To miał być poznański Wawel. Powstał zamek Gargamela. Sprawdzamy ile wart jest nowo otwarty pałac
To najbardziej obśmiany i najmłodszy zamek w Polsce. „Średniowieczna” budowla z pustaków. Kiczowaty nowobogacki pałac. Atrapa rodem z Disneylandu. Dopiero teraz udało się otworzyć go dla zwiedzających. Ale czy jest co oglądać?
Turyści nieznający historii Poznania ze zdziwieniem reagują na informację, że średniowieczny z pozoru zamek na Wzgórzu Przemysła (a więc tuż obok Starego Rynku) pochodzi w rzeczywistości z XXI wieku. Trudno im wytłumaczyć, że pod jasnoczerwoną cegłą kryją się pustaki, a cała budowla nie jest nawet rekonstrukcją zabytku zniszczonego w czasie wojny, lecz kreacją całkowicie współczesną. Dawna siedziba królów i starostów nigdy w ten sposób nie wyglądała.
Skąd ten zamek?
Dzieje zamku królewskiego w Poznaniu sięgają prawdopodobnie XIII wieku. Być może jego budowa zaczęła się za rządów króla Przemysła II, ale nie ma pewności; ukończył go dopiero Kazimierz Wielki. Był rezydencją monarszą i siedzibą starostów. W XVI wieku został rozbudowany dzięki staraniom starosty generalnego Wielkopolski Łukasza Górki i jego syna, Andrzeja.
Średniowieczna wieża uległa do tego czasu częściowemu zniszczeniu i nie górowała już nad resztą budowli. Została – jak się wydaje – wyłączona z użytkowania. Dwupiętrowa rezydencja zwieńczona była czterema prawdopodobnie renesansowymi szczytami. Fasadę wzbogacono o wsparty na arkadach ganek na pierwszym piętrze, na który wchodziło się po zewnętrznych schodach.
Już w czasie potopu szwedzkiego zamek został poważnie zniszczony, a po wielkiej wojnie północnej na początku XVIII wieku popadł w ruinę, z której podniesiono tylko niewielką jego część. W 1783 roku na części starych murów ostatni starosta generalny Wielkopolski Kazimierz Raczyński ufundował nowy budynek archiwum. To on przetrwał do II wojny światowej i został zrekonstruowany po jej zakończeniu.
Zamek jako lekarstwo na kompleksy?
U progu XXI wieku zamek na wzgórzu Przemysła nie istniał już od blisko 300 lat. Szczątkowa ikonografia i nieliczne źródła pisane nie pozwalały na precyzyjne odtworzenie jego wyglądu. Stanu naszej wiedzy na jego temat nie sposób porównać np. z Zamkiem Królewskim w Warszawie, którego powojenną odbudowę umożliwiło istnienie bogatej dokumentacji z fotografiami wnętrz włącznie.
Już w latach PRL-u rozważano wzniesienie na Wzgórzu Przemysła zamku nawiązującego do dawnej rezydencji monarszej, ale pomysł za każdym razem upadał. Wszystko zmieniło się w 2002 roku.
Powstał Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Poznaniu na czele z senatorem Włodzimierzem Łęckim, byłym wojewodą Wielkopolskim.
Inicjatorzy argumentowali na swojej stronie internetowej:
Bez zamku będącego niegdyś rezydencją polskich królów rola Poznania jest niesłusznie umniejszana na tle takich miast, jak Kraków czy Warszawa. Mało kto pamięta o doniosłym znaczeniu twierdzy na Wzgórzu Przemysła.
Podkreślano też, że będzie to przeciwwaga dla zamku cesarskiego zbudowanego przez Niemców pod koniec epoki rozbiorowej. Podlano rzecz patriotyczno-tożsamościowym sosem, twierdząc że budowla przyczyni się do wzmocnienia świadomości narodowej, a także będzie sposobem na pokazanie światu naszych tradycji architektonicznych, dzięki którym Poznań wyróżnia się na tle innych miast.
Czy argumenty takie nie świadczą o kompleksach autorów, każdy może ocenić już sam.
