Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Spirytus a sprawa polska – czyli o tym, jakie granice zachodnie marzyły się Polakom po II wojnie światowej, a jak ostatecznie je uzgodniono i wytyczono?

Żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego

Pozostawienie Prus Wschodnich w granicach państwa niemieckiego po I wojnie światowej stało się jednym z elementów podważających trwałość granic w Europie. Doświadczenia września 1939 r. tylko utwierdzały polskich polityków w przekonaniu, że po wojnie trzeba będzie dokonać istotnych korekt jej przebiegu.

Rząd polski na uchodźstwie praktycznie natychmiast po powstaniu rozpoczął prace nad polskimi postulatami granicznymi na przyszłą konferencję pokojową. Początkowo sugerowano tylko przyłączenie Prus Wschodnich i Gdańska. Oczywiście informowano o tym polskich sojuszników, jednak sprawa polskich granic nie budziła u nich entuzjazmu, a formułowane postulaty nie były przyjmowane. Nie zniechęcało to jednak polskich władz i z czasem polskie postulaty ulegały rozszerzeniu. Do żądań dodano ziemie pomiędzy Notecią i Wartą oraz Śląsk Opolski.

Ponadto postulowano, że tereny położone na zachód od przyszłej granicy powinny zostać poddane długotrwałej polskiej okupacji. No cóż, trzeba stwierdzić, że był to wyraz swoistej megalomanii narodowej, bowiem nie przekonano do tych koncepcji żadnego z mocarstw. Tymczasem nie były one skłonne na tym etapie przyjmować konkretnych zobowiązań. Prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził wprost, że Polska będzie miała takie granice, jakie wyznaczą jej wielkie mocarstwa, w tym oczywiście Rosja, a w kręgu zaufanych osób dodał, że nie zamierza się o to targować z Polską czy innymi małymi krajami.

Koncepcje granicy zachodniej

Pod koniec wojny stanowisko polskie w kwestii granicy zachodniej nie było już jednolite. Praktycznie wszystkie ugrupowania działające w konspiracji w okupowanym kraju były zgodne co do tego, że należy maksymalizować polskie żądania aż po Odrę. W takim samym duchu działali kontrolowani przez Stalina polscy komuniści, postulujący wyznaczenie granicy na Odrze i Nysie.

W tym okresie nieco bardziej wstrzemięźliwy był polski rząd na uchodźstwie. Premier Tomasz Arciszewski w wywiadzie dla Sunday Times” z grudnia 1944 r. ograniczył polskie postulaty do Prus Wschodnich, Górnego Śląska oraz części Pomorza, podkreślając, że nie chcemy rozszerzać naszej granicy na zachód tak, by wchłonąć osiem do dziesięciu milionów Niemców. Nie chcemy Wrocławia ani Szczecina. Żądamy po prostu naszych etnicznych i historycznych terytoriów. Był bowiem przekonany, czemu dał wyraz podczas posiedzenia Rady Narodowej w Londynie, że Wrocław i Szczecin są nie do uratowania dla Polski i szkoda wysiłku w tej sprawie. Wątpliwości w tej kwestii miał także Stanisław Mikołajczyk, uznając żądanie granicy na Odrze jako niezbyt mądre, gdyż Szczecin i Wrocław są całkowicie niemieckie.

Rząd Arciszewskiego 1944

Tymczasem sprawa była niezwykle ważna. Zbliżała się przecież konferencja w Poczdamie, gdzie mocarstwa mogły zdecydować o przyszłej granicy polsko – niemieckiej. Jak pisał Edmund Osmańczyk, korespondent w Poczdamie, wielu jego zachodnich kolegów twierdziło, że wielkie mocarstwa nigdy nie zgodzą się na taki przebieg granicy jak chce tego polska delegacja. Zarówno Wielka Brytania jak i USA jeszcze w połowie lipca wyraźnie sprzeciwiały się przyznaniu Polsce ujścia Odry i terenów między Nysą Kłodzką a Łużycką. Ostatecznie w Poczdamie zwyciężył upór Stalina, wskazujący na linię Odry i Nysy Łużyckiej.

