Dlaczego w XVII wieku wprowadzono w Polsce prawo antyczekanowe?
miniatura | | Autor: Marcin Szymaniak Przy tekście pracowali także: Maria Procner (redaktor) Maria Procner (fotoedytor)

fot.Charles-Gustave Housez/domena publiczna W 1610 roku w zamachu zginął francuski król Henryk IV (na il.). Trzeba jednak było próby zabójstwa na Zygmuncie III Wazie, by w Polsce zwrócono uwagę na kwestię bezpieczeństwa władcy.
Próba zamachu na Zygmunta III Wazę 15 listopada 1620 roku wstrząsnęła polskim społeczeństwem. Nagle palącą kwestią stało się zapewnienie królowi bezpieczeństwa – a przy okazji powstrzymanie zalewającej kraj fali zbrodni. Jak zamierzano tego dokonać?
Sejm uchwalił wkrótce ustawę zakazującą używania różnego typu popularnych toporków, takich jak nadziaki, obuchy i właściwe czekany. Prawa wymierzone w tę broń były wprowadzane już dwukrotnie, z marnym skutkiem. Świętokradczy atak na króla skłonił jednak posłów do podjęcia kolejnej próby.
„Bacząc, że co dalej większa swywola w ludziach rośnie, ani na miejsca poświęcone, ani na żadną zwierzchność nie oglądają się, przeto, aby się złym zamysłom zabieżało, postanawiamy […], aby żaden nie ważył się odtąd zażywać albo nosić czekanów in loco publico [w miejscu publicznym – przyp. red.], pod winą dwóch set grzywien” – ogłoszono w ustawie. Posłowie podkreślili jednocześnie, że „na wojnie przeciw nieprzyjacielowi koronnemu zażywanie czekanów i inszych broni zachowujemy”.
Niepotrzebne służby specjalne
To nowe „prawo antyczekanowe” stało się obiektem zrozumiałych kpin opinii szlacheckiej. Wiadomo było z góry, że ze względu na słabość państwowego aparatu represji pozostanie martwe. Odpowiedzialni za utrzymanie bezpieczeństwa starostowie byli często bezsilni wobec wielokrotnych morderców i notorycznych zbójów, trudno więc, by zawracali sobie głowę amatorami popularnych toporków.
Autor fraszek Hiacynt Przetocki szydził, że Sejm może równie dobrze zakazać… spiczastych nosów: „Bo jak oko wykolesz plebanowi swemu, Zakażą z nosem chodzić ludowi polskiemu”.

fot.domena publiczna Prawo antyczekanowe zaczęło obowiązywać po zamachu Piekarskiego na Zygmunta III Wazę.
Jakąś poważną reformę królewskiej ochrony trudno było planować. Każdy pomysł zwiększenia wojsk nadwornych rodził podejrzenia o chęć wprowadzenia z ich pomocą monarszego absolutyzmu i wzięcia niesfornej szlachty za twarz. Nie było też mowy o jakichś „służbach specjalnych” z szeroko rozgałęzioną siatką tajnych agentów, którzy mogliby tropić ewentualnych spiskowców.
W Europie istniał już co prawda pierwowzór takich służb, stworzony w Anglii przez Francisa Walsinghama, sekretarza stanu królowej Elżbiety I. Sytuacja w Anglii różniła się jednak diametralnie od tej w Polsce. (…)
Żart z paryskiej kultury z lat 70-tych:
Do kiosku z gazetami codziennie rano przychodzi starszy pan, bierze Najważniejszy Dziennik, otwiera na pierwszej stronie i odklada. Po jakimś czasie kioskarz pyta go czego szuka. Nekrologu! Panie, nekrologi to są drukowane na ostatniej stronie! Ten, na który czekam będzie na pierwszej! Działo się nie w Polsce, przed wojną, i gazeta nie nazywała się Trybuna Ludu!.
p.s. – przy ewentualnym wykorzystaniu proszę zachować w/w formę, spotkałem się z różnymi interpretacjami.