Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Zimna wojna. Kto ponosi winę za rozpoczęcie nuklearnego wyścigu zbrojeń między USA a ZSRR?

Zimnowojenny wyścig zbrojeń niemal doprowadził świat do katastrofy nuklearnej. Na zdj. amerykańskie i radzieckie czołgi pilnujące jednego z przejść granicznych w Berlinie.

fot.USAMHI/domena publiczna Zimnowojenny wyścig zbrojeń niemal doprowadził świat do katastrofy nuklearnej. Na zdj. amerykańskie i radzieckie czołgi pilnujące jednego z przejść granicznych w Berlinie.

Zimna wojna trwała niemal pół wieku – i na zawsze zmieniła globalny układ sił. Jak świat wplątał się w tak długotrwałe tarapaty? Kto powinien za to odpowiedzieć? Naukowcy, żołnierze i funkcjonariusze, politycy? Czy w ogóle da się wskazać winnych otwarcia nuklearnej „puszki Pandory”?

Dość łatwo było zrzucać winę na naukowców. Prezydent Eisenhower powiedział w swoim orędziu inauguracyjnym: „Nauka wydaje się gotowa udzielić nam, jako ostatecznego prezentu, mocy do zlikwidowania życia na tej planecie”.

Nie był to całkowicie słuszny osąd. Tacy naukowcy jak Leó Szilárd poświęcili sporą część swego życia na żarliwe ostrzeganie przed bronią nuklearną i jej użyciem. Laureat Nagrody Nobla James Franck występował przeciw zrzuceniu bomby na japońskie miasto. Isidor Rabi i Enrico Fermi nazywali bombę wodorową „złem pod każdym względem”.

Patriotyczny obowiązek

W 1995 roku Hans Bethe zaapelował do „wszystkich uczonych we wszystkich krajach o przerwanie i zaprzestanie pracy nad tworzeniem, rozwijaniem, doskonaleniem, wytwarzaniem broni nuklearnej”, jednak niewielu z nich odpowiedziało na ten apel. I kiedy zanosiło się na wojnę, większość uczonych porzuciła jednak swoje skrupuły i dołączyła do projektów zbrojeniowych własnych krajów, kierując się poczuciem patriotycznego obowiązku.

Jedynie Lise Meitner, która potwierdziła odkrycie przez Hahna nuklearnej reakcji łańcuchowej, odmówiła dołączenia do Projektu Manhattan, mówiąc: „Nie będę miała nic wspólnego z bombą!”. Pozostała pacyfistką do końca życia. Pochowana została w Hampshire w Anglii. Na jej nagrobku widnieje napis: „Lise Meitner, uczona fizyk, która nigdy nie straciła swojego człowieczeństwa”.

Lise Meitner (na zdj. z Otto Hahnem) była jedną z niewielu osób ze świata nauki, która jednoznacznie odcięła się od prac nad bombą atomową.

fot.domena publiczna Lise Meitner (na zdj. z Otto Hahnem) była jedną z niewielu osób ze świata nauki, która jednoznacznie odcięła się od prac nad bombą atomową.

Sowieccy uczeni mieli w dużej mierze takie same skrupuły jak ich amerykańscy koledzy, chociaż odczuwali, że w ich wypadku kwestie moralne nie były tak skrajne. To nie oni otworzyli puszkę Pandory; to nie ich kraj użył tej broni na wojnie. Niektórzy uważali, że Truman popełnił wielką zbrodnię wojenną. Inni zgadzali się z opinią, że odpowiedzialność za losy walczących Amerykanów nie dawała mu wyboru.

Tak czy inaczej, większa część moralnego ciężaru spadła na barki Amerykanów. Ale i sowieccy naukowcy przeżywali udręki. Jewgienij Zawojski, który pracował w Arzamas-16 w początkowych latach jego istnienia, poczuł się fatalnie, kiedy jego córka w końcu go zapytała: „Jak mogłeś to robić?”. Potrafił jej tylko odpowiedzieć: „Całe życie czekałem na to twoje pytanie. Mogę jedynie stwierdzić, że wpadłem tam jak śliwka w kompot” (…).

