Niebezpieczna plomba, czyli wielka dentystyczna awantura
Wizyty u dentysty były (i nadal są) koszmarem. Jednakże dawniej koniec wiercenia wcale nie równał się z końcem cierpienia. Gorsze mogło się okazać… zakładanie plomby!
Kiedy już dentyści nauczyli się leczenia chorego zęba poprzez usunięcie próchnicy, pojawił się kolejny problem – co zrobić z dziurą? Przez długie stulecia pacjentów czekała przykra perspektywa: po mozolnym i ekstremalnie bolesnym procesie wyskrobywania zepsutej tkanki część specjalistów wypełniała ubytek płatkami złota. Była to metoda o tyle straszna, że fragmenty metalu trzeba było „wbijać”, formując plombę.
Alternatywą dla drogocennego kruszcu były substancje znane do dziś jako amalgamaty, stosowane po raz pierwszy – zgodnie z obecną wiedzą – już w VII wieku przez Chińczyków. We wstępie do artykułu publikowanego na łamach „Neuroendocrinology Letters” czytamy:
W datowanej na rok 659 naszej ery Materia medica Su Kunga wspomniana jest „srebrna pasta”. Nazwa jest przypuszczalnie powodem, dla którego ten materiał w niektórych krajach nazywa się „srebrnym amalgamatem”, choć jego głównym składnikiem zawsze była rtęć.
Fascynujący pierwiastek był znany ludzkości i z prawdziwą pasją stosowany przez wszelkiego rodzaju alchemików, medyków i magików na długo przez narodzinami Chrystusa. Problem polegał na tym, że rtęć jest powolnym zabójcą i naszym dalekim przodkom trudno było powiązać następujące problemy zdrowotne z jej wykorzystaniem (relacje Pliniusza Młodszego dotyczące choroby niewolników wydobywających rudę rtęci musiały przejść bez echa). Co więcej, ze względu na unikatowe właściwości fizyczne długo wierzono, że srebrzysty metal musi mieć dobroczynny wpływ na ludzki organizm.
Jak się wkrótce okazało, rtęć nadaje się doskonale jako składnik plomb i wraz z innymi metalami może być bezpiecznie stosowana w charakterze uszczelnienia po wydobyciu próchnicy. Ale nim opracowano odpowiednią metodę tworzenia amalgamatu doszło do wielkiej awantury z udziałem pewnej słynnej rodziny oszustów…
Czytaj też: Niebezpieczna alchemia. Te eksperymenty kosztowały życie angielskiego króla i niemal zabiły Newtona
Niebezpieczna rewolucja
„Amalgamat to jednorodna mieszanina dwóch lub więcej składników, z których przynajmniej jeden jest metalem” – pisze Judith Forrai w pracy „Historia amalgamatu w dentystyce”. – „Większość metali jest rozpuszczalna w rtęci, ale niektóre (jak na przykład żelazo) nie. Amalgamat może być także roztworem metalopodobnych kompleksów jonowych, takich jak amoniak. Amalgamatów używa się powszechnie jako wypełnień dentystycznych”. To, co dziś wydaje nam się oczywiste, wzbudziło wiele negatywnych emocji, kiedy słynni bracia Crawcour opracowali swój „królewski substytut mineralny”… Tyle, że przeciwnicy ich pomysłu mieli rację!
„Dentyści potrzebowali materiału tańszego i bardziej kowalnego niż złoto, który byłby nie tylko łatwiejszy w przygotowaniu i montowaniu, ale także bardziej odporny na stały kontakt zębów z nieobojętną chemicznie śliną. Alternatywne rozwiązania bazujące na tak zwanym amalgamacie, czyli połączeniu rtęci z innym metalem, zaczęły pojawiać się na Zachodzie pod koniec XVIII wieku” – relacjonuje James Wynbrandt w „Bolesnej historii stomatologii”.
Zanim wybuchła afera związana z mieszanką Crawcourów, inny dentysta nazwiskiem Taveau odkurzył starożytne zwyczaje i postanowił aplikować swoim pacjentom mieszankę czystego srebra i rtęci… rozgrzaną do temperatury 200 stopni! Co gorsza, trudno było z całą pewnością powiedzieć, jak dokładnie zachowa się plomba świeżo wlana do zęba; ze względu na niedokładne mieszanie się substratów wypełnienie mogło się skurczyć lub wręcz przeciwnie – zwiększyć objętość. To skutkowało poluzowaniem i wypadnięciem plomby lub, w najgorszym przypadku, pęknięciem zęba.
W roku 1826, kiedy Taveau opracował swą metodę, pojawiały się już liczne głosy krytyki wobec szerokiego stosowania rtęci w medycynie (lekarze polecali wtedy chlorek rtęci na mnóstwo rozmaitych przypadłości, co również miało się wkrótce skończyć). W każdym razie dentyści niechętnie stosowali niebezpieczny i wyjątkowo bolesny – wystarczy sobie wyobrazić uczucie towarzyszące zetknięciu odsłoniętego nerwu z rozgrzanym metalem – środek francuskiego medyka.
Czytaj też: Zabójcze piękno. Dlaczego w epoce elżbietańskiej kobiety ryzykowały życiem dla urody?
