Enigma. Bitwa o tajemnicę
Złamanie przez poznańskich kryptologów szyfrów Enigmy było początkiem wielkiej „bitwy o tajemnicę”, toczonej przez całą wojnę. Łamacze Enigmy robili wszystko, by utrzymać swój sukces w sekrecie. Tymczasem niemiecki wywiad poszukiwał informacji o tym, czym Biuro Szyfrów zajmowało się przed wojną i jakie miało osiągnięcia. Niemcy byli bardzo blisko poznania prawdy, bo znaleźli… paski wypłat Rejewskiego, Różyckiego i Zygalskiego.
W grudniu 1932 r. Marian Rejewski dokonał pierwszego „włamania” do niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Stosując metody matematyczne udało mu się przełamać zabezpieczenia i rozpocząć czytanie depesz szyfrowanych maszynowo, mimo że Niemcy uważali Enigmę za nierozszyfrowaną. Wkrótce deszyfrażem i zgłębianiem zasad działania maszyny zajmowała się cała trójka poznańskich kryptologów pracujących w Warszawie: Rejewski oraz jego koledzy: Jerzy Różycki i Henryk Zygalski.
W kolejnych latach polskim kryptologom zdarzały się sukcesy i porażki. Niemcy dbali o „szczelność” swojej łączności i profilaktycznie wzmacniali zabezpieczenia Enigmy. Walczący z nimi na „tajnym froncie” matematycy-kryptolodzy łamali sobie głowy, żeby znaleźć sposoby rozwiązania coraz bardziej skomplikowanych zagadek szyfrowych. Przeciwko niemieckiej maszynie szyfrującej Polacy wystawili maszyny wspomagające deszyfraż: bombę kryptologiczną, cyklometr, płachty Zygalskiego.
Do 1938 r. z krótkimi przerwami Polacy czytali niemieckie depesze z Enigmy. Później poziom zabezpieczeń maszyny tak wzrósł, że deszyfraż udawał się bardzo rzadko. Koszt wyprodukowania większej liczby bomb kryptologicznych przekraczał możliwości finansowe polskiego wywiadu, poza tym coraz bardziej prawdopodobny był wybuch wojny.
W tej sytuacji zdecydowano podzielić się uzyskanymi wynikami z kryptologami sojuszniczych armii: Francji i Wielkiej Brytanii. W lipcu 1939 r., w czasie spotkania w podwarszawskich Pyrach Anglicy i Francuzi dostali dokładne instrukcje łamania Enigmy, opisy techniczne urządzeń do tego potrzebnych, a także po jednej kopii maszyny wykonanej przez polskich techników. Wysłuchali też instruktażu jak udało się złamać Enigmę. Kryptolodzy z Paryża i Londynu nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli i zobaczyli.
Polacy zostawiają ślady…
Naszym kryptologom zależało przede wszystkim na tym, żeby czytanie niemieckich depesz było kontynuowane w wypadku rozpoczęcia wojny. Zażądali także utrzymania w sekrecie ich sukcesu i to za wszelką cenę. Tak też się stało, chociaż niemiecki wywiad „węszył” i był bardzo blisko prawdy. Odkrycie sekretu oznaczałoby z pewnością jeszcze większe skomplikowanie zabezpieczeń Enigmy, a może również wprowadzenie nowych, jeszcze bardziej zaawansowanych maszyn szyfrujących, które już czekały w magazynach.
O utrzymanie tajemnicy najtrudniej było zadbać w Polsce, która 1 września 1939 r. stała się polem bitwy, a od października – krajem okupowanym. Ślady pracy nad Enigmą starano się dokładnie zatrzeć. Z ośrodka kryptologicznego w Pyrach wywieziono tajne dokumenty, a budynki wysadzono w powietrze. W połowie września, w czasie ewakuacji pracowników Biura Szyfrów do Rumunii, spalono i zakopano polskie kopie Enigmy i całą dokumentację wytworzoną w czasie jej łamania. Przedzierający się do Rumunii kryptolodzy mieli ze sobą tylko notatniki i prawdopodobnie jedną kopię Enigmy.
Tymczasem w okupowanej Polsce Niemcy szukali informacji o pracy polskiego wywiadu i mieli pewne sukcesy. Po przejęciu akt polskiego wywiadu wojskowego, pozostawionych w Forcie Legionów w Warszawie, znaleźli w nich trzy rozszyfrowane depesze szyfrowane Enigmą. Na szczęście Niemcy uznali, że są to depesze przekazane Polakom przez szpiega, już po rozszyfrowaniu. Niebezpieczeństwo dekonspiracji jednak nie minęło.