Julij Chariton, najbliższy „odpowiednik” Oppenheimera w sowieckim projekcie nuklearnym, urodzony w tym samym roku, przez krótki czas przebywający jednocześnie z Oppenheimerem w Cambridge, wysłał przesłanie na ceremonię ku czci Oppenheimera zorganizowaną w Los Alamos w 1995 roku:

Również ja brałem udział w tych wspaniałych naukowych i technicznych osiągnięciach, które umożliwiły ludzkości opanowanie praktycznie niewyczerpalnych źródeł energii. Ale nie mam już pewności, że ludzkość osiągnęła dostateczną dojrzałość, żeby korzystać z tej energii. Przyczyniliśmy się do straszliwej śmierci ludzi i wyrządziliśmy monstrualne szkody Naturze, naszemu domowi na ziemi. Słowa żalu niczego nie zmienią (…).

Tekst pierwotnie ukazał się w książce Rodrica Breithweite'a „Armagedon i paranoja” wydanej właśnie nakładem Znaku Horyzont.

Tekst pierwotnie ukazał się w książce Rodrica Breithweite’a „Armagedon i paranoja” wydanej właśnie nakładem Znaku Horyzont.

Nieracjonalna wojna

Wojskowych w wyrażaniu wątpliwości ograniczał ich fach. Brytyjscy, amerykańscy i rosyjscy oficerowie zgodnie podkreślali, że zostali wyszkoleni do prowadzenia wojny nuklearnej i po otrzymaniu stosownego rozkazu bez wahania by do niej przystąpili. Generał Michaił Milsztein powiedział Solly’emu Zuckermanowi:

Broń nuklearna […] nie nadaje się do prowadzenia wojny w wymiarze racjonalnym […]. Ale gdybyśmy zostali zmuszeni do jej użycia w odpowiedzi na pierwszy atak napastnika, użyjemy jej ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Feldmarszałek Montgomery był brutalnie szczery: „Broń zostanie użyta, jeśli zostaniemy zaatakowani”. Mimo to niektórzy wojskowi ujawniali swoje rozterki, kiedy przechodzili na emeryturę. Generał Omar Bradley, amerykański bohater z okresu wojny, powiedział w 1948 roku, w rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej: „Żyjemy w czasach atomowych gigantów i etycznych niemowląt, w świecie, który osiągnął świetność bez mądrości, potęgę bez sumienia?”.

Generał George Lee Butler, ostatni szef Dowództwa Lotnictwa Strategicznego, był pobożnym chrześcijaninem. Po przejściu na emeryturę w 1994 roku stał się czołową postacią ruchu na rzecz nuklearnego rozbrojenia. Po przeszło dwudziestu latach opublikował obszerne pamiętniki będące druzgocącym atakiem na to, w jaki sposób wojsko Stanów Zjednoczonych wykorzystało politykę odprężenia oraz oszukało swoich politycznych mistrzów.

Stacyjka do odpalenia broni jądrowej Minuteman ICBM.

fot.National Park Service/domena publiczna Stacyjka do odpalenia broni jądrowej Minuteman ICBM.

Po głębszym namyśle doszedł do wniosku, że Zintegrowany plan operacyjny (Single Integrated Operational Plan – SIOP) jest najbardziej „absurdalnym i nieodpowiedzialnym dokumentem, z jakim kiedykolwiek w życiu się zapoznał”. Spotkał się ze znaczną krytyką ze strony swojego środowiska, toteż jego wpływy nie przetrwały długo w jego dawnym środowisku (…).

Polityczne rozgrywki

W końcu to politycy musieli podejmować ostateczne decyzje. Denis Healey, jeden z wybitniejszych powojennych brytyjskich ministrów obrony, był całkowicie przekonany, że:

Przede wszystkim nie ma to nic wspólnego z technologią, zależy od tego, jakiej spodziewasz się ewentualności, jak według ciebie druga strona wykorzysta swoją wiedzę o twoich możliwościach. I o to w tym wszystkim chodzi. Nie ma to nic wspólnego z uczonymi ani, z całym szacunkiem, z generałami.

