Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

To najlepszy polski kryminał ostatnich lat i świetny film historyczny. Wstyd nie pójść na niego do kina

Kadr z filmu "Ach śpij kochanie". Materiały producenta.

Kadr z filmu „Ach śpij kochanie”. Materiały producenta.

Tekturowa gra aktorska? Przegadane dialogi? Długaśne, pseudoartystyczne ujęcia i morały, którymi reżyser okłada widza, niczym pałą? Nie tym razem. Ta produkcja zrywa ze sztampą i ze schematami polskiego kina. Nie sposób się na niej nudzić.

Nic nie zapowiadało, że to będzie sukces. Zdjęcia, wykonywane w Krakowie jesienią 2016 roku, przeszły niemal bez echa. A potem zapanowała już kompletna cisza, zupełnie jakby twórcy filmu zapadli się pod ziemię. Premiera, zorganizowana w środę 11 października w krakowskim kinie Kijów też nie napawała optymizmem. Przynajmniej – nie w pierwszej chwili. Konferansjer czytający z kartki zapowiedź filmu i niepewnym głosem zapewniający, że ten dobrze wyszedł. Długie przemówienia i enuncjacje, przywodzące na myśl szkolną akademię, albo gminną konferencję prasową. I podniosłe, napuszone zdania, po których człowiek prosił tylko w myślach, by czasem nie stanowiły wstępu do gremialnego odmawiania różańca.

Nie tak się robi filmowy show. Cały ten przegadany wstęp ratowało tylko wystąpienie producenta, Wojtka Pałysa: krótkie, emocjonalne, naturalne. Już ono dawało poznać, że w ten film włożono wiele serca. A gdy światła zgasły, okazało się, że także talentu i pomysłu.

Więcej niż kryminał

Nie da się prosto sklasyfikować „Ach śpij kochanie” w reżyserii Krzysztofa Langa. To opowieść o detektywie i o wielkiej zbrodni. Ale czy jest to kryminał, jeśli sprawcę znamy już od pierwszych chwil, a i dowody jego winy udaje się znaleźć szybko i bez większych trudności? Może to raczej, jak sugeruje Krzysztof Lang, kino noir, w którym brudne, zalane światłem neonów aleje Nowego Jorku zamieniono na duszne uliczki krakowskiego śródmieścia. A może: thriller, bo choć z pozoru wszystko wiemy od samego początku, to nieustannie trzyma on w napięciu.

"Ach śpij kochanie". Plakat filmu.

„Ach śpij kochanie”. Plakat filmu.

Jeśli „Ach śpij kochanie” jest czymś z całą pewnością, to filmem historycznym. Na ekrany trafiła opowieść o jednym z najgłośniejszych seryjnych morderców w dziejach Polski. Władysław Mazurkiewicz swoją zbrodniczą karierę rozpoczął zapewne już podczas II wojny światowej, żerując na krzywdzie Żydów. Gdy wojna dobiegła końca zabijał dalej, z pobudek czysto materialnych. Przychylni mu prokuratorzy przymykali oko na wszelkie doniesienia o jego występkach. Milicja opóźniała śledztwo, świadkowie bali się mówić. Powszechne było przekonanie, że „piękny Władzio”, jak go nazywano, ma potężnych protektorów; a może nawet – że morduje na zlecenia, przychodzące od najwyższych czynników w państwie. Chodziły słuchy, że donosił już gestapowcom, a potem był szpiclem i prowokatorem na usługach bezpieki.

Proces, gdy wreszcie, po latach zwłoki, go podjęto, przyniósł kompromitację każdemu, kto był w niego zamieszany: lokalnym władzom, milicji, ubekom, prokuraturze i sędziemu. Mazurkiewicz został skazany na śmierć i powieszony. Udowodniono mu sześć morderstw. Ofiar musiało jednak być znacznie więcej.

Trudne pytania bez zbędnych odpowiedzi

Film nie jest wiernym odwzorowaniem historii. Różnią się detale poszczególnych zbrodni, można zgłaszać wątpliwości do zachowania samego przestępcy, nie wszystkie pierwszo- czy drugoplanowe postacie da się powiązać z jakimikolwiek żyjącymi realnie. Trudno jednak formułować na tej podstawie zarzuty – mamy przecież do czynienia z filmem opartym na faktach, a nie z dokumentem. Liczy się odwzorowanie klimatu epoki, charakteru sprawy, sylwetki mordercy. W każdym z tych punktów „Ach śpij kochanie” pewnie staje na wysokości zadania.

Kadr z filmu "Ach śpij kochanie". Materiały producenta.

Kadr z filmu „Ach śpij kochanie”. Materiały producenta.

To w dużym stopniu film o paradoksie pracy detektywistycznej w słusznie minionej epoce. Czy można ścigać zbrodnie, jednocześnie służąc zbrodniczemu systemowi? Jakich wymaga to wyrzeczeń, jakich kompromisów? Produkcja zmusza do myślenia, intryguje, ale – nie narzuca widzowi jasnej odpowiedzi. Przede wszystkim zaś: jest odarta z jakichkolwiek prób moralizowania.

