Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Namiestnicy Boga czy docześni władcy? Dlaczego renesansowi papieże nie powstrzymali reformacji?

Od czasów niewoli awiniońskiej papiestwo nie miało dobrej passy. Na skutek ciągłego zabiegania o poparcie monarchów europejskich szerzyła się symonia i nepotyzm, a autorytet papieża ulegał degradacji. Po zapoczątkowaniu tzw. Wielkiej Schizmy Zachodniej pojawiły się głosy o konieczności reformy Kościoła. Zostały jednak zignorowane lub zduszone jako herezje, a problem pozostał.

Włochy przełomu XV i XVI wieku, będące jednocześnie kolebką renesansu, były krainą wielu niepokojów. Bogacące się na handlu i rozwoju bankowości możne rody Wenecji, Mediolanu, czy Florencji, które z jednej strony przyczyniły się dzięki instytucji mecenatu do odrodzenia sztuki i architektury, brutalnie rozprawiały się z przeciwnikami w drodze do władzy, a w sąsiednich księstwach widziały wrogów, którym przede wszystkim należało zaszkodzić. W tym tyglu w latach 30-tych XV wieku, po ostatecznym powrocie do Rzymu znaleźli się papieże i ich domena, czyli Państwo Kościelne.

Za pierwszego renesansowego papieża uważa się dość zgodnie Mikołaja V (1447-1455). Darzył on sympatią humanistów, do których sam się zaliczał. Zatrudniał kopistów przepisujących dzieła greckich autorów, zaczął przebudowywać Watykan, do którego przeniósł rezydencję papieską, chciał monumentalnością nowych budowli podnieść prestiż Kościoła. Jednym z jego politycznych sukcesów było doprowadzenie do zakończenia tzw. schizmy bazylejskiej, nazwanej tak od miejsca soboru powszechnego zwołanego w 1431 roku. Sednem sporu była sprawa poruszana już wcześniej: dekret o wyższości soboru nad papieżem. Mikołajowi udało się, dzięki mediacji króla Francji Karola VII, przekonać antypapieża Feliksa V do ustąpienia, cofnięto wcześniejsze ekskomuniki, ale z reformy nic nie wyszło. Papiestwo zyskiwało kilka lat spokoju.

fot.domena publiczna Mikołaj V uznawany jest za pierwszego renesansowego papieża

Kolejni papieże nie byli zainteresowani reformą wewnętrzną, choć za panowania niektórych z nich, a nawet z ich rozkazu powstawały całe programy zmian, przygotowane przez takie znakomitości jak Mikołaj z Kuzy. Reformy te jednak, często w duchu koncyliarystycznym, oznaczały dla papiestwa i wyższych duchownych utratę części prerogatyw oraz intratnych stanowisk. Rozdźwięk pomiędzy tymi, którzy nawoływali do zmian, a wyższą hierarchią kościelną, coraz bardziej upodabniającą się do książąt włoskich i bojącą się utracić swe przywileje, był coraz większy.

Następca Mikołaja V, Kalikst III (1455-1458), pierwszy z rodu Borgia na stanowisku papieża, podniósł, jak pisze R. Gervaso „nepotyzm do rangi systemu”. Pochodzący z Hiszpanii Kalikst sprowadził do Rzymu wielu swoich rodaków i rozdawał im urzędy, tworząc mnóstwo nowych stanowisk tak by każdy mógł uzyskać intratną posadę. Wśród nich był jego siostrzeniec Rodrigo, późniejszy Aleksander VI. Kalikst ignorował potrzebę zmian wewnętrznych, skupił się natomiast na organizacji krucjaty przeciw Turkom, z której nic nie wyszło, a także uwikłał się konflikt z Neapolem próbując obalić jego króla Ferrante. Takie działania, wikłanie się w polityczne spory księstw włoskich, sprawią, że Państwo Kościelne traktowane będzie jak zwykłe, świeckie państwo, równe innym, z papieżem jako królem oraz kardynałami – książętami. Normą stanie się powoływanie na kardynałów osób spoza stanu kapłańskiego, a papież będzie zawierał i łamał sojusze z miastami włoskimi jak świecki władca.

fot.domena publiczna Kalikst III

Tymczasem po śmierci Kaliksta papieską tiarę, dzięki rozstrzygającemu głosowi Rodrigo Borgi przywdział prawdziwy miłośnik antyku i humanizmu – Pius II (1458-1464). Duchownym został bardzo późno, bo w wieku 41 lat, wcześniej zaś używał życia dorabiając się wielu nieślubnych dzieci. Po przyjęciu święceń wyrzekł się niektórych przyjemności, ślubował czystość, nad sprawy wiary i pisma Ojców Kościoła przedkładał jednak autorów starożytnych. Tak jak jego poprzednicy faworyzował członków swojej rodziny, obdarzając ich urzędami i beneficjami, przymykając jednocześnie oko na wszelkie nadużycia i skandale przez nich wywoływane. Opracowanie reformy zlecił specjalnej komisji, która jednak nie spieszyła się w jej tworzeniu, a na głosy z zewnątrz był głuchy.

