Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Lew morski” Napoleona. 140 lat przed Hitlerem Bonaparte szykował się do inwazji na Anglię

Eksplozja francuskiego okrętu flagowego Orient w bitwie pod Abukirem

fot.Arnald George/domena publiczna Eksplozja francuskiego okrętu flagowego Orient w bitwie pod Abukirem

Płonące wraki francuskich okrętów pod Abukirem jednoznacznie potwierdziły zdecydowaną przewagę Royal Navy na morzach świata. Jednak unoszące się nad pobojowiskiem dymy nie przesłoniły generałowi Bonapartemu celu, do którego dążył od dawna – ostatecznego pokonania znienawidzonego Albionu. Trzeba było zrobić tylko jeden krok dzielący wielkość od śmieszności – przekroczyć kanał La Manche.

Chwilę oddechu w wojennych zmaganiach, jaka nastąpiła po zawarciu pokoju z Anglią w Amiens w 1802 roku, Napoleon postanowił wykorzystać na rozbudowę portów atlantyckich i floty przydatnej do ich obrony oraz działań na kanale La Manche.

Przede wszystkim jednak marzył mu się desant na Wyspy Brytyjskie. Energiczne działania Francuzów w tym kierunku zostały zintensyfikowane rok później z chwilą zerwania pokoju przez Anglików. Napoleon objeżdżał nadmorskie miasta i porty północno-zachodniej Francji, by osobiście doglądać wszelkich prac. A że propaganda zawsze szła w parze z wielkimi ambicjami Bonapartego, jednocześnie w swoich odezwach roztaczał wspaniałe wizje przyszłego zwycięstwa nad odwiecznym wrogiem. Zachęcając wszystkich do wzmożonego wysiłku, miał powiedzieć: „Tylko trzy dni mglistej pogody, a będę panem Londynu, parlamentu i Banku Angielskiego”.

„Lew morski” po francusku

Podejmując przygotowania do inwazji, Napoleon mógł korzystać z bogatego doświadczenia Francuzów w tej kwestii. Przecież akcje desantowe na brytyjskie wybrzeża planowano już w okresie monarchii, począwszy od Króla Słońce do czasów Ludwika XVI oraz w dobie rewolucji, kiedy to w 1797 roku Francuzom udało się nawet wylądować pod Fishguard.

Tym razem sprawę potraktowano niezwykle poważnie. Skala ówczesnych działań była niewyobrażalna i można ją śmiało porównać do planowanej przez Hitlera operacji „Seelöwe” z 1940 roku. W krótkim czasie w okolicy Boulogne i pobliskich miast powstały obozy wojskowe, gdzie zgromadzono 7 samodzielnych korpusów, rezerwę kawalerii oraz dywizję gwardii wspieraną przez ponad 300 dział.

W korespondencji ministra wojny Berthiera z Bonapartem pojawił się wówczas na określenie tych blisko 200-tysięcznych sił inwazyjnych, być może dla zmylenia przeciwnika, termin: „Armia Wybrzeży Oceanu”, ale i tak wszyscy wiedzieli, że jest to „Armia Anglii”, a jej przeznaczeniem są skały Dover.

Napoleon miał bardzo ambitne plany względem Anglii

fot.Eugène Charpentier/CC BY-SA 4.0 Napoleon miał bardzo ambitne plany względem Anglii

Żołnierze bezustannie przechodzili szkolenie w szybkim okrętowaniu się na jednostkach desantowych oraz ich obsłudze. O stopniu ich sprawności może świadczyć fakt, że ponad 60 tys. w pełni wyekwipowanych ludzi potrafiło zająć miejsca w łodziach w 17 minut – wynik zaiste godny podziwu.

By przerzucić tak liczną armię, zorganizowano ogromną flotę transportową. W ciągu niespełna 2 lat w portach nad kanałem La Manche i Morzem Północnym zgromadzono blisko 2 tys. jednostek – promów artyleryjskich, kanonierek, łodzi i statków rybackich oraz transportowców do przewozu koni i zaopatrzenia. Zasadniczą kwestią było jednak nie samo zaokrętowanie sił inwazyjnych, ale ich bezpieczne przeprowadzenie przez wody kanału, tak by uniknąć wszędobylskiej Royal Navy.

