Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Operacja Cerberus. Jak Kriegsmarine zagrała na nosie Royal Navy

„Scharnhorst” w 1939 roku

fot.Bundesarchiv, DVM 10 Bild-23-63-46 / CC-BY-SA 3.0 „Scharnhorst” w 1939 roku

Trzy ogromne niemieckie okręty wojenne: dwa pancerniki i krążownik, „przedefilowały” w środku dnia przez kanał La Manche w jego najwęższym odcinku, chociaż Anglicy mieli na brzegu setki dział i dziesiątki okrętów w portach. Eskadry Kriegsmarine nie zdołało zatrzymać nawet 450 samolotów RAF-u poderwanych w powietrze i wysłanych nad kanał. Czy operacja „Cerberus”, wymyślona przez samego Hitlera, była kompromitacją brytyjskiej Royal Navy? A może Niemcy po prostu mieli szczęście?

Z Calais na wybrzeżu francuskim widać białe klify Dover po drugiej stronie. Kanał La Manche, nazywany w Londynie Kanałem Angielskim, w najwęższym miejscu ma szerokość zaledwie 32 kilometrów. Kamieniem nie dorzucisz, ale ciężkie armaty z powodzeniem mogą ostrzeliwać przeciwległy brzeg. Zdarzało się to zresztą w czasie obu wojen światowych.

Podczas drugiego światowego konfliktu niemieckie działa zniszczyły dziesiątki budynków w portowym mieście Dover, a pociski z ciężkich dział kolejowych rozmieszczonych w Pas de Calais wybuchały w głębi angielskiego terytorium. Jednak Kanał La Manche tak wtedy, jak i teraz był przede wszystkim „poletkiem” brytyjskiej Royal Navy, która teoretycznie sprawowała nad nim nieprzenikalny nadzór.

Tę „nieprzenikalność” sprawdziła w 1942 roku eskadra ciężkich niemieckich okrętów wojennych. Test wypadł dla Anglików bardzo kiepsko…

Wreszcie jesteśmy w Breście

Od marca 1941 roku niemieckie pancerniki „Scharnhorst” i „Gneisenau” stacjonowały w bazie w Breście na wybrzeżu francuskim. W maju 1941 roku dołączył do nich ciężki krążownik „Prinz Eugen”, który miał szczęście i w porę odłączył się od „Bismarcka” w czasie jego pierwszego (i jedynego) rejsu bojowego.

Trzy potężne okręty, nawet stojące w porcie, stwarzały zagrożenie samym swoim istnieniem. Jednak po zatopieniu „Bismarcka” Niemcy nie chcieli utracić kolejnej cennej jednostki nawodnej. Tymczasem w Breście robiło się coraz niebezpieczniej, bo brytyjskie lotnictwo składało regularne wizyty w porcie, a francuski wywiad donosił o każdym ruchu wroga.

„Scharnhorst” i „Gneisenau” w porcie

fot.domena publiczna „Scharnhorst” i „Gneisenau” w porcie

Hitler zażądał powrotu okrętów do Niemiec. Z portów niemieckich lub norweskich miały nadal stwarzać zagrożenie dla Royal Navy, robiąc wypady na Morze Północne i Norweskie. Jednocześnie gwarantowałoby to im krótsze drogi odwrotu, „parasol lotniczy” w morzu, lepsze zaplecze w niemieckich stoczniach oraz silniejszą obronę przeciwlotniczą na brzegu. Rejs trzech wielkich okrętów okrężną drogą wokół Wysp Brytyjskich nie wchodził przy tym w grę, bo wymagał wielkich ilości paliwa, a przede wszystkim – ze względu na czas trwania – narażał je na wykrycie i zniszczenie.

Kriegsmarine przygotowała więc niekonwencjonalną i sprytną operację przerzucenia okrętów kanałem La Manche, nad którym szczelną kontrolę sprawowały Royal Navy, RAF oraz działa obrony wybrzeża zbudowane właśnie do zwalczania okrętów nawodnych. Anglicy co prawda brali pod uwagę, że Niemcy mogą próbować przekroczyć kanał, ale byli pewni, że jeśli się na to zdecydują, podejdą do Dover w nocy, by uniknąć morderczego ostrzału. Stało się zupełnie inaczej.

Czytaj też: Kompania Szturmowa Kriegsmarine. To oni zaatakowali Westerplatte

Swordfishe spadają jak muchy

Operacja „Cerberus”, nad którą patronat sprawował sam Hitler, rozpoczęła się późnym wieczorem 11 lutego 1942 roku. Po nieskutecznym angielskim nalocie bombowym na port okręty „po cichu” wyszły z Brestu. Niemiecki zespół na czele z „Scharnhorstem” dowodzonym przez wiceadmirała Otto Ciliaxa rozwijał „zabójczą” prędkość 27 węzłów, czyli około 50 km na godzinę. Był osłaniany przez flotyllę niszczycieli i powietrzną armadę złożoną z… 252 myśliwców Luftwaffe. Zadbano też o „elektroniczną” zasłonę dymną – oddziały techniczne stacjonujące na wybrzeżu Francji rozpoczęły zagłuszanie angielskich stacji radarowych. Przez całą noc i połowę następnego dnia  okręty płynęły nie niepokojone przez nikogo. Angielskie samoloty rozpoznawcze patrolujące nad kanałem nie dostrzegły płynącej w dole armady Ciliaxa.