Niemieccy analitycy, czytający znalezione dokumenty, byli na tyle czujni, że zwrócili uwagę na druki wypłat. Wynikało z nich, że cywilni pracownicy wojska, młodzi matematycy z Poznania: Rejewski, Różycki i Zygalski bardzo dobrze zarabiali i dostawali wysokie nagrody finansowe. Niemcy bardzo chcieli się dowiedzieć za co wypłacono to wynagrodzenie i wpisali poznaniaków na listę poszukiwanych…
Anglicy pilnują sekretu
Uruchomiony we wrześniu 1939 r. brytyjski ośrodek kryptologiczny w Bletchley Park początkowo nie odnosił sukcesów w walce z niemieckimi szyframi, chociaż pracowali tam najwybitniejsi matematycy ściągnięci z najlepszych uniwersytetów. Wreszcie wyłomu w niemieckich szyfrach dokonał Alan Turing wsparty radą i instrukcjami przez Polaków, z którymi spotkał się we Francji. Superważną i supertajną informację o sukcesach w łamaniu depesz Enigmy natychmiast przekazano premierowi Winstonowi Churchillowi. Angielski wywiad nadał kryptonim „Ultra” informacjom z Enigmy. Źródło to miało być chronione za wszelką cenę. Churchill przywiązywał do „Ultry” wielką wagę i uwielbiał spędzać wieczory czytając niemieckie depesze.
Na polecenie Churchilla informacje uzyskane za pomocą Enigmy starano się kamuflować jako uzyskane od szpiegów, pochodzące z obserwacji lotniczej, radarowej, nasłuchu radiowego czy innych źródeł. Jeżeli, po odczytaniu depeszy Enigmy, decydowano się na zbombardowanie okrętu nawodnego lub u-boota, najpierw w jego kierunku wysyłano samolot rozpoznawczy, który „przypadkowo” miał natrafić na cel. Anglicy dbali, żeby informacje z Enigmy miały „przykrywkę”.
Blisko wpadki była tymczasem polska ekipa łamiąca Enigmę we Francji. Polacy, po ewakuacji z Polski, pracowali w tajnej placówce „Cadix”, w części Francji kontrolowanej przez rząd Vichy. Do października 1942 r. żyli w miarę spokojnie, w ustronnej willi na wzgórzu, prowadząc nasłuch niemieckiej łączności i deszyfrując depesze. Po wkroczeniu Niemców na terytorium Vichy, polskiej ekipie zaczął się palić grunt pod nogami. Zdecydowano o alarmowej ewakuacji, która udała się tylko częściowo. Rejewski z Zygalskim przedarli się przez Pireneje do Hiszpanii, skąd przez Gibraltar zostali wywiezieni do Wielkiej Brytanii. W ręce żandarmerii niemieckiej wpadli jednak dowódcy polskiej ekipy Maksymilian Ciężki i Gwido Langer.
Niemcy słyszą to, co chcą
Początkowo Niemcy nie zdawali sobie sprawy, kogo zatrzymali na granicy. Prawdopodobnie dopiero od schwytanego przez Gestapo Gustawa Bertranda, szefa francuskiego radiowywiadu, dowiedzieli się, że są to wojskowi zajmujący się radiowywiadem. Langer i Ciężki byli przesłuchiwani, ale udało im się oszukać Niemców, bo wcześniej ustalili ze sobą spójną wersję zeznań. Pod przymusem i pod groźbą tortur przyznali, że na początku lat 30 polskiemu wywiadowi udawało się łamać depesze Enigmy, ale później utracili tę możliwość z powodu wprowadzenia przez Niemców dodatkowych zabezpieczeń. Taka wersja zgadzała się z niemiecką oceną bezpieczeństwa łączności i z dokumentami znalezionymi w Forcie Legionów. Na szczęście dla aresztowanych – Niemcy nie drążyli bardziej sprawy. Langer i Ciężki doczekali końca wojny w niemieckiej niewoli.
Do końca wojny tajemnica Enigmy była zagrożona jeszcze wielokrotnie. Churchill szalał, gdy dowiadywał się, że jego generałowie nie utrzymywali najwyższej tajności wykorzystując informacje z „Ultry”. Właśnie koniecznością zachowania sekretu Enigmy tłumaczy się tragiczny nalot na Coventry.
Premier Wielkiej Brytanii miał wiedzieć z rozszyfrowanych niemieckich depesz o planowanym bombardowaniu miasta, ale nie nakazał ewakuacji ludności ani wzmocnienia obrony przeciwlotniczej w obawie o „kompromitację” tak cennego źródła informacji, jakim była Ultra. W bombardowaniu Coventry zginęło 500 osób, 800 zostało rannych, a 1/3 domów zostało zniszczonych lub uszkodzonych. Taki koszt zdecydowali się ponieść Anglicy dla utrzymania najważniejszej tajemnicy drugiej wojny światowej…
Amerykanie wchodzą do gry
W obliczu trudności w łamaniu Enigmy, szczególnie jej morskiej wersji, Anglicy zwrócili się o pomoc do Amerykanów. W 1942 r. podzielili się z nimi sekretem Enigmy, by wspólnie prowadzić walkę z niemieckimi okrętami podwodnymi paraliżującymi żeglugę na Atlantyku. U-booty, były wg Churchilla największym zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii – w tym przypadku powtórzyła się sytuacja z I wojny światowej. Churchill obawiał się, że okręty podwodne pozbawią Wyspy Brytyjskie dostaw ropy, żywności, surowców, broni i amunicji.
