Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Ostatnie chwile ulubieńca Hitlera – proces i egzekucja, po której nie ma śladu

Forster (z lewej, w czarnym płaszczu) był ulubieńcem Hitlera (z lornetką).

fot.NAC/domena publiczna Forster (z lewej, w czarnym płaszczu) był ulubieńcem Hitlera (z lornetką).

Masowa eksterminacja ludności w Piaśnicy była początkiem zbrodniczej polityki gdańskiego namiestnika Hitlera. Jego rozkazy przez całą wojnę niosły śmierć i zniszczenie. Na powojennym procesie mógł zapaść tylko jeden wyrok – kara śmierci. Oficjalnie ją wykonano. Dlaczego zatem w archiwach nie ma po tym śladu?

Koniec II wojny światowej i widmo przegranej dla wielu nazistów stanowiły najczarniejszy koszmar. W obawie przed sprawiedliwością opuszczali swoje rezydencje w pośpiechu, zabierając najcenniejsze rzeczy. Tak zrobił też gauleiter NSDAP Albert Forster. Odpływając z Gdańska z kosztownościami m.in. Bazyliki Mariackiej, nie przewidywał, że zostanie schwytany i na prawach ekstradycji odesłany do Polski. Gdy 5 kwietnia 1948 roku miał rozpocząć się jego proces, przed budynkiem dzisiejszej Opery Bałtyckiej zebrał się tłum. Nikt wówczas nie spodziewał się, że ostatnie chwile ulubieńca Hitlera na zawsze owiane zostaną tajemnicą. Jak przebiegał proces i co naprawdę stało się z Forsterem?

Kariera w nazistowskiej machinie zbrodni

24 października 1930 roku zaledwie 28 letni Forster został wysłany do Gdańska, aby ratować tamtejsze struktury NSDAP. Natychmiast został mianowany naczelnikiem okręgu, czyli gauleiterem. Nieprzypadkowo Hitler oddelegował do tego zadania właśnie jego. Forster dał się zauważyć jako oddany nazista, wręcz fanatyk wodza III Rzeszy. Być może dlatego wolno było mu więcej. Ceniono u niego również umiejętności organizatorskie i oratorskie.

Według relacji świadków Forster był mile widziany u Hitlera nawet podczas kąpieli czy posiłków. Führer był też świadkiem na jego ślubie. Jednym z prezentów, jakie otrzymał Forster, był niewielki budynek znajdujący się na Wyspie Sobieszewskiej, tzw. „forsterówka”, która zachowała się do dziś. To właśnie w niej m.in. rzekomo przygotowywano plan ataku na Westerplatte. Tutaj również gauleiter Gdańska miał przechowywać swoje najcenniejsze kosztowności. 

Wybór Forstera okazał się strzałem w dziesiątkę. Szybko zaczął on realizować politykę nazistowską w Gdańsku

fot.NAC/domena publiczna Wybór Forstera okazał się strzałem w dziesiątkę. Szybko zaczął on realizować politykę nazistowską w Gdańsku

Wybór Forstera okazał się strzałem w dziesiątkę. Szybko zaczął on realizować politykę nazistowską w Gdańsku, zwłaszcza po 1933 roku. Zrealizował wszystkie założone cele. Rozbudował struktury SA i SS, które w zdecydowany sposób prześladowały opozycję, Żydów czy polskich pocztowców. Dążył również do przyłączenia Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy, co uczynił wraz z pierwszym dniem wojny, po ataku na Westerplatte.

Czytaj też: Westerplatte, Wieluń, a może Tczew? Gdzie tak naprawdę rozpoczęła się II wojna światowa?

„Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć”

Sytuacja w Gdańsku po przejęciu władzy przez Hitlera nie różniła się znacząco od innych miast. Największym wrogiem byli Żydzi, którym na rozkaz Forstera próbowano uprzykrzyć życie na rozmaite sposoby. Dokonywano pogromów, niszczono sklepy czy dobytek. Przykładem może być zburzenie Wielkiej Synagogi. 15 kwietnia 1939 roku otoczono ją płotem i przyczepiono tabliczkę: Komm lieber Mai und mache von Juden uns jetz frei”, który znaczy „Przybądź kochany maju i uwolnij nas od Żydów”. De facto z dniem 3 maja przystąpiono do rozbiórki obiektu.

Po wygranej z Polską w październiku 1939 roku Forster został mianowany naczelnikiem okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie. Prawie natychmiast rozpoczął działania zmierzające do wyniszczenia polskiej inteligencji w ramach „Intelligenzaktion”. Z jego rozkazu rozstrzelano prawie 50 tysięcy nauczycieli, księży oraz działaczy politycznych. Drugie tyle wywieziono do obozów koncentracyjnych m.in. do obozu Stutthof, który powstał z jego inicjatywy w 1939 roku. Do końca wojny obóz w Sztutowie był ośrodkiem masowej zagłady.

