Recenzja książki Lutza C. Klevemana „Lwów. Portret utraconego miasta”
Lwów zasłużył sobie na szczególne miejsce w polskiej świadomości historycznej. Przez wieki był miejscem, gdzie żyli obok siebie przedstawiciele różnych kultur i narodowości. Druga wojna światowa brutalnie położyła temu kres. I właśnie o tym pisze Lutz C. Kleveman w książce „Lwów. Portret utraconego miasta”.
Zafascynowany dziejami Europy Środkowo-Wschodniej niemiecki dziennikarz – jak czytamy w prologu do książki – uznał, że to właśnie we Lwowie uda mu się „dokładnie prześledzić dramat dwudziestowiecznej Europy”. Czy faktycznie tego dokonał?
Nie można zaprzeczyć, że Kleveman przyłożył się do pracy. Spędził wiele miesięcy w lwowskim Centrum Historii Miejskiej Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie studiował zgromadzone tam materiały dotyczące historii byłej stolicy Galicji. To jednak nie wszystko. Dotarł również do świadków wydarzeń z lat 1939-1945. Udało mu się nawet porozmawiać z jednym z nielicznych żyjących jeszcze Polaków, którzy nie opuścili miasta po zakończeniu II wojny światowej.
Efektem tej pracy jest opis dziejów Lwowa od czasów, kiedy wszedł on w skład monarchii Habsburgów, aż po 1945 rok. Czy zatem „Lwów. Portret utraconego miasta” to kompendium wiedzy na temat tego okresu w historii miasta? Zdecydowanie nie. Zresztą nie ma się czemu dziwić, skoro połowę tekstu autor poświęcił drugiej wojnie światowej.
Kleveman oczywiście prezentuje kluczowe momenty i procesy zachodzące od końca XVIII wieku do 1939 roku, jednak główny nacisk kładzie na koszmar, jaki rozegrał się w trakcie globalnego konfliktu z kolejnych sześciu lat. Ale nawet w przypadku okresu II wojny światowej należy jasno zaznaczyć, że siła recenzowanego tomu nie tkwi w jego szczegółowości czy prezentowaniu nieznanych faktów. Podstawowym atutem publikacji jest skupienie się na ludziach i ich doświadczeniach. I widać to zarówno w momencie, gdy autor pisze o słynnych lwowskich matematykach, dokonaniach Weigla, dramacie wywożonych na Syberię Polaków, czy wreszcie o horrorze, jaki przeżyli miejscowi Żydzi.
Doskonale ukazuje przy tym, jak działają mechanizmy wyparcia. Jako koronny przykład można podać to, że większość jego ukraińskich rozmówców (zarówno tych pamiętających II wojnę, jak i znacznie młodszych) neguje fakt uczestnictwa Ukraińców w Holokauście, a szczególnie w pogromach z czerwca i lipca 1941 roku. Kleveman sporo pisze również o polskim antysemityzmie lat 30, o którym my sami wolimy nie pamiętać.
Należy również pochwalić reporterski styl książki. Nie jest to bowiem sucha synteza, ale napisane żywym językiem śledztwo historyczne, w trakcie którego Kleveman stara się odtworzyć obraz miasta, które bezpowrotnie zniknęło, oraz dramat jego mieszkańców, ofiar dwóch zbrodniczych systemów totalitarnych.
Ciekawym zabiegiem jest również umieszczenie w tekście opisów tego, co przeżył i zobaczył podczas kilkumiesięcznego pobytu w mieście sam autor. Dzięki temu jeszcze wyraźniej widzimy kontrast między Lwowem z czasów habsburskich czy lat 30., a tym dzisiejszym.
Czy zatem faktycznie Klevemanowi udało się „dokładnie prześledzić dramat dwudziestowiecznej Europy”? Moim zdaniem tak. W publikacji jak w soczewce skupia się wszystko, co przeżyła Europa Środkowo-Wschodnia w trakcie 150 lat. Dodatkowym autem jest tutaj spojrzenie człowieka z zewnątrz. Nie jest to jednak zdecydowanie książka dla tych, którzy szukają kompendium wiedzy o historii Lwowa w XIX i pierwszej połowie XX wieku.
Plusy
- spojrzenie autora z zewnątrz
- dotarcie do świadków opisywanych wydarzeń
- reporterski styl
- dobre tłumaczenie
- ładne wydanie w twardej oprawie
Minusy
- wiele tematów zostało potraktowanych bardzo powierzchownie
Zgrzyty
- brak
Metryczka
Autor: Lutz C. Kleveman
Tytuł: Lwów. Portret utraconego miasta
Wydawca: Znak Horyzont
Oprawa: twarda
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2019
Historia miasta, które bezpowrotnie zniknęło:
Lutz C. Kleveman
Lwów
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 33.93 zł idź do sklepu » |
Książka dobrze napisana, którą się dobrze czyta. Są jednak w niej błędy i przekłamania. Nie wiadomo czy celowe (niemiecka polityka historyczna?), czy mające u podstaw brak wiedzy historycznej autora. W Polsce powinna być wydana ta książka z uwagami polskiego historyka. Przykłady pierwsze z brzegu. Rabacja Galicyjska z 1846 roku nie była poróżnieniem grup etnicznych z Wiednia i krwawym wystąpieniem ruskich chłopów wobec polskich panów co sugeruje autor książki (strona 30). Polski rząd i polskie społeczeństwo przed wybuchem II WŚ nie było naznaczone antysemityzmem i nie sympatyzowało z faszyzmem co sugeruje autor, a sytuacja we Lwowie pod koniec lat 30-tych XX wieku nie wyglądała jak w niemieckich miastach w tym okresie pod względem polityki wobec Żydów co znów sugeruje autor (strona 142). Uwagi autora o ochoczej współpracy Polaków z Ukraińcami i Niemcami w mordowaniu Żydów we Lwowie i okolicach także wymagają podchodzenia z rezerwą (strona 316). Jest jeszcze przykład niemieckiej polityki historycznej z rozmywaniem odpowiedzialności za Holokaust w zdaniu „większa część odpowiedzialności za zbrodnie Holokaustu spada na Niemców, niemniej jednak….” i tu znajduje się miejsce na Polaków – kolaborantów i antysemicką politykę II RP [sic!]. Na koniec jeszcze o Rzezi wołyńskiej, o której autor pisze błędnie, że była walką pomiędzy UPA a AK w której UPA masakrowała dziesiątki tysięcy polskich cywilów (strona 316). Podsumowując więc, minusy i zgrzyty są!!.
Polskie społeczeństwo przed wybuchem II WŚ było naznaczone antysemityzmem (100% elektoratu endecji nawet bardzo agresywnym, spora część PSL, niewielka sanacji). Rząd nie i to błąd autora książki. W latach 30-tych endecja była silna we Lwowie i antysemityzm tych środowisk też. Co gorsza, były to środowiska hałaśliwe, machające symbolami narodowymi i tworzące fałszywe wrażenie, że reprezentują całość polskiego społeczeństwa (jak pewna partia obecnie). Kolejny błąd to rabacja Szeli. Informacje o walkach UPA z AK wynikaja prawdopodobnie z korzystania z ukraińskich źródeł. Ale to ciekawe popatrzeć, jak to widzą z zewnątrz.