Był to szczególny moment: pokonane Niemcy, po koszmarze okupacji, nie mogły liczyć na poważniejsze wsparcie z żadnej strony. Narody świata nie zrozumiałyby takiej polityki. Teoretycznie więc była szansa, by poszerzyć nieco polskie żądania. Ponieważ w Poczdamie pod polską administrację oddano tereny na wschód od Odry, a zatwierdzenie tej decyzji odłożono do konferencji pokojowej, mogło się wydawać, że sprawa nie jest jeszcze ostatecznie przesądzona i Polska może starać się o więcej. Podkreślano więc, że granica nasza na Odrze (ze Szczecinem) i Nysie Łużyckiej to minimum, co Polska winna uzyskać i najmniejsze odstępstwo od tego byłoby klęską i zadatkiem tragedii; „powiadamy minimum, gdyż dopiero oba brzegi Odry i cała zatoka szczecińska wraz z Rugią byłyby w pełni rozumną i celową granicą”.

Plakat wyborczy CDU w wyborach do landtagu w Nadrenii Północnej-Westfalii w 1947 r.

Podstawowym argumentem politycznym było przyznanie Polsce rekompensaty za ziemie utracone na rzecz ZSRR. Oderwany obszar to blisko 170 tys. km kwadratowych, tymczasem ziemie przejmowane kosztem Niemiec miały tylko nieco ponad 100 tys. km kwadratowych. Mimo więc tego zabiegu Polska wychodziła z wojny uszczuplona o 70 tys. km kwadratowych. Postulat polityczny dotyczył także takiego ukształtowania granicy, by była ona oparta o granice naturalne, co miało Niemcom utrudnić w przyszłości myśli o rewanżu i nowej wojnie. Wytyczenie nowej granicy na linii Odry skracało ją znacząco. „W imię pokoju tedy i jego stabilizacji należy sprawę północno – zachodniej granicy Polski uregulować tak, aby w niczym nie przypominała fatalnych decyzji wersalskich z roku 1919. W imię tego i Frankfurt, i Kostrzyn, i Szczecin, i pas lądu na lewym brzegu Odry aż po ujście Piany do morza, i wyspy Uznam i Wołyń należeć muszą do Polski”.

Wskazywano też na argumenty ekonomiczne. Jeśli Odra miała być polską główną arterią komunikacyjną, zwłaszcza dla Śląska, to właściwie oba brzegi powinny znajdować się w granicach państwa polskiego, bowiem tylko wtedy będzie to droga bezpieczna.

Jak się okazało, rozważania te były czysto teoretyczne, a ówczesne polskie władze nie formułowały zgodnych z nimi postulatów. W kwestii przebiegu granicy polsko-niemieckiej decydujące znaczenie miała wola Stalina, który w Poczdamie wymusił zatwierdzenie własnego przebiegu granicy polsko – niemieckiej. Wytyczenie granicy odbyło się bowiem pod dyktando Moskwy, po rozstrzygającym spotkaniu przedstawicieli polskich władz i radzieckiej Administracji Wojennej w Niemczech.

Wytyczanie granic

17 września 1945 r. do Berlina przybyli Pełnomocnik Rządu na Okręg Pomorza Zachodniego płk Leonard Borkowicz i prezydent Szczecina Piotr Zaremba. Spotkali się tam z gen. płk Syrowem, zastępcą dowódcy Radzieckiej Administracji Wojennej w Niemczech. Dwa dni później, podczas kolejnego spotkania, polscy delegaci otrzymali od Syrowa, działającego w zastępstwie chorego marszałka Gieorgija Żukowa, mapę z wytyczoną granicą polsko-niemiecką.

Uprawnienia delegacji polskiej do prowadzenia rozmów na temat granicy potwierdzono w rozmowie telefonicznej z Jakubem Bermanem, który oświadczył, że na tym etapie chodzi już tylko o wytyczenie granicy w terenie. Uznano więc, że nie ma sensu zwlekać i czekać na przybycie innych pełnomocników rządu polskiego. Obie strony udały się więc do Greifswaldu, gdzie toczyły się dalsze rozmowy. Rosjan reprezentował tam gen. Lejtnant Chabarow. Pierwsze spotkanie w Greifswaldzie odbyło się 20 września 1945 r. o godz. 12.00. Jak odnotowano w protokole ze spotkania, urzędowy topograf, towarzyszący delegatowi radzieckiemu naniósł w obecności delegatów polskich teoretycznie linię prostą (z mapy 1:1 ½ mil) na mapę sztabową 1: 100000 (wydana przez generalny sztab Armii Czerwonej w roku 1941). Ustalono wspólnie, które z miejscowości, które linia ta przecinała, przypadną Polsce, oraz wykreślono wstępną linię graniczną uwzględniającą już warunki terenowe i komunikacyjne.