Po wygranej z Polską w październiku 1939 roku Forster został mianowany naczelnikiem okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie.

fot.NAC/domena publiczna Po wygranej z Polską w październiku 1939 roku Forster został mianowany naczelnikiem okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie.

Nie był to koniec terroru, który zbierał swoje żniwo w okręgu zarządzanym przez Forstera. W okresie od października 1939 roku do kwietnia 1940 roku w pobliżu Wejherowa w lasach piaśnickich Niemcy dokonali ludobójstwa. Rękami SS oraz paramilitarnych oddziałów Selbstchutzu zamordowano od 12 do 14 tysięcy ludzi. Stracili tam życie również pacjenci niemieckich szpitali psychiatrycznych. Jest to jedno z największych miejsc kaźni ludności polskiej na Pomorzu. Zbrodnia ta nazywana jest „Kaszubską Golgotą”. Oprócz tego, jak wynika z bilansu przeprowadzonego 26 grudnia 1943 roku na zlecenie samego Forstera, ponad 70 tysięcy mężczyzn z trzeciej niemieckiej listy narodowościowej powołano do Wermachtu.

Forster szczególną nienawiścią darzył Polaków. W wystąpieniu z listopada 1939 roku powiedział „Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć”. Szacuje się, że do 1945 roku na terenie okręgu Forstera zginęło prawie 61 tysięcy osób oraz drugie tyle w KL Stutthof.

Czytaj też: Dlaczego Hitler skazał na śmierć jednego ze swoich najbliższych przyjaciół?

Mała Norymberga

Widmo zbliżającej się Armii Czerwonej paraliżowało gauleitera Forstera. Nakazał on przygotować się do obrony; był odpowiedzialny za ewakuację ludności cywilnej. Pomimo zapewnień Hitlera, że uda się pokonać wroga Niemcy przegrywali. Sytuacja zmieniła się diametralnie. Nie zmieniły się natomiast brutalne rozkazy gauleitera. Jak możemy przeczytać w publikacji Mariana Podgórecznego „Proces Alberta Forstera”:

Wzdłuż alei od Gdańska do Gdyni wisiały na każdym niemal drzewie skost­niałe na mrozie ciała niemieckich oficerów i żołnierzy z umieszczonymi na szy­jach tabliczkami, których napis ostrzegał: „Byłem zbyt wielkim tchórzem, aby walczyć w obronie swej ojczyzny”. Na oczach rodziców żandarmeria wywlokła z domu w Nowym Porcie i powiesiła na latarni szesnastoletniego chłopca. Przydziano go nie tak dawno w mundur, wetknięto w dłoń karabin i kazano walczyć. Namówiony przez starszych żołnierzy z Wermachtu, którym żal było jego młodego wieku, powrócił do domu. A sam gauleiter Albert Forster? Nie wytrwał do końca na posterunku. Rozkazawszy wieszać i rozstrzeliwać za dezercję, sam zdezerterował z pola walki.

Forster uciekł do Rzeszy, zabierając ze sobą kosztowności.

fot.NAC/domena publiczna Forster uciekł do Rzeszy, zabierając ze sobą kosztowności.

Forster uciekł do Rzeszy, zabierając ze sobą kosztowności. Do dziś nie wiadomo, co stało się ze skradzionym przedmiotami. Część z pewnością została wywieziona do Rzeszy lub została ukryta gdzieś na Pomorzu. Gdzie dokładnie? To wiedział już tylko sam Forster. Został schwytany w 1946 roku i na mocy ekstradycji przewieziony do Gdańska. Jego proces zaczął się 5 kwietnia 1948 roku w prowizorycznej sali w budynku dzisiejszej Opery Bałtyckiej. Gazety rozpisywały się o „Małej Norymberdze”.

