Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Eligiusz Niewiadomski. Kogo TAK NAPRAWDĘ chciał zamordować zabójca Narutowicza?

Wykształcony malarz, wykładowca historii sztuki Eligiusz Niewiadomski okazał się bezlitosnym mordercą. Jednak pierwotnie wcale nie planował zabić Narutowicza.

fot.Jan Miszczak/domena publiczna Wykształcony malarz, wykładowca historii sztuki Eligiusz Niewiadomski okazał się bezlitosnym mordercą. Jednak pierwotnie wcale nie planował zabić Narutowicza.

Śmierć Gabriela Narutowicza była dla Polaków wstrząsem. Ale jeszcze większy szok spowodował jego zabójca, kiedy wyznał, że strzały pierwotnie były przeznaczone dla kogoś innego! Kto zatem faktycznie miał zginąć od kul, które zabiły pierwszego polskiego prezydenta?

Strzały, od których padł prezydent Narutowicz, pierwotnie nie dla niego były przeznaczone. Miał od nich zginąć Józef Piłsudski, naczelnik państwa – wyjawił swą tajemnicę oskarżony, wywołując głośny szmer zdumienia na sali sądowej. – Dopiero ostatnie posunięcia na szachownicy sejmowej wysunęły siłą jakiegoś fatalizmu pana Narutowicza – dodał.

Jak wyjaśniał, „Piłsudski wykazał nieprawdopodobne zdolności w doprowadzaniu państwa do ruiny”. Z tego, co mówił, wynikało, że naczelnik odpowiada absolutnie za wszystko: od wydawania Polski na żer Żydom, przez rozpanoszenie biurokracji i strajki w służbie zdrowia, aż po osobiste niepowodzenia malarza w pracy zawodowej.

Winny całego zła

Za całe zło, które uczynił, należało Piłsudskiego zabić, plan ten jednak stał się nieaktualny z chwilą jego rezygnacji z kandydowania w wyborach. „Kluby lewicowe w porozumieniu z żydostwem” wybrały w zastępstwie marszałka Narutowicza, stał się on więc w niejako naturalny sposób nowym celem. Jak podkreślał zabójca:

Narutowicz jako człowiek dla mnie nie istniał. Nie widziałem go nigdy, nie znałem go, nie rozmawiałem z nim ani razu […]. Wierzę, że jako człowiek, jako mąż, jako ojciec był dobrym, szlachetnym, czcigodnym człowiekiem. Jest to moje głębokie przekonanie, dla mnie jednak nie istniał jako człowiek, ale jako symbol sytuacji politycznej, symbol zupełnie oderwany od człowieka.

Po Niewiadomskim zostało kilka książek, obrazów i wspomnienie człowieka, który dla idei zabił pierwszego polskiego prezydenta.

fot.Eligiusz Niewiadomski/domena publiczna Po Niewiadomskim zostało kilka książek, obrazów i wspomnienie człowieka, który dla idei zabił pierwszego polskiego prezydenta.

W emocjonalnym przemówieniu reprezentujący rodzinę Narutowiczów mecenas Franciszek Paschalski zauważył, że zamordowany był jednak człowiekiem, kochającym ojcem dwójki dzieci (…). – Zalewa nas wprost fala wrogiej obczyzny – mówił z kolei obrońca Niewiadomskiego, sympatyzujący z nim endecki adwokat Stanisław Kijeński.

Z tą wciąż rosnącą falą rośnie i obawa w sercach naszych, że ta fala może nas całkowicie pochłonąć. Widział to nie tylko Niewiadomski. Widzą to miliony Polaków – przekonywał, próbując tłumaczyć czyn sprawcy jego patriotyczną żarliwością. Jednak mecenas Kijeński dobrze zdawał sobie sprawę, że sytuacja procesowa jest beznadziejna. Malarz nie chciał bowiem walczyć o uratowanie skóry. Stwierdził, że swego czynu dokonał w pełni świadomy grożących mu konsekwencji i nie zamierza się od nich uchylać.

W dzisiejszych czasach złamania dyscypliny społecznej i wyzwalania bestii ludzkiej złagodzenie wyroku straci dla ogółu, dla tłumu cały efekt, całą siłę – zaczął przekonywać Niewiadomski w swym ostatnim słowie. W sali znów rozległ się szmer zdumienia; oskarżony występował o karę śmierci dla samego siebie!

Zdaniem malarza Skotnickiego, zeznającego w roli świadka, jego były kolega pragnął zostać męczennikiem w walce o „czystą rasowo” Polskę. Podobne opinie wygłaszały również inne osoby znające oskarżonego. Nie osiągnąwszy wielkości, o jakiej skrycie marzył, rozgoryczony i zniechęcony malarz miał pogrążyć się w myślach samobójczych (…).

Marzenie o śmierci

W mglistych, ponurych dniach grudnia 1922 roku ujrzał jednak światełko w tunelu. Ujście dla swych ambicji – i swej nienawiści – dostrzegł w zbrodniczym czynie politycznej natury. Do Zachęty szedł gotowy na śmierć, jako męczennik, zamachowiec-samobójca. Od przegranego życia w niszczonym przez wszechobecnych wrogów kraju wolał krwawy bunt i śmierć w glorii sławy.

(…) Proces Niewiadomskiego potrwał 12 godzin. Wieczorem zmęczeni sędziowie udali się na naradę. Powrócili na salę o godzinie 20.55. Przewodniczący odczytał wyrok: kara śmierci przez rozstrzelanie. Publiczność przyjęła decyzję grobowym milczeniem.

Artykuł pierwotnie ukazał się w książce Marcina Szymaniaka "Polskie zamachy", która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł pierwotnie ukazał się w książce Marcina Szymaniaka „Polskie zamachy”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Skazaniec wrócił za kratki i w coraz większym pośpiechu spisywał swe posłanie do narodu. (…) Żydowski pisarz i lewicowiec Leo Belmont rozpoczął tymczasem gorączkowe starania o… ułaskawienie zabójcy. Zwrócił się z prośbą w tej sprawie do prezydenta Wojciechowskiego.

Argumentował, że jedynym efektem egzekucji będzie uczynienie z mordercy bohatera narodowców, a zatem – realizacja jego zamierzenia. „Jemu, Panie Prezydencie przy słuchaniu wyroku śmierci nie tylko nie drgnęła twarz. Nie drgnęły ręce. A to znaczy, że on nie kłamał, iż chce śmierci, że szczerze nazwał ją swojem dobrem moralnem za śmierć Narutowicza”.

Wojciechowski nie był przeciwny zastosowaniu prawa łaski, postawił jednak warunek: skazany musi okazać skruchę. Odwiedziwszy w celi swego klienta, mecenas Kijeński poinformował go o tej możliwości. Odpowiedź mogła być tylko jedna; Niewiadomski stanowczo odrzucił ofertę.

Zabójca pierwszego prezydenta odrodzonej Polski przeżył swą ofiarę o niecałe półtora miesiąca. Zostały po nim liczne obrazy (część z nich tuż po zamachu zniszczyli rozsierdzeni pracownicy Zachęty), praca o polskim malarstwie, a także więzienne zapiski. Z tych ostatnich wynika, że artysta był wyznawcą koncepcji walki ras, do złudzenia przypominającej teorie innego niedocenionego w swym mniemaniu malarza – Adolfa Hitlera.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Marcina Szymaniaka, Polskie zamachywydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Więcej o zamachach, które zmieniły historię Polski:

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.