Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Na ile „liberalny” był faktycznie car Aleksander II Romanow?

Gdy Aleksander II wstąpił na tron, wśród jego poddanych zapanował entuzjazm. Ale czy faktycznie był tak liberalny, jak powszechnie uważano?

fot.Неизвстен /domena publiczna Gdy Aleksander II wstąpił na tron, wśród jego poddanych zapanował entuzjazm. Ale czy faktycznie był tak liberalny, jak powszechnie uważano?

Gdy w 1855 roku na tronie zasiadł Aleksander II, Rosja przestała być „żandarmem Europy”. Nowy władca zapoczątkował szereg reform, a chłopi nazywali go oswobodzicielem. Z drugiej strony w historii Polski zapisał się jako despota – i z tego powodu zginął w zamachu. Jak zatem było naprawdę?

Po przegranej wojnie krymskiej i wstąpieniu na tron Aleksandra II w Rosji powiały wiatry zmian, dając nadzieję na złagodzenie panującego w niej zamordyzmu. W zachodniej części imperium Romanowów, Królestwie Polskim, również zaczęła się odwilż. Gdy w 1856 roku Aleksander przyjechał do Warszawy, ogromne tłumy witały go okrzykami „Niech żyje król!”.

Polityczna wiosna w Królestwie Polskim

Car był przez krótki okres nie tylko rzeczywistym i formalnym władcą Królestwa Polskiego; był też władcą w społeczeństwie całkiem popularnym. Do kraju wracali z Syberii zesłańcy, zelżała cenzura, blaknął strach przed wszechmocną dotychczas policją. Wielki wybuch entuzjazmu wywołało zwolnienie Królestwa na cztery lata z obowiązku dostarczania rekrutów do carskiej armii.

Korzystając z dobrej koniunktury, polskie elity ziemiańskie i mieszczańskie wywierały nacisk na władze w celu przyspieszenia i pogłębienia zmian. Warszawska ulica manifestowała patriotyzm z narodowymi sztandarami i „Boże, coś Polskę” na ustach. Kto chciał modnie wyglądać, zakładał czapkę konfederatkę, czamarę i długie buty kawaleryjskie. Umiarkowani polscy politycy nie liczyli na niepodległość, ale na autonomię w ramach imperium, z własną, polską administracją – jak najbardziej.

Publiczne odczytanie manifestu uwłaszczeniowego Aleksandra II.

fot.Boris Kustodijew/domena publiczna Publiczne odczytanie manifestu uwłaszczeniowego Aleksandra II.

Ta polityczna wiosna nie potrwała zbyt długo. Wzbierająca fala żądań spotkała się w końcu z oporem coraz bardziej zaniepokojonych władz carskich. Do ostatecznego zderzenia doszło 8 kwietnia 1860 roku na placu Zamkowym w Warszawie. Tłum patriotycznych manifestantów, rozzuchwalony oględnym dotychczas postępowaniem sił porządkowych, zachowywał się odważnie i wyzywająco.

Jakaś kobieta z gminu trzykrotnie podkasywała spódnicę, pokazując tyłek szeregom żołnierzy, co wywoływało salwy śmiechu demonstrantów. Rosyjskim dowódcom było w to graj, bo otrzymali tego dnia rozkaz, by wykorzystać prowokacje i dać Polakom krwawą nauczkę. Szyby kamienic na Starówce zatrzęsły się wkrótce od huku karabinowych salw.

Doszło do wielogodzinnej masakry, w niebieskawym świetle gazowych latarni rozgrywały się dantejskie sceny. Wśród chmur dymu prochowego część Polaków usiłowała się bronić drągami i brukowcami, inni klękali na ulicy i nie zważając na świszczące wokół kule, wznosili zawodzącym głosem modły za ojczyznę.

Kres złudzeń o wolności

Efektem wydarzeń, które kosztowały życie prawdopodobnie około 200 osób, był, po pierwsze, gwałtowny koniec złudzeń o szerokiej autonomii w ramach liberalizującego się imperium, po drugie zaś, wzrost popularności postaci takich jak Mierosławski i ich sposobu rozumowania. Represje rodziły sytuację rewolucyjną, o której od dawna marzyli ludzie „z jajcami”.

Po 8 kwietnia objawiło się takich wielu. Grupki konspiracyjne mnożyły się w kraju jak grzyby po deszczu. Ciężkie warunki ekonomiczne sprzyjały ich rozwojowi, do podziemia garnęły się osoby w trudnej, czasem beznadziejnej sytuacji życiowej. Na czele stawali „adwokaci bez klienteli, lekarze bez pacjentów, dziennikarze i literaci jeść co nie mający”, by posłużyć się złośliwym określeniem pisarza Walerego Przyborowskiego.

