Walcząc o niepodległą Białoruś, grabił i mordował. Prawda o Stanisławie Bułaku-Bałachowiczu
Historycy czasem porównują go do Kmicica. Piłsudski uważał, że był „bandytą, ale nie tylko to; on dziś Rosjanin, jutro Polak, pojutrze Białorusin, a następnego dnia Murzyn”. W rzeczywistości szaloną kampanię wojenną Stanisława Bułaka-Bałachowicza napędzało przede wszystkim jedno: chęć walki z Armią Czerwoną.
Stanisław Bułak-Bałachowicz, nazywany Baćko lub BuBa, mówił po polsku, rosyjsku, niemiecku, litewsku i białorusku. Urodził się w 1883 roku w Meysztach na terenie dzisiejszej Litwy. Jego ojciec, zubożały szlachcic, wychował go na katolika.
Rodzice chcieli, aby Stanisław został duchownym, on jednak wybrał karierę agronoma. W wieku 21 lat był już zarządcą słynnej stadniny koni, należącej do Zyberk‑Platerów. Szybko też zaangażował się w sprawy publiczne. W 1905 roku, jako sympatyk eserowców, został nawet sędzią rewolucyjnym w sporach między chłopami a ziemianami.
To wtedy przylgnął do niego przydomek Baćko. Drugiego dorobił się niewiele później: w 1908 roku wsławił się osobistym pojmaniem przywódcy pustoszącej okolice bandy rzezimieszków. Po tym wydarzeniu podobno zaczął do nazwiska dodawać sobie miano „Bułak-Bej”. Dekadę później było ono znane już na całym froncie wschodnim…
1914: w armii rosyjskiej
Na „prawdziwą” wojnę Bułak-Bałachowicz wyruszył jako trzydziestolatek. W 1914 roku wstąpił jako ochotnik do carskiej armii. Trafił najpierw do 2 Lejb-Ułańskiego Pułku Kurlandzkiego, ale do 1917 roku, czyli do wybuchu rewolucji, zdążył przejść przez kilka oddziałów. Dowodził między innymi szwadronem partyzantów z 2 Dywizji Kawaleryjskiej. Później został dowódcą 500-osobowej jednostki do zadań specjalnych.
Wyróżniał się od samego początku. Grasował na tyłach nieprzyjaciela, siejąc spustoszenie. Celował w metodach partyzanckich: urządzał zasadzki, przecinał linie komunikacyjne, palił składy amunicji. W sumie w latach 1914-1917 został pięciokrotnie ranny, ale zdobył też wiele odznaczeń, między innymi Krzyż Św. Jerzego i Order Św. Anny. Zanim upadł carat, awansował do stopnia rotmistrza sztabowego.
1918: po stronie „białych” i Estończyków
Kiedy w Rosji wybuchła rewolucja, Baćko początkowo przyłączył się do Armii Czerwonej. Otrzymał nawet podobno od Lwa Trockiego propozycję objęcia funkcji inspektora Czerwonej Kawalerii. Nie przyjął jednak oferty i, chcąc uniknąć represji, z całym swoim pułkiem przebił się do Pskowa, gdzie przeszedł na stronę Białej Armii. Odtąd nieraz przechodził jeszcze pod różne bandery, ale jedno pozostało bez zmian: zawsze zwalczał bolszewików.
Żeby wystąpić przeciwko nim, był w stanie połączyć się z każdym. „Zobaczył […] rewolucję od środka” — wyjaśniał tę zaciekłość jego wnuk, Maciej Bułak-Bałachowicz. „Grabieże, mordy, gwałty, profanowanie kościołów. Wkrótce dowiedział się również, że bolszewicy zamordowali wielu członków jego rodziny”.
Przeszedłszy na stronę kontrrewolucji, BuBa przedarł się do Estonii. Na terenach dzisiejszych państw bałtyckich działo się wówczas bardzo dużo. Finowie, Łotysze, Estończycy i Litwini walczyli o utworzenie własnych państw narodowych. Z kolei „biali” Rosjanie pod dowództwem Nikołaja Judenicza tworzyli Armię Północno-Zachodnią i marzyli o restauracji dawnego imperium.
Jochen Böhler
Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
Walcząc w szeregach w „białych”, Bałachowicz ponownie zadziwiał wszystkich. Napadł na bazę Czudskiej Floty, zdobył Gdów, a po opanowaniu Pskowa został wyznaczony na komendanta tego miasta. Uzyskał też stopień generała majora.
Bałachowcy: oddział pełen watażków
W oddziale „Bułak-Beja” wyróżniał się nie tylko sam dowódca. Lgnęli do niego tacy jak on: awanturnicy i poszukiwacze przygód. Byli to, jak notował Stanisław Lis-Błoński, który w 1920 roku towarzyszył bałachowcom, „watażkowie z całego świata, ludzie z bogatą przeszłością, lecz bez przyszłości i bez Ojczyzny”. Gdzie indziej dodawał natomiast:
[…] nie było języka na kuli ziemskiej, który byłby obcy dla ludzi tej Grupy. Japoński, tatarski, mongolski, angielski, włoski czy urugwajski – nie przedstawiały dla nich trudności, zawsze się znalazł jakiś »graf« lub »kniaź« który nie jednym, to drugim lub dziesiątym językiem władał.