Dialogi są dopracowane, zdawkowe, brzmią naturalnie. Nie ma tu zbędnego gadulstwa, tak charakterystycznego dla wielu polskich filmów. Twórcy nie próbują na siłę wyjaśniać widzowi każdego detalu, nie wkładają w usta bohaterów słów, których ci nigdy by nie wypowiedzieli. Dobrze rozumieją, że gest, grymas czy nawet milczenie pozwalają czasem przekazać więcej, niż dziesięć kanciastych zdań.

Postacie, nawet te drugoplanowe, są zbudowane z pomysłem i kunsztem; każda odgrywa w fabule określoną rolę, każda czymś się wyróżnia, a przede wszystkim – zapada w pamięć. Mimo, że to opowieść ponura i brutalna, nie zabrakło też umiejętnie wkomponowanych wątków romansowych, a nawet – rozsądnie wprowadzonych epizodów komediowych. Da się poznać, że scenariusz został skrupulatnie przepracowany, że nadano mu dynamiki i zwięzłości. To efekt pracy nie tylko scenarzysty czy reżysera, ale też blisko zaangażowanego w projekt producenta, Wojtka Pałysa.

Kadr z filmu "Ach śpij kochanie". Materiały producenta.

Kadr z filmu „Ach śpij kochanie”. Materiały producenta.

Gra aktorska stoi na bardzo wysokim poziomie. Gwarantuje go gwiazdorska obsada (świetnie spisał się Andrzej Chyra, grający Mazurkiewicza, a także chociażby Bogusław Linda, wcielający się w pułkownika bezpieki), ale nie tylko. Również aktorzy obsadzeni w rolach pobocznych wypadli świetnie. Za wyjątkiem dwóch czy trzech scen nic w tej materii nie zgrzyta.

Dosadne kino

Kadry są wąskie, ale klimatyczne; dobór scenografii świetny, szczególnie jak na film kostiumowy o ograniczonym budżecie (wrażenie robią nie tylko lokacje, jak choćby budynek UB, który ulokowano w kombinacie Nowej Huty, ale też zabytkowe samochody czy odpowiadające epoce stroje). W pamięć zapadają wstawki muzyczne, oddające atmosferę lat pięćdziesiątych (zespoły grające w dwóch knajpach, stanowiących ważne lokacje). Przede wszystkim jednak film jest bardzo udany reżysersko. Akcja rozwija się szybko, sceny są dynamiczne i zróżnicowane, a twórcy nie boją się koniecznej dosadności.

Zbrodnie ukazano naturalistycznie, ale też z godnym podziwu wyczuciem. Brutalność nie przechodzi w makabreskę; a nieudolność nie budzi śmieszności. Z kolei sceny erotyczne są przemyślane, estetyczne, nie epatują nagością tylko dlatego, że każdy film musi mieć w sobie odpowiednią dawkę seksu. Stanowią nieodzowny element fabuły, pomagając zbudować poszczególne postacie i wyjaśnić ich motywacje.

Kadr z filmu "Ach śpij kochanie". Materiały producenta.

Kadr z filmu „Ach śpij kochanie”. Materiały producenta.

Co w takim razie rozczarowuje? Niektóre retrospekcje zdają się wrzucone na siłę, przerysowane. Ścieżka muzyczka kilkukrotnie schodzi w typową sztampę, w ramach której decydującemu zwrotowi akcji musi towarzyszyć głośne „baaam – baaaaaam”. To jednak wyłącznie detale. Znaczącym niedociągnięciem wydaje się jedynie… sam tytuł filmu.

Można odnieść wrażenie, że w jakiejś wcześniejszej, nigdy nie zrealizowanej wersji scenariusza słowa kołysanki odgrywały rolę fabularną. W wersji ostatecznej w ogóle jednak nie występują. Nie ma też żadnych scen, które przywodziłyby na myśl układanie ofiar do snu. Przeciwnie: Mazurkiewicz dokonuje swoich zbrodni szybko, bez zawahania, niemal zawsze przy świetle dnia. Nie usypia ofiar, ale strzela im prosto w głowę; to czynność mechaniczna, odarta z wyrzutów sumienia, z jakiejkolwiek refleksji czy choćby śladów manii. Mazurkiewicz jest rzeźnikiem, działającym dla zysku, a nie ogarniętym chorą żądzą szaleńcem.

Wielka szkoda, że tytuł w żaden sposób z tą jego, jakże nietypową na tle klasycznych opowieści o seryjnych mordercach, sylwetką nie koresponduje. Ważne jednak, że koresponduje z nią cały film. I że oddano w nim historię prawdziwie fascynującą.

Plusy:

– dynamiczna akcja
– świetny scenariusz
– udany komentarz historyczny
– dobra gra aktorska
– doskonale skrojone dialogi
– udana scenografia

Minusy:

– drobne niedociągnięcia w szacie dźwiękowej
– niepotrzebnie przerysowane retrospekcje

Zgrzyty:

– tytuł może atrakcyjny, ale w żaden sposób nie oddający charakteru filmu

Metryczka:

Tytuł: Ach śpij kochanie
Reżyseria: Krzysztof Lang
Scenariusz: Krzysztof Gołda
Producent: Wojciech Pałys
Gatunek: Kryminał/Thriller
Premiera: 20 października 2017

 

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.