Jak bardzo bogaci byli templariusze?
Gdyby templariuszy przenieść z początku XIV do XXI wieku, pod względem rocznego dochodu sytuowaliby się na poziomie Facebooka. Co składało się na fortunę słynnych zakonników i skąd właściwie ją wzięli?
Około 1306 roku Pierre Dubois, doradca francuskiego króla, twierdził, że templariusze osiągają rocznie dochód w wysokości 800 000 funtów, co w przeliczeniu na srebro daje 3 600 000 kilogramów. Gdyby przyjąć dzisiejsze stawki otrzymywane za ten kruszec, byłoby to ponad 2 miliardy dolarów!
Zdaję sobie sprawę, że przeliczanie sum sprzed siedmiu czy ośmiu stuleci jest pewnego rodzaju zabawą, obciążoną sporą dozą umowności. Jednak mniejsza o to, czy dochód wynosił 2 miliardy dolarów, czy połowę tej sumy, czy jej dwukrotność – templariusze wedle oceny Duboisa byli finansowymi gigantami. Pytanie, czy doradca francuskiego króla nie przeszarżował w ocenie możliwości rycerzy-zakonników, noszących białe płaszcze z czerwonym krzyżem?
Dwadzieścia starych prześcieradeł
Gdyby na początku XIV wieku przejechać się do komandorii templariuszy w Payns w diecezji Troyes, to na pierwszy rzut oka bogactwem tam nie kipiało. Zachował się inwentarz z 1307 roku, więc wiemy, że na dobytek zakonników składały się między innymi 24 kołdry i poduszki, 20 starych prześcieradeł, 4 metalowe garnki, 6 patelni, 6 beczek wina…
Większe wrażenie robi przegląd żywego inwentarza: 13 krów, 1 byk, 5 koni, 80 wieprzy, 12 prosiąt, a przede wszystkim olbrzymie stado owiec, liczące 842 sztuki. I to właśnie ziemia i hodowla stanowiły źródło dochodów zakonu. Sprzedawano pszenicę, jęczmień, owczą wełnę, jagnięta, sery i tak dalej.
Tego typu komandorii templariusze mieli mnóstwo. Wprawdzie oficjalnie nazywali się Zakonem Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, ale przymiotnik „ubogi” był zasadny tylko w pierwszych latach istnienia zgromadzenia, a więc tuż po 1119 roku. Śladem po chudych czasach była pieczęć wielkiego mistrza. Przedstawiała ona dwóch rycerzy, dosiadających jednego konia, bo nie mogli sobie pozwolić na kupno wierzchowca na własność.
W tym czasie, jak pisze angielski historyk Dan Jones, autor książki Templariusze. Rozkwit i upadek zakonu świętych wojowników, bracia „byli ochroniarzami, którzy ślubowali ubóstwo, niewielkim bractwem oddanym wojaczce i modlitwie”. Szybko jednak posypały się donacje.
W Ziemi Świętej król Baldwin II przeznaczył im salę w swojej rezydencji na terenie dawnej Świątyni Salomona, a po przeprowadzce w całości zostawił ją rycerzom-mnichom. Z czasem zaczęli otrzymywać zamki, jak Arnald, Toron des Chevaliers (Latrun) czy La Fève. Oprócz tego dostawali nadania na kontynencie, aby dzięki uzyskanym z nich dochodom móc finansować walkę z muzułmanami na Bliskim Wschodzie. Czasami trafiały się spektakularne darowizny.
Przykładowo, zmarły w 1134 roku Alfons I Waleczny, król Aragonii, zapisał im jedną trzecią swojego państwa. Nigdy nie weszli w jego posiadanie, ale w 1143 roku zawarli ugodę z Rajmundem Berengarem, jednym z następców Alfonsa, na mocy której otrzymali sowite odszkodowanie. Dotarli też na ziemie polskie. Posiadłości nadawali im książęta Henryk Brodaty (zm. 1238), Władysław Odonic (zm. 1239) i Przemysł II (zm. 1296).
Jednak w tym momencie nasuwa się refleksja: templariusze mieli sporo komandorii, ale przecież inne zakony mogły się pochwalić licznymi klasztorami. W jaki więc sposób zdobyli przewagę nad konkurencją?
