Jakim dowódcą był Bernard L. Montgomery? Ocena i krytyka
Z największym rywalem łączyły go megalomania i ambicja. Wychwalali się wzajemnie, by ich własne wiktorie nabrały większego blasku. Erwin Rommel musiał przecież być wielkim dowódcą, skoro zwycięstwo nad nim wymagało odsieczy Bernarda L. Montgomery’ego! A że Londyn też potrzebował wybitnego wodza, wojenna propaganda wyniosła marszałka aż na szczyt. Tylko czy słusznie?
Montgomery, podobnie jak Rommel, często odwiedzał podwładnych. „Jakby prowadził kampanię wyborczą” – komentowali żołnierze, którym adiutantura, krocząc za wodzem, rozdawała papierosy. Rzeczywiście, marszałek kochał oracje. Zdarzało mu się przemawiać do całych dywizji. Wszyscy żołnierze otrzymywali jego „osobiste manifesty”, drukowane na kartkach pocztowych. Roiło się w nich od patetycznych haseł, egzaltowanych deklaracji i aktów religijnej żarliwości.
Brytyjski dowódca był też mocno zaabsorbowany doborem stroju. Rommel przeszedł do historii w długim trenczu i w zdobycznych, brytyjskich goglach na czapce. Anglik odpowiedział mu szarym swetrem i pancerniackim beretem.
Do Egiptu w 1942 roku przyjechał w regulaminowej czapce oficerskiej. Odrzucił pomysł hełmu, bo… szpanował nim generał George Patton: „Zacząłem więc nosić australijski kapelusz“. Skonstatował jednak, że wśród Australijczyków jest trudno rozpoznawalny. Z kolei w czarnym berecie ginął wśród brytyjskich czołgistów.
Ostatecznie przyczepił do swojego nakrycia głowy dwie odznaki: British General Officer’s oraz Royal Tank Regiment. Nikt inny tak się nie nosił. Zadowolony podsumował, że dowódca musi „odgrywać rolę maskoty“, by przykuć uwagę: „Oto, jakie wrażenie sprawiała moja aparycja!“
Już pierwsza kampania Monty’ego udowodniła, że zwycięstwa będą służyć jego chwale, a porażkami obarczy podwładnych. Wzorował się na swoim rywalu w sensie ścisłym. I podobnie jak on, był nienawidzony przez swoich oficerów i sojuszników. Sam tego nie zauważał. Dla niego najważniejsza była wszak miłość własna: „Oto, jak umiałem oddziaływać na ludzi!”.
Wyniosły dżentelmen zdąża do burdelu
W drodze na lotnisko w Londynie, skąd marszałek miał wyruszyć do Kairu, towarzyszył mu generał Hastings Lionel Ismay, sekretarz rządu wojennego. Monty rozwodził się nad żołnierskim losem: „Otrzymał ważne dowództwo. Odniósł zwycięstwo. Stał się sławny w całym świecie. Jego nazwisko było na ustach wszystkich. A potem wszystko się odwraca. Za jednym uderzeniem trud całego życia zostaje zniszczony, a nazwisko figuruje w spisie bankrutów wojskowych.“
„Ależ, nie powinien pan tak czarno patrzeć w przyszłość“ – zaoponował Ismay. Montgomery żachnął się gwałtownie: „Co takiego? Przecież mówiłem o Rommlu!“
Tymczasem na przekór jego słowom Lis wygrywał. Okazało się, że generał John Fuller, strateg i teoretyk wojny błyskawicznej, którego prace Heinz Guderian wykorzystał w koncepcji Blitzkriegu, miał rację. Twierdził mianowicie, że „Światem rządzą dwa konserwatywne mocarstwa: Kościół katolicki i brytyjska armia lądowa”. Historyk Correlli Barnett tak recenzował taktykę British Army: „Krążyli wokół pola walki, jak klasa przedszkolaków na spacerze”.
Antony Beevor
Arnhem
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 64.90 zł | 43.99 zł idź do sklepu » |
Niektórzy historycy uznali odwrót Rommla spod El-Alamein za dowód jego operacyjnego geniuszu. Byłby nim, gdyby nie fakt, że powodzenie operacji zawdzięczał Brytyjczykom. Dlaczego? Bo „Montgomery ścigał go z umiarkowanie majestatyczną ostentacją wyniosłego dżentelmena udającego się do burdelu” – podsumował Barnett.
