Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Kazimierz Nowak. Rowerem przez Afrykę

fot.domena publiczna Podróżnik i jego rower na bezdrożach afrykańskiej pustyni.

Historia Kazimierza Nowaka jest niezwykła. W trudnych latach 30. XX wieku poszukujący pracy mężczyzna, zmagający się z biedą, chcący utrzymać żonę i dzieci decyduje się na szaloną podróż przez Afrykę. Zabiera ze sobą zdezelowany, siedmioletni rower, kilka złotych, pióro i aparat fotograficzny. 

Początek lat 30. XX wieku. Świat nadal walczy ze skutkami kryzysu gospodarczego. Społeczeństwa biednieją, a ludzie tracą pracę. Wśród „ofiar” nowej, ekonomicznej rzeczywistości jest Kazimierz Nowak – dziennikarz, pasjonat fotografii, podróżnik, ale przede wszystkim – mąż i ojciec, który wobec tej trudniej sytuacji musi utrzymać rodzinę. 4 listopada 1931 r. bierze los w swoje ręce i przy okazji… może spełnić wielkie dziecięce marzenie. Wyrusza z Boruszyna do Poznania, następnie pociągiem dojeżdża do Rzymu i dalej – już rowerem – do Neapolu. U podnóża Wezuwiusza wchodzi na statek, który zabierze go na drugą stronę Morza Śródziemnego, do celu podróży. Do Afryki.

Czytaj też: Dobry, zły i zapomniany. Kim był człowiek, który odnalazł dr. Davida Livingstone’a?

Sposób na biedę

Kazimierz Nowak urodził się 11 stycznia 1897 roku w Stryju, niegdyś Polskim, a obecnie ukraińskim mieście w obwodzie lwowskim. Kiedy miał 15 lat po raz pierwszy wyjechał za granicę – do Watykanu. Już wtedy pasjonowało go zwiedzanie świata. Tak naprawdę jednak niewiele wiemy o jego życiu przed 1931 r.

Pewnym jest, że w trakcie I wojny światowej służył w legionach utworzonych przy armii austrowęgierskiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Kazimierz zamieszkał w Poznaniu. Tam pracował jako urzędnik biurowy w towarzystwie ubezpieczeniowym, tam też ożenił się z Marią Gorcik i doczekał narodzin córki, Elżuni.  Niestety, czasy były ciężkie. Pod Urzędem Pracy w Poznaniu gromadziły się długie kolejki poszukujących zatrudnienia. Sam Nowak, kiedy jeszcze pracował, oszczędzał choćby na biletach tramwajowych – nie wracając do domu na noc, spał pod biurkiem. Ale i jego w końcu zwolniono. Z powodu biedy zmuszony był przenieść się z rodziną do Boruszyna, gdzie zamieszkał u szwagra.

fot.domena publiczna Kazimierz Nowak wraz ze swoją rodziną.

W 1925 r. urodził mu się syn Romuald. Wydarzenie to sprawiło, że Nowak starał się znaleźć jakąkolwiek posadę. Na próżno, wobec czego wyjechał za granicę, by opisywać i fotografować Europę, a następnie sprzedawać efekty swojej pracy gazetom. W ten sposób chciał zarobić na chleb.

Trochę z przymusu, bardziej jednak z pasji, w trakcie swych eskapad korzystał Kazimierz z roweru. To na nim objechał kraje Starego Kontynentu – Węgry, Austrię, Włochy, Belgię, Holandię, Rumunię, Grecję i Turcję. W roku 1927 dotarł do ogarniętej wojną Trypolitanii w Afryce Północnej, lecz kłopoty zdrowotne i brak funduszy zmusiły go do powrotu do Polski. Marzeń o Czarnym Lądzie nigdy nie porzucił. Być może właśnie wtedy zaplanował wyprawę, która przeszła do historii.

Czytaj też: Ryszard Kapuściński spędził życie na pisaniu. Nie powstrzymał go nawet wyrok śmierci

Wyprawa iście szalona

Listopad 1931 r. Po dotarciu do Neapolu Kazimierz wysłał list do żony. Pisał w nim:

„Wiem, Maryś, że ci bardzo ciężko, ale wiesz, że razem z tobą cierpię, nie biedę już, ale skrajną nędzę. Zaraz z Afryki zamonituję w „Na Szerokim Świecie” i sądzę, że zaraz przyślą należności moje, a może z innej strony coś nadejdzie. Mam jeszcze trochę klisz, zaraz pierwszego dnia porobię zdjęcia i poślę do prasy poznańskiej.”