Papieskie przywileje
U zarania swojej działalności templariusze zyskali protektora w osobie opata Bernarda z Clairvaux, najbardziej wpływowego zakonnika w Europie. Jakiś związek musiał mieć z tym fakt, że jego wuj, Andrzej z Montbard, był jednym z pierwszym templariuszy. W 1154 roku pełnił nawet funkcję wielkiego mistrza.
W dużej mierze dzięki wpływom Bernarda mnisi-rycerze zostali obsypani papieskimi przywilejami. W 1139 roku Innocenty II bullą Omne datum optimum („Wszelki datek dobry”) wziął ich pod opiekę Stolicy Apostolskiej. Odtąd nie musieli płacić dziesięciny, za to mogli ją pobierać z własnych terenów. Z kolei w 1145 roku – jak pisze w książce „Templariuszach” Dan Jones – Eugeniusz III wydał równie korzystny dla zakonu dokument. Bulla Militia Dei („Rycerstwo Boże”):
potwierdzała prawo templariuszy do powoływania własnych duchownych i budowania własnych kaplic – w ten sposób mogli uniknąć jakże niebezpiecznego „mieszania się z tłumami mężczyzn i niewiast w kościołach”. Zdawałoby się, że papież chciał uchronić zakonników od wszelkich kontaktów z kobietami i biedotą, w istocie jednak chodziło o istotny przywilej finansowy.
Kaplice templariuszy zbierały dziesięcinę i inkasowały opłaty za pochówek zmarłych, nawet jeśli znajdowały się na terenie podlegającym innym dostojnikom kościelnym. Nie musiały przy tym płacić miejscowym biskupom, arcybiskupom czy opatom. Ów przywilej, z pozoru mało istotny, sprawił, że z czasem templariusze zgromadzili bajeczną fortunę.
Mistrzowie finansjery
Jednak to nie dziesięciny i opłaty za pochówki pozwoliły wyceniać dochód templariuszy na astronomiczne kwoty. Okazało się, że równie dobrze, jak w walce z muzułmanami, odnaleźli się oni w operacjach finansowych. Jak pisze Edward Potkowski:
Templariusze byli idealnymi bankierami. Ich ufortyfikowane klasztory i zamki, strzeżone przez mnichów-rycerzy, zapewniały bezpieczeństwo powierzonych w depozyt pieniędzy, złota i klejnotów. Według informacji kronikarzy złożone u templariuszy cenne przedmioty i pieniądze przechowywano w skrzyniach, zamkniętych na solidne i kłódki.
Z kolei w Anglii – jak możemy przeczytać w „Templariuszach” Dana Jonesa – w 1185 roku król Henryk II Plantagenet wpadł na pomysł, by wykorzystać zakonników jako… strażników skarbu państwa:
W kompleksie budynków przy Fleet Street przechowywano monety, klejnoty i inne kosztowności. Nowa Świątynia zyskała status równy londyńskiej Tower. Henryk wybrał ją po części z powodu imponujących zabezpieczeń, po części zaś dlatego, że templariusze działali w niemal każdym angielskim hrabstwie i w najważniejszych krainach zachodniej Europy.
Podobne rozwiązanie przyjęto kilka lat później we Francji. Król Filip August przed wyjazdem na wyprawę krzyżową postanowił, że podczas jego nieobecności wszystkie płatności z posiadłości królewskich powinny być dostarczane do skarbca templariuszy w Paryżu. W praktyce spełniał on rolę Skarbca Królewskiego aż do końca XIII wieku.
Z usług templariuszy korzystali też „zwykli” ludzie. Podróżowanie ze sporą gotówką w każdej epoce jest ryzykowne, dlatego wielu chętnie deponowało pieniądze w którymś z domów zakonnych templariuszy w Europie, a odbierało je na podstawie wydanego dokumentu w placówce na Bliskim Wschodzie.
Obracający potężnymi środkami finansowymi rycerze-mnisi często udzielali też pożyczek, nieraz domagając się gwarancji ich zwrotu. Przykładowo, w 1240 roku Baldwin II, łaciński cesarz Konstantynopola, zastawił u nich fragment rzekomego Krzyża Świętego, na którym umarł Jezus.
