Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Louise Brooks – gwiazda kina niemego, która wyprzedziła swoje czasy

fot.domena publiczna Lousie Brooks i Gustav von Seyffertitz

„Louise Brooks (…) nie potrzebowała reżyserii, ale mogła poruszać się po ekranie, powodując, że sama jej obecność tworzyła dzieło sztuki” – pisała wybitna krytyczka filmowa Lotte Eisner. Talent filigranowej i epatującej naturalnym erotyzmem Louise nie znalazł jednak początkowo uznania w Hollywood. Ikoną kina stała się bowiem dopiero w fabryce snów nad Renem.

Lata 1920–1932 są powszechnie uważane za złoty wiek niemieckiej kinematografii. Z wytwórni takich jak UFA czy Nero-Film AG wychodziły podziwiane do dzisiaj wielkie dzieła filmowego ekspresjonizmu i tzw. „Nowej Rzeczowości”. Swoje największe obrazy tworzyli wówczas kanoniczni wręcz reżyserzy: Friedrich Murnau z „Nosferatu – symfonią grozy”, Fritz Lang z nieśmiertelnym „Metropolis oraz Sagą o Nibelungach”, Robert Wiene z „Gabinetem doktora Caligari” czy wreszcie Josef von Sternberg z „Błękitnym aniołem” – pierwszym filmem dźwiękowym wyprodukowanym w Niemczech. Filmy te wyprzedzały niejednokrotnie pomysłem, sposobem realizacji oraz techniką nawet konkurencję zza wielkiej wody.

Czytaj też: „Życie toczy się dalej”. Ostatni film Goebbelsa

Spóźniony biesiadnik

Jeszcze wolna od Goebbelsowskiego kagańca niemiecka kinematografia nie bała się podejmować trudnych społecznych i psychologicznych tematów. Często takich, które już kilka lat później były nie do pomyślenia. Wśród twórców owego nurtu szczególnie wyróżniał się Georg Wilhelm Pabst. Uważany przez historyków kina za jednego z członków – obok Murnaua i Langa – wielkiego weimarskiego triumwiratu reżyserskiego za tworzenie filmów wziął się dosyć późno. Mimo 38 lat na karku, to właśnie on zdawał się mieć największe ku temu kwalifikacje. Pobierał lekcje aktorstwa oraz występował na scenach niemal całej Europy i Ameryki Północnej. Ale nie tylko.

Na studiach wojskowych Georg poznał bowiem podstawy inżynierii, które z powodzeniem mógł wykorzystać w produkcji filmów. Szybko też dał się poznać jako zdolny i ambitny reżyser. Jego filmy przedstawiały najczęściej zwykłych, nieszczęśliwych i poturbowanych przez warunki społeczne ludzi, którzy nie są w stanie kontrolować swojego życia. Szczególną wagę przywiązywał do ról kobiecych, które stały się niejako jego wizytówką w świecie filmu.

Czytaj też: Judy Garland. Pięć rzeczy, których nie wiedziałeś o filmowej Dorotce z „Czarnoksiężnika z Oz”

Odkrywca talentów

Według krytyków Pabst był nawet bardziej znany z obsadzanych aktorek niż z jego pracy aktora i filmowca. W swoim dossier mógł się pochwalić się angażem Grety Garbo czy też Asty Nielsen – uważanej za pierwszą gwiazdę epoki filmu niemego. Złośliwe słowa zawistników nie zmieniały jednak faktu, że Pabst posiadał niesamowitą zdolność angażowania aktorek dokładnie wtedy, gdy były w pełni gotowe do objawienia swoich możliwości. To jednak nie wspomniane divy wielkiego ekranu zapewniły mu nieśmiertelność, a szukająca roli życia uciekinierka z Hollywood – Louise Brooks.

fot.domena publiczna Na studiach wojskowych Georg poznał bowiem podstawy inżynierii, które z powodzeniem mógł wykorzystać w produkcji filmów

Czytaj też: Początki Hollywood. Jak powstała kolebka amerykańskiego kina?

