Śmierć w obozie. Wspomnienia Polki, która przeżyła piekło łagrów
Najgorsze w łagrach były zimy. To wtedy zaczynała się prawdziwa katorga. Ekstremalne warunki i ciężka fizyczna praca dla wielu okazywały się nie do zniesienia. O tym, do czego prowadziły powszechne w obozie rozpacz i desperacja, opowiada Stefania, więźniarka z Wilna.
[O swoich doświadczeniach z pobytu na Syberii opowiada łączniczka z Armii Krajowej, Stefania Szantyr-Powolna, która trafiła do łagru późną wiosną 1945 roku:]Kiedy przyszła zima, zaczęła się prawdziwa katorga. Wyrąb lasu. Najpierw należało odkopać śnieg wokół drzewa, żeby starczyło miejsca do swobodnego manewrowania piłą lub siekierą. Rąbać i piłować należało pod odpowiednim kątem, żeby drzewo nie zwaliło się na głowy. Nie byłyśmy przyzwyczajone do tak ciężkiej fizycznej pracy, szczególnie w ekstremalnych warunkach pogodowych.
„Miała już dość”
Śnieg sięgał po pas, było tak zimno, że zamarzały nam oddechy. Ubrane byłyśmy w walonki i w tiełogriejki, czyli watowane kurtki, a na to zakładałyśmy jeszcze buszłaty, czyli grube płaszcze. Narzędzia wyślizgiwały się nam z rąk, palce grabiały. Cały czas zdarzały się wypadki. Drzewa przygniatały ludzi, miażdżyły nogi, ręce, czaszki.
Pewnego dnia przerwałam na chwilę pracę, żeby rozprostować nogi i plecy. Wszystko straszliwie mnie bolało. Obok, w odległości kilku kroków, stała kryminalistka. Była bardzo piękną dziewczyną i, co ciekawe, podobno pochodziła z arystokracji. Nagle podbiegła do nas inna Rosjanka z siekierą uniesioną nad głową i z całej siły uderzyła moją sąsiadkę w głowę.
Cios był zadany znienacka, ofiara nawet nie zdążyła się zasłonić. Głowa pękła na pół, na biały śnieg chlusnęła gęsta, purpurowa krew. Stałam jak oniemiała. Podczas służby w Armii Krajowej widziałam różne rzeczy, rozmaite paskudne rany, ale nigdy czegoś takiego. Przypuszczałam, że obie te kobiety podzielił jakiś zażarty spór, i byłam świadkiem bestialskiego aktu wendety.
Potem dowiedziałam się, że chodziło o coś zupełnie innego. Otóż morderczyni po prostu chciała wyrwać się z obozu koncentracyjnego. Miała już dosyć straszliwej harówki, mrozu i głodu. Wiedziała, że jeżeli zabije człowieka, zostanie wysłana do więzienia, będzie toczyło się przeciwko niej długie śledztwo. Przez cały ten czas nie będzie wychodzić na roboty, odpocznie w celi. W ten sposób uratuje życie.
Najgorsze w tej historii jest to, że swoją ofiarę wybrała całkowicie przypadkowo. Owa kryminalistka nawinęła jej się akurat pod rękę. A przecież stałam parę kroków dalej…
W łagrze byłam świadkiem jeszcze jednego morderstwa. To się stało w baraku. Mieszkało w nim sto pięćdziesiąt kobiet, a jedna z nas – starsza i chora – była zwolniona od robót i sprawowała funkcję dyżurnej. Dwie więźniarki zaciągnęły ją za parawan i tam zamordowały. Łagier przypominał dżunglę.
„A co, będziesz strzelać?”
Śmierć groziła nam nie tylko z rąk kryminalistek. Pewnego dnia podczas wyrębu lasu byłyśmy już krańcowo wycieńczone. Usiadłyśmy z koleżankami pod drzewem, żeby choć chwilę odsapnąć. Wyciągnęłyśmy po kawałeczku chleba, któraś powiedziała coś zabawnego. Zaczęłyśmy się śmiać, byłyśmy przecież takie młode. Starałyśmy się nie tracić ducha, nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Podbiegł do nas konwojent i zaczął na nas wrzeszczeć. Miałyśmy natychmiast przestać się śmiać.
– A co, będziesz strzelać? – powiedziała jedna z koleżanek.
– Będę.
– To strzelaj.
Nie wiem, dlaczego tak powiedziała. Może miała dość i te słowa miały być przepustką do nowego, lepszego świata. A może myślała, że to żart. Konwojent jednak był innego zdania. Spokojnie zdjął karabin z ramienia, zarepetował, wycelował i z bliskiej odległości wystrzelił.
Rozległ się potworny huk, koleżanka upadła martwa. Bolszewik zaś wpadł w amok i strzelał dalej. Jeszcze kilka więźniarek zostało tego dnia rannych. Wyszłam z tego − na całe szczęście − bez szwanku.
Byłyśmy pewne, że ten człowiek zostanie ukarany, że będzie jakieś śledztwo, dochodzenie. Nic z tych rzeczy – dostał nagrodę za udaremnienie próby ucieczki groźnych „wrogów ludu”. Nie ma chyba lepszej ilustracji tego, czym był Związek Sowiecki, niż ta historia.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w książce Anny Herbich Dziewczyny z Syberii, która została wydana nakładem Znaku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
Poznaj historię kobiet zesłanych na Syberię:
Anna Herbich
Dziewczyny z Syberii
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 44.90 zł | 30.53 zł idź do sklepu » |
Siedzą sobie w saniach a renifer wiezie ich do pracy .Było ciężka ale ZSRR nie wymordował 6 milionów naszych obywateli jak Niemcy,nie jakis wyimaginowanych nazistów tylko Niemców
ZSRR wymordował na Syberii od 1918 – 1956 – 50 milionów ludzi, swoich oraz tych, który się nawinęli pod „wyzwolenie”