Jak przystało na bankierów, templariusze byli blisko związani ze światem polityki. Jeden z członków zakonu był szambelanem papieża Aleksandra III. W 1202 roku brat Haimard został królewskim skarbnikiem francuskiego władcy Filipa Augusta. A jedenaście lat później, w 1213 roku, papież przekazał opiekę nad pięcioletnim królem aragońskim Jakubem I mistrzowi hiszpańskiej prowincji templariuszy, Wilhelmowi z Montredon… Podobne przykłady wyliczać można zresztą długo.
„…chcecie mieć wszystko”
Trudno dokonać zestawienia wszystkich posiadłości Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, a w przypadku wysokości rocznego dochodu jesteśmy zdani na opinię Pierre Duboisa. Średniowieczni autorzy zgodnie twierdzili, że templariusze są bogaci. Między 1169 a 1174 rokiem cytowany w książce Jonesa Teodoryk, pielgrzym z Niemiec, pisał, że:
Wielu nie zdaje sobie sprawy, jak wiele władzy i majątku mają templariusze. […] Wszystkie bowiem miasta i wsie, jakże liczne ongiś w Judei, póki ich Rzymianie nie zniszczyli, zostały zajęte przez templariuszy i szpitalników, i pobudowali tam zamki, w których rozstawili żołnierzy. A do tego dodać trzeba majątki w innych krajach.
Walter Map, żyjący na przełomie XII i XIII wieku archidiakon Oksfordu, szyderczo twierdził, że „Nigdzie nie znają ubóstwa, jeno w Jerozolimie”. Z kolei na początku XIII wieku Jakub z Vitry, biskup Akki, niezwykle trafnie podsumował ich podejście do kwestii finansowych: „Każdy z was składał ślub ubóstwa wyrzekając się osobistej własności, ale jako wspólnota zakonna chcecie mieć wszystko”.
Podana kwota ponad 2 miliardów dolarów rocznie na pewno nie jest dokładna. Jednak na swój sposób pozwala wyobrazić sobie, jaką potęgą finansową był zakon mnichów-rycerzy, noszących białe płaszcze z czerwonym krzyżem…
Bibliografia:
- Dan Jones, Templariusze. Rozkwit i upadek zakonu świętych wojowników, Znak Horyzont 2019.
- Anthony Luttrell, Studies on the Hospitallers After 1306, Routledge 2007.
- Marian Małecki, Proces templariuszy we Francji (1307–1314), „Copipress” 1998.
- Régine Pernoud, Templariusze, Marabut1996.
- Edward Potkowski, Rycerze w habitach, Wydawnictwo MON 1974.
- Maria Starnawska, Mnisi – rycerze – szlachta. Templariusze i joannici na pograniczu wielkopolsko-brandenbursko-pomorskim, „Kwartalnik Historyczny” nr 99 (1992).
- Benedykt Zientara, Henryk Brodaty i jego czasy, wyd. 2, „Trio” 1997.
„Śladem po chudych czasach była pieczęć wielkiego mistrza. Przedstawiała ona dwóch rycerzy, dosiadających jednego konia, bo nie mogli sobie pozwolić na kupno wierzchowca na własność.”
Ja odmienne znam uzasadnienie dla tego wizerunku. To rycerz ratujący drugiego, który stracił konia w boju… Chodziło o symbol więzi i poświęcenia dla współbraci zakonnych… Myle się?
Według mnie masz rację symbol więzi w tamtych czasach zlaszcza wśród zakonników był ogromny
też zawsze tak wiedziałem
Kuku kuku kułeczka sra. Templariusze złodzieje lichwiarze
..żadne nowum..to działa do tej pory ta metoda postępowania. przez wieki …świętego watykanu ….templariusze byli bogaci..i zadłużony król francji..chciał ukraść ich majątek..stad spisek z papierzem .klemensem….czyli jak to wtedy bywało ..aby ich okraść .oskarżono ich o herezję..a majatek ukradziono….jakub de molay przeklął ich za to..i ta klątwa działa..do tej pory skąd ostatnio był pożar katedry notre damme..