Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Słowacka okupacja Polski

Alexander Mach odznacza żołnierzy słowackich za udział w inwazji na Polskę, październik 1939

fot.domena publiczna Alexander Mach odznacza żołnierzy słowackich za udział w inwazji na Polskę, październik 1939

„Jesteśmy gotowi do marszu z Niemcami” – oświadczył 30 sierpnia 1939 roku Jozef Tiso. „Nieprzyjaźń z Polską jest obecnie faktem. Słowacka armia będzie walczyć wespół z armią niemiecką”. I rzeczywiście walczyła.

Inwazja na nasze państwo we wrześniu 1939 roku kojarzy się nam przede wszystkim z III Rzeszą. Jednak przeciwko Polsce ramię w ramię z nazistami ruszyło też kilka innych narodów, m.in. Słowacy. Wprawdzie nie przyczynili się oni walnie do sukcesu kampanii wrześniowej, ale udostępniali Niemcom linie kolejowe, lotniska… W przededniu wybuchu II wojny światowej prezydent Słowacji ksiądz Jozef Tiso zadeklarował też polsko-słowacką nieprzyjaźń. O co chodziło?

Otóż Słowacy mieli do nas pewne… pretensje. Jeszcze w 1920 roku alianci z Zachodu dokonali podziału ziem, które stanowiły kość niezgody pomiędzy Polską a Słowacją. Ta druga otrzymała wtedy 44 wsie, II RP – 27. Ale powetowaliśmy sobie tę „niesprawiedliwość” przy okazji rozbioru Czechosłowacji w 1938 roku. Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte 30 listopada, a na jego mocy 226 km2 spornych terenów przypadło Polsce. Jak podkreśla Andrzej Chwalba, gospodarczo nie zyskaliśmy kompletnie nic, za to dużo straciliśmy politycznie. Słowacy uznali za swoją rację stanu odzyskanie utraconych ziem, a dodatkowo postanowili również przywłaszczyć sobie część polskich.

Słowacki pogrzeb Polski

Już 1 września bez wypowiedzenia wojny do Polski wkroczyła słowacka dywizja „Janosik”. Potem nadeszły kolejne. Przejęte zostały Spisz i Orawa. W Zakopanem zorganizowano defiladę wojskową. Później zdobyte zostały przełęcze karpackie, a także m.in. Krynica. Pisano, że Słowacy walczą z „polskimi podpalaczami i terrorystami”… W walkach uczestniczyło nawet słowackie lotnictwo, które bombardowało walczących po stronie polskiej Czechów i Słowaków. Łącznie w toczonych wtedy z Polakami walkach zginęło 18 Słowaków, zaginęło 11, a 46 zostało rannych. Do słowackiej niewoli trafiło 1350 polskich żołnierzy. Inna rzecz, że ta opcja jawiła się Polakom jako zdecydowanie lepsza alternatywa niż niewola niemiecka.

Słowaccy żołnierze w zdobytym Sanoku

fot.Archiwum Fotograficzne Wojskowego Instytutu Historycznego Armii Słowackiej w Bratysławie/domena publiczna Słowaccy żołnierze w zdobytym Sanoku

Kiedy kampania wrześniowa miała się już ku końcowi, 3 października 1939 roku słowacki minister propagandy Alexander Mach buńczucznie oświadczył: Jesteśmy dumni, że przyjaźń słowacko-niemiecką mogliśmy przypieczętować walką i krwią Słowaków. Niemcy nagrodzili swojego sojusznika. Na mocy porozumienia z 21 listopada 1939 roku Słowacy uzyskali obszar o powierzchni 770 km2, zamieszkały przez 35 000 ludzi, obejmujący m.in. Spisz i Orawę. Ale Słowacy bynajmniej nie uważali się za okupantów tych terenów. I nie miało dla nich znaczenia, że mieszkańcy tych ziem w przededniu II wojny światowej uważali się za Polaków. Kiedy do Jurgowa wkroczyły słowackie wojska, spalono tam polskie dokumenty i urządzono wręcz „pogrzeb Polski”.