Powstaje Zamek Gargamela
Dla inicjatorów „odbudowy” względy konserwatorskie, architektoniczne i historyczno-artystyczne okazały się zupełnie drugorzędne. Zorganizowano konkurs na projekt zamku, z góry jednak wymuszając na uczestnikach historyzującą formę, a potem upewniono się, że wygra ten „właściwy” projekt, autorstwa Witolda Milewskiego. Zakładał on budowę czterdziestometrowej wieży, do której przylegałby gmach o trzech gotyckich szczytach (miejsce na czwarty zajmuje budynek Raczyńskiego) i renesansowym krużganku.
Jako współczesna atrapa, luźno nawiązująca do nieznanej w szczegółach formy rezydencji z XVI wieku, zamek wybudowany według tego projektu nie przedstawia żadnej wartości historycznej. Na dodatek nie zadbano nawet o elementarną poprawność rzekomej rekonstrukcji. Nie wiadomo, dlaczego szczyty są gotyckie a nie renesansowe, wieża jest dziesięć metrów wyższa niż te rzeczywiście budowane w czasie jej powstania, a krużganek „ozdobiono” u góry absurdalnym krenelażem.
Jak by tego było mało, w czasie budowy architektonicznego potworka, szybko okrzykniętego „zamkiem Gargamela”, zalano betonem i zniszczono autentyczne relikty dawnej rezydencji: fundamenty, piwnice i dolną partię murów wieży. Zrobiono to, choć nie przeprowadzono w ich miejscu kompleksowych badań archeologicznych. Na zawsze odebrało to naukowcom możliwość lepszego poznania historii tego ważnego miejsca.
Kicz i tandeta
Podczas gdy w innych miejscach Polski powstają prawdziwe ikony nowoczesnej architektury i wizytówki miast (dość przywołać znakomity budynek filharmonii w Szczecinie), w Poznaniu postawiono gmaszysko wtórne, nieciekawe i kiczowate nawet w kategorii historyzmu.
Zapowiedź komitetu odbudowy, że odtworzona królewska rezydencja będzie wyrazistym symbolem tego, co najlepsze w architekturze Wielkopolski, brzmi jak kpina w żywe oczy. „Dziełu” Milewskiego zdecydowanie bliżej do nieszczęsnych pałacyków budowanych przez nowobogackich Polaków niż do symbolu miasta z ambicjami.
Budowa tej atrapy miała kosztować tylko 18 mln złotych (po 9 mln dały urząd miasta i sejmik wojewódzki), co odbiło się oczywiście na jakości użytych materiałów. Ściany zamku wzniesiono z pustaków, które obłożono równiutką, gładziutką cegłą nawet nieudającą wiekowej i ręcznie wyrabianej. Rażąco odstaje ona od autentycznego muru otaczającego zamkowe wzgórze.
Zastosowanie w wieży sklepień krzyżowo-żebrowych w połączeniu z wymogami współczesności (np. koniecznością budowy windy) dało na parterze kuriozalny efekt w postaci gotyckich łuków urywających się nagle na betonowej ścianie.
Wszystko to jest tym bardziej smutne, że zamek Gargamela stanął w miejscu mającym rzeczywiście duże znaczenie historyczne, a zabudowa Wzgórza Przemysła domyka układ urbanistyczny Starego Miasta w Poznaniu. Architektoniczna dominanta w tym miejscu mogłaby cieszyć, obecnie jednak tylko straszy.
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
Budowa rozpoczęła się w 2010 roku. Zaczęło się od zalania kanalizacji w okolicach rynku kilkunastoma metrami sześciennymi betonu i stratami przekraczającymi 2 mln zł. Później jednak wznoszenie murów posuwało się szybko do przodu. Dwa lata trwało wykańczanie wnętrz i wreszcie w lutym 2015 roku zamek otrzymał pozwolenie na użytkowanie. Dopiero wówczas ruszyły prace nad muzealną wystawą. W końcu, 26 marca 2017 roku nastąpiło uroczyste otwarcie.
