Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Zapomniany Holocaust. Zagłada ludności romskiej

500 tysięcy zamordowanych Romów i Sinti to prawdopodobnie bardzo zaniżona statystyka. Zabitych ludzi należących do tych narodowości mogło być podczas II wojny światowej nawet 7,5 miliona.

fot.Bundesarchiv, Bild 183-2004-0203-502 / CC-BY-SA 3.0 500 tysięcy zamordowanych Romów i Sinti to prawdopodobnie bardzo zaniżona statystyka.

500 tysięcy zamordowanych Romów i Sinti to prawdopodobnie bardzo zaniżona statystyka. Zabitych ludzi należących do tych narodowości mogło być podczas II wojny światowej znacznie więcej. Nieliczni, którzy przetrwali, choć w części ukazują rozmiar niemieckiej zbrodni.

Los ludności romskiej w obozach koncentracyjnych nie różnił się zbytnio od tego zgotowanego Żydom. Więźniowie byli wyzyskiwani do granic możliwości, głodzeni i torturowani. Nie mogło też oczywiście zabraknąć okrutnych eksperymentów. Coś takiego przeżyli jedynie ci, którym sprzyjało szczęście. I to właśnie ich relacji możemy dziś wysłuchać ku przestrodze…

Z rozkazu Himmlera

Niemcy wdzierający się na teren Polski pchnęli rodzinę Anny Kwiatkowskiej to ucieczki z Tychów. Miała wtedy zaledwie 16 lat, a opowiedzieć swoją historię zdecydowała się dopiero w 1997 roku. „Zdążyliśmy uciec przed wojskiem niemieckim. Przemieszczaliśmy się na wschód, w rejon lasów kieleckich”. Po drodze uciekinierom pomagali polscy żołnierze. W końcu udało się im dotrzeć do Kielc. Tu część z nich zamieszkała w opuszczonych budynkach i na jakiś czas żyła w poczuciu względnego bezpieczeństwa.

Niestety, machina nazistowskiej ideologii hulała już od dawna. W 1937 roku założono Instytut Badania Problemów Dziedziczności oraz Instytut Kryminologiczno-Biologiczny (działający w ramach Departamentu Zdrowia i Spraw Bezpieczeństwa Rzeszy) zajmujące się tzw. „kwestią cygańską”. Kolejnego roku ze strony Heinricha Himmlera padł oficjalny rozkaz do walki z „plagą cygańską” i rozpoczęły się regularne prześladowania. Powód: nieprzystosowanie ludności romskiej do życia w społeczeństwie i wrodzone skłonności przestępcze.

W 1937 roku założono Instytut Badania Problemów Dziedziczności oraz Instytut Kryminologiczno-Biologiczny (działający w ramach Departamentu Zdrowia i Spraw Bezpieczeństwa Rzeszy) zajmujące się tzw. „kwestią cygańską”.

fot.Bundesarchiv, Bild 146-1989-110-29 / CC-BY-SA 3.0 W 1937 roku założono Instytut Badania Problemów Dziedziczności oraz Instytut Kryminologiczno-Biologiczny (działający w ramach Departamentu Zdrowia i Spraw Bezpieczeństwa Rzeszy) zajmujące się tzw. „kwestią cygańską”.

„Kiedy zaczęły się represje, wspólnie z rodzinami Wiśniewskich, Brzezińskich, Dolińskich, Pawłowskich, Majewskich i Buriańskich utworzyliśmy tabor, który przemieszczał się w kierunku Krakowa” – wspominała Anna Kwiatkowska. Nie udało się jednak osiągnąć celu: w okolicach Miechowa podróżni zostali zatrzymani i skierowani do lokalnego getta. Więźniów obrabowano z dobytku i zamknięto w baraku. „Nie wszyscy wyszli z tego obozu. Mama znalazła się w Oświęcimiu ze swoimi siostrami, gdzie zginęły. Tata został wywieziony do obozu w Ravensbrück. Mnie Niemcy wypuścili”.

Kwiatkowska nie cieszyła się wolnością zbyt długo: później wielokrotnie aresztowano ją i kierowano do przymusowych robót. Nie dawała za wygraną, wciąż próbując uciekać. W końcu w 1942 roku trafiła – już z córką Leokadią – do getta w Kielcach. „Tam pracowałam przymusowo przy budowie dróg, rowów oraz umocnień wojskowych. W styczniu 1945 roku przyszli Rosjanie i wojna się skończyła” – opisywała. Udało się jej przetrwać, ale jako jednej z nielicznych.

Czytaj też: Nazistowscy zbrodniarze, którzy uniknęli sprawiedliwości. Jak im się to udało?