Alianci przeszli więc do ofensywy na morzach i oceanach. Amerykańskie i angielskie zespoły poszukiwawcze, często wspomagane przez lotniskowiec, krążyły po Atlantyku szukając u-bootów ukrywających się w głębinach. W odnajdowaniu podwodnych łowców pomagał m.in. system namierzania radiowego Huff-Duff, poza tym w Bletchley Park udało się złamać „morską” wersję Enigmy, używaną na u-bootach.
Dowództwo Royal Navy dowiadywało się z deszyfrażu depesz o rejonie patrolowania u-bootów, przekazywało dane zespołom poszukiwawczo-niszczycielskim, które sprawnie odszukiwały i je topiły okręty podwodne ze swastyką na banderze. W ten sposób Anglikom i Amerykanom udało się np. zatopić wszystkie „mleczne krowy”, czyli okręty podwodne o większym tonażu dostarczające u-bootom paliwo, torpedy, żywność i części zapasowe. Zatopienie „mlecznych krów” skłoniło dowództwo U-bootwaffe do przeprowadzenia śledztwa i szukania powodu tych porażek. Jednak kolejny raz Niemcy przekonali samych siebie, że „nieroszyfrowywalna” Enigma nie jest źródłem informacji, które wykorzystano do zatopienia dziesiątków u-bootów.
W czasie polowania na „mleczne krowy” dekonspirację „Ultry” mogli spowodować Amerykanie, którzy reagowali zbyt nerwowo. Natychmiast po otrzymaniu informacji o położeniu u-boota ruszali w jego kierunku pełną mocą maszyn. Nie dbali przy tym o jakąkolwiek „przykrywkę”, czyli np. wysłanie samolotu rozpoznawczego. W ten sposób „na pewniaka” zatopili dwa u-booty znajdujące się na teoretycznie bezpiecznych, odludnych wodach Oceanu Indyjskiego. Admiralicja brytyjska wydała instrukcje zakazujące takiego postępowania, ale US Navy odmówiła podporządkowania się poleceniom. Sam Churchill interweniował w tej sprawie u Roosevelta. Do końca wojny „Ultra” nie została zdekonspirowana, a łamanie Enigmy było tajemnicą jeszcze przez ponad 20 lat.
Tajemnica pozostaje tajemnicą
Sekret zachowano m.in. dlatego, że Enigma była wykorzystywana w różnych krajach jeszcze przez wiele lat po wojnie. Do lat 60. korzystała z niej np. milicja w NRD, a mający doświadczenie z lat wojny mały zespół kryptologów angielskich z łatwością łamał milicyjne depesze. Anglicy utrzymywali sprawę Enigmy w tajemnicy także dlatego, że zdobyte na Niemcach Enigmy sprzedali wybijającym się na niepodległość krajom kolonialnym: Indiom, Egiptowi i Pakistanowi. Zapewne jeszcze długo po wojnie na biurkach brytyjskich dyplomatów z poranną prasą dostarczano informacje pochodzące z deszyfrażu depesz Enigmy.
Dopiero na początku lat 1973 r. tajemnica Enigmy została ujawniona i odbiła się szerokim echem, po tym gdy opisał ją Gustav Bertrand, szef francuskiego radiowywiadu. Warto jednak wiedzieć, że Marian Rejewski był szybszy, bo już w 1967 r. spisał i złożył w Wojskowym Instytucie Historycznym swoje wspomnienia z pracy w Biurze Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Niestety wtedy jego relacja nie dotarła do nielicznego grona wojskowych historyków i nie przebiła się do szerszej świadomości, dlatego jeszcze dzisiaj musimy przypominać o wielkich osiągnięciach polskich kryptologów w łamaniu Enigmy i niemieckich szyfrów.
Bibliografia:
- M. Rejewski „Wspomnienia z mej pracy w Biurze Szyfrów”, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, 2012,
- M. Grajek „Enigma. Bliżej prawdy”, Wyd. Rebis, 2007,
- L. Peterson „Szare wilki Hitlera” i innych, Wyd. L&L, 2005.
Całkiem sporo informacji na ten temat można znaleźć też w „Cryptonomicon” Neala Stephensona. Pozdrawiam Załogę Twojej Historii!
Zgadza się! Wspaniała książka!
Tylko ze Rejewski był bydgoszczaninem