Czy 95-letni esesman próbuje wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości? Po wystąpieniu w sądzie historyka wylądował w szpitalu
Przed niemieckim Sądem Krajowym w Munsterze toczy się proces Johanna R. z Broken, jednego z ostatnich żyjących hitlerowskich zbrodniarzy. Po wystąpieniu biegłego historyka, który kompletnie podważył jego linię obrony, 95-latek trafił do szpitala. Czy uniknie wyroku?
Johann R. był członkiem SS-Totenkopf oraz strażnikiem w obozie koncentracyjnym Stutthof od czerwca 1942 do września 1944 roku. Jak podaje „Deutsche Welle”, do jego obowiązków należało pilnowanie grup więźniów pracujących poza obozem oraz służba wartownicza.
Obóz Stutthof nie znalazł się w akcie oskarżenia procesów norymberskich, jednak wiosną 1946 roku w Gdańsku postawiono część załogi przed sądem. Proces prowadziły władze polskie i radzieckie. Objął on zaledwie 85 członków załogi, choć w obozie koncentracyjnym służyło około 3000 esesmanów.
Do niedawna niemieckie orzecznictwo nie pozwalało na stawianie funkcjonariuszy obozu przed sądem. Oskarżonemu należało udowodnić indywidualnie popełnioną zbrodnię, a to było wyjątkowo trudne, bo świadkowie albo zostali zamordowani, albo zmarli ze starości. W szczególności widać to na przykładzie obozu Stutthof, w którym zagłada przybierała masową skalę. Niemiecka załoga mawiała, że dla jego więźniów jedyna droga ku wolności wiedzie przez komin pieca krematoryjnego.
Furtka dla wymiaru sprawiedliwości?
Po wyroku z 2011 roku, jak przypomina „Deutsche Welle”, orzecznictwo się zmieniło. Wówczas to Iwan Demjaniuk, były strażnik z obozu zagłady w Sobiborze, został skazany za pomoc w morderstwie tysięcy ludzi, bez udowadniania indywidualnych zbrodni. To otworzyło drogę do nowych postępowań, między innymi tego, w którym chciano pociągnąć do odpowiedzialności Johanna R.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” poinformował jednak, że postępowanie przeciwko strażnikowi z obozu koncentracyjnego Stutthof zostało przerwane. Dziewięćdziesięciopięciolatek, który ma poważne problemy zdrowotne, trafił do szpitala. Lekarz sądowy ma zbadać mężczyznę dopiero w styczniu. W efekcie przerwa w czynnościach sądowych będzie tak długa, że gdy oskarżony będzie znów zdolny do stawienia się przed obliczem sądu, postępowanie trzeba będzie zacząć od nowa.
Jak podkreśla „Deutsche Welle”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wskazuje na zbieżność pogorszenia stanu zdrowia Johanna R. z opinią historyka Stefana Hoerdlera. Naukowiec swoim wywodem zmiażdżył linię obrony, przypomniał bowiem, że w czasie, w którym R. służył w SS-Totenkopf do formacji przyjmowano wyłącznie ochotników, których było w dodatku więcej niż miejsc.
Tymczasem pochodzący z Siedmiogrodu oskarżony twierdził, że został powołany do SS i skierowany do Stutthof wbrew własnej woli. Co więcej, utrzymywał także, że nie wiedział o zbrodniach popełnianych w obozie koncentracyjnym. Tym zapewnieniom nie wierzy prokuratura, oskarżając go o to, że zdawał sobie sprawę z gazowania i rozstrzeliwania więźniów oraz, jak możemy przeczytać w materiale przygotowanym przez „Deutsche Welle”, swoją pracą umożliwiał funkcjonowanie machiny śmierci.
Na razie nie wiadomo, czy i kiedy postępowanie zostanie wznowione.
Źródła informacji:
- Niemieckie media: fiasko procesu przeciw b. strażnikowi SS, dw.com [dostęp 14.12.2018]
- „Za późno na sprawiedliwość”. Niemieckie media: fiasko procesu przeciw byłemu strażnikowi SS, gazeta.pl [dostęp 14.12.2018].
No i proszę! *** długo żyją! [komentarz wyedytowany ze względu na wulgarną treść]
Nich oni nie zmieniają tematu domagam się przeprosin na pierwszej stronie za człowieka który żyje i też walczy o swoją godność z krajem załamanym jak Niemcy!
Dzisiaj trudno mówić już o karze za udział w zbrodniach ludobójstwa. Swoistym rozwiązaniem byłoby stworzenie światowego wykazu wszystkich funkcjonariuszy SS służących w obozach koncentracyjnych, z imieniem i nazwiskiem, datą i miejscem urodzenia, stopniem oraz wykazem obozów koncentracyjnych, w których służyli. Wykazem tym winno się objąć także SS-manów służących w Sonderkommandach, które likwidowały Żydów i inną ludność cywilną w rozmaitych miejscach Europy. Do tego całe berlińskie kierownictwo SS nadzorujące dokonywanie zbrodni przez podległych funkcjonariuszy SS. Aby to było takie memento – że żadnemu zbrodniarzowi nie zostanie zapomniane.