Dziewczyna z Kansas

Urodzona w 1906 roku w – położonym wśród bezkresnych równin – Cherryvale w stanie Kansas przyszła bogini kina nigdy nie była szkolona na aktorkę. Sama Louise po latach twierdziła, że wcale nie interesowała ją kariera filmowa. Córka ogarniętego obsesją pracy prawnika i narcystycznej pianistki zdawała się mieć inny pomysł na życie. Surowo i beznamiętnie wychowywana, mając w uszach słowa matki: „że każdy wrzaskliwy bachor, którego urodziła, potrafił sam o siebie zadbać”, odnalazła swoje powołanie w tańcu. Jako 15-latka rozpoczęła więc karierę rozrywkową w trupie tanecznej słynnej nowojorskiej szkoły tańca współczesnego Denishawn Dancers, stając się najmłodszym w historii członkiem zespołu. Szybko jednak jej dość wyniosły oraz wyzwolony sposób bycia – i to pomimo bardzo religijnego wychowania – doprowadził do konfliktu z właścicielami szkoły. W efekcie Louise musiała pożegnać się z zespołem i szukać szczęścia gdzie indziej.

Czytaj też: Pola Negri – niezwykła historia polskiej królowej Hollywood

Niechciane marzenia

Chociaż Louise do końca życia podkreślała, że aktorstwo nie było jej marzeniem, to opuszczenie Denishawn Dancers w wieku 17 lat okazało się – chcąc nie chcąc – drogą do jego spełnienia. Dzięki przyjaciółce wylądowała na deskach Broadwayu w rewiowych seriach: „Skandale George’a White’a” oraz „Szaleństwa Ziegfelda”. Jej aktorskie i taneczne popisy podziwiano także na Starym Kontynencie (m.in. w Londynie, gdzie jako pierwsza kobieta w Europie zatańczyła uwielbianego w USA charlestona). To wtedy też postanowiła obciąć swoje kruczoczarne włosy na krótko, tak aby nie przeszkadzały jej w tańcu i podczas zmian peruk.

fot.domena publiczna Lousie Brooks w 1922 roku

Fabryka snów

Dziewczynę z z gładkimi włosami do policzków i wyrazistą grzywką (tzw. bob), pełną nieskrępowanego seksapilu, niestroniącą od odważnych sesji zdjęciowych szybko zauważył świat filmu. W 1925 roku Louise podpisała 5-letni kontrakt z wytwórnią Paramount. Chociaż prawdopodobnie angaż ten zawdzięczała bliskiej zażyłości z producentem wytwórni, Walterem Wangerem, to prędko dowiodła, że wielki ekran jest jej żywiołem. Niemal z marszu w ciągu trzech lat zagrała w kilkunastu filmach. Ale dopiero występy w dwóch produkcjach z 1928 roku: komedii „Dziewczyna w każdym porcie” Howarda Hawksa (tego od późniejszych: „Mężczyźni wolą blondynki” i „Rio Bravo”) oraz dramacie „Żebracy życia” Williama A. Wellmana (zdobywcy Oscara w kategorii najlepszy film za dzieło „Skrzydła” podczas pierwszej w historii gali rozdania nagród filmowych w 1929 roku) sprawiły, że świat na poważnie zainteresował się kreacjami aktorskimi Louise.

Czytaj też: Pierwsza ekranizacja Frankensteina odnaleziona i uratowana przed zniszczeniem. Teraz możemy ją obejrzeć za darmo

Wyzwolona

Dziewczyna z Kansas z dnia na dzień została bywalczynią salonów i twarzą okładek pism branżowych. Jej, naśladowana przez tysiące kobiet, ekstrawagancka fryzura stała się symbolem wyzwolenia i niezależności w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Nie oznaczało to jednak wcale, że Louise stroniła od płci przeciwnej i to mimo traumatycznych przeżyć z dzieciństwa – kiedy miała 9 lat, została zgwałcona przez sąsiada rodziców, co – jak po latach podkreślała – „sprawiło, że ​​nie była zdolna do prawdziwej miłości”. I być może właśnie w jej poszukiwaniach rzucała się w wir licznych romansów.

