Zaginiony Oriflamme. Kilka faktów o bitwie pod Azincourt
W październiku 1415 roku, na grząskim gruncie pełnym błota, walczyły ze sobą dwie armie – francuska i angielska. Walka toczyła się nieopodal wioski Azincourt w północnej Francji. Jak przebiegała bitwa?
Francja oraz Anglia były pogrążone w konflikcie. Wyniszczające wojny, spory dynastyczne i próby wzajemnej ingerencji, doprowadzały oba kraje na skraj zrujnowania. XIX – wieczni historycy nadali temu konfliktowi nazwę wojny stuletniej (choć trwał – z przerwami! – 116 lat). W tym tekście przedstawimy kilka faktów o jednej z najważniejszych bitew tej wojny; bitwie pod Azincourt.
Azincourt czy Agincourt?
Problem nazewnictwa danej bitwy jest zazwyczaj zależny od strony konfliktu. Nie inaczej jest w tym przypadku; dla Anglików będzie to bitwa pod Agincourt, dla Francuzów – Azincourt. Wydawało by się, że problem jest dość trywialny, ale… nic bardziej mylnego!
Nazewnictwo danej bitwy nie jest dla polskiej historiografii czymś obcym. Przykładem może być, znana nam wszystkim, bitwa pod Grunwaldem (w historiografii naszych zachodnich sąsiadów nazywana bitwą pod Tannenbergiem). Wracając jednak do wojny stuletniej; bitwa rozegrana na terytorium Francji pozostanie tutaj pod nazwą francuską. Jednak oba narody posiadają rożne spostrzeżenia co do bitwy. Anglicy wspominają bitwę jako sukces, wyższość sprytu taktycznego i swojego wojska nad liczniejszą armią Francuską. Dla przeciwników będzie to mniej ważna bitwa, symbol klęski poniesionej przez złe warunki atmosferyczne. Dodatkowo starcie to jest początkiem schyłku ciężkozbrojnego rycerstwa.
Liczebność wojsk
23 października 1415 roku, nieopodal lasu Tramecourt i miejscowości Azincourt, wyczerpani chorobami Anglicy, rozstawili obóz. Armia Henryka V była przeładowana łupami, które zagarnięto po oblężeniu i zdobyciu zamku Harfleur. Król chciał podążać do Calais wzdłuż wybrzeża, lecz wylew rzeki Sommy uniemożliwił wykonanie tego manewru. Zmuszony został wejść głębiej w terytorium wroga.
Siły francuskie mobilizowały się już od dłuższego czasu, obmyślano plan walki z Anglikami.
Dokładne dane na temat wielkości obu armii szacuje się różnie. Historycy są jednak pewni, że siły francuskie były większe od angielskich. Ocenia się je według nowszych badań na mniej więcej 12-15 tysięcy (wcześniej 20-30 tysięcy). Siły Henryka V wynosiły od 6 do 9 tysięcy. Bardziej jednak skłoniłbym się do pierwszej liczby. Wojsko angielskie, które przybiło do brzegów Francji, wynosiło od 8 do 9 tysięcy ludzi. Do czasu dotarcia pod Azincourt, armia stoczyła walkę o zamek Harfleur (oblężenie trwało prawie miesiąc, wojsko nękane było przez Francuzów, szalała czerwonka, brakowało zaopatrzenia, a dodatkowo twierdza po zdobyciu wymagała obsadzenia zbrojnymi), co znacznie ją uszczupliło.
Piękne zbroje vs. łuki
Uzbrojenie oraz taktyka używana przez obie armie, też znacznie się od siebie różniła. Wojsko francuskie składało się w przeważającej liczbie z rycerstwa ciężkozbrojnego, z kolei angielskie to piechota, w której trzonem były głównie świetnie wyszkolone grupy łuczników. Nauka opanowania tej broni była długotrwała, lecz przynosiła zyski w postaci przerażającej skuteczności na polu walki.
Angielscy łucznicy wykorzystywali łuki należące do typu tzw. prostych (albo zachodnich). Wykonywano je z elastycznego drewna cisowego, które należało do bardzo wytrzymałych. Długość takiego łuku dochodziła do 2 metrów, naciąg wynosił około 40 kilogramów, a wystrzelona strzała mogła dolecieć na odległość 300 metrów (z prędkością prawie 50 m/s). Doświadczeni łucznicy mogli strzelać z systematycznością 12 strzał na minutę! Łucznicy nie mogli pozwolić sobie na pełne uzbrojenie, strzelanie wymagało zwinności i szybkiego przemieszczania się. Nie znaczy to, że nie posiadali uzbrojenia; najpewniej nosili płytowe osłony kończyn, kolczugi i hełmy bez zasłony na oczy.
Rycerstwo francuskie, które stanowiło pierwsze uderzenie, w większości składało się z bogatych rycerzy opancerzonych w pełne zbroje płytowe, które bez problemu powstrzymywały lecące strzały, albo uderzenia mieczem. Korzystano z hełmów typu basinet z zasłoną zwaną „psim pyskiem” (pod koniec XIV wieku zaprzestano używania tej odmiany uzbrojenia).
W obu armiach korzystano z typowej broni obuchowej i drzewcowej tj.: buzdygany, młoty, halabardy. Nie korzystano z tarcz; ten element został wyparty przez lepsze zbroje, ale też noszenie go uniemożliwiała potrzeba trzymania pewnych typów broni oburącz.
Pole bitwy czyli bagno
Pogoda często odgrywała bardzo ważną rolę w wielu bitwach. Tym razem także. Jesień 1415 roku na terenach północnej Francji była bardzo deszczowa i chłodna. Obie armie stanęły na wprost siebie 25 października, oddzielone świeżo zaoranym polem uprawnym o długości kilometra. Ustawienie wojsk jest nadal tematem spornym, prawdopodobnie wojska angielskie zajęły pozycje na południu od Azincourt, pomiędzy sadami i zagrodami a lasem. Wojska francuskie znajdowały się na północy.
