„Najważniejsza decyzja od wprowadzenia stanu wojennego”. Jak doszło do uchwalenia ostatniej amnestii w PRL-u?
W drugiej połowie lat 80. członkom antykomunistycznej opozycji w PRL wciąż groziły wieloletnie wyroki. Naciski na wypuszczenie więźniów sumienia stopniowo się jednak nasilały. Władza, która nie zamierzała rezygnować z represji, stanęła przed prawdziwym dylematem. Jak go rozwiązano?
W październiku 1985 roku w więzieniach siedziało, według rzecznika rządu, 363 działaczy Solidarności. Problem więźniów sumienia mocno ciążył na wizerunku ekipy Jaruzelskiego za granicą, uniemożliwiając normalizację stosunków politycznych i gospodarczych PRL z państwami zachodnimi. A w kraju stanowił podstawową przeszkodę na drodze do kompromisu.
Pod koniec października władze zapowiedziały zwalnianie „niektórych sprawców przestępstw niekryminalnych”. Do grudnia więzienia opuściło blisko 200 osób. Jednak zastępca prokuratora generalnego zapewniał, że ułaskawienia nie obejmą „przestępców szczególnie groźnych”, czyli czołowych działaczy Solidarności. „Władza stanęła przed najważniejszą decyzją od ogłoszenia stanu wojennego” – komentował Jan Lityński z Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Mazowsze. Zwolnienie wszystkich więźniów politycznych, czego oczekiwał Zachód, „stworzyłoby sytuację, w której faktycznie uznaje się istnienie działającej jawnie, choć bez podstaw prawnych, opozycji solidarnościowej. Czyli że ulegają zmianie zasady polityki pogrudniowej: rozpoczyna się okres względnego i ograniczonego kompromisu” .
Władza, Kościół i obywatele
Aparat bezpieczeństwa sprzeciwiał się jednak otwarciu cel. W MSW oceniano, że opozycja słabnie. Większy wpływ na sytuację społeczno-polityczną miał Kościół katolicki, który „staje się coraz wyraźniej świadomym swych celów i planowo działającym przeciwnikiem socjalistycznego państwa”. Zdaniem bezpieki Solidarność była mniej groźna. Z punktu widzenia SB wypuszczanie ujętych działaczy podziemia było aberracją – blokowało „szansę pełnego i skutecznego sparaliżowania inicjatywnych kadr przeciwnika”. Trzeba było zatem „surowo i nieustępliwie karać »weteranów« i »zawodowców« kontrrewolucji”, unikać natomiast dotkliwych represji wobec mniej znaczących osób.
Policyjne propozycje można określić jako politykę selektywnych represji – ostrych wobec dowódców, a łagodniejszych w stosunku do żołnierzy solidarnościowej kontrrewolucji. Amnestii nie zalecano. Te oceny rozmijały się z nastrojami społecznymi. Według CBOS około 40 proc. Polaków opowiadało się w grudniu 1985 roku za bardziej liberalnym stosunkiem władz do antyustrojowej opozycji i za szeroką amnestią (…).
Takie same opinie prezentowali w poufnych rozmowach z rządem przedstawiciele Kościoła. „Czy władza nie powinna rozwiązać tego, co słusznie podsuwa podziemna opozycja?” – pytał arcybiskup Jerzy Stroba na posiedzeniu Komisji Wspólnej 23 grudnia 1985 roku. „Opozycja nie jest tylko nieszczęściem dla kraju, władz, ale stanowi także i bogactwo”. Biskupi wskazywali swoim rozmówcom z rządu, że partia i państwo to dwie różne rzeczy. Państwo jest własnością wszystkich obywateli – ich prawa muszą być respektowane. Ksiądz Alojzy Orszulik postulował, by władze wyszły naprzeciw oczekiwaniom społecznym.
To samo usłyszeli sekretarz KC PZPR Stanisław Ciosek i wicepremier Zbigniew Gertych wczesną wiosną 1986 roku od świeckich działaczy katolickich. Odbyło się wówczas kilka rozmów z nestorem środowiska Znaku Stanisławem Stommą, prezesem warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) Andrzejem Święcickim i sekretarzem KIK Andrzejem Wielowieyskim.
Wielowieyski stawiał jako warunki ewentualnego dialogu szybkie uwolnienie Frasyniuka, Michnika i Lisa, złagodzenie kary innym uwięzionym działaczom Solidarności i określenie statusu więźnia politycznego. „W chwili obecnej wszelki poważny dialog polityczny w Polsce nie może być podejmowany bez rozwiązywania problemu więźniów politycznych” – pisał w notatce dla Cioska. Istotnej poprawy nastrojów i aktywności społecznej nie da się osiągnąć „bez możliwości tworzenia przez ludzi autentycznej reprezentacji zawodowej i zakładowej (w przypadku rolników odpowiedniego dla ich interesu samorządu)”.
