obie gazety prezentowały sylwetki gdańskich komisarzy, a nawet ich adresy.

Prawdziwą bombę zdetonowano w kolejnych numerach. Opisano szczegółowo aferę Czesławy W. pseudonim Irena, którą łatwo zidentyfikować jako Czesławę Bociańską – „W” pochodziło od Winkelmann, nazwiska jej pierwszego męża. Niemcy mieli włożyć sporo wysiłku w jej zawerbowanie – jak relacjonowała prasa: „Reile, Sowa i Janke nie dają jej spokoju, lecz ustawicznie i codziennie nachodzą ją pod różnemi pozorami, zapraszają do różnych lokali, gdzie hojnie częstują i przynoszą różne prezenty do domu w formie bombonierek”.

Dalej następowały szczegóły:

Podczas jednego ze spotkań Reile wręczył pani W. fotografię pewnego kapitana W.P. wraz z żoną. Fotografię tę władze niemieckie obesłały w odbitce do wszystkich swoich placówek wywiadowczych w całej Rzeczy niemieckiej. Jednocześnie Reile życzył sobie aby pani W. nawiązała kontakt z owym kapitanem, a następnie zastrzeliła lub ciężko zraniła, jednak zabić go miała tylko w Polsce, zaś na terenie Gdańska tylko ciężko zranić, by można go było obezwładnić i wywieźć do Niemiec.

Czytaj też: Najlepsi agenci wywiadu w przedwojennej Polsce

Triumf asa wywiadu

Prasa podawała (niezbyt zgodnie z prawdą), że kobieta zachowała się uczciwie i do wszystkiego się przyznała. „Gazeta Bydgoska” donosiła: „Całe szczęście, że i tym razem opuściła zbirów gdańskich gwiazda pomyślności, że trafili na osobę uczciwą, która o całej ohydzie ich postępowania doniosła władzom polskim i zdemaskowała w zupełności prawdziwe oblicze tych »stróżów bezpieczeństwa publicznego« Gdańska”.

Publikowano także zdjęcia gdańskich policjantów w sytuacjach dwuznacznych – choćby w towarzystwie pań (prawdopodobnie) lekkich obyczajów, oraz wizytówkę Jankego, którą dał Bociańskiej Reile. Media informowały też, że są w posiadaniu fotografii owego polskiego kapitana. To, że Reile miał to samo zdjęcie, które niemiecki wywiad rozsyłał do swoich placówek, miało być kolejnym dowodem, że Polizeipräsidium w Gdańsku jest po prostu agendą Abwehry.

Polowanie na Żychonia okazało się wielką porażką Abwehry

fot.Bundesarchiv, Bild 146-2005-0153 / CC-BY-SA 3.0 Polowanie na Żychonia okazało się wielką porażką Abwehry

Jeśli wierzyć dziennikarzom, artykuły wywołały popłoch wśród funkcjonariuszy gdańskiej policji i wzbudziły wielkie zainteresowanie mieszkańców miasta. Żychoń triumfował: ugruntowała się jego renoma jako znienawidzonego przez Niemców szefa ekspozytury. Przełożeni w Warszawie musieli być pod wrażeniem.

Bociańska została potraktowana kompletnie instrumentalnie. Nikt jej przecież nie pytał o zdanie, czy chce posłużyć do skompromitowania Reilego. Tak czy inaczej w oczach Niemców była spalona – a więc bardziej zależna od Żychonia. Nie wiadomo, czy zostali kochankami, choć w czasie wojny pułkownik Pożerski, przesłuchiwany przez Niemców, miał tak twierdzić. Być może za decyzją, by z hukiem przerwać wcześniejszą grę z Bociańską, polegającą na przekazywania Niemcom fałszywych informacji, stała groźba jej dekonspiracji przed Abwehrą. Dokumenty świadczące o tym znajdujemy w Centralnym Archiwum Wojskowym.

Okazało się, że po tym jak Oddział II interweniował w sprawie Bociańskiej w poznańskim sądzie, sekretarz tego sądu zaczął opowiadać naokoło, że zatuszowano proces o defraudację, gdyż „jest ona bardzo dobrą siłą w polskim wywiadzie”. W efekcie w lipcu informację tę chciało sprzedać Niemcom dwóch innych obywateli Poznania – Adam Gensler i Faustyn Kaniasty. Argumentowali oni na swój sposób logicznie: „po co taka k**** ma się ubierać, przecież nam też pieniądze potrzebne”. Liczyli, że za zdemaskowanie Bociańskiej dostaną od dwóch do trzech tysięcy marek niemieckich. Mieli pecha, bo o wszystkim – dzięki donosowi – dowiedział się Oddział II.

Kapitan Żychoń jednak musiał zakładać, że wcześniej czy później Bociańska może zostać zdekonspirowana. Lepiej więc było wyprzedzić uderzenie. As wywiadu miał zresztą wobec kobiety dalsze plany. Kazał jej starać się o niemiecką wizę. Do stolicy Niemiec wyjechała oficjalnie po to, by pobierać nauki w jednym z salonów piękności. Nieoficjalnie miała wkręcić się do środowiska berlińskich narkomanów, by tam szukać niemieckich oficerów podatnych, ze względu na swój nałóg, na szantaż.

Nie szło jej to za dobrze, więc ściągnięto ją do Polski. Natomiast kursy w salonie piękności nie poszły na marne, bo zdołała nad Wisłą rozkręcić podobny interes. W ten sposób polski wywiad przysłużył się rozwojowi rodzimej branży kosmetycznej… Od czasu do czasu Bociańska świadczyła Oddziałowi II jeszcze jakieś usługi. Wszystko przerwał wybuch wojny – późniejsze losy pięknej podwójnej agentki były równie powikłane i dramatyczne.

Bibliografia:

  1. A. Gąsiorowski, Działalność polskiego wywiadu w Wolnym Mieście Gdańsku (1920-1939) w: P. Kołakowski (red), A. Pepłoński (red), Wywiad wojskowy II Rzeczypospolitej, Kraków 2011.
  2. W. Lemiesz, Niespokojne pogranicze, Warszawa 1989;
  3. O. Reile, Geheime Ostfront. Die deutsche Abwehr im Osten 1921-1945, München 1963;
  4. W. Skóra, Placówki wywiadu polskiego w Chojnicach. Przyczynek do dziejów Pomorza Zachodniego i Nadwiślańskiego w dwudziestoleciu międzywojennym, Chojnice 2012;
  5. M. Zacharski, Operacja Reichswera, Poznań 2013;
  6. Archiwalne numery polskiej prasy przedwojennej i dokumenty Oddziału II SG przechowywane w CAW w Rembertowie.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.