Początek granicy – styk Polski, Czech i Niemiec

20 września 1945 r w godzinach popołudniowych udali się członkowie Komisji do Świnoujścia w celu zaznajomienia się w terenie z koniecznymi drobnymi korektami linii granicznej. Przy okazji stwierdzono stan miasta i dostępnej części portu. Po powrocie do Greifswaldu odbyło się w nocy z 20 na 21 września 45 r. drugie posiedzenie komisji. W trakcie tego posiedzenia ustalono już definitywnie linię graniczną, przy czym największym jej przesunięciem było proponowane przez delegatów polskich oddanie Polsce całej szosy, biegnącej półkolem od wsi Beck do wsi Stolzenburg.

Uroczyste podpisanie porozumienia nastąpiło w Szwerinie 21 września o godz. 16. Obecni byli: ze strony polskiej płk Borkowicz i prezydent Zaremba, a ze strony rosyjskiej: Dowódca Radzieckiej Administracji Wojennej na północne Niemcy gen płk. Feniuniński, jego zastępca gen. Lejtnant Chabarow i szef sztabu gen mjr Zacharow. Dokument sporządzono po polsku i po rosyjsku. Dołączono do niego mapę. W ten sposób kwestia granicy została ostatecznie rozstrzygnięta. Obrady obu delegacji toczyły się długo, towarzyszyły im oczywiście przerwy na posiłek, w czasie których nie tylko jedzono ale i wznoszono liczne toasty. I tu dochodzimy do tytułowego problemu. Wracająca do Szczecina polska delegacja podsumowała „owocne” obrady stwierdzeniem, że gdyby zabrała ze sobą więcej spirytusu, to polsko – niemiecka granica mogła wyglądać zupełnie inaczej.

Literatura:

  1. Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Administracji Publicznej, sygn. 2391, Notatka o przebiegu pertraktacji w sprawie ustalenia linii granicznej na zachód od Odry.
  2. Stanisław Jankowiak, Jakie powinny być zachodnie granice Polski? Argumenty nie tylko polityczne, w: „Ziemie Odzyskane” W poszukiwaniu nowych narracji Pod redakcją Emilii Kledzik, Macieja Michalskiego i Małgorzaty Praczyk, Poznań 2018, s. 227-257.

Komentarze (4)

  1. Atanazy pustelnik Odpowiedz

    Po pierwsze Stalin fascynował się historią Polski, znał doskonale jej pierwotne granice z X-XI wieku. Nawet chyba na swój sposób nas lubił, podziwiał… Nie zgodził się bowiem np. na kompletną zmianę polskiego godła, co proponowali polscy komuniści, a jedynie na „zdjęcie” korony. Nie mógł nam jednak nijak darować klęski pod Lwowem w 1920 roku, którą poniósł osobiście jako realnie dowodzący komisarz polityczny frontu. Stąd też sam osobiście bez ceregieli od linijki narysował granicę „sztucznie” odcinającą Lwów od Polski.
    Podobnie także ponoć i powstał zachodni odcinek granicy przy Szczecinie – od linijki, choć najprawdopodobniej nie zrobił akurat tutaj tego sam Stalin osobiście.
    Dobrze więc, że o polską granicę – jej dokładny przebieg, walczyli tam – w okolicach Szczecina, tak wybitni poznaniacy jak P. Zręba, bo bez jego interwencji niewątpliwie Szczecin zostałby bez jakiegokolwiek choć minimalnego, naturalnego zaplecza. Co prawda w swych wspomnieniach pierwszy prezydent Szczecina szczególnie żałował, że nie miał czasu by udać się na Uznam, bo wówczas „…te piękne uzdrowiska, które są tam, obecnie niemieckie, byłby nasze, polskie…”
    No i pięknych plaż Rugii też szkoda…

    • AMF Odpowiedz

      Zdaje się, że nastąpiła korekta – chodziło u ujęcie wody.
      Zaś co do dużo dalszego przesunięcia na zachód wybrzeża… no nie wiem czy chcieliby by Polacy dostali w ręce Pianoujście i jeszcze coś przeoczonego znaleźli.

      PS: Polskojęzycznym komunistom to się nawet marzyło zniesienie godła i zostanie republiką związkową.