Po odczytaniu aktu oskarżenia, w którym zarzucano mu m.in. zbiorowe zabójstwa ludności polskiej, wynaradawianie Polaków wpisywanych na niemiecką listę narodowościową, wysiedlenia ludności na obszar Generalnej Guberni czy kradzież mienia publicznego, oddano głos Forsterowi. Ten w zdecydowany i pewny sposób bronił się, tłumacząc, że realizował politykę, którą mu narzucono. Aby udowodnić, że był on odpowiedzialny za popełnione zbrodnie, wezwano świadków mordów dokonywanych na Pomorzu. Przeciw Forsterowi zeznawali m.in. Monika Tuczyńska (relacjonowała mordy w Piaśnicy), nauczyciel Alfons Kuling (uniknął śmierci w Lesie Szpęgawskim, gdzie zamordowano 7 tysięcy Polaków) czy Alfons Lesnauu, kolejarz z Szymankowa, który tak opisywał, co działo się 1 września 1939 roku:

Jeden z SS-manów strzelał do tych, którzy pozostali przy życiu. Jęczącego Okroya dobił dziewiątym strzałem. Następnie podszedł do Zalewskiego i do mnie. Do ciężko rannego Zalewskiego oddał trzy strzały. Mnie uznał za zabitego. Leżałem na brzuchu, twarzą w bok. Prawdopodobnie ten sam SS-man wlazł przez okno do mego mieszkania i trzema strzałami odebrał życie mojej żonie, która była w ciąży.

Czytaj też: Heinrich Hoffmann. Jak osobisty fotograf Hitlera zapewnił mu władzę?

Tajemnicza śmierć

Tuż przed ogłoszeniem wyroku Forster żartował i śmiał się w rozmowie z obrońcami. Prawdopodobnie liczył na łagodną karę. Chociaż przez cały proces utrzymywał, że był tylko trybikiem w machinie nazistowskiej i jedynie wykonywał rozkazy, to jedno jest pewne – próbował ugrać zmniejszenie kary znajomością tajnych informacji III Rzeszy, które mógł wyjawić polskim władzom. Kiedy do sali weszli sędziowie, aby oczytać wyrok, Forster nagle spoważniał, uśmiech zszedł mu z twarzy, nerwowo stukał palcami o blat stołu. Najwyższy Trybunał Narodowy w Gdańsku skazał go na karę śmierci.

Komunistyczny rząd odwlekał egzekucję. Z relacji świadków i pracowników więzienia wiadomo, że Forster był tam specjalnie traktowany. Tak opisywała to po latach Janina Gierlach, pracująca w zakładzie karnym: „Miał przywileje: zwykli więźniowie wychodzili na spacery raz dziennie, na krótko. A on dwa razy po pół godziny i jeszcze mu się krzesło wynosiło, jak się zmęczył, żeby mógł usiąść. Mógł wtedy użytkować dwa połączone ze sobą pomieszczenia. W jednym biurko i papier, na którym pisał. Jak skończył, przechodził do drugiego, gdzie spał”.

Oprócz tego otrzymywał on paczki od rodziny z różnymi smakołykami, mógł wysyłać listy do żony, a nawet prawdopodobnie przysłano mu innego więźnia, który sprzątał za niego celę i mył naczynia. Z korespondencji wynika, że czytał dużo książek, głównie niemieckich autorów oraz uczył się języka polskiego. Pod koniec lutego 1952 roku Forster został nagle przewieziony do Warszawy. W depozycie pozostawiono jego notatki i rzeczy osobiste.

Oficjalnie była to ostatnia droga w jego życiu, ponieważ w Warszawie został stracony. Czy jednak faktycznie doszło do egzekucji? Być może tajemnice, które były jego kartą przetargową, wyczerpały się, więc wyczerpała się też cierpliwość władz komunistycznych. Niewykluczone, że Forster trafił do Związku Sowieckiego. Ilość skradzionych i ukrytych kosztowności oraz sekretów, które skrywał, mogła interesować sporo osób. Według niektórych opinii bardzo prawdopodobne jest, że faktycznie został stracony. Być może były to zaplanowane działania władz, ponieważ niespełna tydzień później wykonano wyrok również na innym zbrodniarzu, Jürgenie Stroopie, który był odpowiedzialny m.in. za krwawe stłumienie powstania w getcie warszawskim. Wątpliwości jednak pozostają, bo śladów, jakoby wykonano wyrok na gauleiterze Gdańska, brak.

Bibliografia:

  1. Gliński, M., Albert Forster, gdańsk.pl (dostęp: 16.12.2021).
  2. Lipka, M., Tajemnica ostatnich chwil Alberta Forstera, trójmiasto.pl (dostęp: 16.12.2021).
  3. Mikłaszewicz, D., Tajemnice procesu gdańskiego gauleitera. „Tylko gdy zakładano mu kajdanki, drżały mu ręce”, Wyborcza.pl (dostęp: 16.12.2021).
  4. Podgóreczny, M., Proces gauleitera Alberta Forstera, „Palestra” 19/9(213), 20-38, 1975.
  5. Podgóreczny, M., Gauleiter i oskarżony. Gdańsk 1977.
  6. Schenk, D., Albert Forster – gdański namiestnik Hitlera, Polnord 2002.

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.