Między sobą żołnierze rozmawiali po rosyjsku. Także ich wygląd był niezwyczajny. „Każdy chodził, w czym miał — opisywał Lis-Błoński — a wszystko to razem tworzyło barwną, egzotyczną mozaikę”. Można ich było jednak rozpoznać po znaczkach, które nosili na czapach – były to małe trupie główki.
Warto podkreślić, że podkomendni Bułaka byli wyjątkowo przywiązani do swojego przywódcy. On także, jak podkreślał Lis-Błoński, był „z żołnierzami bardzo blisko. Często z nimi mówi lub czyta gazety, czasem opowiada bajki”. Rozgniewany ataman potrafił jednak wymyślać podwładnym, nawet w miejscu publicznym. Stosował także karę chłosty.
1920: po stronie Polaków
W 1919 i 1920 roku Baćko rozważał różne opcje. Chciał porozumieć się z władzami efemerycznej Białoruskiej Republiki Ludowej, myślał też o tym, by walczyć z bolszewikami w Estonii lub na Łotwie. Ostatecznie przyłączył się jednak do Polaków, wspierając ich w wojnie polsko-bolszewickiej.
Kiedy bałachowcy przeszli na stronę Rzeczpospolitej, ich oddział liczył około 800 ludzi. Natychmiast jednak zaczął się rozrastać. Do sławnego przywódcy przyłączali się dezerterzy i żołnierze z obozów jenieckich, a potem — już w akcji — także żołnierze przeciwnika. W niedługim czasie jednostka osiągnęła rozmiar 8 tysięcy ludzi. W Polsce zostali oni dozbrojeni i w czerwcu 1920 roku wyruszyli na front.
W polu Ochotnicza Sprzymierzona Armia, jak wkrótce nazwano bałachowców, podlegała Polakom. Formalnie była natomiast podporządkowana Borisowi Sawinkowowi. Ten ostatni był przebywającym nad Wisłą rosyjskim politykiem, który po pokonaniu bolszewików miał tworzyć nową, „Trzecią Rosję”. Takie rozwiązanie umożliwiało Piłsudskiemu korzystanie z bojowych zalet podkomendnych BuBy bez brania za nich politycznej odpowiedzialności.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej Bułak robił to, co potrafił najlepiej. Prowadził walkę metodami partyzanckimi i zadawał bolszewikom dotkliwe straty. Jego największym osiągnięciem było zdobycie Pińska we wrześniu 1920 roku. Wziął wówczas do niewoli tysiące komunistów.
Ostatecznie został jednak pozostawiony sam sobie. Gdy w październiku 1920 roku Polacy i Sowieci podpisali zawieszenie broni, Baćko nie podporządkował się tej decyzji i kontynuował walkę na własną rękę. Wyzwolił Rzeczycę i Mozyrz. W drugim z tych miast w listopadzie 1920 roku ogłosił powstanie Białoruskiej Republiki Ludowej (bis), ale opuszczony przez sojuszników, ostatecznie musiał porzucić swoją krucjatę. Już 28 listopada wyczerpani bałachowcy wrócili do Rzeczpospolitej, gdzie zostali rozbrojeni i internowani.
Wojenne rabunki
Wojenna historia Bułak-Beja i jego podkomendnych nie jest wolna od kontrowersji. W niektórych relacjach z 1920 roku pojawiają się na przykład wzmianki o ich antysemityzmie, który „wyraża się w doszczętnem i systematycznym rabowaniu domów żydowskich […]. Ma się wrażenie że oddziały żyją z rabunku”.
Podobne zarzuty stawia bałachowcom Jochen Böhler w książce „Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski”. „W czasie wojny polsko-bolszewickiej formacja Bułak-Bałachowicza popełniła niezliczone zbrodnie – grabieże, gwałty i mordy – głównie na Żydach” — pisze niemiecki historyk. „Siłą napędową był antybolszewizm, lecz antysemityzm okazywał się istotniejszy” — dodaje.
Niestety łupienie wyznawców judaizmu (i nie tylko) przez wojsko Baćki było faktem. Badaczka tego okresu, Joanna Gierowska-Kałłaur zauważa, że spotykało to Żydów znajdujących się po obu stronach trwającego konfliktu:
[…] ci z przeciwnej strony frontu oczywiście ginęli nie jako Żydzi, tylko jako przeciwnicy. A ofiarami gwałtów padali przede wszystkim – co oczywiście karygodne – najłatwiej osiągalni osiadli Żydzi po własnej stronie, których dodatkowo – jakby to brutalnie nie zabrzmiało – w tych ciężkich czasach było z czego rabować.