fot.domena publiczna Jej kochankiem był m.in. Charlie Chaplin

Jej kochankiem był m.in. Charlie Chaplin i prawdopodobnie także Rudolph Valentino. Regularnie imprezowała również z Williamem Randolphem Hearstem – politykiem i magnatem prasowym. Brooks lubiła też podsycać spekulacje na temat swojej seksualności. Przyznawała się bowiem do kilku związków homoseksualnych, w tym do jednonocnej przygody z… Gretą Garbo, którą określiła jako „męską, ale uroczą i czułą kochankę”.

Czytaj też: „Tylko świnie siedzą w kinie”. Dlaczego Armia Krajowa zabraniała Polakom oglądania filmów?

Stary kontynent – nowa nadzieja

Stosy listów od wielbicieli, niekończące się rauty i kolejne propozycje ról nie spełniały jednak oczekiwań Louise. Czuła, że jej talent marnuje się w zalewie produkcji niedających jej szans na rozwój. Jej nienawykła do ograniczeń natura potrzebowała czegoś więcej. Dodatkowo huczący na temat jej romansów Hollywood szybko ją do siebie zniechęcił. Kiedy więc w 1928 roku wytwórnia Paramount odmówiła jej podwyżki płacy w negocjacjach dotyczących przedłużenia kontraktu, opuściła amerykańską fabrykę snów. Za radą swojego kolejnego kochanka, George’a Prestona Marshalla (biznesmena i jednego z założycieli NFL), wyjechała do Berlina, gdzie z gotową dla niej rolą czekał Georg Pabst.

Dietrich? Za stara…

Tymczasem w Niemczech trwały ożywione spekulacje na temat tego, kogo Pabst obsadzi jako bohaterkę jego najnowszego filmu opartego na przebojowej sztuce Franka Wedekinda pt. „Puszka Pandory”. Sam reżyser nie miał najmniejszych wątpliwości w tej kwestii. Po obejrzeniu „Dziewczyny w każdym porcie” Louise była jego pierwszym wyborem, ale aktorka była w tym czasie związana kontraktem na kolejny hollywoodzki film. Wobec tego Pabst dość niechętnie zadowolił się Marleną Dietrich. Według niego jednak gwieździe niemieckiego kina brakowało ekranowej niewinności, której pragnął dla swojej filmowej bohaterki Lulu.

fot.domena publiczna Marlena Dietrich

Pabst nawet powiedział: „Dietrich była za stara i zbyt oczywista – jedno seksowne ujęcie i wszystko stałoby się burleską”. Pociągająca i dojrzała seksualność Dietrich była zbyt samoświadoma, by uchodzić za naturalną. W tej sytuacji wielki reżyser cieszył się jak dziecko, gdy dotarła do niego wiadomość, że Louise porzuciła Hollywood i jest w drodze do Berlina. Z miejsca zrezygnował z Dietrich, która mocno niepocieszona miała powiedzieć: „Wyobraźcie sobie, że Pabst wybrał Louise Brooks na Lulu, kiedy mógł mieć mnie!”.

Czytaj też: Ku pokrzepieniu serc, czyli „Titanic” według nazistowskiej propagandy

„Puszka Pandory”

Nakręcony w iście ekspresowym tempie film (zdjęcia trwały miesiąc) był jak na owe czasy niezwykle odważny w kwestii wątków seksualnych. Grana przez Louise główna bohaterka Lulu jest kobietą lekkich obyczajów, która rozkochuje w sobie i niszczy niemal każdego napotkanego mężczyznę (i nie tylko, bowiem w filmie pojawia się również motyw miłości lesbijskiej). Jej uroda i natura – niczym puszka Pandory – stają się zgubą dla kolejnych adoratorów. Pabst stworzył fascynujący portret uwodzicielskiej kobiety, nieświadomej swojego niszczycielskiego wpływu na otaczający ją świat. A Louise wreszcie mogła zagrać samą siebie. Była zmysłowa, niepokojąca, a przy tym bardzo młodzieńcza. Ci, którzy widzieli ją na planie, wspominali, że ona nie grała – ona po prostu tam była – i to wystarczyło.