Było to zresztą jedyne zwycięstwo lądowe Brytyjczyków podczas całej wojny! Inne sukcesy odnosili tylko dzięki wsparciu sojuszników. Przedtem była Dunkierka, klęska w Grecji, upadek Krety i wreszcie poddanie Singapuru. Premier Winston Churchill wpadł w depresję; jego los wisiał na egipskim włosku. Potrzebował wielkiej wiktorii i równie wielkiego wodza. Dlatego do Aleksandrii popłynęły wojenne rezerwy, na których Monty wjechał do historii.
Jego zwycięstwo w Afryce Północnej było funkcją kolosalnej przewagi brytyjskiej 8 Armii, liczącej ponad 200 tysięcy żołnierzy, i osłabienia AfrikaKorps po inwazji III Rzeszy na Związek Radziecki. Decydująca była zresztą operacja „Torch”, czyli lądowanie Amerykanów w Maroku i Algierii. Ale o tym Anglik milczał. Wojnę traktował, jako karmę dla pychy: „Zmagać się z niemiecką i włoską armią, dowodzoną przez Rommla, to odpowiadało moim upodobaniom.“
5 godzin w półtora miesiąca
Po opuszczeniu Afryki Montgomery brał udział w desancie w Normandii. I robił wszystko, by operacja „Overlord” zakończyła się drugą Dunkierką. To właśnie jemu – Pierwszemu Wicehrabiemu Alamein, dowodzącemu 21 Grupą Armii – powierzono zadanie zdobycia Caen, najważniejszego węzła komunikacyjnego w rejonie. Chciał zrobić to w zaledwie pięć godzin. Zapomniał jednak, że Niemcy też będą strzelać. W rezultacie zajęło mu to półtora miesiąca.
Jeszcze zanim ruszył do walki, marszałek uznał też, że 3 Dywizji Piechoty nie będzie potrzebne wsparcie czołgów. Gdy okazało się, że bez pancernej pomocy nie da się nawet opuścić plaży, żołnierze zaparzyli herbatę. Niestety zamiast odsieczy nadjechała 12 Dywizja Pancerna SS Hitlerjugend. To wówczas doszło do pogromu 11 pułku huzarów przez 101 batalion czołgów Obersturmführera Michaela Wittmana.
By przyspieszyć zwycięstwo, Monty wymyślił, że by zdobyć kluczowe miasto, trzeba desantować za liniami nieprzyjaciela 1 Dywizję Powietrznodesantową. Zrzut spadochroniarzy zaplanował w ciągu dnia, nie bacząc na silną obronę przeciwlotniczą. Żołnierzy przed pewną masakrą uratowało na szczęście weto marszałka Trafforda Leigh-Mallory’ego, dowódcy lotnictwa Allied Expeditionary Force.
W zamian Montgomery „zamówił” więc nalot dywanowy. 2019 bombowców zrzuciło na normandzkie miasteczko 7 tysięcy ton bomb. Oczywiście, Niemcom nie uczyniono krzywdy, gdyż rubieże obronne trzymali w schronach, na dalekich peryferiach. To, że miasto zostało zrównane z ziemią, wręcz ułatwiło im zadanie – z gruzów wygodniej było się bronić.
Kolejny koncept dowódcy, ofensywa „Goodwood”, przesunął front o 11 kilometrów… kosztem życia 2 600 żołnierzy i utraty 400 czołgów. Monty był jednak „zadowolony z wyników”. Generał Dwight Eisenhower szybko policzył, że gdyby temu „żałosnemu pierdole”, jak nazywał kolegę Patton, oddać komendę nad całą inwazją, to na każde półtora kilometra wyzwalanej Francji zrzuciłby tysiąc ton bomb.
Jak swoje opóźnienia wyjaśniał sam zainteresowany? Wymyślił alibi, które wytrąciło z równowagi niemal alianckie dowództwo. Otóż podobno już w 1943 roku stworzył master plan, zakładający, iż… będzie wiązał pod Caen siły nieprzyjaciela, by Amerykanie na prawym skrzydle zdołali uzyskać przełamanie. Po takim dictum obstawiano już tylko, kiedy Churchill go odwoła i kto go zastąpi. Wszyscy przegrali zakłady. Monty otrzymał awans na marszałka.
Polish Battlefield
W sierpniu 1944 roku to Montgomery dowodził operacją „Totalize”. Dzięki śmiałemu manewrowi amerykańskiej 3 Armii, (operacja „Cobra”), pojawiła się operacyjna możliwość okrążenia niemieckiej 7 Armii oraz 5 Armii Pancernej, przebijających się na się na wschód. Konieczne w tym celu było zdobycie Falaise. Generał Patton błagał swego przełożonego, dowódcę 12 Grupy Armii, generała Omara Bradleya, by pozwolił mu ruszyć z Argentan na północ i opanować miasto. Ten jednak twardo trzymał się ustaleń o linii rozgraniczenia między Amerykanami a Brytyjczykami. Zadanie wyzwolenia ośrodka otrzymał Monty.