„Nikomu nie służy więzienie ludzi z powodów politycznych”
W marcu Kościół publicznie poruszył sprawę więźniów politycznych. Stosowanie ucisku ideologicznego i politycznego nie jest drogą do wyjścia z trudności – napisali biskupi. – Te niesłuszne poczynania zniechęcają i dezintegrują społeczeństwo. „Nikomu też nie służy więzienie ludzi z powodów politycznych”.
Zamykanie przeciwników politycznych trwało jednak w najlepsze. W styczniu aresztowano Bogdana Borusewicza, gdańskiego członka TKK. W lutym do więzienia trafili Jacek Czaputowicz i Piotr Niemczyk z Ruchu Wolność i Pokój. W marcu został w celi bestialsko pobity Władysław Frasyniuk. W kwietniu zapadły wyroki w procesie KPN: Leszka Moczulskiego skazano na 4 lata, Krzysztofa Króla i Adama Słomkę na 2,5 roku więzienia. Miesiąc później Seweryn Jaworski dostał 2 lata za wzywanie do bojkotu wyborów. Wreszcie 31 maja bezpieka ujęła legendarnego przywódcę podziemia Zbigniewa Bujaka oraz Ewę Kulik i Konrada Bielińskiego z RKW Mazowsze. Więzienia, opustoszałe po amnestii z 1984 roku, znów były pełne.
28 czerwca 1986 roku biskupi ponownie wezwali władze do trwałego rozwiązania problemu więźniów politycznych i umożliwienia legalnego działania niezależnym siłom społecznym. Ekipa Jaruzelskiego najpierw zrobiła w tej sprawie pół kroku. Uchwalona 17 lipca ustawa zapowiadała jedynie częściową amnestię dla „politycznych”. W następnych tygodniach niektórych działaczy Solidarności zwalniano, innych zatrzymywano i przesłuchiwano. Akt łaski nie oznaczał zmiany stosunku do Solidarności. 10 lipca Kiszczak oświadczył Orszulikowi, że w najbliższej przyszłości nie widzi możliwości wprowadzenia pluralizmu.
Również na innych polach rządzący nie przejawiali ugodowych tendencji. Zorganizowany w lipcu z wielką pompą X Zjazd PZPR stanowił triumf aparatu władzy, przekonanego, że solidarnościowa „kontrrewolucja” została pokonana i stabilności systemu nic nie grozi. W takim tonie utrzymane było przemówienie szefa partii. Choć Jaruzelski zapowiadał przyspieszenie reform i rozwoju gospodarki, to jego decyzje personalne prowadziły w przeciwnym kierunku. W 1985 roku, zamieniając stanowisko premiera na fotel przewodniczącego Rady Państwa, uczynił szefem rządu bezbarwnego peerelowskiego ekonomistę Zbigniewa Messnera. Władysław Baka i Mieczysław Rakowski, zwolennicy reform gospodarczych, zostali odsunięci na boczny tor.
Partia – jak wspomina Marian Orzechowski, minister spraw zagranicznych i członek Biura Politycznego – była przekonana, że wszelkie niebezpieczeństwa są już zażegnane. „Opozycja praktycznie nie istnieje, politycznie się nie liczy, jest skończona, a więc mamy szerokie pole manewru […]”. Jednak w istocie pole politycznego manewru gwałtownie się kurczyło. Zamrożenie prób uwolnienia gospodarki z systemu nakazowo-rozdzielczego sprawiało, że komuniści tracili szansę na zyskanie społecznej aprobaty bez zmian ustrojowych.
Z tego, że komuniści nie mają poczucia, iż potrzebny jest kompromis i powrót do rozmów o porozumieniu, zdawał sobie sprawę Bronisław Geremek. Nie tracił jednak nadziei na dialog między rządzącymi a rządzonymi. Władze musiały bowiem zabiegać o poparcie większości, nie mając środków ekonomicznych. Społeczeństwo natomiast było skłonne do zaakceptowania procesu ewolucyjnego, dostając niewiele na początku, oczekując zaś więcej w przyszłości. „Alternatywa: obalić system albo biernie się podporządkować – nie opisuje […] wystarczająco dróg, które mamy przed sobą – mówił w lipcu 1986 roku. – Tutaj jest miejsce na jeszcze jedną możliwość: taką ewolucyjną transformację stosunków wewnętrznych w systemie, która wynika stąd, że consensus jest potrzebny obu stronom”.
Tadeusz Mazowiecki uważał, że umowa między władzą a społeczeństwem zawsze jest wynikiem konieczności, a nie dobrej woli. Z tym, kto tę konieczność zrozumie, trzeba będzie rozmawiać. Ale druga strona także musiała zdać sobie sprawę, że „nie sposób wybierać: z tym będę rozmawiał, a z tym nie. I to też jest stan konieczności. Tylko wtedy umowa społeczna może dojść do skutku”.
Kredyt za Bujaka?
