Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Poznańskie hołdy pruskie. Krzyżacy w Wielkopolsce

Hołd pruski w 1525 roku. Wkrótce po tym wydarzeniu wielki mistrz krzyżacki, Albrecht Hohenzollern, zawitał do Poznania.

fot.Jan Matejko/domena publiczna Hołd pruski w 1525 roku. Wkrótce po tym wydarzeniu wielki mistrz krzyżacki, Albrecht Hohenzollern, zawitał do Poznania.

Są kojarzeni z bitwą pod Grunwaldem, zamkiem w Malborku, Władysławem Jagiełłą i Konradem Mazowieckim. Mowa oczywiście o Krzyżakach, czyli rycerzach Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, założonego 19 listopada 1190 roku. Mało kto wie, że byli też dość mocno związani z… Poznaniem. 

Historia Krzyżaków sięga czasów wypraw krzyżowych. Zakony rycerskie templariuszy i joannitów w pierwszej kolejności opiekowały się swoimi rannymi rycerzami, a nie wszystkimi potrzebującymi pomocy krzyżowcami. Rycerze niemieccy chcieli zatem zabezpieczyć sobie opiekę medyczną, niezależną od dotychczasowej. Przy szpitalu założonym przez mieszczan z Bremy i Lubeki utworzyli własną organizację, która przekształciła się w zakon rycerski imienia Najświętszej Marii Panny.

Zakon sprawnie pomnażał swoje majątki w Europie, a o jego sławie usłyszał książę mazowiecki Konrad, który z księciem śląskim Henrykiem Brodatym, krakowskim Leszkiem Białym i wielkopolskim Władysławem Odonicem wyruszał na pogańskich Prusów, mając zresztą zapewnione poparcie papieża. Książę Konrad wpadł w 1226 roku na pomysł zaproszenia do współpracy Krzyżaków. Nadał im dwa lata później ziemię chełmińską i michałowską, wspierał ich też w walce z Prusami, Litwinami i Żmudzinami. Wdzięczność bojowych zakonników nie trwała długo, bo zaledwie sześć później doszło do pierwszego ich konfliktu z księciem.

Mimo to polscy rycerze długo wspomagali Krzyżaków, nawet wobec zdradzieckiego zagarnięcia przez nich Pomorza Gdańskiego w 1308 roku. Jeszcze w latach 1378–1380 Polacy brali udział w wyprawach krzyżackich przeciw Litwinom. Pod Grunwaldem w 1410 roku pokaźny odsetek gości w krzyżackiej armii stanowili rycerze z terenów niegdyś polskich, a teraz będących we władzy zakonu, zobowiązani umowami lennymi do służby wojskowej. Do tego dochodziło rycerstwo z Pomorza Zachodniego i Śląska. W odwodzie wielkiego mistrza stali m.in. chełmińscy rycerze Mikołaja z Ryńska, lennika krzyżackiego, którzy jednak ze swoim przywódcą w decydującym momencie opuścili dotychczasowego seniora.

Czarne krzyże nie zdobyły Poznania

Poznań ma specyficzne miejsce w historii wojen z Krzyżakami. Ci bowiem, wkraczając do Wielkopolski m.in. w czasie wielkiej wyprawy w lipcu 1331 roku, postanowili zdobyć miasto. Wykorzystali konflikt króla Władysława Łokietka z wodzem wielkopolskiego rycerstwa, starostą Wincentym z Szamotuł, i wyruszyli na Wielkopolskę. Wincenty niestety nie bronił powierzonych mu zamków, ale otwierał je przed Krzyżakami. Tam, gdzie pojawiały się białe płaszcze, tam ogień trawił wsie i miasta. W efekcie Wielkopolanie na wieść o dotąd niepokonanych najeźdźcach zabierali dobytek i chronili się w lasach.

Wyprawa dowodzona przez wielkiego marszałka Dietricha von Altenburga i komtura Otto von Luterberga liczyła około dwa tysiące jazdy rycerskiej – w tym gości zagranicznych, dwa tysiące konnych knechtów i około trzy tysiące pieszych. Po zdobyciu Bydgoszczy opanowała i puściła z dymem Słupcę, ważny gród w Pyzdrach (gdzie przebywał syn Łokietka, późniejszy król Kazimierz Wielki – zdołał jednak uciec z miasta) i Środę Wielkopolską. Następnie – po rozdzieleniu wojsk – Winną koło Zaniemyśla i Bnin.

