Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Zmarli, a jednak żywi – tragiczny los strażników grobowców tybetańskich

fot.Dr. Blofeld / CC-PD Songcen Gampo (605–649), założyciel imperium tybetańskiego i jedna z najwybitniejszych postaci historii Tybetu

Dla tybetańskich urzędników pałacowych śmierć władcy bynajmniej nie oznaczała końca służby. I to wcale nie dlatego, że odtąd wspierali nowego monarchę. Ich praca diametralnie zmieniała charakter. Stawali się bowiem poddanymi… królewskich zwłok.

Od czasów władców tybetańskich, których istnienie zostało poświadczone historycznie, do końca IX wieku n.e. grobowce królewskie w dolinie Jarlung były siedmiokrotnie pieczętowane. Na tym środki ostrożności bynajmniej się nie kończyły. Ponieważ już u schyłku tegoż wieku nekropolię skutecznie plądrowano, a wkrótce zostały opuszczone przez strażników, bezustannie znajdowała się ona pod pieczą „umarłych”.

Uczta dla „ludzi zmarłych”

Strażnikami grobowców zostawali urzędnicy pałacowi zmarłych władców, których mianowano ministrami – ministrów wyświęcano na poddanych… zwłok królewskich. Strażnicy ci, zwani „ludźmi zmarłymi”, nie mogli utrzymywać kontaktu ze światem zewnętrznym. Natomiast jeśli jacyś zbłąkani nieszczęśnicy (lub ich żywy inwentarz) weszli na teren w obrębie zewnętrznego ogrodzenia grobowca, czekał ich ponury los. W rGjal-po-bka‚-t’angu zapisano:

Dotknięci przez strażników grobu nie mogli powrócić między «żyjących». Oznaczano ich znakiem «zmarłego» i w ten sposób stawali się służącymi strażników. Nie musieli wykonywać żadnych prac dla innych, ochraniali jedynie mienie i skarby mieszczące się w grobie, w komorze ze zwłokami. Królowie barbarzyńcy wysyłali jako posłów niegodziwców, którzy mogliby się zakraść do zwłok w grobowcu, dlatego też urzędnicy pałacowi strzegli go po założeniu pieczęci.

fot.Bundesarchiv, Bild 135-S-15-12-21 / Schäfer, Ernst / CC-BY-SA 3.0 Jumbulagang, tradycyjna siedziba królów Tybetu (zdj. z 1939 r.)

W każdą rocznicę śmierci danego króla ci, którzy przyszli uczcić pamięć zmarłego, mogli przebywać w obrębie grobowca (w czasie trwania uroczystości „ludzie zmarli” pozostawali w ukryciu). Tam odprawiano stosowne obrzędy, składano ofiary. Jak dowiadujemy się z fragmentu z rGjal-po-bka‚-t’angu:

Kiedy złożyli pierwsze ofiary [płody ziemi], drogocenności, szaty, konie, bydło i inne zwierzęta, składali to, co pozostało, na miejscu, które mieli opuścić, mówiąc: – Przybywajcie, o zmarli, i spożywajcie te rzeczy! Wam one są poświęcone. Następnie, nie patrząc za siebie, udają się do domów.

Kapłanów, którzy przewodzili obrzędom, nazywano bonami („wywołującymi duchy”, „zaklinaczami” ) oraz gszenami („składającymi ofiary”). Po zakończeniu uroczystości strażnicy grobu wraz ze swymi sługami powracali i korzystali z darów złożonych przez „żyjących”: „Rozkoszują się darami i pozostawionym pożywieniem, cieszą się szatami, zwierzętami i innymi przedmiotami. Zboże rozsiewają na rozległych polach, zapewniając sobie utrzymanie. Dary, pożywienie i napoje starczają im na długo. Nie są pozbawieni dostatku”.

„Żyjący wspólnie”

Niektórzy badacze twierdzą, iż początkowo osoby z otoczenia władców były grzebane wraz z nimi. Natomiast w okresie późniejszym zrezygnowano ze składania ich w ofierze – zamiast tego miały one pełnić służbę w obrębie grobowców. Jednakże naukowcy podkreślają, że w kronikach T’ang i Nan-chao pod rokiem 790–800 można jeszcze natrafić na wzmianki, iż w dalszym ciągu zwyczaj ten mógł być czasami praktykowany. Z drugiej strony, jak sami zaznaczają, należy podchodzić ostrożnie do tych relacji.

Według kronik Nan-chao w roku 800 adoptowany syn króla tybetańskiego oddał się w ręce Chińczykom, aby nie zostać pogrzebanym wraz ze zmarłym. Z kolei w kronikach dynastii T’ang czytamy:

Króla i pięć albo sześć osób z jego świty łączą więzy przyjaźni i zwie się ich «żyjącymi wspólnie». Kiedy król umiera, wszyscy zostają zabici w ofierze. Szaty króla, skarby i konie, których dosiadał, grzebie się w ziemi. Buduje się obszerną komorę i usypuje nad nią kopiec. Sadzi się tam drzewa i składa się w tym miejscu ofiary przodkom.

Tak czy inaczej, los żywych, a jednak umarłych strażników tybetańskiej nekropolii był nie do pozazdroszczenia…

Bibliografia:

  1. 1. Snellgrove D., Richardson H., Tybet. Zarys historii kultury [ tł. Godziński St.], Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978.
  2. Kollmar-Paulenz K., Tybet. Zarys historii [ tł. Mejor M. ], Wydawnictwo Akademickie DIALOG, Warszawa 2009.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.