Plombowe oszustwo
Prace nad skutecznym amalgamatem podjęli wreszcie bracia Crawcour. Tak by się mogło przynajmniej zdawać, efekty było w każdym razie widać natychmiastowo: zupełnie nowa substancja podbiła rynek ekspresowo. „Główną przewagą owego rzekomo niczym nieustępującego złotu materiału stomatologicznego było »całkowicie bezbolesne, trwające zaledwie dwie minuty plombowanie«, które nie sprawiało pacjentowi »najmniejszego dyskomfortu«”.
Bracia nazwali swój produkt „królewskim substytutem mineralnym” i deklarowali, że są jedynymi właścicielami praw do jego tworzenia. Słowo „królewski” w nazwie sugerowało wysoką jakość. Lecz sława rewolucjonizujących stomatologię Crawcourów szybko przybrała słodko-gorzkie zabarwienie. Z jednej strony byli znani z bezbolesnego i profesjonalnego leczenia osób u władzy (przecież amalgamat był „królewski”), a z drugiej – byli głośno krytykowani przez całe środowisko faktycznie wyedukowanych dentystów.
Oczywiście po zbadaniu składu rewolucyjnych plomb Crawcourów okazało się, że to nic innego, jak mieszanka rtęci i opiłków srebra pozyskanych z francuskich monet, czyli dokładnie to, co testował Taveau. Z tą jedynie różnicą, że nie można im było zarzucić ani odrobiny profesjonalizmu: nie zaprzątali sobie głów nawet usunięciem próchnicy z „leczonego” zęba. Wśród nieprzyjemnych konsekwencji takiego postępowania wymienić można choćby zapalenie miazgi lub ropnie powstające wewnątrz zaklajstrowanych zębów.
W 1833 roku bracia opuścili Anglię i przenieśli się do Ameryki, gdzie ich interes rozkwitł – jak można się domyślać, ku oburzeniu lokalnych dentystów. Doszło do tego, że adepci sztuki rwania i wiercenia wypowiedzieli wojnę oszustom. „Wojna amalgamatowa” trwała od 1835 do 1850 roku.
Bitwa o pacjentów
Na szczęście czas działał na korzyść dentystów. Wkrótce pacjenci Crawcourów zaczęli skarżyć się na nieprzyjemne konsekwencje ich zabiegów. „Wysoka zawartość rtęci w ich amalgamacie wyszła na jaw. Dentyści zaczęli bić na alarm, ostrzegając przed zagrożeniami płynącymi z rtęciowego ślinotoku, który często pojawiał się jako skutek uboczny zastosowania »królewskiego substytutu mineralnego«. Shearjashub Spooner nazwał Crawcourów »kantującymi łotrami«, Eleazer Parmly zaś, brat Leviego Parmly’ego, zapałał do nich taką niechęcią, że – jak podaje jedno ze źródeł – »przerodziła się ona w prawdziwą obsesję«” – czytamy w „Bolesnej historii stomatologii”.
W końcu, by ostatecznie pozbyć się problemu szarlatanów ze Starego Kontynentu, powołano Society of Surgeon Dentists of the City and the State of New York (ang. Stowarzyszenie Chirurgów Zębowych Miasta i Stanu Nowy Jork). Członkowie oświadczyli publicznie, że ich celem jest „promowanie dobrego imienia profesji stomatologa poprzez zwalczanie wszelkiego rodzaju szarlatanerii uprawianej przez pozbawionych skrupułów oszustów przysparzających cierpień pacjentom i szargających reputację całego środowiska dentystycznego”. Warunkiem członkostwa w stowarzyszeniu było podpisanie deklaracji o niestosowaniu amalgamatu – nigdy, pod żadnym pozorem.
Wprawdzie Crawcourowie opuścili Amerykę już w 1834 roku, ale ich „cudowny środek” pozostał na rynku. W 1839 roku powstała kolejna organizacja, tym razem nazwana American Society of Dental Surgeons (ang. Amerykańskie Stowarzyszenie Chirurgów Zębowych), która zajęła się przywracaniem dobrego imienia dentystom jako grupie zawodowej. Do tego stopnia oszustwo Crawcourów zrujnowało zaufanie pacjentów! Do walki przyłączały się kolejne amerykańskie miasta, aż w 1846 roku podpisano oświadczenie, wedle którego każdy członek American Society of Dental Surgeons traktował użycie amalgamatu jako błąd w sztuce lekarskiej. Mało tego, wśród dentystów działały jednostki szpiegujące, sprawdzające, kto dopuszcza się łamania danego słowa.
W tym momencie wielu dentystów odeszło z organizacji. Zdania na temat wypełnienia zębów opartego na rtęci były wciąż podzielone. Mimo że wielu zębowych lekarzy uważało amalgamat za najgorsze możliwe rozwiązanie, prace nad udoskonaleniem formuły trwały. Na ogólną akceptację tej stosowanej dziś powszechnie metody świat czekał aż do roku 1895, kiedy to Greene Vardiman Black opracował pierwszy bezpieczny i skuteczny amalgamat. Rtęć była jednym z jego składników, ale w formie nieszkodliwej dla zdrowia.
Bibliografia:
- Forrai, J., History of amalgam in dentistry. Archives of Oral Research, 2007.
- Lindth, U., i in., Removal of dental amalgam and other metal alloys supported by antioxidant therapy alleviates symptoms and improves quality of life in patients with amalgam-associated ill health. „Neuroendocrinology Letters”, 2002.
- Wynbrandt, J., Bolesna historia stomatologii. Marginesy, Warszawa, 2020.
Dodaj komentarz