Generał Jaruzelski zdawał sobie jednak sprawę, że bez kroków w stronę liberalizacji nie będzie mowy o zniesieniu amerykańskich sankcji gospodarczych wprowadzonych po 13 grudnia ani o zakończeniu międzynarodowej izolacji jego reżimu. Przedstawiciele USA kilkakrotnie podkreślali w 1985 i 1986 roku konieczność uwolnienia więźniów politycznych jako pierwszego kroku do ewentualnej poprawy relacji dwustronnych. O tym, że zależy to wprost od zasięgu planowanej amnestii, powiedział w lipcu zastępca ambasadora USA w Warszawie David Swartz w rozmowie z Longinem Pastusiakiem, szefem sekcji amerykańskiej Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W przypadku zwolnienia Zbigniewa Bujaka Stany Zjednoczone były gotowe znieść embargo na kredyty dla Polski.
Jeszcze silniejszą presję w tej sprawie wywarła Wspólnota Europejska. W jej imieniu brytyjski ambasador w Warszawie zadeklarował 30 lipca, że tylko uwolnienie wszystkich więźniów i zaniechanie nowych aresztowań zostanie uznane przez Brukselę za znaczący krok do przodu. To stanowisko było tym ważniejsze, że kraje WE zaczęły już powoli odmrażać stosunki z PRL. Wedle Gregory’ego Dombera deklaracja Wspólnoty Europejskiej miała charakter ultimatum: albo uwolnieni zostaną wszyscy więźniowie, albo nastąpi powrót do politycznej i ekonomicznej izolacji.
Szef partii rozesłał w sierpniu do członków kierownictwa notatkę ostrzegającą, że „nieobjęcie ustawą [amnestyjną] najbardziej aktywnych działaczy opozycyjnych” wpłynie negatywnie na sytuację gospodarczą Polski i na negocjacje w sprawie zadłużenia. Oferta Zachodu była jasna: otwarcie bram więzień dla politycznych w zamian za otwarcie możliwości kredytowych i handlowych dla PRL.
Za uwolnieniem niemal wszystkich więźniów opowiadali się jednakże autorzy opracowania przygotowanego w KC dla kierownictwa partii. Przemawiała za tym stabilizacja życia społecznego i korzystne dla władzy przemiany świadomości społecznej, dezintegracja opozycji i osłabienie jej oddziaływania na społeczeństwo oraz „potrzeba przełamania impasu w stosunkach międzynarodowych”. Szło o uzyskanie dostępu do zachodnich kredytów, bez czego gospodarka nie miała szans na wyjście z wciąż pogłębiającego się kryzysu. Chodziło także o osłabienie opozycji, którą prześladowania władz tylko umacniały.
Amnestia, ale bez rezygnacji z represji
9 września Biuro Polityczne zdecydowało o rozszerzeniu amnestii. 11 września minister Kiszczak zapowiedział w telewizji, iż amnestia obejmie wszystkich więźniów „niekryminalnych” z wyjątkiem osób skazanych za szpiegostwo, terroryzm i zdradę. O rozszerzeniu amnestii Kazimierz Barcikowski poinformował arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego. Oznajmił, że władze zamierzają odstąpić od stosowania przymusu prawnego wobec przeciwników politycznych i przygotowują odpowiednie zmiany w kodeksie o wykroczeniach. Wystąpienia antypaństwowe miały być zagrożone najwyżej trzymiesięczną karą aresztu.
Szło zatem nie tyle o likwidację kategorii przestępstw politycznych i zaprzestanie ich ścigania, ile o ich swoistą dekryminalizację. Komuniści chcieli się pozbyć więźniów politycznych, bo szkodzili oni wizerunkowi PRL za granicą, ale nie rezygnowali z represji wobec opozycji. Nie przewidywali też podjęcia dialogu.
Na mocy rozszerzonej amnestii wolność odzyskali: Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Adam Michnik, Zbigniew Bujak, Henryk Wujec, Bogdan Borusewicz, Tadeusz Jedynak, Leszek Moczulski oraz wielu innych. W sumie z więzień wypuszczono około 300 osób (…).
W pierwszej połowie 1987 roku poamnestyjne nadzieje zniknęły bez śladu. Władze powróciły do polityki umiarkowanych represji, unikając procesów politycznych, ale bez wahania wymierzając kary grzywny, przepadku mienia (zwłaszcza samochodów) lub krótkotrwałego aresztu za niezależną działalność związkową czy wydawniczą. Dostępna dla opozycji scena publiczna ograniczała się do gmachów sądowych, zabudowań kościelnych i salonów zachodnich ambasad.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Jana Skórzyńskiego „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL” (Znak Horyzont 2019).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Z tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej.
Jan Skórzyński
Okrągły stół
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
Dogadaliście się, nawet tow. Czarzasty o tym mówił… nie udawajcie patriotów inaczej, jesteście straceni, nikt was nie słucha…