Operacja „Wózek”. Jedna z najbardziej spektakularnych akcji wywiadu II RP
Do pracy dla polskiej agentury wciągnięto… zawodowych przestępców, kasiarzy. Z ich pomocą przechwytywano najcenniejsze niemieckie sekrety. I to w taki sposób, że Abwehra niczego sobie nie uświadamiała.
Pozyskanie informacji o sile i zamiarach potencjalnego przeciwnika decydowało nieraz o przetrwaniu całych społeczności. W Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym zadania takie realizował Oddział II Sztabu Generalnego. Prowadził on działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze na terenie Rzeczypospolitej i poza jej granicami. W sferze jego zainteresowań w naturalny sposób znalazły się również Niemcy.
Terenową placówką Oddziału II zajmującą się tak zwanym płytkim wywiadem na terytorium naszych zachodnich sąsiadów była Ekspozytura Nr III w Bydgoszczy. Jej pracownicy z uwagą śledzili rozbudowę niemieckiej armii, budowę obiektów o charakterze wojskowym oraz inne przedsięwzięcia natury militarnej. Na czele placówki od kwietnia 1930 roku stał wybitny oficer wywiadu, kapitan Jan Henryk Żychoń, znany z zamiłowania do różnych niekonwencjonalnych zagrywek w stosunku do przeciwnika. Na tyle zaszedł Niemcom za skórę, że prawdopodobnie planowali nawet jego likwidację!
Kapitan Żychoń daje zielone światło
To w gabinecie kapitana Żychonia w maju 1930 roku zrodził się plan śmiałej operacji, którą opatrzono początkowo kryptonimem „Ciotka”. Podczas jednej z narad, dotyczącej problematyki tranzytu kolejowego z Rzeszy do Wolnego Miasta Gdańska, nasi oficerowie zwrócili uwagę na pewną niefrasobliwość Niemców. Otóż nie prowadzili oni precyzyjnego rejestru przewożonych koleją przesyłek pocztowych, a tylko liczyli worki, w które je pakowano. Tymczasem na odcinku przebiegającym przez polskie terytorium, miedzy Chojnicami a Tczewem, pociągi prowadzili nasi maszyniści.
„Skoro Niemcy dokładnie nie wiedzą, co mają w workach to można część listów wykraść, sfotografować i podrzucić do worka w następnym pociągu” – podsunął wówczas pomysł jeden z oficerów „dwójki” kapitan Janusz Rowiński, cytowany przez Kacpra Śledzińskiego w jego najnowszej książce „W tajnej służbie”. Żychoniowi spodobał się ten projekt i zaakceptował go. Teraz należało tylko znaleźć odpowiednich wykonawców.
Oprócz agentów wywiadu do przeprowadzenia akcji niezbędni byli nie tylko kolejarze i pocztowcy, ale także osobnicy o dość szczególnych predyspozycjach, a mianowicie… włamywacze i kasiarze. Kandydatów szukano w więzieniach, w zamian za współpracę z wywiadem proponując złagodzenie kary. Pozyskano ich ostatecznie dzięki kierownikowi Urzędu Śledczego z Poznania, komisarzowi Żbikowskiemu. Tak skompletowaną ekipę zaopatrzono w odpowiednie narzędzia: łomy, młotki, obcęgi, niemieckie plombownice oraz pieczęcie lakowe.
Jak oszwabić Szwabów
Plan działania był dość prosty. W Chojnicach, na pierwszej stacji po naszej stronie granicy, skład obejmowała polska obsługa pociągu. Wagony pocztowe i towarowe były wówczas skrupulatnie plombowane przez kolejarzy niemieckich. W Tczewie, który był stacją końcową na polskim odcinku trasy, specjalna komisja sprawdzała, czy plomby były nienaruszone, i pociąg przejmowała z kolei załoga niemiecka.
Podczas podróży między tymi stacjami polski maszynista zwalniał bieg pociągu. Wówczas wskakiwała do niego ekipa złożona z kasiarzy i kolejarzy, którzy otwierali wagony i weryfikowali ich zawartość. Przesyłki adresowane do niemieckich instytucji wyrzucano w określonym miejscu. Tam przejmował je łącznik, który samochodem dostarczał dokumenty do wynajętego domu, gdzie były przeglądane i kopiowane. Następnie, po ponownym zalakowaniu przesyłek, spakowaniu ich do worka i podłożeniu do kolejnego pociągu, jechały do miejsca docelowego.