Następcą Piusa II został Paweł II (1464-1471). Był on przeciwieństwem swojego poprzednika. Był pobożny, ignorował humanistów, skupił się na zaprowadzeniu w Rzymie porządku i podporządkowaniu sobie walczących ze sobą rzymskich rodów. Rozwijając rolnictwo i kontrolując handel zbożem zjednał sobie sympatię ludu rzymskiego. Zwlekał jednak ze zwołaniem soboru mimo wcześniejszego zobowiązania, stał na stanowisku prymatu papieża na soborem. Z punktu widzenie duchowego interesu Kościoła były to kolejne zmarnowane lata.

fot.domena publiczna Paweł II

Już w tym momencie widać, że ówcześni papieże, albo się reformą Kościoła nie interesowali, albo byli głusi na ostrzeżenia płynące z zewnątrz. Następni tylko pogorszyli sprawę. Następca Pawła II, Sykstus IV, pełniący swój urząd w latach 1471-1484, powrócił do upiększania Rzymu w duchu renesansu, przebudował bibliotekę, zreorganizował uniwersytet, zatrudniał malarzy. Jego imieniem nazwano ozdobioną freskami Michał Anioła Kaplicę Sykstyńską. Jednak również on nie zwołał soboru, który mógłby zacząć odnowę Kościoła, co więcej, w roku 1481 uwięził w zamku Świętego Anioła arcybiskupa Zamometica, wysłannika cesarza, gdyż ten go skrytykował. Po wyjściu z więzienia Zamometic opublikował manifest, w którym dalej krytykował papieża, oskarżał go o herezję, a także o udział w spisku rodziny Pazzich, którzy dokonali połowicznie udanego zamachu na braci Medyceuszy. Ponownie uwięziony zmarł po dwóch latach w dziwnych okolicznościach.

Konklawe, które miało wybrać następcę Sykstusa zdominowali dwaj potężni już wtedy gracze, pragnący tiary dla siebie – znany nam już Rodrigo Borgia oraz siostrzeniec Sykstusa, Guliano della Rovere. W wyniku klinczu między nimi zdecydowano się na kompromis i wybrano kardynała Battista Cibo, który przyjął imię Innocentego VIII. Ten, choć wcześniej pragnął być papieżem, sprawowanie władzy oddał kardynałowi della Rovere, sam zaś skupił się na swoich dzieciach i szukaniu dla nich odpowiednich małżonków. Nie był pierwszym papieżem, który miał potomków, zresztą spłodzonych jeszcze przed wstąpieniem w stan duchowny, był jednak pierwszym, który ich oficjalnie uznał i osadził na papieskim dworze.

Chorowity Innocenty nie podjął żadnej próby reformy Kościoła, a stale powiększająca się sprzedaż urzędów dalej obniżała autorytet papiestwa. Co więcej, mówiono, że wykupić się można było nawet od ciężkich przestępstw, takich jak morderstwo, czy gwałt. Uwikłał się natomiast w konflikt z Neapolem, którego wojska bezpośrednio zagroziły Rzymowi. Dzięki talentowi dyplomatycznemu Rodrigo Borgii udało się doprowadzić do pokoju, jednak był on na tyle kruchy, że wkrótce potem walki wybuchły na nowo, osłabiając Państwo Kościelne i otwierając innym państwom drzwi do ingerowania w jego wewnętrzne sprawy.

O następcy Innocentego, Aleksandrze VI (1492-1503), można napisać całą książkę. Rodrigo Borgia, powiernik pięciu papieży , wreszcie w roku 1492 doczekał się tiary dla siebie. Znał funkcjonowanie biurokratycznej machiny papieskiej jak nikt. Wykorzystał więc swoją wiedzę i doświadczenie do wzmocnienia swojej pozycji jako papieża i Kościoła jako instytucji. R. Gervaso napisał, że „Stolica Apostolska nie była tak zwarta, silna i budząca postrach jak za jego rządów”. Zaprowadził porządek w Rzymie, mianował kolejnych kardynałów, miał pełną kontrolę nad całą hierarchią, trzymał w ryzach finanse (w tym celu, na przykład, ograniczył mocno wydatki na własny dom). Jednak znów, podobnie jak poprzednicy wzmacniał doczesną stronę Państwa Kościelnego, pozostając ślepym na odnowę moralną. Urzędy nadal były sprzedawane na ogromną skalę, a rodzina Borgi, zwłaszcza dzieci, mogła liczyć na bogate stanowiska z racji swego urodzenia.