Choć monumentalna wieża jest ahistoryczna i nigdy nie dominowała nad renesansowym zamkiem, jej powstanie ma jednak pewną niewątpliwą zaletę. Na jej szczycie znalazł się punkt widokowy (udostępniony w połowie 2016 roku), z którego rozciąga się wspaniały widok na Stare Miasto i cały praktycznie Poznań. Do tej pory brakowało tu tego rodzaju atrakcji turystycznej. Zdecydowanie warto wjechać windą na szczyt.
Nowy zamek został siedzibą Muzeum Sztuk Użytkowych, które mieściło się wcześniej (a raczej gnieździło) w budynku Raczyńskiego, gdzie ogromnie brakowało przestrzeni dla prezentacji zbiorów, a archaiczna wystawa przyciągnąć mogła tylko największych pasjonatów. Teraz wreszcie się to zmieniło.
Poza kilkoma dużymi salami, większość wnętrz ma na szczęście charakter współczesny i niczego nie udaje, dzięki czemu można je było łatwiej zaaranżować na potrzeby atrakcyjnej wizualnie, nowoczesnej i różnorodnej wystawy. Poszczególne sale odpowiadają sztuce różnych okresów historycznych oraz stylów artystycznych i zachwycają bogactwem i różnorodnością prezentowanych zabytków. Przewyższają one swoją architektoniczną oprawę w sposób niepomierny.
Skarby Gargamela
Ekspozycja poświęcona średniowieczu tonie w mroku, z którego światło wydobywa misternie zdobione sprzęty liturgiczne (m.in. piękną gotycką monstrancję), ale też przedmioty o najzupełniej świeckim zastosowaniu. Trochę szkoda, że ta część wystawy nie jest nieco większa, tak jak sąsiednia zbrojownia i położona za nią sala renesansowa. Czego tu nie ma! Meble, arrasy, „stół humanisty”, ceramika i kunstkamera z kolekcją osobliwości z całego świata.
Podobnie jest na pierwszym piętrze. Barok reprezentują m.in. trumienne tablice inskrypcyjne i tak charakterystyczne dla epoki sarmatyzmu portrety trumienne, a także strój szlachecki, w tym słynne pasy kontuszowe. Skąpana w świetle sala rokokowa pyszni się z kolei serwisem stołowym godnym opisu niczym z Pana Tadeusza i pięknie malowanym klawesynem.
Kolejna sala to m.in. kompletny biedermaierowski salonik, w którym aż chciałoby się usiąść na chwilę, by odetchnąć przed dalszym zwiedzaniem. Na tym piętrze czekają jeszcze sale poświęcone dziewiętnastowiecznemu kolekcjonerstwu i muzealnictwu oraz historyzmowi, a także kolekcja sztuki przekazana przez Leona Wyczółkowskiego. Składa się na nią m.in. wschodnia ceramika, której można się uważnie przyjrzeć dzięki przesuwanemu szkłu powiększającemu.
Drugie piętro poświęcone jest czasom nam najbliższym: secesji z kolekcją szkła artystycznego, strojom z przełomu XIX i XX wieku, dwudziestoleciu międzywojennemu i sztuce współczesnej oraz powojennemu wzornictwu ze słynną wyciskarką do cytryn Philippe’a Starcka. Zwracają uwagę szczególnie tkaniny Magdaleny Abakanowicz czy też szkło Henryka Albina Tomaszewskiego. Znalazło się też miejsce dla sztuki dalekowschodniej oraz żydowskiej. Gdyby tego wszystkiego było mało, w piwnicy czeka na zwiedzających skarbiec z biżuterią, zegarkami i innymi precjozami.
Papa Smurf nie zrobiłby tego lepiej
Podczas gdy zamek nie ma nic wspólnego z jakością i nowoczesnością, ekspozycja w jego wnętrzu stanowi jego zupełną odwrotność. Podstawą są tutaj nadal eksponaty w gablotach – co oczywiste w muzeum o tak bogatych zbiorach – ale zadbano o ich należytą oprawę i wzbogacono je o dodatkowe pomoce i atrakcje. Zwiedzać można nie tylko z audioprzewodnikiem, ale też aplikacją na telefon – po zeskanowaniu jednego z kodów QR widocznych przy wybranych zabytkach otrzymujemy dodatkowe informacje o danym przedmiocie lub zagadkę do rozwiązania.
