Volkssturm. Czy pospolite ruszenie Niemców zwołane przez Hitlera mogło zmienić losy II wojny światowej?
W nazistowskich Niemczech obowiązkową służbę wojskową wprowadzono w 1935 roku, a po 1941 roku powoływano pod broń coraz młodsze roczniki, lecz dopiero w październiku 1944 roku zdecydowano się na prawdziwe pospolite ruszenie. Przyjęło ono postać Volkssturmu, czyli „szturmu ludowego”.
Była to formacja o charakterze obrony terytorialnej, a włączono do niej wszystkich mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat, którzy nie należeli jeszcze do żadnej organizacji wojskowej, w tym również przechodzących rekonwalescencję po odniesionych ranach oraz uznanych wcześniej za zbyt starych, zbyt młodych lub z innego powodu nienadających się do służby.
Podczas gdy Armia Czerwona zbliżała się do granic Rzeszy od wschodu, a dywizje alianckie szykowały się do inwazji od zachodu, utworzenie Volkssturmu było ostatnią desperacką próbą odwrócenia losu podjętą przez upadający reżim.
Bladzi chłopcy i starzy mężczyźni
Szkolenie członków nowej formacji było szczątkowe. Większość składała przysięgę wierności Hitlerowi, deklarując, że prędzej zginie, niż się podda, po czym przechodziła czterodniowy kurs wojskowy, w czasie którego mogła nauczyć się podstaw czytania mapy oraz uzyskać elementarną wiedzę z zakresu taktyki lub umocnień polowych.
Rekruci mogli otrzymać również broń, szczególnie panzerfausta lub stary karabin. Ci, którzy mieli największe szczęście, dostawali volkssturmgewehr, czyli prosty karabin samopowtarzalny. Wielu nie dostawało zupełnie nic (…). Zupełnie brakowało też mundurów. (…) Jedyną formalną oznaką przynależności do Volkssturmu była zatem opaska taka jak widoczna poniżej, którą noszono na lewym ramieniu. To ona identyfikowała właściciela jako żołnierza – często ze skutkiem śmiertelnym.
W listopadzie 1944 roku Joseph Goebbels brał udział w ceremonii masowego zaprzysiężenia nowych członków Volkssturmu, która odbyła się na Wilhelmplatz w centrum Berlina. Po krótkim przemówieniu tysiące rekrutów przemaszerowało w drobnym deszczu przed obiektywami kamer kroniki filmowej.
Choć minister propagandy uznał, że szturmowcy zrobili „znakomite wrażenie”, mniej zaślepiony obserwator nie byłby tego taki pewien. Była to raczej zdesperowana zgraja bladych chłopców i starych mężczyzn w płaszczach przeciwdeszczowych i bluzach mundurowych oraz przestarzałych stalowych hełmach i kaszkietach, wyposażona w broń wszystkich możliwych typów i rozmiarów. Trudno sobie wyobrazić, że mogliby jeszcze mniej przypominać prawdziwe wojsko.
Ostatnie ludobójstwo Hitlera
Volkssturm miał wykonywać zadania dwojakiego rodzaju: publiczne i wojskowe. Nazistowska propaganda widziała w tej formacji sposób na zwiększenie spokoju oraz pragnienia oporu w niemieckim społeczeństwie, które było już wprawdzie zmęczone wojną, ale w większości nie doświadczyło jeszcze jej największych koszmarów.
W tym względzie zwołanie pospolitego ruszenia przyniosło być może chwilowy sukces, ale dla wielu Niemców było ono zwyczajnie absurdalne i pokazywało, jak fatalnie wyglądała sytuacja na froncie.
Przewidziano też jednak dla Volkssturmu zadania militarne. Oczekiwano, że zapał i desperacja mężczyzn walczących w obronie ojczystych miast i wiosek podziała mobilizująco na niemiecką armię, nadając jej walce bardziej ludzki wymiar. Jednak i w tym względzie wartość nowej formacji była wątpliwa. Chociaż zwiększała liczebność sił zbrojnych III Rzeszy, jej użyteczność bojowa była bardzo ograniczona.
W czasie ostatniej zimy tej wojny członkowie Volkssturmu walczyli i umierali w całych Niemczech. Obrona oblężonego Wrocławia byłaby praktycznie niemożliwa bez ich udziału, ale nie byli oni w stanie powstrzymać przeciwnika. Mimo całego swego fanatyzmu i odwagi starzy mężczyźni i młodzi chłopcy nie byli żadnym przeciwnikiem dla wyszkolonych i zaprawionych w walce żołnierzy koalicji antyhitlerowskiej.
Przykładowo w Ostrowie Wielkopolskim przeżyło zaledwie dwóch volkssturmistów ze stuosobowej kompanii wysłanej do obrony miasta przed Armią Czerwoną. Ci, którzy tam wówczas polegli, stanowili jedynie drobny ułamek ogólnej liczby członków pospolitego ruszenia zabitych w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wojny. Mimo całej propagandy i związanej z nią przesady, Volkssturm trzeba uznać za dotkliwą i niepotrzebną porażkę.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w książce Rogera Moorhouse’a Trzecia Rzesza w 100 przedmiotach, która została wydana nakładem Znaku Horyzont.
Tytuł, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
Więcej o materialnej historii nazistowskich Niemiec:
Roger Moorhouse
Trzecia Rzesza w 100 przedmiotach
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 59.90 zł | 32.95 zł idź do sklepu » |
Hitler postawił na rozbudowę Volkssturmu, po analizie długotrwałej obrony AK podczas powstania warszawskiego. Nie uwzględnił jednak faktu, że powstańcy przez długie tygodnie walczyli z formacjami typu policyjnego. Kiedy do Warszawy wjechały regularne oddziały Wehrmachtu, Żoliborz i Mokotów padły w ciągu dwóch dni. Volkssturm od początku walczył z całą potęgą dwóch rosyjskich frontów, których dowódcy ścigali się między sobą. Sowiecka artyleria przeorała wszystko;łącznie z pozycjami pospolitego ruszenia.
Do anonima. Ze niby co? Chyba pan kpi z tym pirownaniem do PW. Nic z tych rzeczy. Radze pogrzebac w zrodlach.