Co ciekawe, problemu w tym nie widzieli generałowie Napoleona – dla nich taka przeprawa miała przypominać forsowanie bardzo szerokiej rzeki (sic!).

Czytaj też: Dlaczego Napoleon zaatakował Rosję?

Angielski niepokój

Tymczasem po drugiej stronie kanału La Manche bacznie obserwowano francuskie poczynania. Ich rozmach sprawił, że początkowe lekceważenie napoleońskich planów przerodziło się w przerażenie. Nawet straszliwie wyzyskiwani angielscy robotnicy, którzy początkowo głośno mówili: „Niech przyjdzie Bonaparte, nam już gorzej być nie może”, dali się porwać fali paniki.

Historycy zwracają uwagę, że Anglia nie przeżywała takiej grozy od 1588 roku, kiedy oczekiwała nadejścia hiszpańskiej Niezwyciężonej Armady. Strach sprawiał, że niesamowite plotki o ogromnej pływającej platformie artyleryjskiej napędzanej wiatrakami i kołami łopatkowymi oraz potajemnie budowanym przez Francuzów tunelu pod dnem kanału padały na podatny grunt, wzmagając tylko obawy.

Co więcej, mieszkańcy Londynu wypatrywali na niebie złowrogich eskadr wielkich balonów, których chciał użyć Bonaparte. Warto zauważyć, że na szefa tych sił lotniczych Napoleon wyznaczył… kobietę, francuską aeronautkę Madame Blanchard, która jednak sceptycznie podchodziła do powietrznego desantu.

Panującą antyfrancuską psychozę próbowano rozładowywać satyrycznymi publikacjami ośmieszającymi napoleońskie zamiary. Liczono, że i tym razem Anglię uratuje jej duma – flota.

Czytaj też: „Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych”. Czy Napoleon naprawdę wypowiedział słynne słowa pod adresem naszych żołnierzy?

D-day, który nie nadszedł

Na całe szczęście – zarówno dla Albionu, jak i Francji – hasło Napoleona, „jeżeli będziemy panami kanału na sześć godzin, zdobędziemy świat” miało się nigdy nie ziścić. Wbrew dotychczasowemu zaufaniu, jakie pokładał w swoich generałach, tym razem Bonaparte zaczął przychylać się do głosu rozsądku oficerów marynarki.

Lęk przed planami Napoleona Anglicy próbowali pokonać śmiechem.

fot. H. Humphrey; James Gillray/domena publiczna Lęk przed planami Napoleona Anglicy próbowali pokonać śmiechem.

Ci bowiem uważali przeprowadzenie inwazji na co prawda licznych, lecz właściwie bezbronnych wobec angielskich liniowców barkach i statkach za rzecz absolutnie niedorzeczną. Napoleon to zrozumiał i chciał podczas inwazji związać flotę angielską atakiem własnych okrętów liniowych. Jednak te stojące w Breście musiały najpierw przerwać blokadę lub przyciągnąć uwagę większości Royal Navy, natomiast te z Tulonu – minąć pod nosem Anglików Gibraltar. Manewry trudne, choć nie niemożliwe do wykonania.

Niestety śmierć dowodzącego francuską flotą adm. Latouche-Tréville’a, w którym Napoleon pokładał ogromne nadzieje, pokrzyżowała te plany. Również zorganizowana przez kaprys Napoleona, a tragiczna w skutkach rewia floty desantowej na wzburzonym morzu latem 1804 roku (na dno poszło kilkadziesiąt jednostek i kilkuset ludzi) nie napawała optymizmem co do powodzenia całej akcji.

Gdy na horyzoncie pojawiła się sowicie opłacana przez rząd brytyjski nowa koalicja antyfrancuska, Bonaparte był zmuszony rzucić swoją „Armię Anglii” przeciwko Austriakom, by wojnę zakończyć nie w Londynie, lecz w Wiedniu.

Bibliografia:

  1. Bielecki R., Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2001.
  2. Nieuważny A., Śladem Wilhelma Zdobywcy, „Rzeczpospolita” [dostęp: 23.10.2020].
  3. Tarle E., Napoleon, Kraków 1991.
  4. Wieczorkiewicz P.P., Historia wojen morskich. Wiek żagla, Londyn 1995.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.