Krytycy vs. widzowie

Świeża, dynamicznie zrealizowana i pozbawiona cech mrocznego kina weimarskiego „Puszka Pandory” spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem krytyków. Natomiast trudniej już było o uznanie ze strony szerszej publiczności. Ta bowiem w większości przyzwyczajona do teatralnego aktorstwa scenicznego z przesadną mową ciała i mimiką była wręcz oburzona naturalną (bardzo współczesną) grą Louise. „Ona nie gra! Ona nic nie robi!” – mieli krzyczeć co niektórzy widzowie z wściekłością opuszczający sale kinowe.

fot.domena publiczna Plakat filmowy „Puszka Pandory”

Niezrażony tym jednak Pabst jeszcze raz obsadził Louise w swoim kolejnym dramacie pt. „Dziennik upadłej dziewczyny. I tym razem zachwyciła krytyków. Więcej, przekonała do siebie też widzów. Zaczęła być rozpoznawalna na miarę wielkiej gwiazdy filmowej. Na drodze do pełni szczęścia stanęły jednak radykalizujące się nastroje polityczne w Republice Weimarskiej u progu lat 30. XX wieku, które miały wpływ na przemiany obyczajowe. W efekcie z filmów z epatującą seksem Brooks usunięto sceny, które zostały uznane za gorszące.

Czytaj też: Maria Szymanowska – pierwsza pianistka Europy

Krytyczna decyzja

W 1930 roku Louise Brooks wystąpiła w jeszcze jednym europejskim filmie pt. „Miss Europy”. Tym razem nie było to dzieło Pabsta, a w historii kina zapisało się jako pierwszy film dźwiękowy z jej udziałem. Niestety, wszystkie jej dialogi i śpiew zostały ostatecznie zdubbingowane. Zniechęcona tym faktem i wciąż poszukująca nowych wyzwań postanowiła powrócić do USA. Na nic zdały się nalegania Pabsta, który zresztą był w wówczas jej kochankiem, by swoją karierę kontynuowała w Niemczech. Wielki reżyser miał nawet wyrazić obawę, że powrót do Stanów nie przyniesie jej nic dobrego, a na hollywoodzkich przyjaciół nie będzie miała co liczyć. Ona jednak, pozostająca wciąż emocjonalnym motylem – jak ją określali znajomi – nie potrafiła nigdzie dłużej zagrzać miejsca.

Trudny powrót

W USA przyszło Louise, liczącej zapewne na odcinanie kuponów od zdobytej w Europie sławy, zderzyć się z murem obojętności i wręcz niechęci. Nie pomagał też jej temperament i trudne do zrozumienia decyzje. Odmówiła bowiem zdubbingowania jednego z nakręconych jeszcze przed wyjazdem do Niemiec filmu oraz zrezygnowała z głównej roli kobiecej we „Wrogu publicznym” Williama Wellmana. Zamiast niej, obok sławnego Jamesa Cagneya, zagrała młodziutka, platynowłosa Jean Harlow, dla której film ten okazał się trampoliną do wielkiej sławy. Natomiast dla Louise był to gwóźdź do trumny. Proponowane kolejne role (w większości komediowe) zdawały się wręcz urągać jej talentowi i wymaganiom. A w jednym z filmów sceny z udziałem Louise nawet usunięto. Jej ostatnim obrazem był western z 1938 roku pt. „Overland Stage Raiders, w którym zagrała u boku samego Johna Wayne’a. Film spotkał się z życzliwym przejęciem, ale ona sama – tym razem z długą fryzurą – w niczym już nie przypominała uwielbianej Lulu z „Puszki Pandory”.

