Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Pierwsze godziny powstania warszawskiego. Jak zapamiętała je sanitariuszka z Ochoty?

Do powstania dołączyło wielu cywilów. Na zdjęciu przysięga wolontariuszy z Powiśla.

fot.Wincenty Szober/domena publiczna Do powstania dołączyło wielu cywilów. Na zdjęciu przysięga wolontariuszy z Powiśla.

Halina ps. „Sławka” zaangażowała się w konspirację już na początku wojny. Na powstanie czekała z utęsknieniem i nadzieją na koniec upokarzającej okupacji. Gdy 1 sierpnia wychodziła z domu, na ulicach panowała euforia. Ona sama była gotowa na dwa dni walki…

Nadszedł wreszcie upragniony 1 sierpnia. Tego dnia czekałam na rozkaz u siebie w domu. Byłam w grupce pięciu dziewczyn, wszystkie z Konfederacji Narodu, przydzielonej do Kedywu. Razem stanowiłyśmy patrol sanitarny oddany do dyspozycji dowódcy Batalionu „Miotła” w Zgrupowaniu „Radosław”. Po 27 lipca miałyśmy ustaloną sieć alarmową. Każda z nas miała kolejno zawiadomić następną o godzinie wybuchu Powstania.

„Pocałuj mnie!”

1 sierpnia w południe przyszedł do mnie chłopak z podziemia, który podkochiwał się we mnie od dłuższego czasu. Nie odwzajemniałam jego uczucia, chociaż bardzo go lubiłam i często się spotykaliśmy. Od razu było jednak wiadomo, że nic z tego nie będzie. Dlaczego? Bo nosiłam żałobę. Miałam – jak to się wówczas mówiło – adoratora. Nazywał się Jurek i także służył w Konfederacji Narodu. Był w partyzantce, poległ podczas szturmowania jakiegoś niemieckiego posterunku. To było w czerwcu 1943 roku.

A ten mój kolega, który się we mnie podkochiwał, przyszedł po prostu, żeby się ze mną pożegnać. Wprost ode mnie szedł na koncentrację swojego oddziału. Powiedział mi, że godzina „W” została wyznaczona na piątą. Z jednej strony byłam szczęśliwa i podekscytowana, że zaraz się zacznie, a z drugiej przestraszona i zagubiona. Nic bowiem nie wiedziałam. Ani gdzie mam się stawić, ani kiedy. Nie dostałam żadnej informacji.

Tuż przed wybuchem powstania "Sławka" ciągle czekała na wiadomość, gdzie ma przydział.

fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna Tuż przed wybuchem powstania „Sławka” ciągle czekała na wiadomość, gdzie ma przydział.

Tymczasem ten kolega, żegnając się ze mną, powiedział:  „«Sławka», pocałuj mnie. Pocałuj mnie na pożegnanie”. A ja, głupia, żachnęłam się: „No coś ty!!!” Odmówiłam stanowczo. Potem, gdy spotkałam go na Starówce, nie był już za bardzo skory do rozmowy ze mną. Wkrótce zginął. Do tej pory wyrzucam sobie, że go wtedy nie pocałowałam.

Wróćmy jednak do dnia, w którym to wszystko się zaczęło. Ustaliłam wreszcie, że mam się stawić na ulicy Wolność 16. Pożegnałam się szybko z rodzicami, objęliśmy się i wybiegłam. Nie było wtedy żadnej rozmowy. Mama tylko powiedziała: „Wróć, dziecinko”. Nie zatrzymywali mnie.

Moje najradośniejsze, najwspanialsze chwile z Powstania to właśnie te pierwsze godziny. Na Okopowej, gdy jechałam tramwajem, było już słychać strzały. Wszyscy się rozbiegli w swoją stronę, a ja oczywiście leciałam na Wolność 16. Raptem zobaczyłam pierwszego powstańca. To było niesamowite uczucie. Szedł w moim kierunku młody człowiek z opaską, ze stenem przed sobą, w bryczesach. I w jasnej kurtce.

Nie ukrywał się, tylko kroczył środkiem ulicy. Polski żołnierz! Wzruszenie po prostu ścisnęło mi gardło. Ten chłopak spokojnie mówił do ludzi, którzy gromadzili się przed bramami: „Proszę państwa, proszę się cofnąć do bram, proszę nie wychodzić na ulicę, bo tu za chwilę może być bardzo niebezpiecznie”. Wyglądał na szalenie opanowanego, doświadczonego żołnierza.

Artykuł stanowi fragment książki Anny Herbich "Dziewczyny z powstania", wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Artykuł stanowi fragment książki Anny Herbich „Dziewczyny z powstania”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Tak się cieszyłam, że to wyczekiwane przez nas Powstanie wreszcie wybuchło! Że wreszcie nadszedł moment odwetu. Szybko na domach pojawiły się biało-czerwone flagi, ludzie rzucali się sobie w ramiona. Euforia, radość, wolność! Po pięciu latach upokarzającej okupacji do Warszawy wróciła Polska. Wówczas nikt nie przewidywał, że to się tak skończy. Wierzyliśmy, że szybko przepędzimy Niemców. Zgodnie z instrukcjami do Powstania wyszłyśmy przygotowane na dwa dni walki. Byłam w letniej sukience i z torbą sanitarną na ramieniu.