Na umocnione w głębokich rubieżach obronnych stanowiska I Korpusu Pancernego SS marszałek rzucił II Korpus Kanadyjski. W awangardzie natarcia szły dwie dywizje pancerne: 4 kanadyjska oraz 1 polska. Poniosły one ciężkie straty od czołgistów i grenadierów 12 Dywizji Pancernej SS Hitlerjugend i zostały zatrzymane 11 kilometrów przed Falaise. Po pierwszym szturmie na polu walki zostało 26 płonących czołgów 1 i 2 szwadronu 2 Pułku Pancernego. Ocalało tylko 10. A Niemcy nadal mogli się wycofywać szerokim na 30 kilometrów korytarzem.
Podczas drugiego natarcia, przeprowadzonego pod kryptonimem „Tractable”, Polacy z 10 Pułku Dragonów zdobyli Chambois. Spotkali tam idących od południa Amerykanów z 395 Pułku Piechoty. 1 Pułk Pancerny wraz z Batalionem Strzelców Podhalańskich przez trzy dni broniły w okrążeniu kluczowego wzgórza Mont Ormel, ryglującego drogę niemieckiego odwrotu i atakowanego wściekle przez 2 Dywizję Pancerną SS Das Reich.
W okrążeniu rozbito 7 dywizji piechoty marszałka Günthera von Kluge. Niestety niemieckie dywizje pancerne przebiły się na wschód. Kogo obarczyć winą? Wybór padł na generała Stanisława Maczka, dowódcę 1 Dywizji Pancernej, który podobno „spóźnił się do bitwy”. A przecież Monty zapowiadał, że Falaise zdobędzie drugiego dnia inwazji, zaraz po „przejechaniu przez Caen”.
Ponieważ Polacy przebywali w owym czasie w Tilbury w południowej Anglii, brytyjski marszałek zreflektował się nieco: „Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy”. Na pobojowisku stanęła mimo wszystko tablica z napisem „Polish Battlefield”.
O jeden koncept za daleko
Wojska niemieckie, które przedarły się na wschód, po uzupełnieniach i przegrupowaniu sprawiły, iż marzenia o zakończeniu wojny przed świętami Bożego Narodzenia trzeba było odłożyć do archiwum. Lew Albionu nie mógł się z tym pogodzić. Wymyślił więc operację „Market-Garden”. W jej trakcie poległo więcej żołnierzy, niż podczas lądowania w Normandii.
We wrześniu 1944 roku linie logistyczne aliantów rozciągnięte były na kilkaset kilometrów. Nie dla wszystkich walczących oddziałów wystarczało zaopatrzenia. W efekcie Kolegium Połączonych Szefów Sztabów musiało wybrać między szerokim frontem południowym, na którego czele stał Patton, a wąskim północnym, gdzie walczył Montgomery.
Amerykanin zaklinał, by to jemu przydzielić paliwo i amunicję. Twierdził, że przejdzie przez Wał Zygfryda „jak gówno przez gęś.” Wybrano jednak wariant brytyjskiego marszałka, obiecującego rajd przez Holandię, uchwycenie mostu na Renie i wjazd się do Zagłębia Ruhry. Tylko że, jak komentuje Antony Beevor w książce „Arnhem. Operacja Market Garden”:
Montgomery nie wykazał żadnego zainteresowania praktycznymi kwestiami związanymi z przeprowadzaniem operacji powietrznodesantowych. Nie poświęcił czasu na przemyślenie czasem tragicznych doświadczeń z Afryki Północnej, Sycylii oraz zrzutu na półwyspie Cotentin w Normandii. Także szef wywiadu Montgomery’ego brygadier Bill Williams pisał o tym w podobny sposób: „wszystko zależało od przestudiowania warunków terenu, czego Monty nie zrobił, gdy się na Arnhem zdecydował”.
Dowódca nie przewidział, że jedyna droga wiodąca do Renu może się szybko zakorkować, a czołgi na wysokiej grobli będą dla niemieckich artylerzystów wyjątkowo wygodnymi celami. W rezultacie brytyjski XXX Korpus generała Briana Horrocksa dojechał tylko do Eindhoven. Co więcej, Montgomery nie dopuścił myśli, że Niemcy mogą wysadzić mosty. Zignorował też informacje wywiadu o obecności w Holandii II Korpusu Pancernego SS Obergruppenführera Wilhelma Bittricha.