W wielu miejscach znajdują się ekrany dotykowe z opisami poszczególnych elementów wystawy. Warto zauważyć, że ich obsługa jest dość wygodna, czego nie można powiedzieć o wielu podobnych urządzeniach w innych muzeach. W dużej sali na parterze, pozbawionej zwykłych eksponatów, oglądać możemy hologram pieczęci Przemysław II z herbem Orzeł Biały, a dzieci wysłuchać mogą legendy o powstaniu Wzgórza Przemysła, które ma być dziełem samego diabła Boruty.
Do innych atrakcji należą też „lunety” z pokazami slajdów, kalejdoskop z gotyckimi rozetami witrażowymi czy wreszcie repliki dawnych strojów, które można przymierzyć, by następnie przejrzeć się w lustrze lub zrobić sobie nietypowe selfie. Niektóre gabloty reagują na zbliżenie się zwiedzających osób: matowe szkło staje się przezroczyste i odsłania skrywane dotąd stroje, a stolik z secesyjnymi figurkami zaczyna się obracać, by można je było obejrzeć z każdej strony.
Nie zabrakło też sal przeznaczonych na wystawy czasowe (na razie pustych) oraz wykłady warsztaty czy lekcje muzealne. To, czego zwiedzający nie zobaczą, to nowoczesne magazyny, tak ważne dla bezpieczeństwa zbiorów.
***
Zwiedzanie muzeum pogłębia niestety przeświadczenie, że budowa zamku na Wzgórzu Przemysła to stracona szansa. Gdyby w miejscu tym stanął budynek odpowiadający jakością zarówno swemu otoczeniu, jak i zgromadzonym wewnątrz skarbom, otrzymalibyśmy prawdziwą ikonę architektury.
W pobliżu znajdują się już obiekty nowożytne, dziewiętnastowieczne i dwudziestowieczne (nowy gmach Muzeum Narodowego). Można było domknąć ten układ dziełem na miarę XXI wieku i odpowiednim do współczesnych aspiracji Poznania. Zamiast tego otrzymaliśmy atrapę rodem z Disneylandu. Wielka szkoda.
Słaby tekst, widać że autor leczy nim swoje kompleksy
A Pan jakie kompleksy leczy, pisząc tak niemerytoryczny i słaby komentarz?
Zgadzam się z przedmówcą. Jednemu zamek będzie się podobał innemu nie. Podobnie jest z filharmonią w Szczecinie. Nie każdy nowoczesny budynek pasuje do budynków historycznych. Przykład to Arsenał na rynku w Poznaniu….
Nie ma potrzeby wpadac w takie przygnebienie. Zamek jesti juz. Za jakis czas Poznaniacy zzyja sie z nim,podobnie jak Warszawiacy z Palacem Kultury, a Wroclawianie z Solpolem.
Rety co za dyletant. Pseudo recenzja.
100% racji. Piękny budynek, idealnie zgrany z krajobrazem
To niezwykle smutne, że naprawdę się komuś podoba. Nie można dopuścić, by bezguscie i brak wiedzy dominowało w tak ważnych historycznie miejscach.
Autor chciał być ostry jak brzytwa. Z tekstu przeziera niestety tylko tępota powtarzanych od lat publicystycznych dyrdymałów.
Totalna bzdura. Zamek wygląda świetnie a do tego kapitalnie prezentuje się na tle całego miasta – i jeszcze na pewno będzie jego wizytówką. Brawo za pomysł i chęci rekonstrukcji. Oby więcej takich inicjatyw.