Czytaj też: To najlepszy polski kryminał ostatnich lat i świetny film historyczny. Wstyd nie pójść na niego do kina

Dziewczyna na telefon

Chociaż Louise doskonale wiedziała, że jej dalsza kariera tak naprawdę zależy od tego, czy pójdzie do łóżka z kolejnym reżyserem, to nie miała zamiaru przymilać się do wpływowych osobistości Hollywoodu i postanowiła skończyć swoją przygodę z wielkim ekranem. Jak podkreślają współcześni krytycy filmowi: „Jej duma, nieprzewidywalność i poczucie własnej wartości zwyczajnie wyprzedziły swoją epokę – czas aktorek-gwiazd, które mogą dyktować warunki, miał dopiero nadejść”.

fot.domena publiczna Lousie w Windy Riley Goes Hollywood. Rok 1931

Próby znalezienia swojego miejsca poza fabryką snów okazały się jednak niezwykle trudne. Szczęścia nie znalazła zarówno w rodzinnym mieście, jak i w Nowym Jorku, gdzie przez jakiś czas pracowała jako sprzedawczyni w ekskluzywnym Saks Fifth Avenue. Pusty trzos zmusił ją do występów w radiowych operach mydlanych, a nawet w agencji towarzyskiej. W swoich wspomnieniach pisała: „Odkryłam, że jedyny dobrze opłacany zawód, jaki stoi otworem przed niespełnioną aktorką liczącą sobie trzydzieści sześć lat to dziewczyna na telefon”. Alkohol i myśli samobójcze stały się jej codziennością. Zawiedli również – niestety zgodnie z przestrogą Pabsta – hollywoodzcy przyjaciele, którzy zupełnie o niej zapomnieli.

Czytaj też: Kto nie lubi Indiany Jonesa?! O początkach Kina Nowej Przygody

Cud

Talent artystki niespodziewanie został ponownie doceniony w latach 50. XX wieku, kiedy dość przypadkowo natrafiono na jej filmy. Krytycy filmowi i widzowie docenili jej, wyprzedzającą swoje czasy, grę aktorską. Niektórzy uważali, że przewyższała nawet takie divy, jak Garbo i Dietrich. Ten prawdziwy cud ocalenia od zapomnienia sprawił, że Louise wreszcie zajęła należne miejsce w panteonie gwiazd, stając się inspiracją dla kolejnych aktorskich pokoleń. To na niej wzorowała się m.in. Liza Minnelli w obsypanym Oscarami „Kabarecie”. Natomiast sama Louise odnalazła wreszcie swoje powołanie w pisarstwie, co zaowocowało kilkoma książkami dotyczącymi teorii filmu, tańca i jej samej. Jakże to odległe od tego, co chciała robić. „And it’s a long, long way from where you want to be…” – jak śpiewa zespół OMD w piosence hołdzie dla Louise.

Kochana przez miliony, dwukrotnie zamężna. Odeszła w samotności w 1985 roku, w Rochester w stanie Nowy Jork.

 

Bibliografia:

  1. Brooks L., Lulu in Hollywood, Minneapolis 2000.
  2. Connolly K., Mroczna historia Hollywood, tłum. M. Wyrwas-Wiśniewska, Ożarów Mazowiecki 2014.
  3. Czarkowska-Krupa A., Louise Brooks – „dziewczyna epoki charlestona”, https://oldcamera.pl/pl/louise-brooks-dziewczyna-epoki-charlestona/ [dostęp: 12.05.2022].
  4. Drewniak B., Teatr i film trzeciej Rzeszy, Gdańsk 2011.
  5. Kino nieme, red. T. Lubelski, I. Sowińska, R. Syska, Kraków 2012.
  6. Lewicki A., Seks i Dziesiąta Muza, Wrocław 2011.
  7. Pluciński P., Piękno złem świata…, https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Puszka+Pandory-7504 [dostęp: 14.05.2022].

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.