Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Krzyżacy kontra Łokietek – bitwa o przyszłość Polski

fot.S. Bollmann / CC BY-SA 3.0 Rozwój państwa zakonu krzyżackiego w latach 1260–1410

Władysław Łokietek stanął przed jednym z największych wyzwań swojego panowania – walką z rosnącą potęgą zakonu krzyżackiego. Gdy Krzyżacy sprzymierzyli się z królem Czech Janem Luksemburskim i ruszyli na Polskę, wydawało się, że los kraju jest przesądzony. Jednak starcie pod Płowcami w 1331 roku udowodniło, że polski władca nie zamierzał się poddać bez walki. Jak przebiegała ta dramatyczna kampania i co oznaczała dla przyszłości Polski?

Jeśli zaś mowa o błędach Łokietka, to z pewnością niezbyt szczęśliwym posunięciem było skorzystanie z oddziałów litewskich podczas wyprawy przeciwko Marchii Brandenburskiej w 1326 roku. Wiele z ich pomocą nie osiągnął, a naraził siebie i Polskę na zarzuty, że do walki z chrześcijanami wykorzystuje pogan (Giedymin nosił się z zamiarem przyjęcia chrztu i ogłosił to w 1323 roku, ale ów zamiar nie doczekał się realizacji). Oczywiście najgłośniej gardłowali Krzyżacy, ale niewiele ustępowali im Czesi, nie mniej zainteresowani zohydzaniem „krakowskiego króla”. Dwa lata później, gdy Luksemburczyk wyruszył na kolejną niszczącą rejzę krzyżową na ziemie litewskie, związany przymierzem z wielkim księciem Władysław nie pozostawił sojusznika własnemu losowi i przeprowadził sabotażowy atak na ziemie państwa zakonnego. W ten sposób — jak z oburzeniem, ale i ogromną satysfakcją głosili wielki mistrz krzyżacki i Jan Luksemburski — wykluczył się ze wspólnoty chrześcijańskiej i skutecznie podważył swoją królewskość. To jedynie słowa, które — choć kłopotliwe i tworzące wokół Łokietka nieprzychylną atmosferę — nie były w stanie pozbawić go władzy

fot.Jan Matejko Rysunek Jana Matejki z cyklu Poczet królów i książąt polskich

.Mógł to natomiast sprawić ścisły sojusz wojskowo-polityczny Czech i zakonu krzyżackiego, zawarty wiosną 1329 roku, scementowany wspólnotą interesów. Początkiem scenariusza, który zmierzał do obalenia rządów króla Władysława, stało się nadanie zakonowi przez Jana Luksemburskiego Pomorza Gdańskiego. Symptomatyczne było złożenie Luksemburczykowi hołdu przez księcia płockiego i kilku książąt śląskich.

Lista wrogów Łokietka zaczęła się niebezpiecznie wydłużać, a ich militarny potencjał w razie połączenia sił i przeprowadzenia zsynchronizowanego ataku zdawał się przesądzać o niekorzystnym dla polskiego władcy wyniku.

Krzyżackie rajdy i zagrożenie dla Łokietka

Król postanowił zadać wyprzedzający cios i w 1330 roku uderzył na ziemię dobrzyńską, swoją ojcowiznę. Obok Polaków pod Dobrzyniem znaleźli się Węgrzy i Litwini. Twierdza jednak się obroniła, podobnie jak Lipienek na ziemi chełmińskiej. Ceglane, posadowione na kamiennych fundamentach krzyżackie zamki z łatwością potrafiły się przeciwstawić przeciwnikowi, który nie dysponował ani odpowiednim sprzętem oblężniczym, ani doświadczeniem w zdobywaniu tego typu warowni. Niemające jeszcze niszczącej siły, dość prymitywne armaty były bezradne wobec ich masywnych murów. Podobnie zresztą jak ostrzał przy wykorzystaniu machin oblężniczych wyrzucających kamienne pociski. Setki królewskich i sojuszniczych żołnierzy padły bez jakiejkolwiek korzyści pod murami krzyżackich fortec, a kampania zakończyła się spektakularnym fiaskiem. Nie był to jednak koniec wojny, która od tego momentu nabrała rozpędu, zmierzając nieuchronnie do rozstrzygającego starcia.