Mieszkam od lat w Poznaniu i abaolutnie nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że pasuje do reszty miasta. Sztucznosc tego potworka bije po oczach na kilometry odległości (wybija się na tle miasta dla obserwujących od strony Cytadeli). I zgadzam się z autorem, że dużo lepiej byłoby postawić nowoczesny budynek z nowocześnie przygotowaną ekspozycją. W podziemiach budynku moznaby udostępnić zwiedzającym wgląd do zabezpieczonych resztek średniowiecznych fundamentów. A tak, to nie wiem co kierowało twórcami. Ani miłość historyczna ani estetyka.
to fakt, do mentalności mieszkańców Poznania bardziej z sensem byłoby postawić supermarket z alkoholem albo nowe więzienie ale mnie się ten budynek podoba
Czy jest ahistoryczny?
Tak.
Czy większość ludzi ma o tym jakiekolwiek pojęcie?
Nie.
A co do reszty to: de gustibus non disputandum est
Wszystko to wygląda na jakąś nowobogacką, nieprzemyślaną zachciankę. Szkoda, że w tak historycznym miejscu. A jeszcze bardziej żal, że bez odpowiedniego przygotowania
Bardzo mi się ten budynek podoba, uważam że został genialnie wpisany w krajobraz. Myślę że nowoczesna architektura może świetnie się odnaleźć w terenach nadmaltanskich lub w otoczeniu warty i cytadeli.
Ktoś chciałby tu leczyć swoje kompleksy braku nowoczesnej architektury na miarę XXI wieku ;D
A ja zazdroszczę Poznaniowi. Bardzo bym chciał, żeby w Opolu odbudowane zostały obydwa zamki Piastów, choćby z pustaków. I nawet po części z tych samych powodów narodowych: żeby byle Warszawiak mi tu nie przyjeżdżał i nie mówił, że Opole to Niemcy. A jeśli według autora to jest leczenie kompleksów to i tak mniejszych niż kompleksy autora.
Ta jasne, Warszawiacy mówią że Opole to Niemcy. Sami Opolanie (nie wszyscy oczywiście) tak twierdzą. RAŚ to chyba nie w Warszawie powstał?
Nie… RAŚ powstał w Katowicach i Rybniku… na pewno nie w Opolu…
Anonimie, naprawdę myślisz że wybudowanie w Opolu pseudohistorycznego molocha podniosłoby rangę miasta i uczyniło je „bardziej polskim”? Kto tu ma kompleksy?
Oczywiście! Przecież lepiej było by wybudować szklanobetonowy prostokąt :)
Tak, lepiej bylo postawic tam „apartamenty” lub inne gowno opitolone styropianem. Albo zostawic wzruszajacych kilka kamieni z fundamentu ktore kiedys tam byly.
Recenzja świetna przyjemnie się to czytało zapewne gdy będe w Poznaniu odwiedze to muzem.I tak niestety dużo osób nawet nie będzie miało pojęcia że jest to mało historyczna budowla więc nie ma o co sie spierać ale sam bym wolał coś na miare 21 wieku wkomponowanego w reszte budowli miasta aniżeli ”zamek” który z historią ma mało wspólnego.
Najbardziej szkoda mi tego co zabetonowane :-(
Jestem z południa Polski ale zamek mi się podoba. Jesli będę kiedyś w Poznaniu to na pewno zwiedzę.
Fajnie, że tak się zachwycają tym potworkiem ludzie, którzy nie muszą go oglądać, jak dominuje nad starym miastem. Ładny prezent miastu zrobili na wiele lat…
A plusem punktu widokowego jest też to, że nie widać z niego samego zamku…
Podobnie jak z tym punktem widokowym mówiono też o paryskiej Wieży Eiffela i o warszawskim PKiN-ie ;)
Jedno jest pewne: za bezpowrotne zniszczenie cennego stanowiska archeologicznego bez uprzedniego dokładnego przebadania należałoby całą ekipę odpowiedzialną za budowę tego potworka postawić pod jego murem. To jest zwykłe barbarzyństwo i skrajny kretynizm.