Ocalony, bo silny

Franz Wirbel miał bardzo liczną rodzinę: łącznie 39 osób. Końca wojny dożyło jedynie kilkoro jej członków. Zginęli jego rodzice, ciotki i całe sześcioro rodzeństwa. Już na początku lat 30. ubiegłego wieku Wirblowie dowiedzieli się, że nie są mile widziani w idealnym aryjskim społeczeństwie. „Wskutek rozporządzenia zabraniającego dzieciom cygańskim uczęszczania do szkół niemieckich byłem zmuszony przerwać naukę” – wspominał Franz. Romowie zostali objęci nakazem pracy, a ich dzieciom zaczęto wpajać nowy podział społeczny. Byli obywatelami „gorszej kategorii”, którzy powinni schodzić z drogi, widząc esesmanów.

Jako pierwsi do obozu trafili dwaj bracia Franza. W 1938 roku zamknięto ich w Sachsenhausen, ale jeden miesiąc później wyszedł na wolność. Drugi nie miał tyle szczęścia: wyrok przedłużono mu do 7 lat za palenie podczas pracy i… picie wody! Z Sachsenhausen przeniesiono go do Mauthausen. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.

W styczniu 1942 roku do mieszkania Wirblów wdarło się gestapo i aresztowało wszystkich. „W Olsztynie mieszkało w tym czasie dziewięć, może dziesięć rodzin cygańskich. Zostaliśmy załadowani do ośmiu wagonów bydlęcych i pociąg ruszył w kierunku Polski” – relacjonował Franz. Obiecano im ziemie do zagospodarowania i pozwolono zabrać bagaże – tylko po to, by później dokładnie je przeszukać i zabrać wszystkie wartościowe rzeczy. Romowie trafili do Białegostoku, gdzie oddzielono kobiety od mężczyzn i pozamykano w ciasnych, jedno- lub dwuosobowych celach. „Codziennie przybywały nowe transporty, więzienie było zatłoczone aż po brzegi. Na małym dziedzińcu każdego dnia rozstrzeliwano Polaków i Żydów” – mówił po latach Franz Wirbel. Ludność romska też ginęła, tyle że z powodu chorób i głodu. Szacuje się, że zginęła wtedy połowa osadzonych ludzi pochodzenia romskiego, czyli około półtora tysiąca osób.

Szczęśliwcy, którym udało się przeżyć, zostali przeniesieni do getta w Brześciu Litewskim, a później do Auschwitz. Franz Wirbel nie miał jednak zamiaru czekać na nieuchronną śmierć: uciekł. Wolnością cieszył się rok, złapano go ponownie i trafił do Oświęcimia. Na miejscu spotkał matkę, szwagra i dziewięcioro jego dzieci. W poprzednim roku zmarła jego siostra.

W związku z nadciągającą likwidacją cygańskiej części Auschwitz, naziści wyselekcjonowali spośród więźniów tych zdolnych do pracy oraz byłych żołnierzy Wermachtu, a także ich żony i dzieci. W ten sposób około 1400 osób ocalało. „O godzinie czwartej nasz transport opuścił Birkenau. O siódmej, a więc trzy godziny później, [pozostali w obozie] Cyganie zostali załadowani na samochody ciężarowe i przy użyciu miotaczy ognia zapędzeni do komór gazowych” – opowiadał Franz Wirbel. Łącznie w komorach gazowych Auschwitz-Birkenau zamordowano około 20 tysięcy Romów.

Śmierć z brudu i chorób

„Cyganów często rozstrzeliwano na miejscu, w przeciwieństwie do Żydów, których deportowano. W Buchenwaldzie już w dwóch pierwszych latach wojny wypróbowywano na dzieciach cygańskich działanie cyklonu B” – mówił na antenie Radia Wolna Europa ksiądz Józef Rozwadowski. To pokrywa się z relacjami Elisabeth Guttenberger ze Stuttgartu, która trafiła do Auschwitz w wieku 17 lat.

Pierwszą noc spędziła na podłodze ogromnego baraku. Rano odbyła się „procedura przyjęcia”, podczas której więźniom wytatuowano numery i ogolono głowy. Do Zigeuerlager trafili bez odzieży, obuwia i rzeczy osobistych. „Stało tu 30 baraków zwanych blokami. Dalej rozciągały się kuchnie, bloki chorych i umywalnia. Jeden z bloków służył jako toaleta dla całego obozu. W pozostałych umieszczono ponad 20 tysięcy Cyganów” – opowiadała Elisabeth.

Władze obozu nie przejmowały się warunkami panującymi w środku. Pod dachem tłoczono czterokrotnie więcej osób niż przewidywały założenia konstruktorów. Niezależnie od wieku i stanu zdrowia, wszystkich zmuszano do ciężkiej pracy. „Nie liczono się z nikim i z niczym. Myślałam: to sen, jestem w piekle” – opisywała Elizabeth Guttenberger.