Beznadziejna sytuacja wojsk Henryka V – armia trapiona chorobami, mniejsza ilość ludzi gotowych do walki, panujący głód, wyczerpanie – przekreślała raczej możliwość zwycięstwa. Dodatkowo w przededniu bitwy rozszalała się wielka ulewa, zamieniając ziemię w grzęzawisko pełne błota.
Francuzi mieli spory problem. Z jednej strony pole bitwy ograniczało się do wąskiego pasma ziemi (po dwóch stronach znajdował się las), co umożliwiało przeprowadzenie druzgocącej szarży na mniejsze siły wroga. Z drugiej strony ziemia była rozmokła, konie mogłyby ugrzęznąć w błocie, impet szarży nie zostałby wykorzystany w pełni.
Anglicy wiedzieli, że posiadając mniejszą armię, nie są w stanie wygrać walnej bitwy. Na ich szczęście pole walki było ograniczone, a naturalne przeszkody terenowe uniemożliwiały francuzom przeprowadzenie ataku na angielskie flanki.
Bitwa
Henryk nie chciał czekać na atak Francuzów, głównie dlatego, że jego armia była wymęczona trwającą kampanią wojenną. Nakazał swoim łucznikom zbliżenie się do wroga na odległość około 350 metrów i wbicie na miejscu naostrzonych drewnianych pali (które miały ochronić łuczników przed atakiem konnicy).
Głównodowodzący armią francuską konetabl Francji, Karol d’Albert (w walce nie brał udziału król Karol VI Szalony, gdyż cierpiał na chorobę psychiczną), widząc podchodzących angielskich łuczników nakazał wysunąć się oddziałom genueńskich kuszników, którzy niestety zostali zmasakrowani poprzez ostrzał łuczników wroga. Tym, którzy przeżyli, pozostała ucieczka na tyły armii francuskiej, co tylko bardziej zagmatwało przygotowania do walki. W szeregi francuskiej armii wdarł się na chwilę chaos.
Zdecydowani Francuzi przeprowadzili szarżę skierowaną na angielskich łuczników. Pomiędzy nimi znajdowało się błotniste, świeżo zaorane pole. Ciężka konnica załamała swój atak. Łucznicy nieprzerwanie strzelali i choć pancerze francuskich rycerzy opierały się strzałom, to konie już niestety nie. Zwierzęta, trafiane bełtami umierały w błocie, przy okazji wyrzucając z siodła opancerzonych rycerzy, lub miażdżąc ich pod swoim ciężarem.
Dodatkowo na tych, którzy docierali jakimś cudem do angielskich łuczników, czekały drewniane pale. Masakra pierwszego uderzenia armii francuskiej zmotywowała Anglików. Karol d’Albert nakazał atak drugiej fali, który okazał się być jeszcze mniej skuteczny. Skotłowane wojsko walczyło na małej przestrzeni, co tylko pogłębiało straty po stronie francuskiej. Rycerze w zbrojach dosłownie topili się w błocie, ważyli o wiele więcej niż wrogowie, którzy odziani byli w lekkie pancerze. Anglicy starali się uszczuplać francuską armię; zabijając lub biorąc do niewoli.
W tym samym czasie do Henryka V dotarła wiadomość, że grupa ponad 600 zbrojnych zaatakowała jeden z obozów angielskich. Przestraszony wizją ataku od tyłu, nakazał wymordować pojmanych już jeńców (pamiętajmy jednak, że na ówczesne czasy, taka decyzja była naturalna i podyktowana sytuacją).
Walki trwały do wczesnego popołudnia. W kilka godzin Francja straciła jednych z najlepszych wojskowych kraju. Poległ Karol d’Albert i większość wysoko postawionych urzędników, także wszyscy zarządcy północnych terenów królestwa. Starcie zakończyło się wygraną wojsk angielskich, po bitwie król Henryk V udał się do Calais, by stamtąd wyruszyć do Anglii.
Zaginiony Oriflamme
Oiflamme (złoty płomień, po łacinie aurea flamma) – to nazwa bojowego proporca królów Francji. Początkowo był to proporzec opactwa Saint Denis, który został przejęty przez francuskich królów; odtąd miał służyć w wyprawach wojennych. Królowie francuscy idący na wojnę zabierali go z opactwa. Podczas bitwy niesiono go przed królem, ponieważ miał bronić władcę sam św. Dionizy (patron Francji). Rola proporca była ogromna, dlatego też trzymanie go należało do najlepszych rycerzy, albo wysoko postawionych urzędników państwowych (marszałkowie i konetablowie Francji).
Ostatni raz użyty został podczas bitwy pod Azincourt. Po walce niestety zaginął.
Bibliografia:
- Allmand C. T., The hundred years war: England and France at war c. 1300 – c. 1450, Cambridge 2005. Bartlett C., English Longbowman 1330-1515, Osprey-Oxford 1999.
- Carey B. T., Warfare in the Medieval World, 2015.
- Potkowski E., Crécy – Orlean 1346 – 1429, Warszawa 1986.
- Potkowski E., Wojna stuletnia [W:] Schyłek średniowiecznej Europy, pod red. Henryka Samsonowicza, Warszawa 2003.
- Rajman J., Encyklopedia średniowiecza, Kraków 2006.
Great content! Super high-quality! Keep it up! :)
Bardzo dobry artykuł
Mały bląd skoro łucznicy to nie bełty tylko strzały. Bełtami strzelali kusznicy. Pozdrawiam