Lis-Błoński, naoczny świadek, wyjaśnia z kolei: „trudno, by oko oficera w takim marszu mogło kontrolować każdego żołnierza. […] Rozumowano, że szkoda jest zostawiać »dobro« idącym za nami oddziałom bolszewickim, które rabowały wszystko, co było zdatne do użytku: od konia i bydła do ostatniego kawałka chleba”. Wojna na froncie wschodnim była chaotyczna i wyjątkowo okrutna.
Po wojnie
Najprawdopodobniej najtrudniejszy okres w życiu Bałachowicza rozpoczął się po 1920 roku. Próbował urządzić siebie i swoich podwładnych w niepodległej Polsce, ale nie szło mu to zbyt dobrze. Wojsko Polskie nie uznało jego stopnia generalskiego, a on sam klepał biedę. Jak wspomina jego wnuk:
[…] jego żywiołem była wojna. W pokojowych czasach czuł się nieswojo. Stał na czele organizacji skupiającej byłych żołnierzy jego armii. Co ciekawe, nawet w pokojowych czasach ludzie ci spełniali wszystkie jego rozkazy, byli mu bezwzględnie oddani.
Dziadek przydzielał swoim żołnierzom słynny Krzyż Waleczności Armii gen. Bułaka-Bałachowicza. Znajdował się na nim symbol armii dziadka – trupia czaszka, a pod spodem skrzyżowany miecz i pochodnia. Generał w wolnej chwili pisał o swoich psach i koniach do magazynu «Przyjaciel Zwierząt».
W latach 1930 mówiło się o wyjeździe Bułaka do Hiszpanii. Rzekomo chciał walczyć po stronie generała Franco. Kiedy zaś wybuchła kolejna wojna światowa – jak pisze w cytowanej książce Böhler – „utworzył oddział ochotniczy w sile 2 tys. ludzi i 250 koni, żeby do upadłego bronić Warszawy”. Zginął w 1940 roku w stolicy. Gestapo zastrzeliło go podczas próby aresztowania.
Bibliografia:
- Jochen Böhler, Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski, Znak Horyzont 2018.
- Marek Cabanowski, Generał Stanisław Bułak-Bałachowicz w 1939 i 1940 roku, „Niepodległość i Pamięć”, r. II, nr 3 (1995).
- Joanna Gierowska-Kałłaur, Stanisław Bułak-Bałachowicz. Postać, która mogła połączyć narody byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, a jednak ich nie połączyła, „Acta Baltico-Slavica” nr 41 (2017).
- Piotr Zychowicz, Bicz na Sowietów, „Historia Do Rzeczy”, nr 46 (2016)
- Piotr Zychowicz, To Sowieci zabili mojego dziadka. Rozmowa z Maciejem Bułakiem-Bałachowiczem, „Historia Do Rzeczy”, nr 46 (2016).
Jochen Böhler
Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
To zwykły prawacki zwyrodnialec ,kiedy zobaczył że po stronie czerwonych jest spokój i sprawiedliwości i nie można bezkarnie mordować to odrazu przeszedł na stronę polski bo tu można było zabijać bez konsekwencji kogo tylko sie zechce a dla psychopaty to najważniejsze.
Twój komentarz to komentarz niezrównoważonegj osoby targanej emocjami. Nie potrafiacej dokonać osądu historycznego.
A jaka różnica była między takimi żołnierzami po jednej i drugiej , dzięki mądrości Piłsudskiego ,który zawarł pokój z czerwonymi a nie pomógł białym to Polska powstała gdyż gdyby zwyciężyli biali to odbudowali imperium carskie szkoda że większość nie rozumie pewnych faktów dlatego że nienawiść odbiera im rozum i to się stało we wrześniu zwykli żołnierze i cywile ginęli a cała tak zwana elita wojskowi polityczna zostawiła Polskę na niewolę to samo było w powstaniu warszawskim zwykli żołnierze i cywili ginęli a po upadku włos z głowy nie spad dowódców powstania według honoru powinni wziąć broń do ręki i walczyć wraz żołnierzami Anię siedzieć na dupie i bezcelowe wydawać rozkazy wiedząc że Niemcy im nic nie zrobią tylko ludność i prostych żołnierzy potraktowali brutalnie i to jest odpowiedź na komentarz idioty yaya
Może porozmawiamy jak ci spokojni czerwoni nabijali polskich oficerów na pal. Z resztą cały twój komentarz to właściwie belkot osoby nie parającej się historia.
Precz sowiecki trolu.
Na „okupowanych ” przez Polaków terenach chłopi nie zjadali się nawzajem z głodu, nie nabijano bolszewików na pale, nie palono i zakopywano ich żywcem. I nie popełniano wszystkich innych zbrodni, które dla czerwonych były normą.
Zresztą wiesz o tym lepiej niż ja .
trzecie zdjęcie przedstawia moment przejścia na polską stronę (por. oficerowie polscy obok bałachowców)
trzeba było tam być-zrozumieć
Wojna jest okrutna i każda strona ma złych ludzi