Czytaj też: Czy Polska musiała przegrać? Analiza września 1939 roku

Zaczęło się wynaradawianie

Potem na wzór germanizacji zaczęła się slowakizacja. Zajęto się tym przede wszystkim na płaszczyźnie religijnej. Polscy księża zostali usunięci: albo zamknięto ich w klasztorach, albo wywieziono do Generalnego Gubernatorstwa. Tam zresztą trafili również polscy działacze narodowi. Z przedstawicieli kleru mogli pozostać tylko nieliczni – ci, którzy zdradzili, przysięgając wierność Słowacji. Swoje porządki zaczęli zaprowadzać duchowni słowaccy. Na stosach spłonęły polskie książeczki do nabożeństwa i śpiewniki. To samo na płaszczyźnie świeckiej spotkało i szkoły: polscy nauczyciele i podręczniki – won!

Po takim brutalnym wstępie mogło się wydawać, że pod słowacką okupacją Polaków będzie czekać horror porównywalny z tym niemieckim. Jednak nic takiego się nie stało. A to dlatego, że Słowacy uważali górali z Orawy i Spisza za „swoich”, którym trzeba tylko nieco pomóc „powrócić na ojczyzny łono”. Polskie złotówki wymieniono na słowackie korony po korzystnym dla Polaków kursie. Do tego jeszcze państwo zaczęło skupować produkty rolne po naprawdę dobrych cenach. W efekcie poziom życia Polaków na tych terenach był realnie wyższy niż tych mieszkających w Generalnej Guberni. Dochodziło nawet do tego, że problematyczne towary ze Słowacji do Guberni po prostu… szmuglowano!

Czytaj też: Bilans krzywd. Jak naprawdę wyglądała niemiecka okupacja Polski

Okupacyjny raj nie dla wszystkich

Koniunktura po słowackiej stronie oraz działania państwa zrobiły swoje. Tendencje narodowościowe uległy odwróceniu. Większość mieszkańców Spisza i Orawy zaczęła deklarować się jako Słowacy (aczkolwiek spora ich część już po wojnie nie miała problemów z tym, aby ponownie poczuć się Polakami). Jednak nie wszyscy mogli liczyć na tak łaskawe traktowanie ze strony Słowaków…

Bratający się słowaccy i niemieccy żołnierze witani przez miejscową ludność ukraińską – Komańcza 1939

fot.domena publiczna Bratający się słowaccy i niemieccy żołnierze witani przez miejscową ludność ukraińską – Komańcza 1939

Słowacja wprowadziła przepisy antyżydowskie na wzór niemieckich – i traktowała ich równie okrutnie, ograbiając ich z własności. Ale nie tylko. Tamtejsza Gwardia Hlinki wydała m.in. taką oto ulotkę propagandową: Nas nie obałamucają głupie zdania, że żyd to też człowiek. Żydzi są zastępcami i agentami diabłów. Żyd nie jest stworzeniem bożym, ale diabłem, dlatego żyd to nie człowiek, choć do człowieka podobny. I właśnie tych „diabłów” Słowacy wysyłali od 1942 roku do obozów zagłady, głównie do Auschwitz.

Czytaj też: Czy Auschwitz należało zbombardować?

Czy warto było kruszyć kopie?

Słowacka okupacja oczywiście nie podobała się polskiej partyzantce. Chociaż faktem jest, że na pewnym etapie polscy partyzanci bez problemów kupowali po stronie słowackiej nadwyżki żywnościowe. Jednak pod koniec wojny oddziały AK coraz częściej wywieszały na okupowanych przez Słowację ziemiach polskie flagi, a nawet rozbrajały posterunki straży granicznej. Kiedy w 1945 roku okupacja dobiegła końca, role się odwróciły. Teraz to słowackie uzbrojone grupy dawały się we znaki Polakom.

Tak ówczesną sytuację podsumował komendant MO w Nowym Targu: Na terenie Spisza i Orawy ludność słowacka silnie uzbrojona napada na ludność polską, terroryzując ją i rabując, wobec czego Polacy zmuszeni są chronić się na terenie powiatu nowotarskiego. Dopiero w lipcu 1945 roku Polska zawarła z Czechosłowacją porozumienie dotyczące przebiegu granicy, która miała mieć kształt taki jak w 1920 roku. Wróciliśmy zatem do punktu wyjścia.

Źródło:

Artykuł powstał na podstawie książki A. Chwalby Polska krwawi, Polska walczy. Jak żyło się pod okupacją 1939-1945, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.

Komentarze (2)

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.