Cieniem na pontyfikacie Aleksandra kładzie się uwikłanie Państwa Kościelnego w spór o królestwo Neapolu. Nie był, rzecz jasna, pierwszym, który prowadził politykę zagraniczną, tym razem jednak polityka ta doprowadziła do wyprawy króla francuskiego Karola VIII do Italii i znacznie większych działań wojennych niż do tej pory. Epizod ten nie przyniósł żadnych korzyści ani Karolowi, ani Aleksandrowi, ani tym bardziej Włochom, co więcej stał się pierwszym etapem tzw, wojen włoskich, które w następnych latach przetoczą się przez Italię i odsuną ewentualne zjednoczenie tego kraju aż do wieku XIX.

fot.domena publiczna Aleksander VI

Raz jeden Aleksander poddał się refleksji i zapowiedział program reformy wewnętrznej Kościoła. Stało się to po zamordowaniu jego syna Juana. Papież powołał specjalną komisję kardynalską i chciał zwołać sobór, na którym miano wprowadzić zmiany. Do niego jednak nie doszło, choć niektórzy uważają, że skrojony wtedy plan stał się podstawą późniejszych soborów – Laterańskiego V i Trydenckiego.

W tym samym czasie w Italii głośno zrobiło się o pewnym zakonniku, który jak wielu jemu podobnych głosił publicznie konieczność reform i podkreślał, nie przebierając w słowach, wszelkie niecne zachowania kleru. Mowa tu o Girolamo Savonaroli, dominikaninie z Florencji, który w krótkim czasie zdobył sporą popularność, głosząc płomienne kazania.

fot.domena publiczna Girolamo Savonarola

Początkowo był ignorowany, ale gdy poparł Karola VII stał się niebezpieczny politycznie. Florentczycy zwrócili się do Aleksandra o pomoc w tej kwestii, ten jednak, przyzwyczajony do tego, że co jakiś czas pojawiają się ludzie tacy jak Savonarola, zaczął uciszać go dopiero po osobistych atakach zakonnika na dobre imię papieża. Zaczęto od zakazu głoszenia kazań, następnie nałożono ekskomunikę, a gdy to nie dało rezultatów Aleksander zagroził ekskomuniką mieszkańcom Florencji. Wtedy władze tego miasta aresztowały kaznodzieję, poddały torturom, a następnie oddały Rzymowi gdzie został skazany na śmierć. W całej historii istotny jest fakt, że Savoranola, mimo swojego ewidentnego fanatyzmu, nie chciał zrywać z Rzymem. Piętnował nepotyzm, chciwość, sprzedaż urzędów, walczył z lichwą, podkreślał, jak to byśmy dziś powiedzieli, nierówności społeczne, nawoływał do pokory, skromności i przestrzegania przykazań bożych.

Po 26 dniach pontyfikatu Piusa III kolejnym papieżem został długoletni przeciwnik Aleksandra VI, Giuliano della Rovere, przybierając imię Juliusza II (1503-1513). Dalej wzmacniał polityczne podstawy Państwa Kościelnego, prowadził intensywną politykę zagraniczną, prowadził wojny. Do wszelkich przywar i błędów poprzedników możemy mu dopisać jeszcze jedną; osobiście, niczym generał prowadził wojska do boju. Gdy Michał Anioł, namówiony do stworzenia posągu Juliusza zapytał czy ma umieścić w ręce księgę, papież miał odpowiedzieć by zamiast księgi umieścił tam miecz, gdyż o piśmie nic nie wie.

Wojowniczość i autokratyzm Juliusza sprawiły, że część kardynałów postanowiła zawalczyć o usunięcie go z urzędu. W 1511 król Francji Ludwik XII wraz z cesarzem Niemiec i dziewięcioma kardynałami zwołał Sobór Powszechny do Pizy. W odpowiedzi (i jednocześnie w desperacji) Juliusz zwołał Sobór do Rzymu, nazwany Soborem Laterańskim V. Uznano na nim i potępiono wszelkie nadużycia ludzi Kościoła, wydano dekrety nakazujące zmiany, ale większość z nich pozostała na papierze. Zważywszy, że Sobór trwał i zakończył się już po śmierci Juliusza, za pontyfikatu Leona X (1513-1521), który był pełną gębą hedonistą, ciągle zwiększającym wydatki na przyjemności, a przez niektórych uważany wręcz za ateistę, musi nas utwierdzić w przekonaniu, że był tylko grą pozorów, by na chwilę uciszyć niezadowolonych. Dla dopełnienia obrazu dodajmy jeszcze tylko, że ciągłe wydatki skutkują długami, które postanowiono spłacić dochodami z akcji sprzedaży odpustów, zintensyfikowanej w 1516 roku.

Tymczasem już w 1510 roku w Rzymie zjawił się pewien augustiański mnich, który na własne oczy ujrzał rozkład instytucji Kościoła. Nazywał się Marcin Luter.

Bibliografia:

  1. Roberto Gervaso „Borgiowie” Katowice, 2007
  2. Barbara W. Touchman „Szaleństwo władzy. Od Troi do Wietnamu”, Katowice 1992

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.