Co do zalania betonem wykopalisk, to się zgadzam, że niedopuszczalne. Na placu kolegiackim badają dziurę w ziemi i badają. Większość moich znajomych biadoli nad zamkiem, ja nie. Za 50 lat nikt nie będzie pamiętał pustaków i turyści będą zadowoleni. A zamek niezaprzeczalnie atrakcyjny jest.
P.S. Gdy odwiedziła mnie koleżanka z Czech i popatrzyła na pałac cesarski, powiedział, że czuje się jak w Hollywood, patrząc na atrapy budowli. Mamy kolejną atrapę ale mamy.
18 mln to spora sumka do przelkniecia wiec pau ludzi siegnelo po nia.W sumie zamek kosztowal grubo wiecej.Zrobiono rzeczywiscie Disneyland w samym sercu miasta :) choc plusem jest to ze wreszczie Muzeum ma gdzie eksponowac swe zbiory.Uwazam ze lepiej by wygladal nowoczesny budynek z betonu i szkla , nawiazujacy do Muzeum Narodowego ktore jest o rzut beretem niz to ” cudo” oparte na guscie paru cwaniakow od wyrywania pieniedzy z budzetu .Inwestycja bylaby wtopiona w podobne budynki a i z pewnoscia tansza. Mozna bylo posluzyc sie stylizacja jaka robia Amerykanie.Zaznaczaj obrys domniemanego budynku konstrukcjaazurowa ze spawanych rur a reszte wypelniaja jak im sie podoba.Budynek taki nie udawalby niczego! a Muzeum mogloby miec wieksza powierzchnie do wystawiania a tak powstal kich-slicz! :)Gargamel to komplement dla tego cuda architektury !
Haniebny dowód chorej wyobraźni, megalomanii i lokalnego pseudo-patriotyzmu.
Oby jak najszybciej rozpadł się w pył ten nowy „zabytek” przynoszący wstyd Poznaniowi.
Zzamek można przebudować, wieżę zburzyć :) Ale zalanie stanowisk archeologicznych… to debilizm w czystej postaci… Wcześniej Poznaniacy rozebrali mury miejskie… na cegły… bez komentarza…. brak słów…
Od momentu wydania decyzji administracyjnej, za odbudowę zamku odpowiedzialne było Muzeum Narodowe w Poznaniu i jej dyrektor, jeśli coś „zalał” betonem to zgodnie z dokumentacja zatwierdzoną przez konserwatora zabytków, w taki sposób by nie zniszczyć „stanowisk archeologicznych”. Powtarzanie więc bzdur skończy się pewnie procesem, szkalowanie to też przestępstwo. Jeśli autor wie coś więcej o możliwym przestępstwie – należny to zgłosić do prokuratora a nie epatować czytelników informacjami, które nie maja nic wspólnego z rzeczywistością. Rzeczywiście jednak nie podjęto prac badawczych na dziedzińcu na którym zalega ponad metrowej grubości warstwa gruzu. Za zamkiem zlokalizowano … parking. W części autentycznych piwnic umieszczono serwerownie… można by wymieniać. Ale niedopuszczalny jest propagandowy tekst, który dowodzi… braku wiedzy.
Rozumiem, że autorowi nie podoba się zamek i może określić go Zamkiem Gargamela. Rozumiem powtórzyć to drugi, może trzeci raz. Ale dziesięć takich sformułowań na w sumie nie jakiś długi artykuł to lekko bije po oczach
Ujdzie w tłoku! No i przepiękna „zawartość”! Chętnie rzucę okiem na wystawy przy okazji!
Wieża Eiffla także nie podobała się, przez wiele lat. Nawet były próby jej zburzenia. „Zamek” jest i już.
Tak dla przeciwwagi:
http://www.bryla.pl/bryla/1,85300,13142541,Wiesci_z_budowy__Zamek_w_Poznaniu_niemal_gotowy_.html
Wielkopolska lubi budować sobie „zamki”, podobny zamek powstał w puszczy noteckiej, na obszarze przyrody chronionej – Natura 2000. To jest dopiero Zamek Gargamela pełną gębą.