Wyprawa dowodzona przez wielkiego marszałka Dietricha von Altenburga i komtura Otto von Luterberga liczyła około dwa tysiące jazdy rycerskiej

fot.domena publiczna Wyprawa dowodzona przez wielkiego marszałka Dietricha von Altenburga i komtura Otto von Luterberga liczyła około dwa tysiące jazdy rycerskiej

Trzytysięczny oddział krzyżacki idący na Poznań dotarł do rejonu między Mieczewem i Czmoniem (niedaleko Niezamyśla, czyli dzisiejszego Zaniemyśla), gdzie już oczekiwali na niego wielkopolscy rycerze plus kilkuset ludzi przysłanych przez króla Łokietka, a także mieszkańcy – chłopi i mieszczanie, którzy nie chcieli pozwolić na bezkarne niszczenie ich dobytku. Krzyżacy nie unikali walki, liczyli bowiem na łupy – majątek obrońców dowodzonych przez kasztelana bnińskiego. Ale mieli pecha, bo jak pisał w swej „Kronice” Długosz:

„…usypali mieszkańcy okolic Zaniemyśla wał na kilka mil długi, od Kępy do Głuszyny, i wykopali przed nim rów, który napełnili wodą z jeziora zaniemyślskiego. Za tym wałem zebrała się znaczna liczba rycerzy i włościan, i mnóstwo tam pospędzano bydła”.

Czytaj też: Państwo zakonu krzyżackiego – maszyna do podbojów

„Nikogo nie brano w niewolę”…

Doszło do walki. W trudnym terenie ciężka jazda zakonna nie mogła się wykazać, a zdeterminowani obrońcy mieli inicjatywę strategiczną. Długosz z zadowoleniem pisał:

„…taką zadali Krzyżakom klęskę, że mała ledwo liczba ujść zdołała morderczej śmierci; nikogo bowiem nie brano w niewolę, a chłopstwo rozjuszone żadnej nie oszczędzało głowy. Szczątki tego wału przechowały się dotąd. Jeden zwłaszcza szaniec, na niedostępnych usypany błotach w kształcie czworoboku; sterczące w pobliżu mogiły i wykopywane różnemi czasy kości ludzkie są niemymi świadkami tej krwawej obrony”.

Jego krzyżacki kolega po piórze był bardziej powściągliwy: „kmiecie poznańscy dokonali rzezi na Krzyżakach”…

Bitwa pod Płowcami

fot.Juliusz Kossak/domena publiczna Bitwa pod Płowcami

Ci członkowie wyprawy, którzy zdołali ujść z rzezi, zrezygnowali z planów „odwiedzin” w Poznaniu. Poszczerbiona wyprawa von Altenburga skierowała się na Kostrzyn, Pobiedziska i Gniezno, znacząc swój szlak dymami pożarów. Z Gniezna, gdzie obrońcy wynegocjowali nienaruszalność katedry, udali się do Żnina i opuścili Wielkopolskę. Ale Poznań nie był bezpieczny – we wrześniu uderzyła na Wielkopolskę druga wyprawa, a sojusznik krzyżacki Jan Luksemburski dotarł na czele swej armii aż pod bramy miasta, które jednak skutecznie się obroniło. Luksemburczyk musiał wrócić i zrezygnował z dotarcia pod Kalisz, gdzie wcześniej umówił się z Krzyżakami. Ci też nie zdobyli Kalisza i uderzyli na Konin.

Tu dopadł ich Władysław Łokietek i w nierozstrzygniętej bitwie zadał pewne straty. Król gonił Krzyżaków (mających przewagę liczebną!) aż do Radziejowskiego Pola, gdzie 26 września 1331 roku uderzył na jedną z trzech (lub według innych przekazów dwóch) grup krzyżackich, liczącą około dwa tysiące ludzi, pod wodzą von Altenburga. Czołową rolę w polskim ataku odgrywał pogodzony już z królem i rehabilitujący się Wincenty z Szamotuł. Tę fazę walki – nazywaną dziś bitwą pod Płowcami – Polacy wygrali, marszałek dostał się do niewoli. Jednak szybko nadciągnęły pozostałe dwie grupy krzyżackie – komturów von Luterberga i von Plauen, które po długim boju odbiły zdobyte przez Polaków własne tabory i zmusiły polską armię do wycofania się. Bitwa pod Płowcami przyniosła niepokonanym dotąd zakonnikom duże straty i obaliła mit niezwyciężoności.

Czytaj też: Bitwa pod Płowcami. Starcie, które pokazało, że Polacy potrafią pokonać Krzyżaków

Hołd pruski w Poznaniu – po raz pierwszy…

Po ponad stu latach Krzyżacy ponownie dotarli do bram Poznania, choć już w innym charakterze. Złamani grunwaldzką klęską rycerze zakonni mieli złożyć hołd lenny. W poznańskim zamku gospodarzem był król Jan I Olbracht, trzeci syn króla Kazimierza Jagiellończyka, człowiek dobrze wykształcony, władający łaciną, ale i mieczem. Wspominano go zresztą: „W ruchach szybki, często u boku z mieczykiem przypasanym występował, namiętnościom i chuciom jako człowiek wojskowy folgował…”. Ta ostatnia słabość, skutkująca chorobą weneryczną, była później prawdopodobnie przyczyną jego śmierci.