Skutki najboleśniej odczuli brytyjscy, amerykańscy i polscy żołnierze piechoty spadochronowej. A marszałek? Cóż. Wyjaśnił, że Polacy… znów spóźnili się do bitwy, tym razem pod Arnhem. Uznał wszak operację za udaną w 95 procentach. Winą za „5 procent“ obarczył generała Stanisława Sosabowskiego, dowódcę 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, choć wiedział, że start z angielskich lotnisk jego ludziom uniemożliwiła mgła. „Generał Eisenhower do końca życia nie mógł się pogodzić z tym, że Montgomery nigdy nie przyjął odpowiedzialności za jakiekolwiek niepowodzenie” – komentuje Antony Beevor.
Bitwa, której nie było
Wieści o wzajemnej niechęci Pattona i Montgomery’ego, która datowała się od sycylijskiego wyścigu do Messyny, dotarły także do Adolfa Hitlera. W nadziei na kolejną kłótnię wódz III Rzeszy zaaprobował operację „Wacht am Rhein”. Ofensywę w Ardenach zaplanowano tak, by uderzyć w styk wojsk brytyjskich i amerykańskich.
16 grudnia 1944 roku do natarcia ruszyły 1 Dywizja Pancerna SS Leibstandarte Adolf Hitler oraz 12 Dywizja Pancerna SS Hitlerjugend. Były to te same jednostki, którym udało się wymknąć pod Falaise. Trzy dni później w Verdun odbyła się zwołana przez Eisenhowera narada alianckich dowódców. Zabrakło na niej tylko jednego – Montgomery’ego. Amerykanie odebrali jego nieobecność jako zniewagę, tym bardziej, że marszałek opowiadał dziennikarzom, iż wydał już rozporządzenia, by wyjść naprzeciw zagrażającemu niebezpieczeństwu: „Wybiegłem myślą w przód.”
Niemiecki atak został odparty dzięki szybkiemu manewrowi 3 Armii Pattona. Po zablokowaniu niemieckiej ofensywy Eisenhower wydał rozkaz natarcia na Rzeszę 1 stycznia 1945 roku. Monty nie był jednak zadowolony z tego planu – wolał zaatakować 3 stycznia. Zirytowany Ike wyrzucił w końcu z siebie: „Nie będę dłużej tolerował dyskusji o metodach dowodzenia.” W odpowiedzi… Brytyjczyk zwołał 7 stycznia dziennikarzy, by opowiedzieć, jak odparł ofensywę ardeńską! Amerykanie dostali szału, a niezawodny Patton odgrażał się, że „zagoni buca z powrotem do Dunkierki”.
Tymczasem marszałek nie tracił zimnej krwi i nadal nie pozwalał budzić się „nawet w sytuacji krytycznej”. Zwyczaj ów zaprowadził podczas obrony Belgii w 1940 roku. Kiedy obudzono go podczas nocnego ataku Niemców na Louvain, dostał szału: „Proszę powiedzieć brygadierowi w Louvain, by ich wyrzucił!” Miasto padło, oczywiście.
Nic dziwnego, że podczas forsowania Renu mało kto się Montgomerym przejmował. A on wyznaczył atak na 24 marca 1945 roku, zaprosił Churchilla, Eisenhowera i pomniejszych dygnitarzy, po czym przystąpił niemrawo do gromadzenia ogromnych ilości amunicji. Tygodniami przed atakiem zadymiał rubieże Wesel, Xanten i Rees, by obrońcy nie mieli wątpliwości, gdzie uderzy. Jak pisał amerykański historyk Russell Weigley, czynił to wszystko z „umiarkowanie majestatyczną ostentacją”.
Tymczasem żołnierze amerykańskiej 1 Armii generała Courtneya Hodgesa już 7 marca zdobyli Most Ludendorfa w Remagen, a 22 marca przeprawę na Renie w Oppenheim na południe od Koblencji bez rozgłosu uchwyciła 3 Armia Pattona. Amerykanin nasikał z mostu pontonowego do Renu. I właśnie to zdarzenie przeszło do historii, a nie spektakularne widowisko Anglika. Zrobił z siebie pośmiewisko, a jego amerykański kolega w dobrym nastroju proponował Bradleyowi, że uderzy zarówno na Niemców, jak i na Anglików i „wszystkich razem wrzuci do morza”.
* * *
O stosunku Montgomery’ego do wojny świadczą słowa, które wypowiedział podczas pamiętnej konferencji prasowej 7 stycznia 1945 roku. O bitwie, w której nie wziął udziału wyraził się, że przypominała mu trochę El-Alamein. Ów koneser sztuki wojennej przyznał także, iż była to „jak sądzę, jedna z najciekawszych bitew, jakie prowadziłem”.