Niezależnie od narodowości politycy byli wplątani w sieć nieubłaganej logiki. Broni nuklearnej nie można było nie wynaleźć. Jeśli ich oponent ją miał albo miał ją uzyskać, to oni także musieli ją mieć, aby nie zaniedbać swojego patriotycznego obowiązku. I musieli ustalić skuteczne metody jej użycia, żeby nie wyglądać na bezsilnych.

Denis Healey, brytyjski minister obrony, uważał, że zimna wojna nie miała nic wspólnego z uczonymi i generałami.

fot.Open Media Ltd./CC BY-SA 3.0 Denis Healey, brytyjski minister obrony, uważał, że zimna wojna nie miała nic wspólnego z uczonymi i generałami.

Popełniali błędy i czasami ulegali emocjom, mówili głupstwa i postępowali agresywnie. Wcale nie mieli jednak wątpliwości, że wojna nuklearna była bezsensowna. Nie byli cynikami, głupcami czy ignorantami.

Kiedy Chruszczow został pierwszym sekretarzem KPZS i zapoznawano go ze sprawami nuklearnymi, przez kilka dni nie mógł spać. Reagan zastanawiał się publicznie, jaki sens mają wzajemne groźby zabicia dziesiątków milionów ludzi po stronie oponenta.

Brytyjscy premierzy czasami dawali do zrozumienia, że byłoby im trudno nacisnąć guzik. Każdy przywódca mocarstwa atomowego przyznawał, że musiał przekonać swojego oponenta, iż pójdzie nad krawędź przepaści i jeszcze dalej. Ale nikt nie mógł mieć pewności, jak postąpi druga strona w obliczu ostatecznego kryzysu.

Tekst pierwotnie ukazał się w książce Rodrica Breithweite'a „Armagedon i paranoja” wydanej właśnie nakładem Znaku Horyzont.

Tekst pierwotnie ukazał się w książce Rodrica Breithweite’a „Armagedon i paranoja” wydanej właśnie nakładem Znaku Horyzont.

Polityka odstraszania działała nie dlatego, że wróg był pewny, iż naciśniesz ten guzik, lecz dlatego, że nigdy nie mógł być pewny, iż go nie naciśniesz. I nie stać go było na błędny osąd. McGeorge Bundy, doradca Kennedy’ego do spraw krajowego bezpieczeństwa, powiedział z pełnym przekonaniem:

Istnieje ogromna przepaść między tym, co przywódcy polityczni rzeczywiście myślą o broni nuklearnej, a tym, co zakładają w skomplikowanych obliczeniach […] analitycy z zespołu doradców […].

W rzeczywistym świecie rzeczywistych przywódców politycznych – czy to tutaj, czy też w Związku Sowieckim – decyzja w sprawie zrzucenia nawet jednej bomby wodorowej na jedno miasto we własnym kraju byłaby z góry uznana za katastrofalny błąd.

Stawki były bardzo wysokie, ale na ogół politycy czynili wszystko, aby zapewnić, że ryzyko było bardzo niskie. Mieli niewielki wybór: tylko wierzyć albo mieć nadzieję, że ryzyko jakoś się opłaci.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Rodrica Braithwaite’a Armagedon i paranoja. Zimna wojna – nuklearna konfrontacja”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Wstrząsająca opowieść o czasach paranoicznego strachu przed nuklearną katastrofą:

Komentarze (1)

  1. Andrzej Odpowiedz

    Ciekawy fragment, ale nie wiadomo do jakich autor dochodzi konkluzji. Dziś już wiadomo, że to wina paranoi Amerykanów podsycanej przez Gehlena, wiele lat wprowadzającego ich w błąd odnośnie potencjału nuklearnego Rosjan. Później Rosjanie sami ulegli podobnej paranoi, szczególnie w kręgach KGB. Bardzo prawdopodobnym jest, że na rozkaz Andropowa o mało nie doszło do nuklearnego ataku na Perl Harbor. Na szczęście okręt mający wykonać to zadanie zatonął.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.