      • Anonim Odpowiedz

        Ten cały rząd w Londynie ze starym prykiem Arciszewskim to dopiero miał odlot. Nie chcieli Wrocławia i Szczecina. Na co liczyła ta banda oszołomów ? Że zachowają granice na wschodzie sprzed 17.09.1939 ? Wystarczyło popatrzeć na statystyki i ludność, która zamieszkiwala ziemie zaborów Rosyjskich z lat 1793-1795. W województwie Wołyńskim mieszkało przed 17.09.1939 zaledwie 16,8% Polaków, podobnie w województwie Poleskim 24,3%, w Stanislawowskim 22,2% natomiast w Tarnopolskim 45% Polaków. Te ziemie były nie do utrzymania przez Polskę o czym oszołomy z Londynu nie chciały słyszeć.Podobnie przedstawiała się sytuacja wschodniej części Wilenszczyzny. Jak powinna wyglądać Polska granica po 1945 ? Z polskiego geopolitycznej punktu widzenia CAŁE PRUSY powinny należeć do Polski, a tak się nie stało. Termin Ziemię Odzyskane którego używali komuniści był w około 30% prawdziwy. Dlatego ze w Wersalu 1919, Polska nie odzyskała wszystkich ziem na zachodzie i północy utraconych na rzecz Prus-Niemiec w latach 1772-1793 ( Warmia z Powislem, Gdańsk, część Pomorza i Wielkopolski ). Dla Polskiego rządu w Londynie istniała szansa na zachowanie Lwowa i Grodna przy Polsce, ale taka szansa istniała tylko raz w historii w 1941, kiedy Sikorski rozmawiał ze Stalinem w Moskwie. Zamiast ustalić granice na wschodzie z Grodnem i ze Lwowem oraz nabytkami na koszt Niemiec, Sikorski nie zrobił nic w tej sprawie, tłumacząc się brakiem zgody rządu. Tymczasem była to ta jedna jedyna szansa w historii żeby mieć jakikolwiek wpływ na Polską granice wschodnią, po 17.09.1939. A wystarczyło sporządzić mapę granic Polski po wojnie, pod którą podpisali by się Sikorski, Stalin i Churchill, żeby Angielski grubas i Stalin nie mogli się z tego wycofać. Ale wtedy Sikorski i rząd w Londynie chyba przekombinowali licząc że Rosja dalej będzie przegrywać i ich pozycja do negocjacji będzie jeszcze lepsza. Ale sytuacja już w 1942, się zmieniła, Niemcy zaczęli przegrywać, natomiast w 1943, rząd w Londynie przestał być Stalinowi do czegokolwiek potrzebny, więc zerwał z nim stosunki dyplomatyczne. Miał już swój „polski” rząd komunistyczny w Moskwie. Polska granica zachodnia to realizacja planu carskiego ministra Sazanowa z 1914 roku zgodnie z którym Polską granicą zachodnią miała być Odrą ze Szczecinem i połową Wrocławia. Stalin wykorzystał ten pomysł, od siebie dodając granice na Nysie, nie precyzując której. Początkowo myślał o Nysie Kłodzkiej albo Oławie, a dopiero kiedy nie dostał całych Niemiec jako swojej strefy okupacyjnej przesunął granice na Nyse Łużycką. Gdyby nasza granica wschodnia była prawdziwą linią Curzona-Namiera, to dziś do Polski nalezalo by całe Grodno, oraz inna była by granica na terenie dawnych Prus, oraz pomiędzy rzeką Bug i Bieszczadami. Bo zgodnie z umowa Polsko-Rosyjska granica, miała przebiegać na niektórych odcinkach z odchylenie od 5 do 8 kilometrów na korzyść strony Polskiej. A jak przebiega dziś granica ? Na przykład w rejonie Grodna, Polska granica biegnie o 20 kilometrów na zachód od linii Curzona, czyli na niekorzyść Polski. Podczas rozmów Polsko-Rosyjskich nasza delegacja nie miała nic do powiedzenia w sprawie granicy wszystki polskie postulaty na temat przebiegu granicy zostały przez Rosjan odrzucone. Jedynym miejscem gdzie granica przebiega na wschód od linii Curzona jest Puszcza Białowieska. A wszystko to zawdzięczamy głupocie rządu w Londynie, który co prawda skonfiskował, ale na pewno nie przeczytał książki wydanej w czerwcu 1939, napisanej przez polskiego geopolityka Władysława Stadnickiego, w której napisał on że ceną za sojusz Angli z Rosją będzie połowa 2 RP, na wschód od linii Curzona-Namiera.

  2. Tomasz Zieliński Odpowiedz

    Redakcja zaliczyła wtopę. „Lejtnant” to nie jest rosyjskie imię, tylko stopień wojskowy. „Generał lejtnant” również (odpowiednik generała dywizji w Polsce). A więc nie „generał Lejtnant Chabarow”, tylko „generał lejtnant IWAN Chabarow”.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.