Uważał się za genialnego wodza, odnoszącego piorunujące zwycięstwa dzięki nowatorskim metodom oraz proroczemu darowi przewidywania. W rzeczywistości był niemal genetycznie obciążony dziedzictwem taktyki bitwy materiałowej, rodem z I wojny światowej. Ponad miarę bombardował, by potem ruszać do frontalnego ataku. Jedynym wyjątkiem była operacja „Market-Garden”. Zrezygnował wówczas z ostrożności, ale chyba tylko po to, by wygubić kwiat młodzieży brytyjskiej na łęgach pod Arnhem.
„Wdzięczni rodacy” wystawili mu w Londynie pomnik. Churchill jednak marszałka nie lubił. Uważał, że dżentelmen nie może być abstynentem i jaroszem. Ale wiedział, że zawdzięcza mu wszystko, łącznie z urzędem premiera. Gdyby Monty nie wygrał drugiej bitwy pod El-Alamein, Winston odszedłby w niesławie.
Montgomery ukończył Królewską Akademię Wojskową w Sandhurst z notą mniej niż przeciętną. Czyżby w brytyjskich siłach zbrojnych nie działała zasada awansu najzdolniejszych oficerów, wnoszących nowe idee i konieczny ferment intelektualny? Niestety nie. Młodzi porucznicy i kapitanowie zostali wybici ćwierć wieku wcześniej nad Sommą i na Galipoli, pod Ypres i Passchendaele. Dzięki temu ścieżkami awansów mogły kroczyć bez tłoku, z „umiarkowanie majestatyczną ostentacją”, ustosunkowane miernoty.
Bibliografia:
- Stephen E. Ambrose, Obywatele w mundurach, Magnum 2014.
- Antony Beevor, Arnhem. Operacja Market Garden, Znak Horyzont 2018.
- Omar N. Bradley, Żołnierska epopeja, Wydawnictwo MON 1989.
- Jacek Kutzner, Juliusz S. Tym, Polska 1. Dywizja Pancerna w Normandii, Rytm 2010.
- Jan Marowski, Śladami gąsienic 1 Dywizji pancernej, Wydawnictwo Mireki 2014.
- Evan McGilvray, Marsz Czarnych Diabłów: Odyseja dywizji pancernej generała Maczka, Rebis 2006.
- Bernard L. Montgomery, Wspomnienia, Wydawnictwo MON 1961.
- George S. Patton, Wojna: jak ją poznałem, Wydawnictwo MON 1989.
O Montgomerym i operacji Market Garden przeczytacie w książce:
Antony Beevor
Arnhem
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 64.90 zł | 43.99 zł idź do sklepu » |
Artykuł, jak przystało na każdy który stawia sobie za cel odbrązowienie pomnika, bardzo ciekawy. Zdecydowanie – warto przeczytać.
Natomiast zabrakło mi trochę informacji o jego „karierze” w młodości, drogach dojścia do tak wysokich stopni i kontekstach politycznych. Niemniej, polecam i udostępniam :)
Kazdy moze miec swoje zdanie. Beavor nie jest geniuszem. El Alamein jest faktem. Monty zmienil mentalnosc kompletnie zdemoralizowanych zolnierzy. W Normandii po jednej stronie stali zahartowani weteranie a po drugiej wiekszosc zoltodziobow, ktorzy szybko musieli sie uczyc. Walki byly rownie ibtensywne co Stalingrad, a teren idealny do obrony.
Market Garden to pomysl lekko niedorzeczny. Powstal w tam rozgrywek z najlepszym alianckim dowodca, gen. Pattonem, aby niedopusci do rozgromienia Niemcow na poludniowym wschidzie. Skonczyl hekatomba Czerwonych Diablow.
Summa summarum, Monty to zabawna, kolorowa postac.
W osobowości Monty’ego najwyraźniej dominowały cechy narcystyczne: „Raduj się świecie, oto nadchodzę”.
Moje zainteresowanie tym człowiekiem zaczęło się od operacji Market Garden. Geniusz strategiczny tego człowieka zakładał tylko pełne powodzenie operacji. W innym przypadku byłaby kompletną klęską. Okazała się dużą klęską, tylko dzięki poświęceniu żołnierzy… El Alamein – „jego” sławny triumf i genialna strategia, która była tak skomplikowana, że aż niewykonalna. Gdyby nie braki zaopatrzenia i brak wsparcia, Rommel by o nim przejechał mimo ogromnej przewagi liczebnej Brytoli. Na szczęście tak się nie stało…