Około godz. 12.30 okręty dotarły do najwęższego miejsca kanału, którego strzegły działa artylerii nadbrzeżnej w Dover. Wyjątkowo nieogarnięci tego dnia Anglicy w końcu zauważyli wroga i otworzyli ogień, m.in. z potężnych dział kalibru 234 mm. Problem w tym, że strzelali niecelnie. Żaden z 33 pocisków nie trafił – więc Niemcy szli dalej. W tym czasie w brytyjskich sztabach rozpętało się prawdziwe piekło. Do walki rzucano wszystko, co było dostępne.

A było tego niewiele. Najpierw na przeciwników uderzyła flotylla 8 kutrów torpedowych, potem 6 samolotów torpedowych typu Fairey Swordfish, a następnie jeszcze 5 bombowców typu Whirlwind. Niemcy odgonili je jak natrętne muchy, a Swordfishe zostały zmasakrowane przez niemieckie działa przeciwlotnicze. Tymczasem niebezpieczeństwo nadeszło z innej strony, bo około godz. 15 „Scharnhorst” wszedł na minę morską. Spowodowała ona poważne uszkodzenia i pancernik zastopował, ale strata jednego okrętu była wkalkulowana w koszty operacji, więc „Gneisenau” i „Eugen” pozostawiły go samego i płynęły dalej.

Szczęśliwie dla hitlerowców załoga „Scharnhorsta” szybko opanowała sytuację, silniki uruchomiono i okręt ruszył śladem uchodzących w mrok „kolegów”. Próbował ich jeszcze zatrzymać dywizjon pięciu starych niszczycieli prowadzonych przez HMS „Campbell” oraz bombowce morskie, ale bez efektu. Niemieckie pancerniki i krążownik w czasie całego Channel Dash („rajdu przez Kanał”) były bez przerwy poszukiwane przez maszyny RAF-u, ale tylko nielicznym udało się odnaleźć cel. Zapadł zimowy mrok, wrogowie skryli się w ciemności i odnalezienie ich stało się niemożliwe.

Miny na kursie!

Sporo problemów sprawiły za to Niemcom miny morskie. Około godz. 19.50 na minę wpadł „Gneisenau”, a o 22.30 na taką pułapkę ponownie nadział się „Scharnhorst”. Spowolniło to okręty, ale ich nie zatrzymało. Rano weszły triumfalnie na wody niemieckie. Najpierw popłynęły do Wilhelmshaven, a potem zostały przebazowane do Kilonii.

W czasie operacji „Cerberus” Niemcy stracili 22 samoloty, które zapewniały okrętom osłonę powietrzną. W wyniku wybuchów min na okrętach zginęło 22 marynarzy, a 2 pancerniki i 1 niszczyciel eskortowy zostały uszkodzone. Brytyjczycy, którzy poderwali w powietrze 450 samolotów, stracili 42 maszyny. Jednak największą stratą była nadszarpnięta reputacja Royal Navy, która nie potrafiła zatrzymać ogromnych, powolnych, ale przede wszystkim bardzo niebezpiecznych okrętów na własnym „podwórku”.

„Gneisenau” w 1939 roku

fot.Bundesarchiv, DVM 10 Bild-23-63-11 / CC-BY-SA 3.0 „Gneisenau” w 1939 roku

Dla Niemców kluczem do sukcesu było wyjście z portu w sekrecie i długotrwałe zagłuszanie angielskich stacji radarowych, które na kilka godzin „oślepły”. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego oślepli także artylerzyści strzelający do okrętów płynących przed nimi jak na defiladzie i dlaczego wzrok stracili piloci samolotów rozpoznawczych. By ustalić przyczynę kompromitacji, powołano nawet komisję dochodzeniową, ale – jak do zwykle bywa ze speckomisjami – nic nie ustaliła i nie wskazała winnych.

A jak potoczyły się dalej losy głównych bohaterów tej opowieści? „Scharnhorst” zatonął 26 grudnia 1943 roku po przegranej bitwie morskiej na Morzu Norweskim, „Gneisenau” został zatopiony przez Niemców w marcu 1945 roku u wyjścia z portu w Gdyni. Przez kolejne 5 lat był rozbierany na części przez polskie przedsiębiorstwa wrakowe.

„Prinz Eugen” operował do 1945 roku na Bałtyku. W lutym wspierał obronę Malborka, ostrzeliwując wojska radzieckie z morza z odległości około 30 km! Przetrwał do końca wojny i został zajęty w porcie w Kopenhadze przez Anglików, którzy przekazali go Amerykanom. Wykorzystali oni „Eugena” do prób z bronią jądrową na atolu Bikini. Ostatecznie zatopiono go na atolu Kwajalein w archipelagu Wysp Marshalla.

Bibliografia:

  1. K. Donitz, 10 lat i 20 dni. Wspomnienia 1935-1945, Oficyna Wydawnicza Finna 1997.
  2. A. Price, Narzędzia mroku. Historia walki radioelektronicznej 1939-1945, Wydawnictwo Dolnośląskie 2006.
  3. J. Grab, Operacja Cerber, Wydawnictwo MON 1970.
  4. J. Pertek, Morze w ogniu 1942-1945. Wydawnictwo Poznańskie 1971.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.