W poznańskim zamku gospodarzem był król Jan I Olbracht, trzeci syn króla Kazimierza Jagiellończyka

fot.Jan Matejko/domena publiczna W poznańskim zamku gospodarzem był król Jan I Olbracht, trzeci syn króla Kazimierza Jagiellończyka

Król Olbracht powitał wielkiego mistrza i rycerzy jego delegacji 29 maja 1493 roku. Spotkanie było umówione wcześniej. Do Poznania przyjechali, by omówić szczegóły, członkowie Rady Królewskiej, biskup Piotr Bniński, marszałek nadworny Rafał Leszczyński i kasztelan kaliski Andrzej Szamotulski, a także delegacja krzyżacka z sekretarzem wielkiego mistrza Danielem von Kunheim. Po nich przyjechali ich mocodawcy. Na Górze Przemysła w zamku królewskim wielki mistrz złożył akt hołdowniczy przed królem i Rada Królewską, uznając zwierzchnictwo króla polskiego nad Prusami Książęcymi, co zostało w 1993 roku upamiętnione wmurowaniem w ścianę zamku tablicy. Napis na niej głosi:

„W tym zamku najjaśniejszy pan Jan Olbracht, Król Polski i Wielki Książę Litewski, w dniu 29 maja 1493 roku przyjął hołd lenny z ziemi pruskiej i przysięgę wierności Rzeczypospolitej od wielkiego mistrza krzyżackiego Hansa von Tieffena”.

O ile Jan Olbracht mógł być zadowolony i bawił w Poznaniu od połowy marca aż do grudnia, to wielki mistrz nie czuł się tu dobrze i po tygodniu, 21 maja, opuścił Poznań.

Czytaj też: Historyczne opinie o Krzyżakach. 600 lat czarnej legendy

…i po raz drugi

Ponad trzydzieści lat później kolejny wielki mistrz został zmuszony do złożenia hołdu polskiego monarsze i… ponownie jego postać miała związek ze stolicą Wielkopolski. Mowa o tzw. hołdzie pruskim z dnia 10 kwietnia 1525 roku, złożonym przez ostatniego wielkiego mistrza Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, Albrechta Hohenzollerna – prywatnie dobrego znajomego starosty generalnego wielkopolskiego, Andrzeja Górki.

Albrecht przekształcił Prusy Zakonne w Księstwo Pruskie, będące lennem Polski, a sam złożył hołd lenny królowi Zygmuntowi Staremu.

fot.Marcello Bacciarelli/domena publiczna Albrecht przekształcił Prusy Zakonne w Księstwo Pruskie, będące lennem Polski, a sam złożył hołd lenny królowi Zygmuntowi Staremu.

Albrecht przekształcił Prusy Zakonne w Księstwo Pruskie, będące lennem Polski, a sam złożył hołd lenny królowi Zygmuntowi Staremu. Jan Matejko uczynił to wydarzenie tematem jednego ze swoich najbardziej znanych obrazów, a postać brodatego klęczącego mistrza, przyjmującego z rąk króla proporzec z czarnym orłem, herbem Prus, umieścił w centralnym miejscu obrazu. Ten sam mistrz później zatrzymał się w Poznaniu, gdzie gościny udzielił mu właśnie Górka. Albrecht miał więc okazję i czas – bo zabawił w pałacu Górków kilka dni – by zobaczyć miasto i chodzić po Starym Rynku. Wrócił tu zresztą później, w 1536 i w 1544 roku, bo Łukasz II Górka i jego syn Andrzej sprzyjali różnowiercom, a wielki mistrz… nie tylko z czasem wyszedł spod władzy papieża, ale też przeszedł na luteranizm.

Druga wizyta w Poznaniu odbyła się już u syna Górki, Andrzeja. Ten w kamienicy przy ul. Wodnej podjął dostojnych gości – bo Albrecht, już książę Prus, podróżował z Fryderykiem II księciem legnickim i z jego synem – godnie: rozkazał przygotować luksusowe kwatery, w których ściany obito najkosztowniejszymi materiałami, a „najpodlejsze sprzęty były ze srebra i złota”. Później, w 1548 roku, przez trzy dni u Górków zatrzymała się też małżonka Albrechta.

Sama kamienica Górków nie była zwykłym mieszczańskim budynkiem, lecz niewielkim miejskim pałacem, który Andrzej Górka stworzył, łącząc kilka swoich kamienic. Tak też nazywa się ją do dziś: Pałac Górków istnieje bowiem nadal, będąc jedną z atrakcji turystycznych Poznania.

Bibliografia:

  1. Bój pod Zaniemyślem, w: regionwielkopolska.pl (dostęp: 21.11.2021).
  2. Hołd Krzyżacki w Poznaniu, w: regionwielkopolska.pl (dostęp: 21.11.2021).
  3. Hołd Pruski, w: muzhp.pl (dostęp: 21.11.2021).
  4. Górski Karol, Zakon krzyżacki a powstanie państwa pruskiego, 1977.
  5. Zamek królewski (Góra Przemysła I), w: www.poznan.pl (dostęp: 21.11.2021).

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.