Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Ja wam zagram hymn Polski. I proszę wstać”. Rubinstein – człowiek, który podniósł na nogi założycieli ONZ

Rubinstein w 1906 roku

fot.Library of Congress/domena publiczna Rubinstein w 1906 roku

„Tutaj, w tej sali, chcecie urządzić szczęśliwą przyszłość świata. Brakuje mi chorągwi Polski, za którą walczyliście. Ja tego nie mogę tolerować. Ja wam zagram hymn polski. I proszę wstać!” – powiedział polski pianista. I wstali. Kim był człowiek, na którego wezwanie podnieśli się przedstawiciele 50 państw?

Artur Rubinstein nie był długo wyczekiwanym i upragnionym dzieckiem. Jak sam zanotował w pamiętniku, narodziny zawdzięcza ciotce Salomei, która namówiła rodziców, aby wychowali już siódmą z kolei pociechę i nie próbowali przerwać ciąży.

Z początku nic nie wskazywało, że osiągnie wielki sukces muzyczny. Łódź, gdzie przyszedł na świat, była prężnie rozwijającym się miastem przemysłowym – ziemią obiecaną dla rzemieślników, obietnicą wyjścia z biedy i odbicia się od dna. Atmosfera była więc raczej mało „artystyczna”. Mimo to przygoda małego Artura z fortepianem rozpoczęła się bardzo wcześnie – już w wieku dwóch lat obserwował lekcje, które pobierała jego starsza siostra.

Umiejętność gry na instrumencie była wówczas kojarzona z dobrym wykształceniem, toteż Rubinsteinowie postanowili kupić fortepian. Bardzo szybko okazało się, że niechciany synek przejawia w tej dziedzinie niebywałe predyspozycje. Chłopcu znaleziono nauczyciela w Warszawie, dokąd wyjechał, by szlifować talent. Od tego momentu aż do końca życia podróże były ważną częścią życia Artura Rubinsteina.

Jako dziesięciolatek wyjechał na dalsze kształcenie do Berlina, a później do Szwajcarii, gdzie zaprezentował swoją grę przed Ignacym Paderewskim. Następnie trafił do Stanów Zjednoczonych, by w końcu osiedlić się w Paryżu i rozpocząć na dobre muzyczną karierę.

W Polsce Rubinstein znany jest przede wszystkim ze słów, jakie wypowiedział podczas konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco w 1945 roku.

fot.Joop van Bilsen / Anefo/CC0 W Polsce Rubinstein znany jest przede wszystkim ze słów, jakie wypowiedział podczas konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco w 1945 roku.

Początki bywały trudne. Czasem gościł na salonach i popijał szampana. Zdarzało się jednak, że nie otrzymywał propozycji koncertowania, nie miał pieniędzy i spał na ławce w parku. Na domiar złego zakochał się bez wzajemności w zamężnej kobiecie. Dla wrażliwego artysty huśtawka nastrojów była zbyt duża. Pod wpływem emocji postanowił skończyć ze sobą w możliwie najszybszy sposób – w jednym z berlińskich hotelów próbował się powiesić. W książce „Moje młode życie” zapisał:

Ze starego, znoszonego płaszcza kąpielowego wyciągnąłem pasek i związałem pętlę. W łazience znajdował się hak na ubranie umieszczony dostatecznie wysoko, by mnie utrzymać. Przystawiłem stołek, pasek umocowałem na haku i wsunąłem głowę w pętlę.

Kiedy jednak odepchnąłem stołek nogą, sznur się zerwał, a ja z hukiem upadłem na podłogę. Gdybym dziś oglądał podobną scenę w telewizji, to pewnie wyłbym ze śmiechu, ale moją pierwszą reakcją jako żywego bohatera takiej tragikomedii był ciężki wstrząs nerwowy; niepocieszony, pozbawiony resztki sił, długi czas gorzko płakałem, leżąc w miejscu, gdzie upadłem.

Najszczęśliwszy człowiek na ziemi

Po tym tragicznym wydarzeniu Rubinstein doznał przemiany. Zaczął cieszyć się życiem. Postanowił za wszelką cenę ziścić swoje marzenie, na które tak ciężko pracował, poświęcając beztroskie dzieciństwo. Jak sam stwierdził, było to jego odrodzenie:

Na wszystko, co mnie otaczało, popatrzyłem nowymi oczami, jakbym nigdy dotąd tego nie widział. Ulica, drzewa, domy, goniące się i psy, mężczyźni i kobiety — wszystko wyglądało inaczej. I ten hałas wielkiego miasta… Byłem tym wszystkim zafascynowany. Jeśli tak na to spojrzeć, życie, nawet w więzieniu czy szpitalu, wydaje sią piękne i godne tego, by je przeżyć.

W 1912 roku przeniósł się do Londynu, gdzie bardzo szybko zyskał rozpoznawalność, a jego kariera nabrała rozpędu. Poznał bardzo wiele znanych osób i stał się częścią elity tego miasta. Realizował swoje założenia konsekwentnie i czerpał z życia garściami.