Kryzys został rozładowany w 1331 roku. Zakon i Jan Luksemburski ustalili, że spotkają się pod Kaliszem, wskazali nawet konkretny termin, co — jak pokazały późniejsze wydarzenia — było nadto ambitnym planem. Na pierwszy wspólny łup wyznaczone zostały Kujawy, później miała przyjść kolej na inne polskie ziemie. Krzyżacy odgrażali się, że przegonią Łokietka aż do Krakowa i zastukają o jego mury mieczami. Być może podobnie jak Luksemburczykowi roił im się rozbiór części, a może nawet całej Polski. Oni wzięliby Kujawy i ziemię dobrzyńską, on Wielkopolskę, a przy sprzyjającej sytuacji zapewne i Małopolskę. Cokolwiek planowali, nie wszystko potoczyło się po ich myśli.

Krzyżackiemu marszowi pod Kalisz towarzyszyły straszliwe grabieże i mordy ludności. Rycerze zakonni podczas błyskawicznego rajdu zachowywali się niczym barbarzyńcy. Spustoszyli kawał Wielkopolski, z dymem poszła duża część Gniezna, a niewiele brakowało, by w Pyzdrach udało się im zaskoczyć królewicza Kazimierza, świeżo ustanowionego namiestnikiem Wielkopolski i Kujaw. Unurzani we krwi i obładowani łupami, nie wywiązali się jednak ze swojego zobowiązania i na miejsce wyznaczonego spotkania przybyli jedenaście dni po wyznaczonej dacie. Ale Luksemburczyk w ogóle nie pojawił się pod Kaliszem! Jego plany pokrzyżował dzielny Bolko II Mały, który przed dekadą został lennikiem Łokietka, a teraz na kilka tygodni powstrzymał Czechów pod Niemczą. Czasu straconego pod sławną twierdzą, która w 1017 roku stanęła na drodze wojsk cesarza Henryka II, nie dało się nadrobić i król Jan, niczym bezmyślny uczniak, zaprzepaścił szansę na rozbiór Polski. Osamotnieni Krzyżacy po krótkim i nieskutecznym oblężeniu poniechali Kalisza, a na wieść o zbliżaniu się wojsk Władysława z częścią sił ruszyli na Brześć Kujawski. Mniejszy oddział miał odprowadzić tabory z rannymi i łupy. Wkrótce potem doszło do jednej z najsławniejszych batalii w naszych dziejach.

Bitwa pod Płowcami – zwycięstwo czy porażka?

O bitwie pod Płowcami, rozegranej 27 września 1331 roku, pisałem dość szczegółowo w dwóch innych książkach (Drapieżny ród Piastów i Krzyżacy. Czarno-biała legenda), zatem w tym miejscu jedynie pokrótce naszkicuję przebieg wydarzeń. W jej pierwszym stadium, starciu stoczonym pod Radziejowem, Polacy rozbili krzyżacką ariergardę i wówczas, zamiast się wycofać przed nadejściem nieprzyjacielskich posiłków, rozgrzani zwycięskim bojem nieopatrznie wdali się w walkę z resztą nieprzyjacielskiej armii. Był to kosztowny błąd. Krzyżacy bez większego trudu odzyskali inicjatywę, odbili kilkudziesięciu znacznych jeńców i opanowali pole bitwy, a Łokietek nakazał odwrót. Gdy przyszło do liczenia trupów, okazało się (przynajmniej wedle niektórych przekazów), że polskich było o wiele mniej. Trudno jednak przyjąć, podążając chociażby za zupełnie niewiarygodną relacją Długosza, który „uśmiercił” w niej aż czterdzieści tysięcy wrogów, aby wedle czysto wojskowych kryteriów to król Władysław został zdecydowanym zwycięzcą w tej krwawej batalii, jeśli w ogóle. Propagandowo i moralnie — już tak. Nie wystraszył się krzyżackiej potęgi, twardo się jej przeciwstawił i pokazał, że z zakonem, przez wielu uznawanym za niepokonany, można podjąć skuteczną walkę.

