Gwałty i rabunki. Jak Armia Czerwona wyzwalała Wielkopolskę?
Okupacja niemiecka odcisnęła silne piętno w świadomości Polaków. Armia Czerwona nie przyniosła wyzwalanym terenom oddechu. Relację z tych wydarzeń spisano w raporcie z lutego 1945 roku. Co na ten temat do powiedzenia miał kpt. Juliusz Bardach?
Do końca 1944 roku wyobrażenia Wielkopolan o Związku Radzieckim kształtowane były przez stereotypy. Jeśli wspominano Rosjan, to z wojny polsko-bolszewickiej, w której Armia Wielkopolska wzięła czynny udział. Było to jednak doświadczenie stosunkowo nielicznej grupy. Starsze pokolenie żyło legendą oficera carskiego z XIX wieku, który gdy opuszczał kwaterę, to zostawiał gospodyni francuskie perfumy. Za to doświadczenie z Niemcami było ciągle świeże, wzmocnione koszmarną okupacją. Gdyby więc obudzić człowieka w środku nocy i powiedzieć, że wróg wkroczył do Wielkopolski, to skojarzenie musiało być jednoznaczne. Ciekawe informacje na ten temat zawiera raport sporządzony przez wydelegowanego z Lublina do Poznania kapitana Juliusza Bardacha. W styczniu 1945 r. dotarł on do Wielkopolski.
Nadchodząca nadzieja – i szara rzeczywistość
Od początku 1945 r. z nadzieją słuchano więc informacji o zbliżaniu się frontu wschodniego, który miał oznaczać koniec okupacji. Pojawienie się radzieckich oddziałów było spełnieniem tych oczekiwań. Uczucie to wzmacniała paniczna ucieczka Niemców, do wczoraj panów życia i śmierci mieszkańców Wielkopolski. Zdobycie ostatniego punktu oporu na Cytadeli otwierało nowy rozdział w historii miasta i regionu. Entuzjazm szybko jednak znikał. Przyczyną było oczywiście zachowanie żołnierzy. Jak pisał w raporcie z początków lutego 1945 r. kapitan Juliusz Bardach (późniejszy profesor i znany historyk prawa):
(…) zachowanie poszczególnych oficerów Armii Czerwonej pozostawia wiele do życzenia. Fakt, że przez Poznań przechodzi linia frontu i że w wojsku jest nastrój, że mu wszystko wolno w stosunku do Niemców sprawia, że niektóre mniej zdyscyplinowane jednostki wobec braku Niemców zachowują się wobec Polaków w sposób, który szkodzi sprawie przyjaźni polsko-radzieckiej i osłabia uczucie wdzięczności i sympatii, jaką ludność Poznania darzy swoją wyzwolicielkę – Armię Czerwoną.
To bardzo delikatnie powiedziane, ale oficer nowego Wojska Polskiego w raporcie przeznaczonym dla swych zwierzchników nie mógł pisać bardziej konkretnie. Raport i tak jest odważnym świadectwem. Bardach wspomina bowiem, że na porządku dziennym były w mieście rabunki. Żołnierze na ulicach i w mieszkaniach odbierali mieszkańcom zegarki czy biżuterię. Powszechnym zjawiskiem były też gwałty dokonywane na poznaniankach, często w obecności ich rodzin, w tym mężów, terroryzowanych bronią. Normą było też zabieranie młodych kobiet do koszar pod pozorem konieczności opieki nad rannymi. Zdarzały się także zabójstwa Polaków, dokonywane przez zdemoralizowanych żołdaków. Takich wypadków mamy tysiące – konkludował Bardach. Wiedziano, że w rzeczywistości było ich jeszcze więcej, bowiem sterroryzowana ludność nie chciała o wszystkich przypadkach meldować. Trudno było bowiem oczekiwać, że nowa władza będzie skłonna stawać w obronie pokrzywdzonych. Przypadki, w których zdarzenia takie były zgłaszane dowództwu radzieckiemu, także zniechęcały. Ci bowiem najczęściej tłumaczyli, że przestępstw dokonują przebrani w radzieckie mundury dywersanci. Żądano też, by podawać nazwiska przestępców. Oczywiście były to wymówki, bowiem nawet w ocenie polskich władz komendantura radziecka w Poznaniu nie zrobiła nic, by ukrócić tego typu zachowania. Niechęć potęgowało postępowanie radzieckiego komendanta wojennego miasta, pułkownika Smirnowa, uzurpującego sposobie prawo do decydowania o wszystkich sprawach. W mieście panował głód. W trakcie walk o miasto nie dostarczano produktów, a znajdujący się w rękach niemieckich handel zupełnie zamarł.
Rozwiązanie problemów było proste
Wycofujący się w panice z Wielkopolski Niemcy nie zdążyli ani wywieźć, ani zniszczyć ogromnych zapasów żywności zgromadzonych w magazynach. Po przejściu frontu znalazły się one w rękach komendanta wojennego. Przy odrobinie dobrej woli można więc było szybko zaradzić złu. Tymczasem Smirnowa interesowało tylko zaopatrzenie frontu. Główną bolączką mieszkańców, zwłaszcza na wsi, były rekwizycje. Nie tylko Armia Czerwona, ale i oddziały Wojska Polskiego uważały, że mają prawo do całej własności poniemieckiej. Podczas okupacji duża część Polaków została wywłaszczona, a ich ziemie przekazano Niemcom. Teraz była to więc własność poniemiecka. Żołnierze ogołacali więc wsie ze zwierząt gospodarskich, zwłaszcza koni i krów. Jak pisał w swym raporcie Bardach:
Każdy oddział rekwiruje gdzie chce i ile chce. Żadnych formalnych pokwitowań nie wydaje.