W Buchenwaldzie już w dwóch pierwszych latach wojny wypróbowywano na dzieciach cygańskich działanie cyklonu B

fot.United States Holocaust Memorial Museum/domena publiczna W Buchenwaldzie już w dwóch pierwszych latach wojny wypróbowywano na dzieciach cygańskich działanie cyklonu B

Być może najbardziej niebezpieczne dla więźniów były warunki sanitarne w Oświęcimiu – a właściwie ich całkowity brak. Nie było mowy o prysznicu, podstawowe zasady higieny nie wchodziły w ogóle w grę. Osadzeni byli wiecznie głodni, więc bardzo szybko rozprzestrzeniały się choroby – głównie tyfus i tzw. rak wodny. „Najpierw umierały dzieci. Dzień i noc z płaczem wołały o chleb. Wkrótce wszystkie zmarły z głodu” – relacjonowała Elisabeth Guttenberger.

Ona sama przeżyła przez przypadek, dzięki nauczycielce z lat młodości. „Była wielką osobowością i przeciwniczką reżimu nazistowskiemu. Jej to zawdzięczam, że mogłam ukończyć ósmą klasę szkoły podstawowej. Bez tego nie przeżyłabym Auschwitz. Gdyby nie ukończona szkoła, nigdy nie dostałabym się do Schreibstuby” – mówiła kobieta. Do jej obowiązków należało m.in. zapisywanie meldunków o zgonach. Ósmego dnia otrzymała dokument z nazwiskiem swojego ojca. Łącznie w oświęcimskim obozie zmarło około 30 jej krewnych: ojciec, matka, rodzeństwo, obie babcie, ciotki, trzynaścioro (z piętnaściorga) kuzynów.

Czytaj też: Ostatni świadkowie Zagłady. Czy życie po Auschwitz jest możliwe?

Kronika zagłady

Zagładę Romów opisywała także – mimowolnie – Dina Gottliebova. Żydówka czeskiego pochodzenia stała się kronikarzem nazistowskiej zbrodni wobec ludności romskiej ze względu na swój talent. Jako więźniarka numer 61016 została „zatrudniona” przez Josepha Mengele do malowania portretów osadzonych Romów. Powód? Bestialski „naukowiec” pragnął stworzyć katalog obrazów dokumentujących cechy rasowe Cyganów, ale ówczesna technika fotograficzna nie pozwalała na dokładne uchwycenie odcienia skóry czy koloru oczu.

Tak więc Gottliebova wbrew własnej woli stworzyła jedno z najbardziej dojmujących świadectw „zapomnianego Holocaustu”. Jednocześnie, właśnie ta praca pozwoliła jej na przeżycie. „Malowałam powoli, oszczędzając pracę, która była lekka i stwarzała większe możliwości przetrwania obozu” – wspominała. W gabinecie Mengelego miała ustawioną prowizoryczną sztalugę z krzesła, dostawała farby akwarelowe, karton i pędzle.

Na pierwszym portrecie widnieje dziewczyna w kolorowej chuście, mieszaniec cygański, to znaczy „rasy” uważanej przez nazistów za szczególnie niebezpieczną. Największe wrażenie na Dinie zrobiła jednak Cyganka z niebieską apaszką. „ Zdjęłam jej apaszkę i udrapowałam wokół głowy. Poprosiłam, żeby się trochę uśmiechnęła – opowiadała – Na to ona, że właśnie zmarła jej dwumiesięczna córka, bo ona nie miała pokarmu. Więcej już nie prosiłam o uśmiech”.

Łącznie powstało około 12 portretów – dokładna liczba nie jest znana, ponieważ nie wszystkie się zachowały. Tożsamość uwiecznionych na nich osób jest tajemnicą – zapewne pozostaną bezimiennymi ofiarami machiny propagandowej, zniszczonymi przez populistyczne urojenia przywódców Rzeszy.

Przeciąganie nieuniknionego

W maju 1944 roku pewien Polak uwięziony w Auschwitz otrzymał informację, że naziści planują likwidację Zigeunerlager. Cyganie, stojąc w obliczu zagłady, stanęli do walki uzbrojeni jedynie w narzędzia pracy. Ich opór był na tyle zajadły, że hitlerowcy odpuścili – przynajmniej na jakiś czas. Bali się, że bunt rozprzestrzeni się na resztę obozu i woleli wyciszyć sprawę. Zigeuerlager zlikwidowano dopiero trzy miesiące później.