Artykuł pierwotnie ukazał się w książce Marcina Szymaniaka "Polskie zamachy", która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł pierwotnie ukazał się w książce Marcina Szymaniaka „Polskie zamachy”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Oczywiście nie było to regułą. Już w końcu lat 50. w kręgach spiskowych brylował np. zamożny młody elegant Zygmunt Sarnecki, właściciel majątków ziemskich i kamienicznik. – Kraj trzeba zalać krwią. To obudzi usypiającego ducha – grzmiał. Siły jego argumentom dodawały uroda i męski szyk, szczególnie silnie działające na żeńską część konspiracji.

Najbardziej dynamiczną część ruchu niepodległościowego stanowiła patriotyczna lewica, tzw. czerwoni, łączący hasło zbrojnej walki o niezawisłość z postulatami uwłaszczenia chłopów, równouprawnienia Żydów i wprowadzenia demokratycznego systemu politycznego. Kluczowa była sprawa chłopska. Zgodnie z planami czerwonych rząd powstańczy miał przekazać włościanom uprawiane przez nich działki ziemi, będące dotychczas własnością panów szlachty.

Chłopi, zwolnieni w związku z tym z konieczności płacenia czynszów albo odrabiania znienawidzonej pańszczyzny na szlacheckich folwarkach, porwaliby za broń, masowo przystępując do powstania. Wsparcie ludności wiejskiej, stanowiącej wówczas przygniatającą większość społeczeństwa, miało zapewnić rebelii zwycięstwo. Czerwoni byli przekonani, że włościanie są niczym owa baba sama wchodząca do łóżka z pogadanek Mierosławskiego. Trzeba było chwycić okazję, (…) uzyskując dziecko w postaci odrodzonej niepodległej Polski.

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Marcina Szymaniaka, Polskie zamachywydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Więcej o zamachach, które zmieniły historię Polski:

Komentarze (2)

  1. niepoprawny politycznie Odpowiedz

    Niewątpliwie był to dla mnie i tak myślących jak ja przynajmniej, jedyny naprawdę wielki i do tego bardziej „europejski”, niż azjatycki, car Rosji.
    Specjalnie, by dać na to dowód, nieco ale istotnie, poniżej „zmanipulowałem” jego wypowiedź z 23 maja 1856 r. w Warszawie:
    „Jesteście bliscy sercu mojemu równie, jak Finlandczycy i inni moi poddani rosyjscy…” „Pomyślność Polski zawisła od jej zupełnego zjednoczenia się z innymi narodami mojego cesarstwa.” „Wierzcie, panowie, że jestem ożywiony najlepszymi chęciami, ale waszą jest rzeczą ułatwić mi moje zadanie…”
    Był „otoczony”, owładnięty idę pansalwizmu panującą wówczas w elitach intelektualnych Rosji ale i w światłej części narodu rosyjskiego, mimo to jego śmierć i to z polskich de facto rąk (choć jego następca Aleksander III oskarżył o to żydów, wykorzystał ją do ich próby usunięcia z Rosji) ale… to tylko z nim moglibyśmy się jakoś w końcu dogadać, tylko on bowiem był na tyle chętny i co ważne inteligentny, by nawet wbrew swemu otoczeniu wyciągać niewygodne wnioski i realizować płynące z tego w konsekwencji konieczne zmiany…
    Szkoda wielka się nam Polakom stała, że tak tragicznie zakończył swe życie i panowanie.

  2. Anonim Odpowiedz

    Niektórym oszołomom jest zawsze mało. Miało Królestwo Polskie w latach 1815-1830 podobne wolności jak w czasach PRL ale durni podchorążowie wywołali wojne z Rosja którą KP przegrało i straciło cześć przywilejów. Ale kiedy po klesce Rosji w wojnie krymskiej 1853-1856, nastąpiła odwilż i Królestwo Polskie odzyskało kilka utraconych przywilejów a nawet zawieszenie branki do carskiej armii przez 4 lata to znowu grupa oszołomów zorganizowała powstanie w roku 1863, na co tylko w Rosji czekali wrogowie Polski którzy wykorzystali przegrane powstanie do likwidacji Królestwa Polskiego i rusyfikacji jego mieszkańców. Po co było budować gospodarke i siłe KP jak lepiej było wywołać powstanie które tylko ściągało na Polaków nastepne represje.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.