Nie liczono się nawet z przedstawicielami MO czy UB. Smirnow nie zamierzał także słuchać próśb i skarg tworzących się w Poznaniu polskich władz. Cenzurował wydawane druki, bez jego zgody drukarnie nie mogły niczego wydrukować, prowadził rejestrację pojazdów i sam decydował, komu je przydzieli. Na potrzeby województwa wydzielił z magazynów osiem ton mąki i dwie krowy na mięso! Wojsko zajmowało też majątki ziemskie, wykorzystując je dla własnych potrzeb.
Rosjanie żądali od mieszkańców wdzięczności za wyzwolenie
Mobilizowano więc lokalne władze do budowy pomników wdzięczności. Sytuacja była tak napięta, że przysłani do Poznania przedstawiciele rządu lubelskiego udali się do komendanta wojennego i zagrozili, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to wyjadą z Poznania, a cała odpowiedzialność spadnie na władze radzieckie.
W tych warunkach trudno było Wielkopolanom wyrażać rzeczywistą wdzięczność wyzwolicielom. Czy powinniśmy więc mówić o wyzwoleniu, czy o nowej okupacji? Rozmawiałem kiedyś na ten temat z arcybiskupem gnieźnieńskim Henrykiem Muszyńskim. Byliśmy zgodni w konkluzji – mimo wszystko jednak wyzwolenie. A potem rozpoczął się długi proces zniewalania. Dziś, gdy tak łatwo szafuje się skrajnymi opiniami, tym bardziej trzeba spokojnej refleksji. A ta powinna zaczynać się od przypomnienia, czym była niemiecka okupacja w tzw. Kraju Warty. Nie zapominajmy, że pewien Wielkopolanin postanowił nas wszystkich w ciągu 10 lat wymordować. Ale o tym przy innej okazji.
Źródło:
Centralne Archiwum Wojskowe, sygn.. III-2.251, Raport kpt. Juliusza Bardacha do Szefa Oddziału Propagandy Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego Wojska Polskiego.
Kolejny rusofobiczny artykuł wpisujący się w Goebbelsowską propagandę jaką stosują obecne marionetkowe rządy na usługach USA. Takie artykuły mają na celu odczłowieczenie Rosjan gdyż jest to potrzebne uSRAelskim pamom w celu przyszłej krucjaty na wschód.Bez ARMII CZERWONEJ nie było by Polski ani Polaków a ocenianie poprzez pryzmat pojedynczych wypadków to raczej domena stadionowych mutantów lecz widocznie niektórzy profesorowie też chodzą na stadiony.
nie rusofobiczny tylko prawdziwy , nie pojedyńcze przypadki tylko tysiące przypadków co sugeruje ,że gwałty i rabunki były raczej normą w Armii Czerwonej niż tragicznymi wyjątkami, przestań ich bronić bo nie ma czego fakty są realne i bezlitosne , jestem z wielkopolski i z opowiadań babci wiem jak wyglądała okupacja niemiecka i rosyjska, co prawda babcia mieszka na wsi i zapewne nie wiedziała o masowych mordach niemców itp. lecz opowiadała ze swojego przykładu jak zachowywali się Niemcy a jak Rosjanie i nie przynosi to chwały tym drugim
W łódzkim bylo to samo. Ze wsi do wsi ludzie podawali sobie informacje źe ruskie idą i gwałcą. Ludzie chowali dziewczeta gdzie mogli bo bandyci szli i nie darowali zadnej dziewczynie. Oni mieli przykaz zeby traktowac polakow w taki sposob. Zaprzeczać temu teraz bo nie slyszalo sie o tym i mowic ze zysk z pseudowyzwolenia przewyzsza straty jest brakiem szacunku dla cierpienia tych kobiet brakiem wyobraźni i hipokryzją.
Żadnej dziewczynie? To sądzisz że ruscy zgwałcili 10 milionów Polek buhahaha kto ci tak zrył beret. Pseudowyzwolenie? To chyba dla wolksdojczów i Przeklętych, bo dla Polaków to była prawdziwa Wolność. Gdyby nie Rosjanie Polski i Polaków by nie było spalili by cię twoi Niemcy w piecu i nie zakłamie tego żadna propaganda. WIECZNA CHWAŁA BOHATEROM Z ARMII CZERWONEJ ZA URATOWANIE NAS POLAKÓW OD CAŁKOWITEJ ZAGŁADY!!!
Mieli przykaz, żeby Polaków traktować w ten sposób? Bzdura. Może podasz z jakiego dokumentu takie „rewelacje”? Moi dziadkowie mieli gospodarstwo 40 km od Poznania. Przez 30 lat mojego z nimi obcowania (zanim poumierali) nigdy nie wspomnieli o choćby jednym takim incydencie w ich wsi. Nie słyszałem też od kogokolwiek innego. Natomiast sporo mówili o przymusowej kolektywizacji i konfiskatach produkcji rolnej w czasach stalinowskich, o problemach z wyżywieniem własnej rodziny na skutek stalinowskich dostaw obowiązkowych. To się zaczęło gdzieś około 1948r. a skończyło w 1956r.
Kolego, gdyby Armia Czerwona nie napadła na Polskę 17 września 1939r, nie musiała by niczego wyzwalać.
Ich nie trzeba odczłowieczać,zrobili to sami, swoim postępowaniem i swoimi czynami,taka dzicz ze wschodu,azjatycka głupia zawszona dzicz.
antynazisto!!!!!!, ale z ciebie debil , gdzie ty chodziłeś do szkoly , kim twj ojciec był????
Ojciec obrzezany i uczęszczał do shule.
bylyzbiorowegwaltydziwczynezakrwawionaodrzucaliibralinastepnaastalinpowiedzialzostawcietylkomurymaszynyzfabrykwywozilidosiebie