Bohdan Chmielnicki dysponował tajnymi dokumentami, tłumaczącymi jak Polska zamierza go zwalczać. W jaki sposób wszedł w ich posiadanie?
Jawność polskiego życia politycznego przynosiła niekiedy opłakane skutki. A obrady Sejmów pełne były krzyków, kłótni i chaosu.
„Dla Boga i Polaków nie ma nic tajnego”. To niepochlebny komentarz prymasa Jana Wężyka na temat przesadnej jawności polskiego życia parlamentarnego, wyrażony podczas obrad sejmu w 1637 roku, a zapisany przez wysłanników Gdańska w przekazywanym radzie miasta nad Motławą tak zwanym recesie, czyli sprawozdaniu z przebiegu obrad polskiego parlamentu.
Kontrowersyjna zasada
Publiczny charakter posiedzeń, będący jedną z głównych zasad polskiego sejmowania, dezorganizował życie parlamentu. Salę obrad wypełniał gwar dochodzący z miejsc dla publiczności, nierzadko dochodziło do przepychanek między służbą posłów i senatorów a postronnymi obserwatorami.
Co gorsza, wiadomości o zapadających w sejmie rozstrzygnięciach oraz o nastrojach i sympatiach poszczególnych posłów i senatorów docierały z łatwością do zainteresowanych obcych stolic. Na nic nie zdawało się nawet, ogłaszane w sprawach szczególnej wagi, np. w kwestiach obrony kraju, utajnienie obrad – informacje nadal wyciekały.
Ciągłe przecieki
Świadectwem tego może być przekaz o znalezieniu wśród papierów Bohdana Chmielnickiego, w zdobytym po bitwie pod Beresteczkiem w 1651 roku obozie kozackim, dokładnego diariusza sejmu koronacyjnego z 1649 roku, podczas którego omawiano sposoby uśmierzenia powstania na Ukrainie.
Jawność obrad najważniejszego organu państwowego Rzeczypospolitej z biegiem czasu stawała się coraz bardziej archaiczna na tle zmierzających do absolutyzmu monarchii europejskich, gdzie najważniejsze decyzje podejmował monarcha po zasięgnięciu opinii tajnych kolegiów i rad gabinetowych.
Uzasadnione obawy
Przyczyn tego zjawiska należałoby upatrywać w obsesyjnym, choć zapewne nie bezzasadnym lęku szlachty przed potencjalnymi próbami obalenia lub ograniczenia złotej wolności przez monarchów.
Żywa była obawa, że król, dysponując prawem nominacji na wakujące urzędy ziemskie oraz mogąc rozdawać starostwa, skaptuje sobie zwolenników nawet wśród szlacheckich posłów w sejmie. Publiczny charakter obrad sejmowych był gwarancją, że izba poselska i senat nie wejdą w tajemnicy przed resztą szlachty w konszachty z królem.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Dodaj komentarz