Były funkcjonariusz plutonu specjalnego ZOMO oskarżony o strzelanie do górników z kopalni „Wujek”
W wtorek, 9 lipca, prokuratorzy z katowickiego IPN skierowali do sądu akt oskarżenia w sprawie Romana S., byłego członka ZOMO, który brał udział w pacyfikacji protestujących z kopalni „Wujek” w grudniu 1981 roku. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.
Obecnie posiadający niemieckie obywatelstwo Roman S., którego 17 maja zatrzymano w Chorwacji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, przebywa w areszcie. Decyzją Sądu Okręgowego w Katowicach pozostanie tam do 6 sierpnia. Mężczyzna usłyszał zarzuty już 11 czerwca, jednak póki co odmawia złożenia wyjaśnień i nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
Jak informuje naczelnik pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, prokurator Ewa Koj, były zomowiec jest oskarżony o popełnienie zbrodni komunistycznych. W akcie oskarżenia zapisano, iż:
16 grudnia 1981 r. w Katowicach, będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, (…) członkiem plutonu specjalnego Pułku Manewrowego KW MO w Katowicach, działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu, dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości, polegającej na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka.
Zgodnie z dokumentem były zomowiec brał udział „w pobiciu strajkujących górników kopalni »Wujek«”. Ponadto:
(…) użył niebezpiecznego narzędzia w postaci broni palnej, oddając strzały w kierunku wyżej wymienionej grupy osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia.
Roman S. jest ostatnim z żyjących byłych zomowców, którzy byli członkami plutonu specjalnego podczas pacyfikacji „Wujka” i dotąd nie zostali osądzeni. Poza nim IPN ścigał również Jana P. (on również wyemigrował i przez to uniknął procesu), lecz jego sprawa została umorzona. W przypadku Romana S. istotną kwestią jest obecnie czas, gdyż jego czyn przedawni się już w przyszłym roku.
W wyniku działań ZOMO w katowickiej kopalni w grudniu 1981 roku zginęło 9 protestujących górników, a 21 zostało rannych. Prokurator Ewa Koj podkreśla, iż pacyfikacja była aktem prześladowania „określonej grupy polityczno-społecznej, która sprzeciwiła się bezprawnemu wprowadzeniu stanu wojennego oraz pozbawieniu podstawowych praw i wolności obywatelskich”.
ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) były formacją paramilitarną utworzoną na mocy uchwały rady ministrów z 24 grudnia 1956 roku, przeznaczoną do likwidacji „zbiorowych naruszeń porządku publicznego” oraz prowadzenia akcji ratowniczych w sytuacjach klęsk żywiołowych, katastrof itp. Zomowcy pomagali jednak nie ofiarom katastrof, ale partyjnym oficjelom, pragnącym stłumić wszelkie objawy oporu społeczeństwa.
Źródła informacji:
- Były funkcjonariusz ZOMO oskarżony o strzelanie do górników z kopalni „Wujek”, PolskieRadio24.pl (dostęp: 10.07.2019).
- Teresa Semik, Akt oskarżenia przeciwko Romanowi S. z plutonu specjalnego ZOMO już w sądzie. Za strzały w kopalni Wujek, „Dziennik Zachodni” (dostęp: 10.07.2019).
Prokurator Ewa Koj podkreśla, iż pacyfikacja była aktem prześladowania „określonej grupy polityczno-społecznej…
Pani prokurator albo nie wie albo nie kazali jej pamiętać o powodach z jakich ZOMO wkroczyło akurat do Wujka. Jeżeli już to należy podzielić te kary po równo, wszystkim kto na nie zasłużył. Kierownictwo strajkujących planowało zamknąć dopływ ciepłej wody dla Katowic. Mieli zagwozdkę bo gdy by zamknęli u siebie w kopalni to zamarzło by również osiedle na jakim kilku z nich mieszkało. Planowali przekierować dopływ ciepła tak by to osiedle ominąć. Tu był problem bo węzeł rozdzielający znajdował się pod jednym z rond które było obstawione przez wojsko i nie mieli tam dostępu. Przypominam, że wówczas nocami temperatura dochodziła do -27*C i odcięcie dopływu ciepłej wody wywołało by katastrofalne skutki. Władza nie miała jednak pewności czy mimo wszystko nie zdecydują się na odcięcie… Należało za wszelką cenę opanować kopalnię a w szczególności kotłownię. Uderzyli nie na bramę najbliższą kotłowni, górnicy pobiegli tam gdzie był atak i wtedy udało się wkroczyć do kotłowni… Gdy by doszło do odcięcia gorącej wody i by pozamarzały magistrale ciepłownicze, ludzie zaczęli by ogrzewać gazem. To spowodowało by spadek ciśnienia a w konsekwencji liczne zatrucia gazem i pożary. Kto wg Pani Prokurator był by dziś winien tragedii ???
Największą tragedią było 40 lat komunizmu, najbardziej antyludzkiej i antywolnościowej ideologii, jaka kiedykolwiek istniała. Winę za wydarzenia w kopalni Wujek ponosi komunistyczna władza, która nieustannym gnębieniem Polaków doprowadziła do takich sytuacji jak ten strajk. Po upadku komunizmu wszyscy przedstawiciele komunistycznej władzy i wszyscy, którzy z nią dobrowolnie współpracowali, powinni zostać postawieni przed sądem i skazani.
100% procent racji! Doskonale pamiętam tamte czasy. Solidarność na siłę dążyła do konfrontacji. Piszę to jako człowiek, który nigdy nie miał nic wspólnego z PZPR czy MO. Byłem zwykłym obywatelem.