„Nasz człowiek w Poznaniu i specjalista od tematów wschodnich: od Kozaków i Łukaszenki, po Józefa Stalina. ” Tyle przeczytałem o R. Sidorskim. Czy jest Poznaniakiem, może tylko importowanym? Może tylko kozacko – stalinowskim dzikusem, który plwa na moje Miasto?
Ktoś powiedział, że dobra architektura jest wtedy, gdy tydzień po demontażu rusztowań wydaje się, że ten dom był zawsze.
Nie miałem takiego wrażenia.
Urażona ambicja poznaniaków. Zbudowali sobie byle co i nie chcą się do tego przyznać. :D
Każdy wykształcony człowiek widzi, że tzw. zamek Przemysła to atrapa. Czas nie nada mu patyny, ale publika się do niego przyzwyczai, a dużo osób powie, że jest ładny. Pomysłodawcy projektu chcieli by obiekt był piękny, okazały,wielki, godny dumnego i bogatego Poznania III RP. Niestety zamek poznański taki nigdy nie był, więc poprawiono rzeczywistość historyczną. Wieża była niska i w trudnych warunkach geologicznych zawaliła się, więc wybudowano wielką i podlano ją dobrze betonem. W innych rozwiązaniach przyjęto podobne reguły. Zamek miał być pomnikiem wielkiej historii Poznania, spełniać funkcje reprezentacyjne i muzealne. Trudno to wszystko pogodzić ze sobą. Można było odtworzyć skromny gotycko-renesansowy zamek zbliżony do wyglądu na mapie ale by był „autentykiem” powinien być wybudowany zgodnie z zasadami techniki budowlanej z tego okresu czasu (jest taka grupa budowniczych we Francji), taki zamek nie spełniałby wymogów nowoczesnego muzeum, gdyż sam byłby zabytkiem – rekonstrukcją autentyku (patrz zamek w Trokach i inne zamki litewskie). Można też było tak jak w Gdańsku odtworzyć historyczne mury zewnętrzne, a w środku urządzić nowoczesne muzeum. Zrobiono wszystkiego po trochu i wyszło jak wyszło. Ja w przeciwieństwie do autora jestem przeciwnikiem budowania w takim miejscu „nowoczesnego” dziwadła architektonicznego. Takowe już jest na rynku w Poznaniu. Poznań to bogate miasto, więc zbiory muzeum są imponujące (pięknie o tym pisze autor), ale niestety „zamek” się nie udał.
Na pewno (m.in. przez chęć zbudowania szybko i niskim kosztem) zmarnowano przestrzeń i pieniądze. Budynek historyzujący można było wybudować dużo zgrabniej i zgodniej historycznie, wiele uwag z artykułu dotyczących tego jest trafnych.
Natomiast absolutnie nie pasowałby tu nowoczesny moloch, jak szczecińska filharmonia. To smutne, że takie odrażające obiekty (niezależnie jak komfortowe i dobrze zaprojektowane są wewnątrz) zyskują aprobatę.
Nie chcę wypowiadać się o zamku w Poznaniu, ale jeśli dla autora szczytem piękna jest budynek filharmonii w Szczecinie to nie ma o czym mówić.
Dobrze że zamek powstał i że nie jest jkimś szklanym współczesnym badziewiem. Kompletnie się nie zgodzę z autorem co do oceny tego zaamku, nie jest idealny, ale nikt lepszego projektu nie zaproponował. Ten nowoczesny, szklany to była jakaś kpina i dobrze że to nie zostało wybrane.
Do pełnego ukończenia dzieła brak tylko dużej postaci Gargamela wygrażającego pięścią Smerfom z krenelażu/blanek wieży.
Tam kiedyś poznańscy menele chlali i się tam załatwiali zostawiając po sobie smród i sterty śmieci. A jak zaczęła się odbudowa Zamku Przemysła zostali stamtąd przegonieni i jako wyraz niezadowolenia nazwali to miejsce Gargamel. Szkoda, że wielu – wydawać się mogło – poważnych ludzi przejęło to ich parszywe słownictwo i przynoszą tylko sobie wstyd.