fot.S. Bollmann / CC BY-SA 3.0 Rozwój państwa zakonu krzyżackiego w latach 1260–1410

Niezależnie od faktu, że kampania kontynuowana w następnym roku zakończyła się zdobyciem przez Krzyżaków Kujaw, był to wielki kapitał na przyszłość. Jeszcze większy wiązał się z mądrą decyzją króla, aby w środku wznowionej bitwy królewicza Kazimierza odesłać pod eskortą na tyły, zakazując mu dalszego udziału w walce. Brak wiarygodnych przekazów dowodzących, że trzeba było wymusić to siłą na podnieconym bojem Władysławowym dziedzicu, Krzyżacy zaś rozgłaszali później, że paniczna ucieczka podszytego tchórzem następcy tronu zakończyła się dopiero w Krakowie. Jakakolwiek by była, zakonni rycerze dobrze wiedzieli, co w praktyce może oznaczać.

Dziedzictwo Łokietka – fundament pod potęgę Polski

Wydaje się, że dopiero ten mało rycerski postępek, który w oczach Krzyżaków urósł do rangi haniebnej rejterady nieprzystającej królewskiemu synowi, a i w mniemaniu wielu pozbawionych szerszej perspektywy rodaków za taki uchodził, dopełnił zjednoczeniowe dzieło Władysława Łokietka. Śmierć Kazimierza, o co wcale nie byłoby trudno w bitewnym zamieszaniu, mogła zrujnować wszystkie zabiegi i dokonania jego ojca, nawet w razie triumfu w bitwie pod Płowcami. Gdyby następca tronu zginął, niewykluczone, że Polska znów pogrążyłaby się w chaosie i rozpadła na dzielnice. Aby tego uniknąć, warto było zasłużyć sobie na największą nawet krytykę i wystawić na szwank honor, czyli coś, co w XIV wieku, ale i długo później, uchodziło za najwyższą wartość i bezcenny kapitał szlachetnie urodzonych.

To, co zrobił pod Płowcami król, aby uchronić swojego jedynego już syna, Paweł Jasienica ocenił jako „postępek wcale przezorny”. Już ostatni taki w jego życiu. Władysław Łokietek zmarł 2 marca 1333 roku i jako pierwszy z polskich władców został pochowany na Wawelu — w piasku, wprost pod posadzką katedry. Pozostawił w rękach Kazimierza Polskę niewielką terytorialnie, mającą nieco ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni, zagrożoną przez zakon krzyżacki i Jana Luksemburskiego, ale zjednoczoną. To był dar człowieka, który „wyglądał jak zwykły polski wieśniak w koronie”. Drugim darem był syn.

Kazimierz, który okazał się ostatnim polskim królem z dynastii Piastów, został koronowany niespełna dwa miesiące później i niezwłocznie przedłużył wygasający rozejm z Krzyżakami. Kilkakrotnie bliski zerwania, miał się jednak utrzymać przez cały okres jego panowania i do wojny z zakonem Polska została zmuszona dopiero w następnym stuleciu. Ten czas poświęciła na okrzepnięcie po okresie rozbicia dzielnicowego. Jego ponure wspomnienie straszyło, a wizja powrotu do poprzedniego stanu była jeszcze długo realna, jednak Polska już nigdy nie musiała się mierzyć z podobnym doświadczeniem. Król Kazimierz zaś dwuipółkrotnie powiększył terytorium państwa przejętego po ojcu i stworzył mu szansę na dołączenie do grona najważniejszych w Europie monarchii. Polska w pełni ją wykorzystała.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Sławomira Leśniewskiego „Piastowie. Przeklęty testament” (Wydawnictwo Literackie 2025).

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.