Czy Auschwitz należało zbombardować?
Do zniszczenia komór gazowych w obozach wzywał aliantów między innymi Światowy Kongres Żydów. Dawid Ben Gurion pytał, czy równie obojętnie patrzono by na śmierć Anglików, Amerykanów lub Rosjan. Dlaczego ostatecznie nie zrzucono bomb na Auschwitz? I czy w ogóle było to możliwe?
W 1944 roku alianci świetnie zdawali sobie sprawę z tego, co dzieje się w Auschwitz i innych niemieckich obozach koncentracyjnych. „Jest to prawdopodobnie największa i najstraszniejsza zbrodnia, jaką popełniono w dziejach świata” – ocenił 11 lipca tego roku premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill. Nikt nie wątpił, że sprawcy powinni zostać surowo ukarani.
Zanim jednak sprawiedliwość mogła zostać wymierzona, pojawiło się pytanie, czy da się przerwać prowadzoną z morderczą bezwzględnością eksterminację ludności żydowskiej. Temat ten porusza w swojej najnowszej książce „Holokaust. Nowa historia” brytyjski specjalista w zakresie dziejów II wojny światowej i zbrodni nazistowskich, Laurence Rees. „Różne ugrupowania żydowskie sugerowały jedyną możliwą odpowiedź na zbrodnię – zrzucić na obóz bomby” – opowiada.
Wykonalne?
Choć plan zbombardowania nazistowskiej fabryki śmierci zyskał wstępną aprobatę Churchilla, nigdy go nie zrealizowano. Brytyjskie ministerstwo lotnictwa podkreślało, że trudno będzie zniszczyć komory gazowe, nie krzywdząc przy tym więźniów Birkenau. Przekazano więc to zadanie Amerykanom. Jednak John McCloy, podsekretarz stanu w Departamencie Wojny, chciał raczej „ukręcić sprawie łeb” – jak pisał później jeden z jego podwładnych. Wątpił, by taka interwencja była w ogóle wykonalna, zwłaszcza, że bombowce uczestniczyły już w „innych, ważniejszych operacjach”.
Ocena ta brzmi niemal lekceważąco. Cóż, wiele wskazuje na to, że aliantami kierowały między innymi obawy przed… podejmowaniem „zbyt dużych” zobowiązań względem Żydów. Już w marcu 1943 roku minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Anthony Eden, ostrzegał przed składaniem propozycji „zabrania wszystkich Żydów z danego kraju”. „[…] na świecie nie ma po prostu tylu statków i innych środków transportu, żeby ich wywieźć” – wyjaśniał. Laurence Rees uznaje to za pustą wymówkę:
Czy Brytyjczycy i Amerykanie naprawdę pozwoliliby na masakrę swoich żołnierzy tylko dlatego, że nie można użyć statków, aby przewieźć ich przez kanał La Manche, zwłaszcza że podczas wojny znajdowały się statki, by przetransportować kilkaset tysięcy nieprzyjacielskich jeńców przez Atlantyk do Ameryki Północnej? Nie, usprawiedliwienie Edena brzmi po prostu niewiarygodnie.
Wygląda na to, że zdaniem brytyjskiego historyka interwencja sił alianckich w Auschwitz była możliwa. A pytanie postawione 10 lipca 1944 roku przez Dawida Ben Guriona, przewodniczącego komitetu wykonawczego Agencji Żydowskiej do aliantów, zupełnie uzasadnione: „Czy postąpilibyście tak samo, gdyby zamiast Żydów co dzień torturowano tutaj, palono żywcem i duszono gazem tysiące angielskich, amerykańskich czy rosyjskich kobiet, dzieci i starców?”.
Skuteczne?
Niezależnie od tego można zastanawiać się, czy zbombardowanie Auschwitz faktycznie pomogłoby przebywającym w obozie więźniom. W tej kwestii Rees nie ma już takiej pewności. Jak pisze w książce „Holokaust. Nowa historia”:
Gdyby jednak nawet udało się przezwyciężyć ogromne przeszkody praktyczne i zbombardować komory gazowe w Auschwitz, trudno przypuszczać, aby w ten sposób przerwano eksterminację. Akcja „Dożynki” na Majdanku rok wcześniej pokazała, że Niemcy nie potrzebują komór gazowych, by dokonać masowego mordu Żydów – broń maszynowa mogła zabić równie wielu.
W czasie akcji „Dożynki”, którą przeprowadzono 3-4 listopada 1943 roku w dystrykcie lubelskim, zginęło ponad 40 tysięcy osób. Była to zemsta Himmlera za bunt więźniów w Sobiborze. Nawet najbardziej precyzyjne bombardowania obozów nie były w stanie zapobiec takim operacjom. Może więc przekonanie aliantów, że „jedyny skuteczny sposób powstrzymania eksterminacji to pokonanie nazistów”, nie było pozbawione sensu?
Nie ulega jednak wątpliwości, że brak reakcji ze strony sojuszniczych wojsk mógł być – i był – odbierany przez więźniów jako rażąca obojętność na ich cierpienie. Rees opowiada:
Linda Breder, żydowska więźniarka Auschwitz, miała wrażenie, że „Bóg o nas zapomniał, zapomnieli o nas żołnierze i dowódcy, nie obchodziło ich, co się dzieje, a wiedzieli, co się dzieje [w Auschwitz]”. „Chcieliśmy, żeby zrzucili na obóz bomby – mówi – przynajmniej moglibyśmy uciec, a tak leciały całe setki samolotów [aby bombardować inne cele w Polsce] i nie spadła żadna bomba. Nie mogliśmy tego zrozumieć”.
Źródło
Artykuł powstał w oparciu o książkę Laurence’a Reesa „Holokaust. Nowa historia”, wydaną nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
być może takie działanie po prostu powstrzymałoby eksterminację więźniów.
Wydawać by się mogło, że zdaniem brytyjskiego historyka udział sił alianckich w akcji ratunkowej w Oświęcimiu był realny. Pytanie, które zadał aliantom 10 lipca 1944 David Ben Gurion, przewodniczący komitetu wykonawczego Agencji Żydowskiej.
Nawet najbardziej precyzyjne bombardowania obozów nie były w stanie zapobiec takim operacjom
Uważam, że Twój blog to dobra witryna, z której każdy może dowiedzieć się czegoś nowego. Cenię Cię i chcę, żebyś odwiedził moją stronę