Cieszył się uznaniem na Starym Kontynencie. Zaprzyjaźnił się z Pablem Picassem, który nawet narysował jego portret, oraz Ernestem Hemingwayem. Sporo romansował. Podczas jednego z licznych spotkań towarzyskich poznał swoją przyszłą żonę, Anielę Młynarską. Para szybko się w sobie zakochała, lecz spora różnica wieku, a także związek Artura z rosyjską księżniczką sprawiły, że ich drogi się rozeszły. Nela, jak nazywał ją Rubinstein, poślubiła innego pianistę, Mieczysława Muntza. W końcu się rozwiedli. Trzy lata później Aniela i Artur wzięli ślub.

Życie małżonków toczyło się w rytm koncertów i bankietów. Rubinstein był już wówczas znaną osobistością. Przyjaźnił się z Karolem Szymanowskim, Jarosławem Iwaszkiewiczem, Janem Lechoniem i Julianem Tuwimem, który przy pierwszym spotkaniu powiedział do pianisty:

Jesteśmy w pewien sposób spokrewnieni. Moja matka i pańska siostra Jadwiga były w młodości nierozłącznymi przyjaciółkami. Kiedy miałem cztery albo pięć lat, matka zabrała mnie na dworze, żeby zobaczyć, jak cała rodzina odprowadza Pana na pociąg do Berlina. Mama wtedy powiedziała do mnie: „Popatrz na tego Artura, on już jest sławnym pianistą, a co z Ciebie wyrośnie?”. Nienawidziłem wtedy Pana, a teraz jest Pan moim ulubionym pianistą.

Rubinstein podczas koncertu w 1962 roku.

fot.Wim van Rossem / Anefo/CC0 Rubinstein podczas koncertu w 1962 roku.

W późniejszych latach Rubinstein zaznajomił się z Albertem Einsteinem i Charliem Chaplinem, poznał także Goldę Meir, Indrię Ghandi czy Witolda Rowickiego. W Paryżu często spotykał się z Romanem Polańskim. Gościł również w Białym Domu u prezydenta Jimmy’ego Cartera.

Był wielokrotnie nagradzany i doceniany za swoją twórczość – m.in. medalem francuskiej Legii Honorowej oraz najwyższym amerykańskim odznaczeniem cywilnym, czyli medalem Wolności. Znalazł się na okładce magazynu „The Time”. Otrzymał nagrody Emmy, Grammy, a nawet (w 1969 roku) Oscara za główną rolę w filmie biograficznym „L’Amour de la vie” („Kocham życie”). Wyróżnienie wręczył mu Gregory Peck.

Rubinstein w istocie kochał życie, ponieważ swoje wspomnienia „Moje długie życie” zakończył słowami: „Pragnę wyrazić najgłębszą wdzięczność za gorące oznaki przyjaźni okazywane mi przez ludzi z całego świata i chcę zapewnić, że nadal jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi”. Warto nadmienić, że miał wówczas 92 lata.

Czytaj też: Wychowała powstańców, walczyła o edukację

Słowa, które przeszły do historii

Obywatel świata, jak nazywano Artura Rubinsteina (nie tylko dużo podróżował, ale też znał aż osiem języków!), w Polsce znany jest przede wszystkim dzięki słowom, które wypowiedział podczas konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco w 1945 roku. Polska należała do koalicji antyhitlerowskiej i była ofiarą nazistowskich Niemiec, jednak wśród przedstawicieli 50 państw zabrakło delegacji Rządu RP na uchodźstwie. Dlaczego?

Zachodni politycy obawiali się Stalina i woleli go nie prowokować. Z tego samego powodu nie było również polskiej flagi. Muzyk, którego koncert miał uświetnić wydarzenie, gdy zauważył brak biało-czerwonych barw, rozzłościł się i postanowił głośno wyrazić swoją dezaprobatę. Występ rozpoczął od hymnu Stanów Zjednoczonych, lecz po kilku taktach przerwał, wstał i rzekł: „Tutaj, w tej sali, chcecie urządzić szczęśliwą przyszłość świata. Brakuje mi chorągwi Polski, za którą walczyliście. Ja tego nie mogę tolerować. Ja wam zagram hymn Polski. I proszę wstać!”.

Jego wystąpienie spotkało się z burzą braw, do których zmuszony został nawet Nikita Chruszczow (członek delegacji sowieckiej). Tym gestem Artur Rubinstein przypomniał o udziale Polaków w pokonaniu hitlerowskich Niemiec, a także ujawnił swoją głęboką miłość do ojczyzny.

Karierę zakończył w wieku 89 lat, dając przez całe życie około 6 tysięcy koncertów. Zmarł w 1982 roku.

Bibliografia:

  1. https://hi-fi.com.pl/sylwetki-muzyczne-lista/976-artur-rubinstein-pianista-kompletny.html
  2. Rubinstein, Moje długie życie t.1,2, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1988.
  3. Rubinstein, Młode lata, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1986.
  4. https://wpolityce.pl/historia/531671-38-lat-temu-zmarl-wirtuoz-fortepianu-artur-rubinstein

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.