Takie akty odwagi – lub szaleństwa – to nie odosobniony przypadek. Na przykład Aleksander Kozłowski, oddzielony od rodziny po wybuchu wojny, od samego początku nie mógł pogodzić się ze swoim losem. Zatrzymano do w 1941 roku. „Nie pamiętam okoliczności mojego aresztowania. Stało się to niedaleko Częstochowy” – wspominał po latach. Trafił do getta w Częstochowie, skąd uciekł po niespełna roku. Dostał się do Warszawy, ale tam ponownie go schwytano i skierowano do przymusowej pracy przy lotnisku Okęcie. „Praca była wyczerpująca, a wyżywienia dostawaliśmy bardzo mało, ponadto ciągle byliśmy popędzani przez nadzorców niemieckich, żołnierzy i lotników” – opowiadał.

Romka w towarzystwie funkcjonariusza Ordnungspolizei oraz psychiatry Roberta Rittera

fot.Bundesarchiv, R 165 Bild-244-71 / CC-BY-SA 3.0 Romka w towarzystwie funkcjonariusza Ordnungspolizei oraz psychiatry Roberta Rittera

Zachorował na oczy i – szczęście w nieszczęściu – to właśnie stało się jego przepustką na wolność. Tym razem na dwa miesiące: znów go aresztowano (zarzut: „wałęsający się Cygan”) i przeniesiono do Majdanku koło Lublina. „Warunki były straszne. Pobyt w poprzednim obozie pracy przymusowej wydawał mi się przysłowiowym „rajem na ziemi”. Po około siedmiu miesiącach postanowiłem, że ucieknę przy pierwszej nadarzającej się okazji” – relacjonował. I faktycznie zbiegł, wraz z dwoma Polakami. Mimo ran odniesionych podczas realizacji planu był szczęśliwy, bo znalazł się na wolności. Niestety, duża część rodziny Aleksandra Kozłowskiego nie miała tyle szczęścia i samozaparcia co on.

„Dowiedziałem się od tych, którzy przeżyli, o losach moich krewnych” – mówił. – „Matkę aresztowano i osadzono w Kielcach, a stamtąd została wywieziona do jakiegoś obozu, w którym zginęła. Brat Stanisław również przebywał w różnych obozach, zginął najprawdopodobniej w KL Buchenwald. Także dwie siostry nie przeżyły wojny”.

Czytaj też: Czy Auschwitz należało zbombardować?

Zapomniana kwestia romska

Tragedia Romów nie zamyka się jedynie na prześladowaniach i traumie wojennej. Do ich nieszczęścia dokłada się również całun zapomnienia. Holocaust Żydów skutecznie przesłania ogrom śmierci ludności romskiej. Co gorsza, po klęsce III Rzeszy i zawarciu pokoju, ta część ludobójstwa nie została oficjalnie uznana. Podczas procesu Norymberskiego potraktowano sprawę Romów pobieżnie i niedokładnie, nie wzywając ani jednego świadka. Dopiero w 1928 roku Republika Federalna Niemiec przyznała, że zbrodnia dokonana na Romach była ludobójstwem.

Romowie stworzyli dla tragicznego wydarzenia własną nazwę: „Porajmos”, co oznacza pochłonięcie. W 2011 roku ustanowiono drugi sierpnia Dniem Pamięci o Zagładzie Romów, niemniej nadal pozostaje wiele do zrobienia, by pamięć o zbrodniach popełnionych na tej grupie ludzi nie zniknęła w mrokach dziejów.

Bibliografia:

  1. J. Dębski, J, Talewicz-Kwiatkowska, Prześladowania i masowa zagłada Romów podczas II wojny światowej w świetle relacji i wspomnień, DiG 2012.
  2. S. Kapralski, Problem zagłady Romów w czasie II wojny światowej. Próba ujęcia syntetycznego, [w:] O Romach w Polsce i w Europie. Tożsamość, historia, kultura, edukacja, red. P. Borek, Kraków 2009.
  3. A. Mirga, Holokaust i eksterminacja Romów w okresie II wojny światowej: o godne miejsce wśród ofiar, [w:] O Romach w Polsce i w Europie. Tożsamość, historia, kultura, edukacja, red. P. Borek, Kraków 2009.
  4. L. Rees, Auschwitz. Naziści i „ostateczne rozwiązanie”, Prószyński i S-ka, 2005.
  5. Romski bunt przeciw Porajmos w Auschwitz, PolskieRadio.pl (dostęp: 24.01.2021).

Komentarze (2)

  1. Anonim Odpowiedz

    „Dopiero w 1928 ,Republika Federalna Niemiec przyznała, że zbrodnia dokonana na Romach była ludobójstwem”. Czy w 1928 roku istniala RFN ,która powstała po 2 Wojnie Światowej, podobnie jak NRD ?

  2. BM Odpowiedz

    Zapomniane to są zbrodnie Niemców na Polakach. Ostatnimi czasy non stop pisze się tylko o Żydach i Cyganach, a kwestię Polaków się przemilcza. Wygląda mi to na celowe działanie.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.