Jednym z uczestników operacji, którą w 1936 roku przemianowano na „Wózek”, był kolejarz Józef Banacki. Zwerbowano go rok przed wybuchem wojny. Jego syn Witold wspominał, jak do ich domu zawitał oficer Oddziału II, który przedstawił ogólny zarys proponowanych tacie dodatkowych „obowiązków”:
W ustalonym dniu w nocy, na umówionym kilometrze drogi między Chojnicami a Tczewem, w ściśle wyznaczonym czasie zatrzyma pan parowóz na kilku minut pod pozorem drobnej awarii. Z pomocnikiem będziecie udawali czynności związane z jej usunięciem. Niemiecka załoga pociągu (kierownik i jego pomocnik) niewątpliwie z ciekawości przybiegną do parowozu w celu wyjaśnienia zatrzymania pociągu, co jest czymś niezwykłym w dotychczasowej praktyce.
W tym czasie nasi wywiadowcy, którzy w tym miejscu będą oczekiwać na ten pociąg, rozplombują drzwi wagonu, zrobią zdjęcia fotograficzne tego, co się we wnętrzu znajduje, i ponownie po zamknięciu drzwi wagonu i założeniu podrobionych plomb, może pan ruszać w drogę. Zadanie jest tajne i nikt ze współpracowników ani przełożonych o tym nie będzie poinformowany.
Mimo początkowych zastrzeżeń Józef Banacki zgodził się na udział w operacji. Jego obawę budził fakt, że pociągi na tej trasie wyposażone były w urządzenie rejestrujące przebieg podróży: prędkość i miejsce postojów. W przypadku, gdyby przyjazd do stacji docelowej był opóźniony, Niemcy mieli prawo ubiegać się o karne opłaty z tego tytułu. Polskiemu maszyniście groziłyby za to służbowe konsekwencje. Czy tak się stało, nie wiemy. Na pewno jednak za swój wkład w sukces akcji „Wózek” Banacki został uhonorowany Brązowym Krzyżem Zasługi.
Wielki sukces bydgoskiej Ekspozytury
Operacja „Wózek” dostarczyła Polakom obfitego materiału wywiadowczego. W pewnych momentach było to 60% informacji, jakie napływały ze wszystkich placówek wywiadu na Niemcy. Jeden z szefów polskiego wywiadu stwierdził wręcz że były to ilości „które można było mierzyć po prostu na wagę”. Dzięki tym danym udało się poznać między innymi kilka nowych wzorów niemieckiego uzbrojenia i modyfikacje już istniejących rodzajów broni.
Ponadto, jak podkreśla w książce „W tajnej służbie” Kacper Śledziński, Polacy zdobyli „instrukcję zaopatrywania wojska w polu oraz instrukcję użycia lotnictwa w czasie wojny – jak miało się okazać we wrześniu 1939 roku dokładnie realizowaną przez niemieckich pilotów”. Zgłębiono także „opinie o lotnictwie brytyjskim, co było ważne z punktu widzenia strategii późniejszego sojusznika”.
Z polskiej perspektywy szczególnie alarmujące musiały być informacje pozyskane latem 1939 roku. Dotyczyły one zwiększenia dostaw paliwa lotniczego, przeznaczonego dla jednostek Luftwaffe stacjonujących w Prusach Wschodnich. Przekraczały one znacznie normy uznawane za pokojowe.
Operacja „Wózek” przebiegała w sposób tak sprawny i bezproblemowy, że zachodziła wręcz obawa, iż wywiad niemiecki, osławiona Abwehra, prowadzi dezinformację, podsuwając Polakom odpowiednio spreparowane materiały. Przynajmniej takie plotki rozpuszczali pewni nieprzychylni kapitanowi Żychoniowi ludzie z kręgów polskich służb specjalnych, zazdrośni o jego osiągnięcia.
Sukces akcji był jednak bezsprzeczny. Niemcy dowiedzieli się o niej… dopiero po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 roku, gdy przejęli części archiwum Oddziału II w Forcie Legionów w Warszawie.
Bibliografia:
- Dawny Tczew. Ludzie. Miejsca. Wydarzenia, red. Łukasz Borządkowski, Przemysław Zieliński, PROLOG 2016.
- Leszek Gondek, Wywiad polski w III Rzeszy. Sukcesy i porażki, Bellona 2011.
- Marek Janik, Wywiad Polski na terenie Wolnego Miasta Gdańska, Przegląd Morski nr 2 (2004).
- Studia na wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX wieku, tom I, red. Wojciech Skóra, Paweł Skubisz, Instytut Pamięci Narodowej 2016.
- Kacper Śledziński, W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP, Znak Horyzont 2018.
Historia niezwykłych osiągnięć polskiego wywiadu:
Kacper Śledziński
W tajnej służbie. Wojna wywiadów w II RP
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 33.93 zł idź do sklepu » |
Dodaj komentarz