fot.domena publiczna Zdjęcie podróżnika z profilu

26 listopada dotarł do Afryki. W Trypolisie wsiadł na wysłużony, siedmioletni rower i samotnie ruszył na południe, w kierunku Przylądka Igielnego. Cały jego kapitał stanowiły: wspomniany jednoślad, kilka złotych, pióro i aparat fotograficzny. Dziś, w dobie nowoczesnych technologii, wyprawa ta wydaje się być totalnym szaleństwem, tym bardziej, że w sumie liczyła 40 tys. kilometrów. Kazimierz zdawał sobie z tego sprawę, ale w myśl zasady „niemożliwe nie istnieje”, wyruszył. Na stronie internetowej poświęconej podróżnikowi czytamy:

„Gdy w Wielką Sobotę 1932 roku dociera do oazy Maradah, wzbudza popłoch wśród służb Komendy Strefy. Nikt nie potrafi zrozumieć, skąd pośród szczerej pustyni znalazł się samotny cyklista z Polski. Władze włoskie z uwagi na niespokojną sytuację w Cyrenajce nakazują Nowakowi zmienić marszrutę i udać się przez Benghasi do Aleksandrii w Egipcie.”

Czytaj też: Eddie „Orzeł” Edwards. Najlepszy „najgorszy skoczek narciarski w historii”

Priorytet? Utrzymanie rodziny

Kazimierz posłuchał urzędników. Udał się do Kairu, a stamtąd, rowerem – który służył głównie do transportu blisko sześćdziesięciokilogramowego bagażu – ale i pieszo, konno, na wielbłądzie, czółnem oraz pociągiem – wzdłuż Nilu – na południe. Takie środki lokomocji pozwalały mu na odkrywanie, opisywanie i fotografowanie niedostępnych, dzikich rejonów Czarnego Lądu. Sam nie ukrywał, że intrygowały go takie ścieżki. W czasie podróży poznawał też tubylców i ich zwyczaje. Uwielbiał ich obserwować i słuchać. Wszystko, co zobaczył przelewał na papier, ze swadą godną najlepszych reportażystów.

Poruszał nie tylko sprawy życia codziennego mieszkańców, piękna afrykańskiej dziczy, ale i te niewiele mające wspólnego z przyrodą. Choćby kolonializmu, którego Nowak był zagorzałym przeciwnikiem. Poglądy te nie przysporzyły mu możnych przyjaciół. Swoim antykolonializmem zalazł za skórę Polskiej Lidze Morskiej i Kolonialnej. Ponoć za sprawą ludzi związanych z tą organizacją nie otrzymał wymiernej pomocy finansowej od państwa. Jedyne na co mógł liczyć, to kilka nowych kompletów opon…

fot.domena publiczna Swoim antykolonializmem zalazł za skórę Polskiej Lidze Morskiej i Kolonialnej

Relacje z jego podróży były publikowane w prasie polskiej – w czasopismach takich, jak „Światowid”, „Na Szerokim Świecie”, „Naokoło świata”, „Ilustracja Polska” i „Przewodnik Katolicki”, ale i francuskiej, włoskiej czy brytyjskiej. Żyły nimi dziesiątki tysięcy ludzi.

Nieco inny obraz podróżnika wyłaniał się z listów do żony i dzieci. Kazimierz nie ukrywał tęsknoty za rodziną, a o jego przywiązaniu do bliskich niech świadczy fakt, że jedną ze swoich łódek, na cześć swojej żony, nazwał „Maryś”. Miał jednak nadzieję, że sprzedaż tekstów i zdjęć pozwoli poprawić ich byt. I faktycznie tak było. Małżonka została pośredniczką pomiędzy nim a gazetami. „Interes” się rozwinął, Nowakowie mieli za co żyć, a z czasem i sam Kazimierz otrzymywał od Marii niewielkie pieniądze na utrzymanie.

Łukasz Wierzbicki – polski pisarz, którzy w książce „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” zebrał relacje prasowe z lat 30. i odświeżył przez to, zakurzoną przez upływający czas, historię Kazimierza Nowaka – zauważa:

„Wielu ludzi bulwersuje fakt, że Nowak, wyjeżdżając do Afryki, zostawił rodzinę na tak długo. Ale przecież on nie wiedział, ile czasu zajmie mu podróż. Nikt nie wiedział, bo nikt przed nim czegoś takiego nie dokonał. Poza tym, aby zrozumieć sytuację życiową Nowaków, musielibyśmy się cofnąć do tamtego czasu. (…) To przecież nie jest tak, że on wsiadł na rower i dla zaspokojenia swej podróżniczej pasji pojechał do Afryki, zostawiając tak po prostu rodzinę. Ta wyprawa była konsekwencją jego drogi życiowej i sytuacji materialnej, w jakiej się znajdowali Nowakowie.”

Kazimierz dotrzymał więc słowa. I osiągnął cel.