Jak radziły sobie kobiety?

Kobieta w Powstaniu Warszawskim. To temat właściwie bardzo słabo znany. Czym różniła się nasza sytuacja od sytuacji mężczyzn? Oczywiście największą naszą bolączką była higiena osobista. A właściwie jej brak. Do końca trudno się było do tego przyzwyczaić.

Pewnego razu na Starówce, było to już po wielu dniach walki, poszliśmy odpocząć na kwaterę na Sapieżyńskiej. Ten odpoczynek zwykle wyglądał tak, że całkowicie wyczerpani, czasem po dwóch dniach trwającej bez przerwy akcji, padaliśmy na podłogę i zasypialiśmy pokotem. Na Sapieżyńskiej koledzy stwierdzili jednak, że zrobią nam przyjemność. I przygotowali dla nas „kąpiel”. Przynieśli olbrzymi kocioł, w którym miała być ugotowana kasza. Przed obiadem miałyśmy jednak podgrzać sobie w tym kotle wodę i się umyć.

"Sławka" zapamiętała pierwsze godziny powstania jako radosne i pełne nadziei. Zdjęcie z pierwszych dni sierpnia.

fot.Eugeniusz Lokajski/domena publiczna „Sławka” zapamiętała pierwsze godziny powstania jako radosne i pełne nadziei. Zdjęcie z pierwszych dni sierpnia.

Skwapliwie z tego skorzystałyśmy. Nie tylko udało nam się porządnie wyszorować, ale umyłyśmy nawet włosy, co w Powstaniu było niebywałym luksusem, wręcz ekstrawagancją. Czułyśmy się wspaniale! To dla kobiet była bardzo ważna sprawa – wyglądać przyzwoicie. Zaraz zabrałyśmy się za gotowanie kaszy. Już miałyśmy wołać chłopców na obiad, gdy nagle w nasz budynek uderzył niemiecki pocisk. Kaliber musiał być spory, bo w ułamku sekundy zwaliła się cała ściana.

W górę wzbiła się olbrzymia chmura pyłu, kurzu i drobnych odłamków muru. Gdy to wszystko opadło, przedstawiałyśmy sobą żałosny widok. Stałyśmy nad tym garem po prostu szare. Od stóp do głów pokrywał nas pył. Całe szczęście żadnej z nas nic poważnego się nie stało, ale cały nasz wysiłek poszedł na marne. Byłyśmy bardziej brudne niż przed kąpielą. Kasza również była do niczego. Wylądowało w niej dobre kilka kilo gruzu.

Zawsze wielki podziw wzbudzał we mnie jeden z naszych kolegów, Zbigniew Ścibor-Rylski. Obecnie dość znana postać, szef Związku Powstańców Warszawskich. Jest generałem. Otóż ile razy widziałam go podczas bitwy, wyglądał nienagannie. Ogolony, w wyczyszczonym mundurze. I nie był to wcale wyjątek. Wielu kolegów starało się o siebie dbać. Warunki były trudne, ale to w końcu było wojsko.

Powstańcze ubrania

Kolejnym problemem, z jakim borykały się kobiety w Powstaniu, był brak ubrań. Bardzo źle wspominam choćby zdobycie fabryki Monopolu Tytoniowego na Dzielnej. Lał deszcz, było ciemno i chłodno. Szliśmy wzdłuż muru. Był rozkaz, aby zachować absolutną ciszę. Potem stanęliśmy. Koledzy założyli trotyl, nastąpiła eksplozja. Bomba wybiła w murze sporą dziurę, przez którą wdarliśmy się na teren Monopolu. Rozpoczęła się bitwa.

Kobiety w powstaniu zmagały się z wieloma problemami. Na zdjęciu harcerska poczta polowa.

fot.domena publiczna Kobiety w powstaniu zmagały się z wieloma problemami. Na zdjęciu harcerska poczta polowa.

Akcja zakończyła się sukcesem, ale potwornie przemarzliśmy.Razem z koleżanką przez całą noc siedziałyśmy później na lodowatych, kamiennych schodach zdobytej fabryki. W cienkich, przemoczonych sukienkach trzęsłyśmy się z zimna. A obok nas siedziała dziewczyna, która miała na sobie długi, sięgający stóp, kolejarski płaszcz. Patrzyłyśmy na nią z zazdrością. My nie miałyśmy ani nic ciepłego, ani nic, w co mogłyśmy się przebrać.

Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy udało się zdobyć niemieckie magazyny na Stawkach. Tam było mnóstwo mundurów – między innymi słynne panterki, w których później chodziło całe Powstanie. Udało się tam znaleźć dla mnie najmniejsze spodnie. Panterkę zresztą też dostałam. Chłopcy przynieśli mi do tego z jakiegoś opuszczonego mieszkania męską koszulę. W tym stroju walczyłam do końca.

Źródło:

Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w książce Anny Herbich Dziewczyny z powstania, która została wydana nakładem Znaku.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Poznaj historię kobiet walczących w powstaniu warszawskim:

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.