Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Co działo się z akowcami po kapitulacji walczącej Warszawy? Poruszająca relacja powstańca

Po kapitulacji Powstania „Antek” (drugi od prawej w środkowym rzędzie) został wywieziony najpierw do obozu w Pruszkowie, a później w głąb Niemiec, do Altengrabow, gdzie zastało go amerykańskie wyzwolenie. Zdjęcie z książki "Powstańcy".

fot.materiały prasowe Po kapitulacji Powstania „Antek” (drugi od prawej w środkowym rzędzie) został wywieziony najpierw do obozu w Pruszkowie, a później w głąb Niemiec, do Altengrabow, gdzie zastało go amerykańskie wyzwolenie. Zdjęcie z książki „Powstańcy”.

„Antek” znajdował się w gronie około tysiąca pięciuset żołnierzy AK, którzy wpadli w niemieckie ręce po upadku Żoliborza. Kapitulacja była dla niego tragedią – i bynajmniej nie oznaczała końca cierpień. Jak potoczyły się jego losy po klęsce powstania warszawskiego?

[Opowiada Andrzej Wiczyński, pseudonim „Antek”:]

Moment kapitulacji [Żoliborza] był dla nas najbardziej tragiczny, bo my się jej po prostu nie spodziewaliśmy. Jak Powstanie się skończyło, zostałem wzięty do niewoli, do niemieckiego obozu. Najpierw przewieźli nas samochodami do Pruszkowa. Nawet mogłem stamtąd uciec, ale wolałem zostać z moimi chłopakami.

W Altengrabow

Po trzech dniach mieliśmy jechać dalej. Zaprowadzili nas do świńskich wagonów i wsadzali po siedemdziesięciu pięciu do jednego! Było tak ciasno, że musieliśmy stać. Nawet nie było jak kucnąć! W takich warunkach jechaliśmy trzy doby. Pod Magdeburg, bo obóz Altengrabow znajduje się czterdzieści kilometrów na południe od Magdeburga.

Panowały tam straszne warunki. Były tam betonowe koszary, które pamiętały jeszcze czasy Bismarcka. Nie było w nich ani prycz, ani słomy, dlatego przez kilka miesięcy leżeliśmy na gołym betonie. Nawet gdy temperatura spadała do minus piętnastu, minus trzydziestu stopni! Po jakimś czasie przenieśli nas do Gross-Lübars (dwa i pół kilometra dalej). Tam już były drewniane prycze, ale zaczynała się wiosna, więc i tak najgorsze przeleżeliśmy na zimnym betonie. Niestety w tym obozie dosięgnęła nas kolejna zmora – plaga wszy i pluskiew. Były wszędzie i potwornie gryzły. Nie dało się żyć!

I to właśnie w tym obozie zastało nas wyzwolenie z rąk Amerykanów. Trzeciego maja 1945 roku wszyscy mieliśmy się stamtąd wydostać. Jeńców ładowali do samochodów, jednak szybko się okazało, że miejsc jest znacznie mniej niż więźniów. Co zrobili? W pierwszej kolejności wysłali tych z państw zachodnich. Miejsca zabrakło właśnie między innymi dla Polaków.

Artykuł stanowi fragment książki Magdy Łucyan "Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy" (Znak Horyzont 2019).

Artykuł stanowi fragment książki Magdy Łucyan „Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy” (Znak Horyzont 2019).

Plakat z żołnierzem Armii Ludowej

Dopiero następnego dnia przysłano po nas kolejne samochody. To miał być koniec… Pakujemy się do samochodów i nagle słyszymy strzały i awanturę! Krzyczał pułkownik radziecki – dlaczego Amerykanie z nie swojego terenu zabierają jeńców? I niestety decyzja Amerykanów była taka, że jeńców narodowości państw wschodnich przejmują Rosjanie. Mogłem udawać, że nie jestem Polakiem, bo mieliśmy od Czerwonego Krzyża zachodnie mundury, ale tego nie zrobiłem.

Wysiadłem z samochodu razem z pozostałymi. Rosjanie już nie podstawili samochodów… Wracać musiałem na piechotę. Było to dokładnie tysiąc trzysta pięćdziesiąt kilometrów, bo szliśmy do Frankfurtu nad Odrą. Trwało to trzy i pół tygodnia. Trasa była bardzo ciężka. Niemcy rzadko kiedy witali nas z otwartymi ramionami. Tak byłem przez nich „żywiony”, że jak dotarłem do Polski, ważyłem trzydzieści osiem kilogramów. Za dużo, żeby umrzeć, i za mało, żeby żyć…

Dopiero w Lesznie załadowaliśmy się do jakiegoś pociągu. Pierwszą stacją, na której się zatrzymaliśmy, była Częstochowa. I pierwszą rzeczą, jaką pamiętam z Polski, jest plakat na dworcu: pięknie umundurowany polski żołnierz z opaską Armii Ludowej depcze karalucha, na którym był napis „AK”. To był mój pierwszy kontakt z wolną Polską… Straszny, bo przecież sam byłem w Armii Krajowej!

Materiał przygotowany przez były zespół TwojejHistorii.pl, który rozstał się z portalem z końcem lipca 2019 roku.

Źródło:

Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach książki Magdy Łucyan Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania integralności tekstu usunięto przypisy, które znajdują się w wersji książkowej.

Relacje ostatnich świadków walczącej Warszawy:

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.