Czytaj też: 10 największych podróżniczek w dziejach. Mężczyźni mogliby się od nich uczyć

Kazimierz-reportażysta

W maju 1934 r. Nowak dotarł do Przylądka Igielnego, najdalej wysuniętego na południe miejsca w Afryce. Wówczas propozycję wspólnego powrotu, tyle że drogą morską, złożyli mu Brytyjczycy. Podróżnik odmówił. W liście do rodziny tłumaczył:

„Ogarnął mnie lęk… Kiedy pomyślałem, że mogę znaleźć się w czterech wypolerowanych ścianach kajuty, począłem sobie przypominać tony restauracyjnego jazzbandu, zamajaczyły mi przed oczyma sylwetki eleganckich panów i pań. Wsiadłem na rower i uciekłem”.

Część trasy Nowak pokonał łodzią ochrzczoną imieniem jego żony „Maryś”

Ruszył z powrotem, na północ: z Przylądka Igielnego, przez Kapsztad, Angolę do Algieru. Po drodze znów starannie dokumentował swoje przeżycia. I tu warto się zatrzymać, by zaznaczyć, że Kazimierz Nowak miał niespotykaną lekkość pióra. Taką, która pozwalała mu w bardzo szczegółowy, a zarazem niespotykanie intrygujący sposób pisać o Afryce. I to pomimo przypuszczeń, że prawdopodobnie nie ukończył szkoły średniej. Nieprzypadkowo uznawany jest więc za pioniera polskiego reportażu. Jego inny, równie utalentowany, ale późniejszy następca – Ryszard Kapuściński – odsłaniając poświęconą mu tablicę pamiątkową na Dworcu Kolejowym Poznań Główny, mówił:

„Był człowiekiem o ogromnej wyobraźni i odwadze, człowiekiem nieustraszonym. Pokazał, że jeden biały człowiek, zupełnie bezbronny, nieposiadający żadnego uzbrojenia, a jedynie wiarę w drugiego człowieka, może przebyć samotnie wielki kontynent, i to w czasach gdy Europa zaczynała dopiero odkrywać Trzeci Świat i jego mieszkańców.

Tylko ktoś, kto zna te rejony, gdzie podróżował Kazimierz Nowak, i sposób w jaki to zrobił, może docenić to bohaterstwo połączone z niezwykłą skromnością. On się nie chwalił, on po prostu opisywał, co widział.”

Swoją podróż zakończył w listopadzie 1936 r. Po pięciu latach. Jej druga część była pełna przygód i wyzwań: awaria roweru, niezliczone machnięcia wioseł nadające prędkość tubylczym łodziom, formowanie własnej karawany, która miała pomóc pokonać Saharę czy wydanie ostatnich pieniędzy na bilet powrotny do Europy – to tylko niektóre z nich. Kazimierz im sprostał i w grudniu 1936 r. wrócił do Polski.

Czytaj też: Gra o Kongo. Dlaczego Patrice Lumumba został zamordowany?

Najwyższa cena

Nowak dokonał rzeczy spektakularnej. W latach 30. XX wieku pokonał Afrykę z północy na południe i z powrotem, metodami i środkami chałupniczymi. Pomimo biedy i wbrew biedzie. To właśnie sprawia, że jego historia jest niezwykła i romantyczna. Niestety, jej ostatni akord był smutny. Niemal przez cały 1937 rok wygłaszał odczyty na temat Afryki. Dzielił się wiedzą, obserwacjami i zdjęciami, które zdobył. Planował też wyprawę do Azji i Indii. Podróż życia, choć przyniosła pieniądze, najprawdopodobniej zabrała Nowakowi zdrowie. Nawroty malarii, operacja lewej nogi i w końcu zapalenie płuc, sprawiają, że w rok po zakończeniu afrykańskiej eskapady, 13 października 1937 r., Kazimierz Nowak umiera.

Po podróżniku-reportażyście pozostały relacje z wyprawy. Pisarze i dziennikarze co jakiś czas  przypominają jego historię. Poświęcono mu tablice, rzeźby. Jest patronem szkół i skwerów. Kto wie, może kiedyś doczekamy filmu fabularnego o jego losach.

Bibliografia:

  1. Biografia Kazimierza Nowaka [w:] https://kazimierznowak.pl/biografia/ (dostęp: 09.08.2022 r.)
  2. K. Nowak, Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd, 2013 (wyd. 7)
  3. Ł. Wierzbicki, Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd a[w:] https://lukaszwierzbicki.pl/ksiazki/rowerem-i-pieszo/ (dostęp: 09.08.2022 r.)
  4. Film: Kazimierz Nowak – podróż życia 
  5. K. Błażyca, Chciał iść i szedł [w:] https://wdrodze.pl/article/chcial-isc-i-szedl/ (dostęp: 09.08.2022 r.)
  6. D. Rosiak, Ł. Wierzbicki, Audycja radiowa o Kazimierzu Nowaku z 7.04.2008 r. [w:] Polskie Radio Program III

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.