Dwie pieczenie na jednym ogniu. Jak mało brakowało, by w tym zamachu zginął i Chruszczow, i Gomułka?
Gdy na czele PZPR stanął Gomułka, partyjna wierchuszka „bratniego narodu” kręciła nosem. Władze ZSRR bały się reform nowego pierwszego sekretarza. Niesłusznie. Prawdziwe zagrożenie nadeszło z innej strony. Spiskowcy za jednym zamachem postanowili bowiem pozbyć się polskiego i rosyjskiego przywódcy.
W 1959 roku zupełnie już udobruchany Chruszczow przybył do Polski z okazji obchodów 15-lecia PRL. 14 lipca samolot z radziecką delegacją wylądował w Warszawie. Gensek miał objechać spory kawałek kraju nad Wisłą, odwiedzając w sumie kilkanaście miast.
Na pierwszy ogień poszło województwo katowickie, w którym zaplanowano dwudniowy pobyt. Miejscowy szef partii Edward Gierek zaczął skrupulatnie przygotowywać wizytę. Nie obyło się bez tradycyjnego „malowania trawy na zielono”; odnawiano m.in. fasady budynków, przed którymi miał przejeżdżać przywódca ZSRR.
Milicyjne zaniedbania
Zadanie zapewnienia bezpieczeństwa wizyty powierzono podpułkownikowi Franciszkowi Szlachcicowi, komendantowi wojewódzkiemu Milicji Obywatelskiej w Katowicach. (…) Już na początku czerwca miał gotowy plan operacji pod kryptonimem „Przyjaźń”, zgodnie z którym jego podwładni rozpoczęli odpowiednie przygotowania.
Należało przede wszystkim zabezpieczyć drogi przewidziane do zwiedzania fabryki i inne miejsca postoju dostojnych gości. Po okolicy zaczęli krążyć tajniacy, próbując się zorientować, co porabiają osoby karane w przeszłości za powiązania z podziemiem antykomunistycznym.
Sprawdzano też ludzi znanych z publicznego krytykowania ZSRR i ustroju socjalistycznego. Najbardziej podejrzani znaleźli się pod stałą kontrolą milicji. Posiadaczom strzelb myśliwskich nakazano zdeponować je na czas wizyty w komisariatach MO. Saperzy sprawdzali szczególnie newralgiczne punkty na trasach przejazdów, przede wszystkim mosty.
Szlachcic porządnie się napracował. W przeddzień wizyty myślał, że wszystko zostało zapięte na ostatni guzik. Okazało się jednak, że grubo się mylił. Miejscowe władze oraz cenzura wykazały się daleko posuniętą dezynwolturą.
„Trybuna Robotnicza” – katowicki organ PZPR – zamieściła na swych łamach mapkę trasy przejazdu przywódców wraz ze szczegółowym programem wizyty. Każdy mógł się dowiedzieć, o której godzinie Chruszczow i Gomułka mają przebywać w poszczególnych miejscach województwa.
Przedwczesna eksplozja
Rankiem 15 lipca cała trasa była już gęsto obstawiona milicjantami, ormowcami, tajniakami w cywilnych ubraniach oraz informatorami Służby Bezpieczeństwa. Średnio co 60 metrów stał jeden funkcjonariusz. Mieli zwracać uwagę na wszystkich zachowujących się podejrzanie bądź próbujących zakłócić przebieg wizyty. Dobrze jeszcze pamiętano niedawną falę antyradzieckich wystąpień i obawiano się jakichś kolejnych ekscesów.
Przed godziną 14.30 w Zagórzu, osadzie górniczej koło Sosnowca, panował jeszcze zupełny spokój. Ulicą Armii Czerwonej, wiodącą wśród szpaleru drzew, za którymi ciągnęły się szeregi niskich domów, rzadko przejeżdżała osobowa syrena lub dostawcza nysa. Pojedynczy mundurowi kręcili się znudzeni, czekając na konwój z liderami Polski Ludowej i ZSRR, który miał się pojawić za mniej więcej godzinę.
(…) Ciszę leniwego letniego popołudnia przerwał nagle głośny huk. W oknach kilku domów wyleciały szyby, odłamki zabębniły o ściany i dachy; jeden z nich trafił w nogę przechadzającego się obok funkcjonariusza. Wokół stojącego nieopodal drzewa wirowały w kłębach dymu setki liści. To tam właśnie doszło do eksplozji. Na miejscu zaroiło się niebawem od mundurowych. Drzewo, w którego koronie ktoś umieścił ładunek wybuchowy, zostało nadłamane i pochyliło się ku ziemi.(…) Nie było żadnej wątpliwości: ktoś próbował dokonać zamachu na Chruszczowa i Gomułkę.
(…) Wskutek różnych opóźnień kolumna samochodów z pierwszymi sekretarzami przejechała przez Zagórz dopiero około 17.30. Wizyta przebiegała bez większych zakłóceń (…). Genseka prawdopodobnie w ogóle nie poinformowano o groźnym incydencie. Wkrótce witano go na oficjalnych uroczystościach 15-lecia w wypełnionej po brzegi Sali Kongresowej Pałacu Kultury w Warszawie.
(…) Gdy nad stolicą ryczały silniki myśliwców, w Zagłębiu Dąbrowskim aż huczało od pogłosek na temat zamachu. Media milczały; władze zabroniły podawać jakichkolwiek informacji na ten temat. W rejonie Sosnowca prowadzono już szeroko zakrojone śledztwo pod kryptonimem „Ukryty” (…).
Po półtorarocznym dochodzeniu, podczas którego sprawdzono 6380 osób, a 406 objęto ścisłą inwigilacją, nie było żadnych rezultatów. (…) Władysław Gomułka, który nawet nie widział eksplozji przeznaczonej dlań bomby, mało się tym śledztwem przejmował. Zajęty był wyhamowywaniem reform, które jeszcze niedawno sam rozpoczął.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Marcina Szymaniaka, Polskie zamachy, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
Więcej o zamachach, które zmieniły historię Polski:
Marcin Szymaniak
Polskie zamachy
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 19.95 zł idź do sklepu » |
Czy cokolwiek ustalono?